Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość promocje 25 czerwca 2025, 10:06

autor: Kamil Kleszyk

Słuchawek nienawidzę, a ten głośnik tak mnie przestraszył, że musiałem wyłączyć horror!

Słuchawki to nie moja bajka – wypadają, uciskają, odcinają od świata. Dlatego test głośnika Creative Sound Blaster GS3 przyjąłem z entuzjazmem. Po dwóch tygodniach wiem jedno: to małe urządzenie potrafi zdziałać naprawdę wiele. Czasem aż za wiele.

Źródło fot. własne
i

Nie jestem fanem słuchawek. Serio. Nie chodzi o jakość dźwięku czy nowinki technologiczne – po prostu mam za duże uszy. Douszne wypadają po minucie, jakby mój organizm je odrzucał, a nauszne... no cóż, uciskają głowę tak, że czuję się, jakby ktoś próbował wycisnąć ze mnie myśli. Do tego dochodzi jeszcze jeden drobny fakt – lubię wiedzieć, co się dzieje w domu. A wiadomo, że jak tylko założysz słuchawki, właśnie wtedy ktoś krzyczy z kuchni, że coś się przypala, albo nagle trzeba czegoś poszukać.

Creative Sound Blaster GS3 to topowy sprzęt w swojej klasie

Dlatego gdy tylko dowiedziałem się o możliwości przetestowania głośnika Creative Sound Blaster GS3, dosłownie wyprosiłem szansę jego wypróbowania. Udało się. Na całe dwa tygodnie. I już teraz mogę powiedzieć: to był świetny czas. No może nie licząc jednej sytuacji.

Piękno tkwi w prostocie

Na dzień dobry – opakowanie. Producent nie silił się tu na żadne fajerwerki. Ot, zwykłe kartonowe pudełko. W środku też skromnie: głośnik, kabel USB-C i instrukcja obsługi. Bez zbędnych dodatków, ale też bez rozczarowania. W końcu to głośnik, a nie zestaw LEGO.

Po rozpakowaniu od razu uderzyła mnie minimalistyczna konstrukcja GS3. Głośnik jest niewielki, zgrabny, świetnie wygląda na biurku, nie zawłaszcza przestrzeni. Ale największe „łał” przyszło, gdy zobaczyłem, że to urządzenie w przeciwieństwie do mojego starego zestawu stereo, który miał więcej kabli niż przeciętna serwerownia, do działania potrzebuje tylko jednego (!) przewodu USB-C. Koniec z kablami od zasilania, jackiem, USB, przewodem łączącym dwa głośniki... koniec z bałaganem na biurku.

Źródło: własne. - Słuchawek nienawidzę, a ten głośnik tak mnie przestraszył, że musiałem wyłączyć horror! - wiadomość - 2025-06-25
Źródło: własne.

Dodatkowo – i to była dla mnie miła niespodzianka – obsługa technologii Bluetooth 5.4. Początkowo nie załapałem, jak się podłącza przez kabel (tak, instrukcja leżała obok nieczytana), więc połączyłem się bezprzewodowo. I... zero zacięć, zero zauważalnych opóźnień. Jak przypomnę sobie mój poprzedni głośnik z Bluetoothem 5.0, to dostaję nerwowych tików. A tu? Stabilnie, bezproblemowo, gra jak złoto.

Testowałem połączenia nie tylko z komputerem, ale też ze smartfonami – zarówno tymi z Androidem, jak i z iOS-em. I w każdym przypadku parowanie było banalnie proste i błyskawiczne.

Creative Sound Blaster GS3 nie zaśmieci Twojego biurka

Creative Sound Blaster GS3 prezentuje się naprawdę dobrze. Nowoczesny, minimalistyczny design, a do tego te LED-y pod spodem. No zakochałem się. Może to nie wypada w moim wieku, ale ja po prostu uwielbiam światełka. Dodają +10 do gamingowego prestiżu i jeszcze +5 do profesjonalizmu. Jasne, można je wyłączyć – ale po co? Ani razu nie miałem takiej potrzeby. Świecą, mrugają (np. tryb sparowany z dźwiękiem), klimat robią. I o to chodzi.

Nie dla ludzi o słabych nerwach

No wiadomo, że jak masz nowy głośnik, to pierwsze, co robisz, to volume na 100%. I tak też uczyniłem. Efekt? Szok i niedowierzanie. Jak to możliwe, że taki mały, 24-watowy sprzęt potrafi wydobyć z siebie tak potężny dźwięk? Gdybym miał w domu PRL-owski barek z kryształami, pewnie musiałbym zbierać je z podłogi. Co więcej, przy pełnej głośności żadnego trzeszczenia, żadnych przesterów. Brzmienie – krystalicznie czyste. Nawet moja nastoletnia bratanica zauważyła, że belka gra zadziwiająco czysto przy wysokich wartościach.

Źródło: własne. - Słuchawek nienawidzę, a ten głośnik tak mnie przestraszył, że musiałem wyłączyć horror! - wiadomość - 2025-06-25
Źródło: własne.

Nie samym graniem i słuchaniem muzyki człowiek jednak żyje – lubię też filmy, zwłaszcza grozy i horrory. Więc postanowiłem przetestować GS3 podczas seansu Obecności, ponieważ miałem ją na liście od dawna, ale z jakiegoś powodu wciąż jej nie obejrzałem. I... powiem tak: to był błąd.

