Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 19 sierpnia 2025, 20:00

Nowy polski soulslike zaskakuje: gra się jak w Bloodborne, ale z perspektywy FPP i z szablą w dłoni

Autorzy docenionej serii gier Ghostrunner o cybernetycznym ninja zmieniają setting – Valor Mortis to soulslike FPP w świecie wojen napoleońskich. Brzmi jak szaleństwo, ale po ograniu wersji demo mogę zaświadczyć – to działa zaskakująco dobrze!

Trzeba być odważnym i kreatywnym, by zrobić to, na co zdecydowało się krakowskie studio One More Level, autorzy docenionego na całym świecie Ghostrunnera. Ich nowa gra, zapowiedziane przed chwilą Valor Mortis, to soulslike FPP osadzony w realiach wojen napoleońskich. I choć, gdy to czytacie, może wyrwać się Wam pełne zaskoczenia: „Coo?!”, jednak śpieszę poinformować, że miałem przyjemność już zagrać i zupełnie szczerze mogę rzec: Polacy wiedzą, co robią, a Valor Mortis zapowiada się na niezwykle ciekawą, wciągającą, mroczną produkcję, w której nie brakuje wyzwania.

Ninja pod Waterloo

Choć nazwa kodowa gry, Projekt Cyber Slash, mogła nakierowywać na Ghostrunnera 3, okazuje się – na szczęście! – że twórcy potrzebowali odmiany. Fabuła Valor Mortis opowiada o alternatywnej historii wojen napoleońskich, w której to Napoleon rządzi Europą. W trakcie marszu jego sławnej Wielkiej Armii na wschód wydarza się jednak coś niewytłumaczalnego, co zatrzymuje pochód. Nasi towarzysze broni zmieniają się w soulslike’owych zombie, a my próbujemy przeżyć, przemierzając zasłane trupami pola bitew, bory i lasy, forty i wsie. Nie wiemy, czy wśród okropieństw, na które się natykamy, udało się nam zachować resztki rozumu, bo oto słyszymy w głowie mówiącego do nas Napoleona. Coś tu jest bardzo nie tak.

Valor Mortis, One More Level, 2025.

Wybór settingu zasługuje na pochwałę – rzadko sięga się po czasy Napoleona w grach innych niż strategie, a tu mamy przecież soulslike’a, w dodatku w FPP. Okazuje się, że charakterystyczne płaszcze i broń palna świetnie pasują do wybranego gatunku, skutecznie podkreślając tajemnicę. Wspomniane wyżej pobojowiska, na które natrafiałem wielokrotnie w demie, przypominają oczywiście pamiętne lokacje z takich tytułów jak A Plague Tale: Innocence oraz A Plague Tale: Requiem. Ale przede wszystkim przypominają... malarstwo batalistyczne i historyczne. Zwłaszcza że momentami deweloperzy ewidentnie świadomie bawią się światłem, podkreślając plastyczność scen. Czujemy się więc trochę tak, jakbyśmy chodzili po obrazach Wojciecha Kossaka.

Dziwnie temu soulslike’owi z oczu patrzy

Dobry, emanujący tajemnicą i oryginalnością setting to jedno, ale One More Level zdecydowało się na połączenie, które nie miało prawa się udać. Soulslike z widokiem pierwszoosobowym to wciąż nowatorstwo, tymczasem twórcy Ghostrunnera przekuli swoje doświadczenie w taki sposób, że o dziwo wszystko to ma ręce i nogi. Gra jest responsywna i od samego początku nie czujemy, że walczymy ze sterowaniem. Przeciwnie, od razu przypominają się doświadczenia wyniesione z innych soulslike’ów i po chwili już parujemy oraz kontrujemy przeciwników. Valor Mortis jest wolniejsze od poprzednich dzieł studia, bo nie kierujemy tu cybernetycznym shinobi, tylko przerażonym i zagubionym żołnierzem, choć nie sposób odmówić grze dynamiki. Oczywiście, z racji wyboru perspektywy, nie ma tu fikołków znanych z soulslike’ów TPP, ale uniki na boki, blokowanie oraz riposty już jak najbardziej są.

Valor Mortis, One More Level, 2025.

W jednej ręce dzierżymy szablę, w drugiej pistolet lub... „magię” (w demie dostępne było miotanie płomieniami), której istnienie prawdopodobnie będzie wyjaśniane w toku rozwoju fabuły. Szablą nie zablokujemy wszystkich ataków, ale na wzór Bloodborne’a istnieje tu odpowiednik mechaniki regain, więc gdy przeciwnik zada nam obrażenia, mamy wąskie okienko czasowe na atak, aby odzyskać chociaż część utraconych punktów życia. Riposty na zwyczajnych nieprzyjaciołach powodują ich natychmiastową, efektowną likwidację (mam nadzieję, że tych finisherów będzie dużo), ale w przypadku bossów lub bardziej niebezpiecznych wrogów parowanie ich ataków nabija dodatkowy pasek stagger (wytrącenia z równowagi). Musimy więc niekiedy parować tak jak w Sekiro – zwłaszcza bossów. Są również ataki „czerwone”, których nie da się zablokować, a jedynie uniknąć, ale i są takie, które trzeba przeskoczyć. Jest oczywiście atak z zaskoczenia w plecy, a wszystko to działa dobrze, wręcz wzorowo – wbrew moim obawom, które miałem, gdy usłyszałem, że w tym soulslike’u oglądamy świat oczami bohatera.

