Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 17 stycznia 2024, 15:55

autor: Michał Pajda

Skull and Bones może być piękną katastrofą. Nie musi, ale może

Na horyzoncie nie widzę zbyt wielu dobrych wieści dla graczy czekających na piracki sandbox Ubisoftu. Jeśli premiera nie zostanie ponownie przełożona i Skull & Bones faktycznie zadebiutuje w lutym, będzie to w najlepszym przypadku biedniejsza wersja Sea of Thieves.

Źródło fot. Ubisoft
i

Zgaduję, że za decyzją, aby Skull & Bones nie było jedynie dodatkiem do Assassin’s Creed IV, tylko samodzielną produkcją, stoi jakiś bardzo przebiegły jegomość z Ubisoftu. I może ten sprytny plan wypełnienia olbrzymiej luki na rynku gier o piratach Francuzom by wypalił, gdyby nie jedna, drobna, przeszkoda. W chwilę po oficjalnych zapowiedziach tej produkcji w 2017 roku... studio Rare złapało wiatr w żagle dzięki wydanemu kilka miesięcy później Sea of Thieves.

Lepiej nie grać w tej perspektywie na kacu – ta kamera nieźle buja.Skull & Bones, Ubisoft, 2024.

A potem – wraz z każdym kolejnym rokiem – odległość między wciągającym SoT, przecinającym gamingowe morze na pełnych żaglach microsoftowego wsparcia, a „ubiszalupą” ratunkową (w dodatku dziurawą i łataną kilka razy, na co wskazują nieustanne obsuwy premiery) ciągle się powiększała. I niestety odnoszę wrażenie, że dystansu dzielącego obie te produkcje nie uda się skrócić nawet po oficjalnej premierze. Dlaczego? Grudniowa beta wyglądała tak, jakby twórcy chcieli już tylko jak najszybciej zakończyć prace – czemu w sumie się nie dziwię, bo dekada dłubania przy jednym tytule, po którym zresztą nie widać włożonego weń czasu i wysiłku, może spowodować dyskomfort. Tym bardziej że Skull & Bones nie uniknie porównań z Sea of Thieves, a w takim zestawieniu piracka propozycja Ubisoftu nie wypada najkorzystniej.

Trudna piracka dola – ograniczona swawola

Na zabawę w Skull & Bones składają się: morskie wojaże stanowiące zasadniczy element rozgrywki oraz lądowa eksploracja. Chociaż słowo „eksploracja” zostało tutaj użyte nieco na wyrost, bo zejść na suchy ląd możemy wyłącznie w przewidzianych przez grę miejscach, a zakres poruszania się został ograniczony do portów oraz przyportowych zabudowań. Łajbę opuszczamy więc przede wszystkim po to, aby przehandlować złupione dobra, zakupić nowe fatałaszki dla swojego pirackiego awatara czy też... ugotować zupę. Wchodzimy także w interakcje z innymi graczami i rozwijamy główny wątek fabularny.

Na zdjęciu poczciwy i sympatyczny kapitan oraz przynajmniej jedna wredna małpa.Skull & Bones, Ubisoft, 2024.

W tym ostatnim widać, że twórcy chcieli dać graczowi pretekst do poruszania się między kolejnymi wyspami – misje w większości zmuszają do kursowania na ogromne odległości, jak w typowych „fedexach”: udaj się do konkretnego punktu, spełnij określony warunek i wróć po nagrodę. Podczas cutscenek możemy też wybierać opcje dialogowe, chociaż nie wiem, czy finalnie te decyzje wpłyną na reputację bohatera, czy też jest to zwykła zapchajdziura, bo w becie ocenić się tego nie dało.

Wiatr piratowi w oczy – a statek się nie chce droczyć

Wydawać by się mogło, że w grze o piratach jednym z najważniejszych elementów powinno być żeglowanie, prawda? Okazuje się, że dla Ubisoftu nie jest to takie oczywiste. O ile korzystanie z łodzi w kolejnych odsłonach serii Assassin’s Creed miało prawo być mocno uproszczone – bo podróżowanie w ten sposób stanowiło tylko dodatek do skakania po budynkach i eliminacji celów z ukrycia – tak zastosowanie podobnego, arcade’owego, modelu w Skull & Bones jest zwyczajnie rozczarowujące.

Zmieniamy morski savoir vivre – teraz zamiast grogiem piraci będą pachnieć płatkami róż i fiołkowymi olejkami (#męsko).Skull & Bones, Ubisoft, 2024.

Nie wymagałem oczywiście skomplikowanej symulacji, ale cała mechanika żeglowania ogranicza się tu do wciśnięcia jednego przycisku (dwa razy, do pełnego rozstawienia żagli) oraz utrzymania DOWOLNEGO kursu, byleby nie był to kurs pod wiatr – bo tylko wówczas łódka faktycznie płynie wolniej. Jest to jednak szalenie ubogie rozwiązanie, jeśli pod uwagę weźmiemy żeglowanie z Sea of Thieves, gdzie niezbędne okazuje się ustalanie kierunku wiatru, obserwując zachowanie żagli i wstęg przewieszonych przez wanty, oraz nieustanne korygowanie naprężenia lin. W grze studia Rare czujemy, że płyniemy wirtualnym żaglowcem, w Skull & Bones poruszamy się raczej udającą żaglowiec motorówką – tym szybszą, im wyższej klasy jednostką dowodzimy.

Jasnym punktem wydaje się natomiast walka morska (tej lądowej brak!). Zerżnięta została co prawda z AC: Black Flag – aż kłuje to w oczy – ale sprawia ogromną radochę i wyzwala pokłady (he, he) emocji. Ogromna szkoda, że brakuje sekwencji związanej z abordażem – podczas próby dokonania takowego... odpala się krótka, niesatysfakcjonująca cutscenka. Najwięcej frajdy zaoferują oczywiście starcia PvP, które... nie były w becie domyślnie aktywne. Postrzelać do innych graczy dało się za to w specjalnych wydarzeniach, które niekiedy pojawiały się na mapie – i do których należało dopłynąć przed wyznaczonym czasem. Aktywności jest więc trochę (w tym zablokowana zakładka z olbrzymim krakenem, co prawdopodobnie oznacza pojawienie się czegoś na kształt polowań na legendarne morskie potwory), a ich zróżnicowanie może zadecydować o żywotności gry.

Cutscenki stoją na przyzwoitym poziomie.Skull & Bones, Ubisoft, 2024.

Oprawa to spory plus – i gra wrzuca czasem na luz

Trzeba jednak przyznać, że Skull & Bones na kilku płaszczyznach błyszczy. Przede wszystkim to naprawdę ładna produkcja, co widać nie tylko na screenach, ale również w trakcie rozgrywki. Przyjemność dla oczu stanowi obserwowanie linii brzegowej czy efektów pogodowych – szczególnie gdy wykorzystuje się do tego inne niż domyślna (zza statku) kamery, jak ta zza pleców załoganta czuwającego na bocianim gnieździe czy ta pozwalająca oglądać świat gry z perspektywy sterującego okrętem kapitana. Całkiem okej prezentują się również miejscówki lądowe, ich architektura i siatka korytarzy, w których można się początkowo zagubić.

A na lądzie czeka sporo aktywności, możemy się np. ukłonić i ugotować zupę. Roleplay pełną gębą...Skull & Bones, Ubisoft, 2024.

Na osobną pochwałę zasługują przedmioty do customizacji – liczba strojów dla kapitana oraz opcji upiększania okrętu już w becie była naprawdę spora, a we właściwej grze na pewno ulegnie zwiększeniu. Statków do wyboru również jest niemało – wprawdzie udało mi się odblokować ich tylko kilka (głównie za sprawą buga, dzięki któremu dysponowałem... nielimitowaną gotówką!), ale wyszarzonych slotów na odnalezione schematy było o wiele więcej.

Fabułę trudno ocenić po tych kilku godzinach spędzonych z zadaniami głównymi – może i questy nie okazały się porywające, ale rodziły nadzieję, że w dalszej perspektywie mamy szansę zostać miło zaskoczeni opowiadaną tu historią. W tym aspekcie trzeba jeszcze dać twórcom kredyt zaufania i wierzyć, że nie pokpią sprawy – bo to również ważna karta przetargowa w dyskusji, czy po Skull & Bones warto sięgać. Ładne widoczki mogą okazać się bowiem niewystarczające.

Dobra, czas przejść na dietę, bo nam węzły spadają.Skull & Bones, Ubisoft, 2024.

Kraken macką macha – a mnie się kończą częstochowskie rymy

Dla kogo więc jest ta gra? Nie jestem do końca pewien – i chyba sam Ubisoft zgubił gdzieś po drodze wizję swojego docelowego odbiorcy. Zafascynowanym marynistyką tytuł ten może wydać się przesadnie arcade’owy, a przez to mdły i nijaki. Z kolei ludzie niezainteresowani tematyką żeglarstwa i piractwa raczej po niego w ogóle nie sięgną, bo i na lądzie za wiele do roboty tutaj nie ma. Więc kto? Dobrze bawić będą się tu zapewne miłośnicy PvP.

Ja na pewno sprawdzę Skull & Bones po premierze – ale... jak cieszyłem się na tę produkcję, tak mój entuzjazm potężnie oklapł. Na ten moment wygląda na to, że szykuje się mocny piracki średniak – ani gra bardzo dobra, ani bardzo zła. Za to bardzo droga – chyba że zdecydujemy się na wersję z dwiema dodatkowymi misjami ekskluzywnymi oraz przedpremierowym dostępem. Wtedy będzie jeszcze droższa.

A tu zamieniłem zbugowane przedmioty na zbugowaną gotówkę. Zawsze miałem łeb do interesów.Skull & Bones, Ubisoft, 2024.

W Skull & Bones grałem 6 godzin – na tyle zabawy pozwoliła grudniowa beta gry. Sporą część tego czasu poświęciłem żeglowaniu i przechodzeniu głównych misji fabularnych, ale nie unikałem też aktywności pobocznych. Szkoda, że te okazały się mało zróżnicowane. Na lądzie spędziłem tylko chwilę – na sprawdzeniu opcji kosmetycznych bohatera i okrętu oraz oglądaniu przerywników między misjami.