O tym, że ich gra jest swoistym listem miłosnym, mówią sami twórcy. Pod tym względem krótkie demo sprawdza się wyśmienicie. Zawiera mechaniki godne połowy lat 20. XXI wieku, a klimat jak z przełomu wieków!
Na początku przychodzi nam pokierować Kaelą i jej bratem. Potem dołącza do nas jeszcze jeden wojownik. Domyślnie prawdopodobnie będziemy mogli do jednej misji wytypować czwórkę łowców przygód, z grona około 8–10 postaci (na to wskazują miejsca na wybór drużyny).
Sandboksem Dark Envoy nie jest – to trzeba sobie jasno powiedzieć. Po wypełnieniu dwóch pierwszych misji na obszernych wprawdzie, ale jednak ograniczonych mapach udajemy się do miasta. O nim nie chciałbym mówić za dużo, bo to przecież dopiero demo. Skupmy się więc na tym, że tam rodzice udostępniają nam balon, my zaś werbujemy nowego towarzysza i na dobre ruszamy w świat. Następna misja jest już ostatnią, niemniej ze względu na dość wysoki poziom trudności i konieczność kombinowania całość zajęła mi około 6 godzin. Spodziewałem się 10, ale to w końcu tylko demo.
Największą bolączką gry są mało istotne dialogi, proste questy i nieciekawi wrogowie. Ale to w końcu tylko wczesne demo, no i pozycja ta od początku była zapowiadana jako „TAKTYCZNE RPG”. Mimo wszystko gorąco liczę na to, że w końcowej wersji znajdzie się trochę więcej miejsca na drobne zadania poboczne, kilka dyskusji (nie zawsze ograniczających się do wyboru A lub B) i nieco bardziej niesfornych towarzyszy.
Choć to dopiero demo, pod tym względem wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Nie ma tu miejsca na masowy crafting, masowe zbieractwo i masowe zabijanie. Każda walka stanowi inne wyzwanie, mierząc się z którym, musimy wykorzystać w pełni zdolności różnych klas postaci, ukształtowanie terenu i odporność wrogów. Poza samym początkiem nie da się tu wygrać przez przypadek albo czasem wciąż kuszącą mnie taktyką „na chama”. Jasne, poziom trudności daleko odbiega od tego, co znamy z produkcji typu soulslike, ale dzięki temu zdecydowana większość graczy nie zdąży się znudzić przed zwycięstwem, za to odczuje zasłużone zadowolenie, kiedy uda się oczyścić teren.

Fabularne twisty znane z Tower of Time mogą się oczywiście pojawić, ale to przede wszystkim inny rodzaj gry. Pierwsza była innowacyjnym RPG SF fantasy z elementami rozgrywki taktycznej. Tutaj walka wysuwa się na plan pierwszy. A jeśli w drugiej części otrzymamy do tego jeszcze wystarczająco wciągającą fabułę, Dark Envoy może okazać się jednym z kandydatów do tytułu gry roku.
Jak na razie dostaliśmy miodne demo, niezdradzające niemal niczego z głównej fabuły, za to niesamowicie przyjemne w testowaniu. Błędów w działaniu zdolności (niektóre są naprawdę oryginalne!) nie zauważyłem. Dostrzec nie udało mi się również żadnych bugów. Być może klasa inżyniera była trochę za silna w porównaniu z klasą wojownika, a może po prostu nie rozwinąłem tego drugiego tak, jak należało.
Pamiętajmy jednak, że premiera gry dopiero przed nami. Do tej pory zmianie może ulec nie tylko cały system walki, ale i zarys fabularny. Gdyby zaś studio Event Horizon naprawdę się postarało, mogłoby zrobić z Dark Envoy nawet sandboksa.
Na razie zaś możemy się po prostu cieszyć, że już na tak wczesnym etapie produkcji otrzymaliśmy niezabugowany, solidny produkt z cudownie wciągającą walką taktyczną. I nawet gdyby autorom do premiery „udało się” popsuć wszystko inne (w co osobiście nie wierzę; drużyna z Gdyni jest na to zbyt utalentowana), z takim systemem bitewnym jak w demie gra i tak odniosłaby sukces.
OD AUTORA
W Tower of Time zakochałem się od pierwszego wejrzenia, toteż nie posiadałem się z radości, kiedy Adam zaproponował mi zrecenzowanie dema. Oddałem się grze z prawdziwą przyjemnością i choć narzekałem na kilka elementów, tak dobrze w tym roku przy żadnym tytule się jeszcze nie bawiłem.
Gracze
11

Autor: Marek Jura
W 2016 ukończył filologię na UAM-ie. Od tamtej pory recenzuje dla GRYOnline.pl prozę, poezję, filmy, seriale oraz gry wideo. Pierwsze kroki w branży dziennikarskiej stawiał zaś jako newsman w lokalnym brukowcu. Prowadził własną firmę – projektował, składał, testował i sprzedawał planszówki. Opublikował kilka opowiadań, a także przygotowuje swój debiutancki tom wierszy. Trenuje sporty walki. Feminista, weganin, fan ananasa na pizzy, kociarz, nie lubi Bethesdy i Amazona, lubi Lovecrafta, Agentów TARCZY, P:T, Beksińskiego, Hollow Knigt, performance, sztukę abstrakcyjną, mody do gier i pierogi.