Ten horror jest tak mocny, że ludzie wychodzą z kina. Ja dałem radę
Mów do mnie reprezentuje najciekawszy nurt grozy. Za straszakami skrywają się problemy z uzależnieniem i depresją, a dodatkowo jest to horror nieźle porypany i wystawiający odporność widza na ciężką próbę. Słabe nerwy? Nic nie mów, nie oglądaj.

Przy okazji nowej odsłony Martwego zła już się przyznawałem do sadomasochistycznych skłonności – lubię się bać, lubię, jak horror skrada się na paluszkach, by mnie wystraszyć, wywołuje ciary na plecach, powoduje walkę pomiędzy moją chęcią odwrócenia wzroku a ciekawością, co się dalej wydarzy, a na koniec nie daje spać po nocach. No to mamy nowego zawodnika w tej kategorii, mówię Wam – szykujcie się na mocny seans. Mów do mnie pokazuje tak pieprznięte sceny, że aż człowiek klnie pod nosem.
Czułem, że uczestniczę w zbiorowym doświadczeniu
Historia stara jak świat. Nierozważni bohaterowie zaczynają bawić się w przywoływanie duchów. Wcale nie doprowadzi to do nieszczęścia, o nie, mściwie zjawy nie zrobią krwawej jazdy, której konsekwencje będą dużo większe niż zawroty głowy… O wstrząsających skutkach świadczą już reakcje widzów na sali. Niektórzy wychodzili z kina, a odwracanie wzroku czy rzucanie soczystymi tekstami w odpowiedzi na oglądane sceny było na sali powszechnie. Takie sytuacje sprawiły, że zacząłem postrzegać seans jako wspólne, zbiorowe doświadczenie.
Na pewno decydują o tym momenty, które, mówiąc bez ogródek – ryją banię. Trudno uciec od dyskomfortu, gdy postać na ekranie próbuje wydłubać sobie oko albo z głośnym trzaskiem naparza głową o biurko. Zabawa z duchami to nie przelewki, twórcy filmu wzięli sobie tę maksymę mocno do serca i zaserwowali drastyczność, która testuje naszą odporność. Podobno jeden fragment – infernalny i rozdzierający; widok takiego piekła mógłby nawrócić najbardziej występnych – został skrócony, bo okazał się już zbyt intensywnym doznaniem.
Nie znaczy to, że non stop dostajemy po gałach okropnymi widokami. Prawdę powiedziawszy, wspomniane we wstępie Martwe zło jako całość stanowiło dla mnie większe wyzwanie, ale mimo wszystko to inna kategoria horroru. Za Mów do mnie stoją tematy depresji, a opętania wyglądają tak, jakby bohaterowie sięgali po narkotyki, co czyni ten film naprawdę wyjątkowym.
Musimy mówić o trudnych sprawach
Główna bohaterka, Mia (Sophie Wilde), ewidentnie jest rozchwiana emocjonalnie i nadal nie może pogodzić się ze śmiercią matki. Dziewczyna zdaje się cierpieć na depresję i zgodnie z tytułem – tak, przydałoby się, by z kimś pomówiła. Przywoływanie duchów pełni zaś podobną rolę, co narkotyk. Pozwala na chwilę wyłączyć się z tego świata, przeżyć ekstazę, a na jednej dawce się nie kończy. To mocny, uzależniający towar.
Alegorii ciąg dalszy. Postacie zachowują się tak, jakby faktycznie sięgały po substancje psychoaktywne – czują euforię, mają rozszerzone źrenice... Nawiązanie kontaktu z duchami odbywa się poprzez kontakt z ręką (co przypomina strzał w żyłę), a wcześniej trzeba obwiązać się paskiem (tu skojarzenie z opaską uciskową). Jest też wyraźna granica, po której może nastąpić przedawkowanie, a w przypadku odstawienia po jakimś czasie człowiek wraca do dawnego stanu – z kolei następne razy wzmacniają uzależnienie.
Ważkie tematy jak na horror, co? A film został też świetnie zmontowany. Gdy trzeba, pokazuje lekkość, z jaką traktowana jest ręka umożliwiająca rozmowę ze zmarłymi i przejęcie przez nich kontroli nad ciałem. To doprawdy niesamowite, jak te fragmenty tworzą spójną całość z drastycznymi scenami. Przez chwilę może dominować imprezowy fun, podkreślony rozluźniającą muzyką, by potem sytuacja zmieniła się o 180 stopni i zaczęła kreślić chory scenariusz wydarzeń.
Nie mówcie, że nie ostrzegałem
Wilde zachwyca w głównej roli, ma obłęd i zagubienie w oczach, ponadto wiarygodnie wchodzi w role przejmujących jej ciało duchów. To samo tyczy się pozostałej części obsady – każde opętanie to inny ton głosu, inne zachowanie, inny charakter. Do tego nie mamy tu do czynienia z horrorem operującym sztucznymi efektami – brutalność jest realistyczna, a niepokój został zbudowany na grze aktorskiej i charakteryzacji, co także się ceni.
Jedno tylko stoi na przeszkodzie, byście – podobnie jak ja – weszli w doświadczenie oferowane przez Mów do mnie. Jeśli nie czujecie się na siłach, by oglądać intensywne, chwilami dobrze walnięte horrory, to obierzcie kurs na inny seans. Ale jeśli lubicie ten gatunek i nęci Was strach w bezpiecznych, kinowych warunkach – idźcie, oglądajcie i mówcie, jak było! Dla mnie to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, bliski rycia mózgu na poziomie Martwego zła, i z postaciami, które borykają się z trudnymi problemami, być może nam bliskimi – depresją, wyobcowaniem, stratą czy brakiem wsparcia i szczerości między sobą. Niepokojąca groza mówiąca o człowieku i jego osobistych demonach – czegóż chcieć więcej?
Film:Mów do mnie!(Talk to Me)
premiera: 2023premiera PL: 2023horrorthriller
Komentarze czytelników
SpoconaZofia Legend

U mnie w kinie co chwile karetki przyjeżdżały. I wynosili ludzi na noszach........Wiadomo, że to bełkot reklamowy.
Last_Redemption Senator

Byłem, faktycznie bardzo fajny film
Kronos333 Chorąży

ja horrory to na dobranoc włączam by zasnąć wiec wątpię by był aż tak mocny
andrzejg25 Junior
"Ten horror jest tak mocny, że ludzie wychodzą z kina. Ja dałem radę"- ale Ty masz silną psychikę xD