Naukowcy o lipcowej fali upałów: „spodziewaliśmy się tego”
Wreszcie temperatury w kraju spadły i możemy cieszyć się ochłodzeniem. Jednak fale upałów, które są za nami będą zdarzać się coraz częściej – tak uważają naukowcy.

Lipcowe upały to namacalny i możliwy do przewidzenia objaw zmian klimatycznych – tak twierdzą naukowcy z World Weather Attribution. Bez postępującego efektu cieplarnianego, takie fale upałów nie byłyby możliwe. Ostatnie 20 dni były jednymi z najcieplejszych w historii, a to może być dopiero początek, jeśli nie przestaniemy wykorzystywać paliw kopalnych.
Jest coraz bardziej gorąco
Obecnie średnia temperatura na Ziemi jest większa od normy o 1,1 stopnia Celsjusza, głównie przez działalność człowieka i związaną z nią emisją gazów cieplarnianych. Tegoroczna fala upałów była cieplejsza o 2,5 stopnia Celsjusza w Europie i o 2 stopnie a Ameryce północnej.
Tak uciążliwe upały nie byłyby możliwe bez globalnego ocieplenia, a zdarzać się one mogą coraz częściej. Nie jest powiedziane, że będziemy się z nimi zmagać w takiej skali każdego lata, ale takie wydarzenia klimatyczne będą się zdarzały coraz częściej, nawet co kilka lat.
Tak długo, jak będziemy spalać paliwa kopalne, będziemy widzieć coraz więcej takich skrajności – dr Friederike Otto.
Nie możemy pozostawać głusi na takie argumenty, to ostatni dzwonek, aby zacząć bardziej dbać o środowisko. Najważniejszą sprawą jest transformacja energetyczna. Nic nie da przejście na elektryczne auta, jeśli większość energii produkujemy w elektrowniach węglowych. Lądowy transport spalinowy dokłada raczej niewielką cegiełkę do globalnej emisji gazów cieplarnianych, więc rezygnacja z benzynowych i wysokoprężnych silników to głównie zysk lokalny (ograniczenie smogu w miastach), niż coś, co faktycznie da wymierny globalny efekt.
Najważniejszym trucicielem pozostają elektrownie węglowe i to z nimi należy walczyć przede wszystkim. Niestety, największe z nich i w dużej liczbie nadal działają w Chinach, kraju który jak dotąd z przymrużeniem oka patrzy na światowe, ekologiczne trendy. Polska też nie ma czym się chwalić – 67% naszej energii powstaje z węgla kamiennego i brunatnego. Owszem, dostrzegamy pozytywny trend inwestowania w OZE oraz energetykę jądrową, ale wydaje się, że dzieje się to zbyt powoli i opieszale. A jak widać po lipcowych upałach – natura nie czeka i pogania nas, podkręcając termostat.