Valor Mortis, One More Level, 2025.

Oczywiście soulslike to ogniska i rozwój postaci – i to wszystko również tu jest. Przy latarniach odpoczywamy, respawnując przeciwników i awansując naszego żołnierza. Nie ma jednak atrybutów – inwestujemy raczej w umiejętności pasywne, zwiększając na przykład poziom staminy czy życia. Podczas eksploracji natrafiamy także na specjalne kamienie, które obok pasywek mogą obdarzyć nas nowymi umiejętnościami. Jeden z nich pozwala przykładowo na spowolnienie czasu po uniku, co dość mocno ułatwia rozgrywkę (mamy wówczas więcej czasu na wycelowanie z pistoletu w słabe punkty bossów – świecące czyraki na ich ciele).

Nie tak niemy i nie tak enigmatyczny soulslike

Eksploracja nie polega już oczywiście na wartkim bieganiu po ścianach i saltach w powietrzu, tylko na klasycznym przemierzaniu poziomów, choć – jak się już rzekło – jest i skok. Z parkouru zostało chyba niewiele (przynajmniej w demie), ale zdarzyło mi się przeskakiwać po gałęziach nad przepaścią. Spotkałem się również z przeszkodami, do których mogłem się cofnąć po zdobyciu pistoletu.

Valor Mortis, One More Level, 2025.

Wrogów aż tak wielu nie widziałem; w większości byli to francuscy żołnierze w różnym stadium zombifikacji, w tym również strzelcy. Niektórzy biegali na czworakach jak psy, ale inni – powiedzmy „zamaskowani minibossowie”, którzy prawdopodobnie na późniejszych etapach są zwyczajnymi przeciwnikami – potrafili napsuć krwi. Boss zamykający demo to dwuetapowa, przerośnięta potworność. Choć nie udało mi się ukończyć jego drugiej fazy, tak – prawdę powiedziawszy – nie sądzę, aby przy normalnym jej zaliczaniu („na spokojnie” w domu) stanowił wielkie wyzwanie. Gra sprawia wrażenie, jakby mogła być trudna, ale oczywiście każde kolejne podejście po śmierci przygotowuje nas na zasadzki i ukrytych przeciwników.

Świat nie jest tak „niemy” i enigmatyczny jak w produkcjach studia FromSoftware i nie musimy rekonstruować fabuły z opisów przedmiotów. W głowie słyszymy głos Napoleona, a nasza postać również się odzywa i komentuje to, co się dzieje. Odnajdujemy też rozrzucone notatki czy listy oraz spotykamy NPC, którzy zlecają poboczne questy (jest dziennik!). Istnieje więc szansa, że coś z tego soulslike’a zrozumiemy bez studiowania fanowskiej Wikipedii.

Valor Mortis, One More Level, 2025.

To już niedługo

To, co zobaczyłem w trakcie tej godziny, nastawiło mnie pozytywnie i jedyne, czego żałowałem po upływie czasu gry, to że nie mogę zabrać demka ze sobą do domu. Podoba mi się ten świat i napoleoński setting. Fabuła zapowiada się na tyle ciekawie, że być może będzie stanowić istotny napęd dla motywacji do grania, ale przede wszystkim soulslike’owa walka w FPP zwyczajnie... działa. Dało się to zrobić nietopornie, responsywnie i satysfakcjonująco. W pełną wersję Valor Mortis zagramy w 2026 roku (ale playtesty już niedługo!) i na razie wszystko wskazuje na to, że polski gamedev dostarczy jeszcze jedną, dobrą i miejmy nadzieję docenioną również na Zachodzie grę.

Maciej Pawlikowski

Maciej Pawlikowski

Redaktor naczelny GRYOnline.pl, związany z serwisem od końca 2016 roku. Początkowo pracował w dziale poradników, a później mu szefował, z czasem został redaktorem prowadzącym Gamepressure, anglojęzycznego projektu adresowanego na Zachód, aby w końcu objąć sprawowaną obecnie funkcję. W przeszłości recenzent i krytyk literacki, publikował prace o literaturze, kulturze, a nawet teatrze w wielu humanistycznych pismach oraz portalach, m.in. Miesięczniku Znak czy Popmodernie. Studiował krytykę literacką i literaturę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lubi stare gry, city-buildery i RPG-i, w tym również japońskie. Wydaje ogromne pieniądze na części do komputera. Poza pracą oraz grami trenuje tenisa i okazyjnie pełni funkcję wolontariusza Pokojowego Patrolu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

więcej