Rozsiadłem się wygodnie, światła zgaszone, zasłony zasłonięte, kubek herbaty pod ręką. Sielanka.

Pierwsze minuty filmu? Imponujące. Szmery, szepty, subtelne dźwięki w tle, które przy standardowych głośnikach byłyby pewnie ledwo zauważalne, tutaj dosłownie wylewały się na pokój. Każde skrzypnięcie podłogi, każdy trzask – jakby działy się obok mnie. Nie obok bohaterów filmu, tylko obok mnie. I to był problem.

Creative Sound Blaster GS3 – przez niego bałem się iść do łazienki

Z każdą minutą zaczynałem się czuć coraz bardziej nieswojo. W jednej ze scen bohaterka wchodzi po schodach – głośnik GS3 dzięki funkcji SuperWide odwzorował każde echo jej kroków w taki sposób, że miałem ciarki na plecach. Nie w przenośni. Autentyczne ciarki.

W jednej z bardziej napiętych scen usłyszałem za sobą cichy oddech. Serio. Byłem przekonany, że ktoś się czai w ciemności. Pauza. Obejrzałem się za siebie, zapaliłem światło. Nikogo. Okej, może się przewrażliwiłem. Wróciłem do seansu.

Kolejna scena – w tle coś się porusza, słychać niepokojące szepty... i w tym momencie głośnik wyemitował tak realistyczny dźwięk, że dosłownie się wzdrygnąłem, prawie rozlewając herbatę. Zamarłem. Po chwili film znów poszedł na pauzę, a ja siedziałem w bezruchu, nasłuchując, czy to było z filmu, czy może jednak z któregoś z pokoi w moim domu.

Przy trzecim odgłosie „tak realistycznym, że muszę sprawdzić okna”, pękłem. Wyłączyłem film. Nie, nie z powodu nudy. Przeciwnie – był aż za dobry. Dźwięk z GS3 okazał się tak immersyjny, tak szczegółowy, że po prostu nie byłem psychicznie gotowy na dalszy seans. Czułem się jakbym sam był bohaterem tego horroru.

Dla ratunku włączyłem sobie Vaianę 2, żeby nieco zneutralizować paranoję. Trochę pomogło... ale i tak, idąc później do łazienki, zapaliłem po drodze wszystkie światła. Dla bezpieczeństwa, wiadomo.

Źródło: własne. - Słuchawek nienawidzę, a ten głośnik tak mnie przestraszył, że musiałem wyłączyć horror! - wiadomość - 2025-06-25
Źródło: własne.

Od tamtej pory trzymam się z dala od horrorów na GS3. Nie dlatego, że głośnik się nie nadaje – wręcz przeciwnie. Nadaje się aż za dobrze. Idealny do filmów, które wymagają budowania napięcia, ale też zdecydowanie nie dla ludzi o wrażliwym układzie nerwowym.

Ale już przy grach przygodowych, takich jak chociażby Indiana Jones i Wielki Krąg, czułem się wyśmienicie. Zwłaszcza z włączonym trybem SuperWide, który rozszerza scenę dźwiękową i sprawia, że lepiej słyszysz przestrzeń – jakbyś był w samym środku akcji. Miałem wrażenie, jakbym to ja biegał po starożytnych ruinach i walczył z nazistami. Imersja top level.

Małe ale

Żeby nie było tak słodko – są trzy rzeczy, które mogłyby być lepsze. Po pierwsze, kolor – mam głównie czarne urządzenia na biurku, więc biały GS3 trochę się wybija. Nie że brzydko, ale wiecie... estetyka. Po drugie, brak możliwości ustawienia stałej barwy podświetlenia – szkoda, bo jak powiedziałem, lubię, by wszystko było dopasowane kolorystycznie. Po trzecie, przyciski są z boku, a nie na górze. Na początku trochę mnie to denerwowało, ale po kilku dniach już znałem ich położenie na pamięć. Więc to bardziej kwestia przyzwyczajenia.

Głośnik niemal bez wad

Ale szczerze? To nie są rzeczy, które powstrzymałyby mnie przed poleceniem tego głośnika każdemu. No... może z wyjątkiem osób o bardzo słabych nerwach. Te muszą się zastanowić, czy chcą naprawdę słyszeć wszystko.

Nie zrujnuje Twojego budżetu

Na koniec dobra wiadomość – głośnik Creative Sound Blaster GS3 jest łatwo dostępny. Można go kupić w wielu sklepach internetowych, w tym na Amazonie, gdzie kosztuje 239 zł. I powiem tak: za te pieniądze to świetny wybór. Jakość dźwięku, wygląd, kompaktowość i funkcje – wszystko gra. Dosłownie i w przenośni.

Głośnik Creative Sound Blaster GS3 kupisz tutaj

Materiał powstał we współpracy z firmą Creative, która dostarczyła nieodpłatnie sprzęt do testów.

Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!

Kamil Kleszyk

Kamil Kleszyk

Na łamach GRYOnline.pl ima się różnorodnych tematyk. Możecie się zatem spodziewać od niego zarówno newsa o symulatorze rolnictwa, jak i tekstu o wpływie procesu Johnnego Deppa na przyszłość Piratów z Karaibów. Introwertyk z powołania. Od dziecka czuł bliższy związek z humanizmem niż naukami ścisłymi. Gdy po latach nauki przyszedł czas stagnacji, wolał nazywać to „szukaniem życiowego celu”. W końcu postanowił zawalczyć o lepszą przyszłość, co zaprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj.

więcej