Na zachodzie bez zmian Netflixa to przerażający film wojenny, ale nie aż tak jak poprzednik
Na Zachodzie bez zmian z 2022 roku to film dopracowany technicznie, dobitnie uzmysławiający bezsens i grozę wojny. Pod względem fabularnym jest jednak tylko solidny, a to przez zbytnie uproszczenie i dodatkowe udramatyzowanie wątków z oryginału.

Nowa adaptacja powieści Ericha Marii Remarque’a ma wstrząsającą stronę wizualną. Dzisiaj to film szczególnie ważny, bo przypomina nam podstawowe prawdy o wojnie – pozbawionej poszanowania dla ludzkiego życia i toczonej w imię czyichś chorych ambicji. Jednak sposób przedstawienia historii jest trochę zbyt nachalny – w pamięci zostają drastyczne obrazy, ale niekoniecznie konkretne wątki (inaczej niż w Na Zachodzie bez zmian z 1979 roku).
Wojenny horror na ekranie
Niemiecki kandydat do Oscara ma bardzo przemyślaną kompozycję – aż wyrachowaną. Film otwiera się i kończy ujęciem spokojnej natury, w okolicach której dochodziło do walk. Zdjęcia prezentują się harmonijnie, co – biorąc pod uwagę tematykę – może zaskakiwać. Elementy, na które mamy zwrócić uwagę, znajdują się dokładnie w centrum obrazu, i nie wydaje się, by cokolwiek zaburzało tę równowagę. Ale ten porządek jest złudny – częściowo stanowi demonstrację bezdusznego systemu wysyłającego młodych chłopaków na śmierć, a częściowo pokazuje niewzruszoność przyrody.
W Na Zachodzie bez zmian grubą linią oddzielono szeregowych żołnierzy od niemieckich przywódców podejmujących decyzje o życiu milionów ludzi. Ci pierwsi walczą o przetrwanie w beznadziejnych warunkach, wystawieni na ciągłe napięcie wynikające z toczących się starć, są głodni, spragnieni i zniszczeni psychicznie. Tymczasem dumni liderzy jedzą wykwintne śniadania, piją drogie wina, a o wojnie słyszą z relacji innych. Ten kontrast powraca szczególnie w motywie jedzenia – podkreślonym tak dobitnie, że nie sposób tego przeoczyć.
W obrazowaniu walk Na Zachodzie bez zmian podąża drogą wyznaczoną przez techniczne perełki takie jak Przełęcz ocalonych czy 1917, ale czyni to na swój sposób. Starcia są immersyjne i dopracowane pod każdym względem, a wkroczenie do akcji czołgów i miotaczy ognia zostało przedstawione z prawdziwą grozą. Niemieckim żołnierzom towarzyszy szok, dezorientacja i strach na widok nowej potężnej broni – rozjeżdżającej kompanów czy doprowadzającej do strasznej śmierci w ogniu.
Grozę konfliktu oddają nie tylko drastyczne sceny pokazujące przekrój niebezpieczeństw. Antywojenny przekaz wzmacnia obchodzenie się z ciałami i recykling mundurów zabitych, które trafiają do nieświadomych młodzieńców wyruszających na front jako kolejne mięso armatnie. Film nie pozostawia złudzeń, że życie ludzkie podczas I wojny światowej nie miało żadnego znaczenia.

Uproszczona fabuła z bohaterem na białym koniu
Nowe Na Zachodzie bez zmian popełnia jednak błąd. Aby oddać fatalizm sytuacji, dokonano zmian, które mają zintensyfikować poczucie bezsensowności wojny aż nazbyt nachalnie. Historia przedstawiona zarówno w starszym filmie, jak i w książce, kończy się w październiku 1918 roku, a jej protagonista ginie w wyjątkowo spokojny dzień. Najwyraźniej według twórców takie okoliczności zamknięcia fabuły były niedostatecznie dramatyczne – akcję przesunięto aż do ostatnich minut walk, a także zrezygnowano z refleksyjnej subtelności na rzecz prostych i mocnych środków. Innymi słowy, postawiono na tanie chwyty.
Dodano także wątek dyplomatyczny sprowadzający się do tego, że postać grana przez Daniela Brühla raz po raz powtarza, że wojnę trzeba jak najszybciej zakończyć. Czy Na Zachodzie bez zmian potrzebowało jednoznacznie pozytywnego bohatera, który uratuje miliony, doprowadzając do zawieszenia broni? To zbytnio upraszcza świat Wielkiej Wojny.
Wersja z 1979 roku miała uderzające momenty. Rozmowę z rannym kompanem o zegarku i butach. Trochę ciepła otrzymanego od Francuzek. Groteskowo przedstawionego nauczyciela, który najpierw nakłania bohaterów do dołączenia do wojska, a potem trafia na front i może z bliska się przekonać, czym jest doświadczenie wojny. Był motyw surowego szkolenia zakończonego zemstą młodzieńców. Na Zachodzie bez zmian z 2022 rezygnuje z tych uczłowieczających momentów, żeby nie zaburzać obrazu wyniszczonych wojną ludzi.
Które podejście jest lepsze? Na pewno nie to nowsze, bo film potrzebuje dobrze napisanych bohaterów, którzy są kimś więcej niż tylko ofiarami konfliktu – w innym wypadku produkcja traci nasze zainteresowanie, gdy próbuje przedstawić coś innego niż paskudną wojnę. Przekonującą, złożoną osobowość odsłania jedynie Stanislaus Katczinsky, pełniący rolę przewodnika dla młodzieńców i dokonujący trafnej diagnozy na temat tego, co dla żołnierzy będzie oznaczał pokój – powrót do świata, do którego nie są już przystosowani.
Gdyby Na Zachodzie bez zmian w większym stopniu oparło się na literackim pierwowzorze, mogłoby być dziełem wyjątkowym. Niestety twórcy woleli stworzyć po prostu kolejny film o wojnie – i chociaż jest rewelacyjny technicznie, to pozostawia pewien niedosyt, a to z uwagi na uproszczenia i dodatkowe udramatyzowanie. Klasykiem raczej nie będzie. Niemniej to nadal cenna lekcja historii, którą warto przypominać, a brutalność oglądanych obrazów być może trafi do większej liczby widzów niż subtelniejsze środki, zastosowane chociażby w adaptacji książki z 1979 roku.
Ocena: 7/10
Film:Na Zachodzie bez zmian(All Quiet on the Western Front)
premiera: 2022premiera PL: 2022akcjadramatwojennyhistoryczny
Na zachodzie bez zmian skupia się na przedstawieniu tragicznych losów niemieckich żołnierzy walczących na froncie wschodnim podczas I wojny światowej. Produkcja należy do gatunku dramatów historycznych. Na zachodzie bez zmian z 2022 roku to wyprodukowana dla platformy Netflix niemiecko-amerykańska koprodukcja wyreżyserowana przez Edwarda Bergera (Patrick Melrose, Terror). To trzecia już ekranizacja kultowej powieści Ericha Marii Remarque'a. Akcja tytułu toczy się podczas I wojny światowej. Niemiecki młodzieniec Paul i jego przyjaciele zaciągają się do armii i trafiają na front wschodni rzeczonego konfliktu. Na miejscu zaznają oni brutalnych realiów okopowego życia i stałego strachu o własne życie. W produkcji wystąpili m.in. Daniel Brühl, Sebastian Hülk, Albrecht Schuch, Anton von Lucke, Devid Striesow, Edin Hasanovic, Joe Weintraub, Luc Feit, Andreas Döhler oraz Michael Wittenborn. Zdjęcia kręcono w Niemczech.
Komentarze czytelników
serek25 Pretorianin
Biedni niemieccy chłopcy, którzy chcieli tylko kochać swoje niemieckie Grety, Helgi i Berty, pić niemieckie piwo, a tylko przy okazji wymazać z ziemi Polaków.
jestę_królę Junior
Film absolutnie genialny. Szedłem z niechęcią, bo mnie kumpel naciskał, a wyszedłem z "wow" na ustach. Świetne oddane emocje żołnierzy, klimat wojny, od początkowego entuzjazmu po późniejsze przerażenie, ale też radość w chwilach wolnych od frontowego piekła. Sceny batalistyczne świetne, nie na zasadzie efektownego wypełniacza-zapchajdziury niczym smoki i nieumarlaki z gry o tron, a takie z sensem, przekazem na swój sposób. 9/10. Perfekcyjny film.
Vie Pretorianin
Ja z kolei mam zgoła inne odczucia. Film marny, nie tworzy ani żadnego napięcia, ani nie budzi emocji. Bohaterami widz się raczej nie przejmuje, bo poza Katem i tym głównym nie ma tak naprawdę okazji ich poznać. Bitwy są sztuczne i całkowicie nierealistyczne (francuskie miotacze płomieni...). Sceny z negocjacji i te z feldmarszałkiem wyglądają tylko odrobinę lepiej (bo aktorsko to poziom ten sam) od wstawek fabularyzowanych ze starych programów Wołoszańskiego.
Do 1917, Dunkierki, starego Stalingradu czy Das Boot nie ma nawet startu. Ot ładnie wygląda na screenach i tyle. Nie mam pojęcia skąd tak entuzjastyczne przyjęcie zarówno wśród krytyków, jak i widzów.
A.l.e.X Legend

Absolutnie fenimenalny ! Pokazany brud wojny, zło i emocje ludzkie. Jest kilka momentów które na długo zapadają w pamięci. Hollywood może się dużo. Moim zdaniem w swojej kategorii jeden z najlepszych obrazów.
Hayabusa Legend

Film świetny, nie wiem od czego miałbym zacząć żeby nie robić spoilerów. Niemniej: dla mnie jedyne dwa zgrzyty to po pierwsze przebitki pokazujące nietkniętą przyrodę. Ja rozumiem po co i dlaczego, ale w strefie działań w 1917/18 krajobraz był dość księżycowy na przestrzeni wielu kilometrów.
Dalej, Francuz strzelający do niemieckiego żołnierza zostałby szybko uznany za Franc-tireur i postawiony pod ścianą po długim, trzyminutowym procesie.
Wreszcie: rozumiem, dlaczego listopad 1918 ale to trochę gryzie się z samym założeniem firmu, gdzie ludzie giną ot, kolejnego dnia wojny, gdy nie działo się nic, bez wielkich ofensyw i wielkich zmagań.
BTW Pamiętam, jak lata temu czytałem że średnio każdy takich cichy dzień na Zachodzie oznaczał łącznie 100-300 zabitych na froncie. Od snajperów, w czasie wycieczek na ziemię niczyją lub rajdów okopowych, albo wskutek okazjonalnego ostrzału artylerii.
PS Film ogółem SPOKO, ale jak dla mnie nie miał takiego ładunku jak choćby Das Boot czy Listy z Iwojimy.