Choć Xbox Game Pass od lat uchodzi za jedną z najlepszych ofert w branży gier, nie wszyscy gracze są zadowoleni z abonamentowego modelu Microsoftu.
Xbox Game Pass to bez wątpienia jedna z najpopularniejszych usług w branży – głównie dzięki możliwości ogrywania premierowych gier. Mimo to nie wszyscy są z niej zadowoleni. Najnowsza dyskusja na Reddicie pokazuje, że dla części użytkowników model abonamentowy Microsoftu może być kompletnie nieopłacalny, zwłaszcza teraz, po ogromnej podwyżce ceny.
Użytkownik o nicku Valuable_Bill961 opublikował na Reddicie post, w którym przyznał, że przez pięć lat subskrybowania Game Passa wydał łącznie ponad 1200 dolarów. W tym czasie ograł około 50 gier – co, jego zdaniem, czyni całą inwestycję mało opłacalną.
Gracz zwrócił uwagę, że za tę samą kwotę mógłby kupić na Steamie od 100 do nawet 200 tytułów, które – w przeciwieństwie do pozycji dostępnych w abonamencie – pozostałyby w jego bibliotece na zawsze.
Pod jego wpisem rozgorzała spora dyskusja, w której wielu użytkowników przyznało mu rację:
Tak, Game Pass nie jest dla każdego i szczerze mówiąc, nie widzę w nim nic wartościowego.
Dokładnie, nie zatrzymujesz żadnej gry, więc dla mnie to strata 1200 dolarów.
Inny gracz podkreślił kluczową przewagę platform typu Steam nad Game Passem:
To pokazuje, jak niekorzystna jest oferta Game Passa. A jeśli anulujesz subskrypcję, nie masz już dostępu do tych 50 gier. A tych 100 gier na Steamie? Nadal są twoje.
W komentarzach pojawiły się też opinie broniące usługi Microsoftu. Część graczy uważa, że Game Pass świetnie sprawdza się, jeśli ktoś ogrywa dużo produkcji albo lubi testować tytuły przed zakupem:
Około 50% czasu spędzam na testowaniu nowych gier […]. Dla mnie Game Pass jest naprawdę dobry.
Co więcej, dzięki abonamentowi porzucenie gry w połowie nie boli tak bardzo, jak w przypadku zapłaty pełnej ceny. Mimo to nawet fani Game Passa przyznają, że ostatnie podwyżki cen mocno studzą ich entuzjazm i wielu z nich nie zamierza kontynuować subskrypcji po zakończeniu tańszych planów, które wykupili wcześniej. Niektórzy z nich dziwią się, że osoby narzekające zapłaciły aż tyle:
Korzystam z XGP od 3 lat i zapłaciłem mniej niż 300 dolarów. Naprawdę trzeba szukać ofert w Internecie.
To całkowicie Twoja wina. Przez ostatnie 5 lat wydałem nie więcej niż 200 dolarów na GP, ale też grałem w znacznie mniej niż 50 gier.
Dla innych problemem jest czas – nie cena. Gracze, którzy mają coraz mniej wolnego, zwracają uwagę, że: „mniej czasu na granie wraz z wiekiem to główny powód, dla którego Game Pass może wydawać się złym rozwiązaniem w dłuższej perspektywie”.
Nie brakuje jednak również takich, którzy nadal widzą w abonamencie dużą wartość:
Podobało mi się to do czasu ostatniej podwyżki cen. 20 dolarów miesięcznie za możliwość grania w wiele różnych gier […]. To świetna okazja.
Przypomnijmy, że spore emocje wzbudziły niedawne zmiany w strukturze abonamentów. Do niedawna dostępnymi opcjami były warianty Core, Standard i Ultimate, ale Microsoft zdecydował się na przebudowę oferty, w wyniku której cena najdroższego pakietu Ultimate wzrosła z 73,99 zł na 114,99 zł (to ponad 50% podwyżki).
Dla wielu użytkowników to właśnie wygórowane koszty są kluczowym argumentem przeciw abonamentowi:
Ultimate kosztuje teraz 27 euro miesięcznie, więc 5-letni dostęp to 1620 euro.
Moim zdaniem ostatnie podwyżki cen sprawiły, że usługa stała się zbyt droga w stosunku do tego, co oferuje.
Dyskusja pokazuje, że Game Pass ma dwa oblicza. Dla jednych to fantastyczna opcja, pozwalająca ograć dziesiątki produkcji za ułamek ich regularnej ceny. Dla innych – zbyt kosztowna usługa, która przestaje mieć sens, jeśli ktoś gra niewiele lub preferuje posiadanie gier na własność.
Wnioskiem z całej burzy na Reddicie jest to, że Game Pass nie jest zły – po prostu nie jest usługą dla każdego.

Autor: Kamil Kleszyk
Na łamach GRYOnline.pl ima się różnorodnych tematyk. Możecie się zatem spodziewać od niego zarówno newsa o symulatorze rolnictwa, jak i tekstu o wpływie procesu Johnnego Deppa na przyszłość Piratów z Karaibów. Introwertyk z powołania. Od dziecka czuł bliższy związek z humanizmem niż naukami ścisłymi. Gdy po latach nauki przyszedł czas stagnacji, wolał nazywać to „szukaniem życiowego celu”. W końcu postanowił zawalczyć o lepszą przyszłość, co zaprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj.