"Wiele dzieci już w młodym wieku ma kontakt z internetem,..."
Aż strach pomyśleć co robi te wiele dzieci w starym wieku...
Polecam autorowi przed publikacją cofnąć się w tył i przeczytać swoje dzieło. Ze zrozumieniem...
W tej chwili większość albo i nawet wszyscy rodzice z dziećmi poniżej 15 lat sami są wychowani na internecie, więc najlepiej powinni wiedzieć czym może grozić niekontrolowany dostęp do internetu dla dziecka.
"Dane z Polski" hyhy, bo w innych krajach to w 100% wiedzą co ich dzieci robią w internetach... ta jasne :V.
Niestety tak i ta kampania nic nie da.
Moja partnerka jest nauczycielką w szkole i to jakie są naprawdę dzieci naszego pokolenia, które powinno sobie już zdawać sprawę z zagrożeń internetu, bo samo się w nim wychowało to jest niestety dużo większy dramat niż w naszym pokoleniu.
I to wina rodziców, bo bardzo wielu najwyraźniej się tym nie przejmuje to raz, a dwa... że relacje wielu dzieciaków z rodzicami właściwie nie istnieją, dzieciaki po prostu nie czują, że mogą z nimi porozmawiać, wyżalić się, powiedzieć o swoich problemach.
Zacznijmy od tego, że dzieciaki obecnie bardzo często są 24/7 online, co za czasów ich rodziców jednak nie miało miejsca.
Wiele dzieciaków tak naprawdę jest uzależnionych od socjalek i smartfonów, to że szczególnie na pierwszych lekcjach rano siedzą nieprzytomni albo wręcz przysypiają lub nawet po prostu nie przychodzą na te lekcje to jest u mojej partnerki w szkole normalka, nie ma dnia, żeby tak nie było.
A jak mamy dzieciaki 24/7 online, to znęcanie się, wyśmiewanie, obrażanie czyli przemoc psychiczna niestety się nie kończą poza terenem szkoły i tu są prawdziwe dramaty. A powodem może być wszystko: wygląd, ubrania, brak najnowszych modnych gadżetów, to że się z kimś nie trzymają lub trzymają po nawet to kim są rodzice. I dzieciaki nie ograniczają się do przemocy słownej i komentowania, o nie. Zdarzają się przypadki, gdzie ofiara jest nagrywana, a potem to co mówi jest przycinane i montowane tak, żeby całkiem zmienić kontekst wypowiedzi na ośmieszający, są filmiki generowane przez AI wyśmiewające ofiarę, jest wstawianie twarzy ofiary do zdjęć lub filmów p0rno i to takich bardziej obleśnych i całe mnóstwo innych rzeczy.
Dzieciaki tak potrafią zaszczuć swoją ofiarę, że z tą nie chce się trzymać nikt w klasie, a nawet w klasach równoległych... To niestety bardzo często prowadzi do tego, że dzieciaki mają poważne problemy psychiczne.
Media już nawet o tym nie piszą często, nawet lokalne, zresztą często nawet nie wiedzą, ale tak np. w szkole mojej partnerki w ubiegłym roku szkolnym 6 uczniów targnęło się na swoje życie, jedna z dziewczyn niestety skutecznie.
A właśnie... p0rno i reszta materiałów zdecydowanie nie dla dzieci. Takie materiały oglądają już nawet 10 latki. I mówimy tu o kategorii hardcore oraz różnych fetyszach, a także patostreamerach. Są takie dni, gdzie tematem numer 1 na korytarzach jest to co odwaliło sie np. u Magicali albo walki na galach Pato MMA.
Spytacie pewnie Gdzie są nauczyciele i rodzice?
No nauczyciele muszą najpierw o tym wiedzieć, niekiedy coś do nich przecieka, bo dzieciaki lubią skarżyć albo wręcz mimo że nie powinny (bo tzw. ustawa Kamilka) to usiłują się kontaktować online z nauczycielami poza godzinami ich pracy by im się zwierzyć (w ustawie jest zapis, że uczeń może się kontaktować z nauczycielem tylko w godzinach pracy tego, na kontakt poza godzinami pracy powinien mieć zgodę rodzica) - tak, to jest najsmutniejsze, że zwierzają się na wpół obcemu człowiekowi, a nie rodzicowi, a i przepisy ustawy Kamilka są idiotyczne, bo uważajcie - jeśli dziecko przyjdzie już do nas w szkole to nie można jak za naszych czasów porozmawiać z dzieckiem w cztery oczy, to znaczy można ale: "Jeżeli nauczyciel uzna za konieczne przeprowadzenie rozmowy z dzieckiem „w cztery oczy”, powinien zostawić uchylone drzwi. " czyli np. dać możliwość prześladowcom podsłuchania jak ten na nich donosi! Dlaczego? Bo "Lex Kamilek" traktuje wszystkich jak potencjalnych ped0fili i zakazuje przebywania dziecka sam na sam z dorosłym.
A rodzice... szkoda gadać. Nie wszyscy, ale wielu ignoruje w ogóle prośby o kontakt, wezwania do szkoły, telefony, zdarza się (i to wcale nie tak rzadko), że jak się powie czy napisze do nich coś o ich dziecku np. "Pani syn Jaś wkleja w zdjęcia p0rnograficzne twarz Małgosi, proszę o spotkanie i rozmowę" to mamy nie tylko tradycyjne wyparcie, ale i atak na nauczyciela. Była jedna sytuacja w szkole mojej partnerki, gdzie jej koleżanka, nauczycielka angielskiego była stalkowana i publicznie obrażana w mediach społecznościowych przez matkę jednego z uczniów, a nawet padły w jej kierunku groźby karalne - sprawa skończyła się na Policji i w sądzie, a ta koleżanka zmieniła miejsce pracy.
Uczniowie zresztą podobno potrafią robić to samo, choć w szkole mojej partnerki jeszcze do takich ekscesów nie doszło.
Czyli nic nowego.
Moi rodzice nie przejmowali się znęcaniem i wyśmiewaniem którego doświadczałam w szkole. "Tylko sobie żartują ,nie bierz ich na poważnie ,a teraz opowiadaj ,co ze sprawdzianu wpadła za ocena?" . I oczywiście to wraz z poczuciem że bycie "poniżej 4" to " stać cię na więcej" jest nieakceptowalne sprawiło że przestałam z rodzicami rozmawiać bo "I tak ich to nie obchodzi, nic nie zrobią".
Internet sie rozwijał ,telefony na korytarzach szybko ewoluowały (zwykłe z klawiaturą zmieniały się w dotykowe w zaledwie kilka lat). Nauczyciele tez mieli wszystko gdzieś oprócz zwykłych " nie biegac na korytarzu!" i "przeproście się ,no podać ręce na zgodę ... no i ładnie" .
Więc nie dziwie się że trend się utrzymuje.
Ale niektórzy rodzice wydają sie nawet nie umieć dzieci wychować. Moja siostra od najmłodszych dawała swoim dzieciom kluczyki ,póżniej telefony ,tablety ,byle tylko te jej dały spokój gdy się malowała ,sprzątała mieszkanei cyz odpoczywała.
Efekt to dwie dziewczynki które są niczym zombie przyklejone do ekranu.
Jak odwiedziły mnie i moją mamę to zamiast "cześć ,dzień dobry" było "Jakie jest hasło do wi-fi ?
Spędziły cały swój pobyt u nas wgapione w ekran.
Sama święta nie jestem i też od najmłodszych uciekałam w cyfrowy świat. Komputer był moim pierwszym przyjacielem...
Widziałam rzeczy które dzieci w moim wieku raczej nie powinni ale hej , to i tak było łatwiejsze do zniesienia ,zrozumienia niz sytuacja w szkole czy w domu.
Ale co tu zrobić , może niektórzy naprawdę nie powinni mieć dzieci jeśli nie są na nie gotowi...
Internet czy AI to nie powód ,tylko narzędzie czy miejsce ucieczki dla wielu...a także źródło bólu dla innych.
Ale od wychowania wszystko się zaczyna.
Moje dzieci sa jedynymi w klasie, ktore maja family link na telefonach i family safety na komputerach i konsolach. I sa do tego przyzwyczajone. Maja limitowane czasy dostepu i mam wglad w aplikacje przez nich używane
Zona w szkole poprosila o zwiekszenie swiadomosci rodziców w tym temacie, ale na zebraniu pojawilo sie niewielu ludzi. Mają w nosie co robia ich dzieci w sieci, a potem pretensje do otoczenia a nie do siebie.
Jako rodzic dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym jako głównych winowajców internetowego dramatu młodych ludzi wskazuję rodziców. Oni dziecko poczęli, oni są odpowiedzialni. Oni mają nauczyć dzieci granic. Oni powinni budować w dziecku poczucie własnej wartości. Ale to jedna strona medalu. Brakuje rozwiązań prawnych. Jestem za całkowitym zakazem korzystania z internetu i smartfonów przez dzieci poniżej 16 lat. To, co internet robi z ich mózgami jest absolutnie przerażające. Naukowych dowodów i rzetelnych badań w tym zakresie nie brakuje, ale to za mało. Potrzebne są konkretne rozwiązania prawne w oparciu o najnowszą wiedzę.
Kompletny zakaz to byłoby za dużo -internet to źródło dostępu do wiedzy która w szkole i nie tylko przydać się może.
Gdyby rodzice od początku nie wciskali dzieciom telefonów byle te tylko dały im spokój + interesowaliby sie bardziej swoją pociechą to dostęp do internetu problemem by w ogóle nie był.
Całkowity zakaz byłby także karą dla tych dzieci których rodzice zainteresowali się sprawą i wytłumaczyli co i jak.
Może niech wprowadzą test by sprawdzić kto się na rodzica w ogóle nadaje ale to z kolei byłoby niczym Chiny wiele lat temu więc też nie dobrze :/
Gdy chodziłem do szkoły, to o powszechnym internecie nie było mowy, a wiedzę czerpało się z książek, dostępnych choćby w bibliotekach. Tu chodzi o wykonanie pewnej pracy umysłowej, której nie da wpisywanie haseł w wyszukiwarce. Tu chodzi o trenowanie samodyscypliny. Wykształcenie w sobie pewnego etosu pracy, zdolności do samodzielnego myślenia i rozwiązywania problemów. Łączenia faktów. Agregująca treści wyszukiwarka, tworząca jeszcze zwięzłe podsumowanie tego, czego szukamy (zakładając jeszcze, że to wiedza zweryfikowana) robi dokładnie odwrotnie: tworzy umysłowe ameby.
25 lat temu też był internet, uważam że bardziej dziki i hardcorowy, niż teraz i co?
I nic, ludzie jakoś wyrośli bez żadnych kontroli rodzicielskich czy akcji społecznych i żyje się dalej.
Takie akcje to jedynie podstawka do kontrolowania dorosłych w sieci, przy wycieraniu sobie gęby ich dziećmi.
25 lat temu debile byli gnebieni przez rowiesnikow, teraz bryluja na insta i tiktoku robiac mlodym internautom wode z mozgow.
Na szczęście całe 0, ale w przeciwieństwie do tutejszych dziadków pamiętam jak sama byłem dzieckiem i mogę powiedzieć tylko jedno- nie róbmy z dzieci oferm.
Trochę więcej zaufania i starania rodziców (w których tutaj bardziej bym widziała problem, niż w dzieciach) zamiast krótkiego trzymania na smyczy i zwalania odpowiedzialności na państwo, żeby się nimi zajmowało.
Dzieciom nalezy dac mozliwosc radzenia sobie samemu, ale dzis jest bardzo latwo zniszczyć zycie koledze z klasy. U nas byly afery, kiedy dzieciaki robily screeny swoich konwersacji i wysylaly innym, mimo ze mialo to byc prywatna wymiana zdan. Fotki wyslane kolezance w sekrecie lataja po szkolnych grupach.
Jak rodzic ma pomoc dziecku, kiedy czesto sam nie ogarnia w ogole internetu.
Proby uswiadomienia rodzicow w szkole moich dzieci spełzły na niczym. Kto umie w internety ten wie co i jak, kto nie umie, ten nie ma pojecia jak to wyglada i takie proby nauczenia traktuje niepoważnie.