Devil in Me zamyka sezon pierwszy Dark Pictures i trzeba przyznać, że robi to naprawdę świetnie, będąc najlepszą, jak dotąd, odsłoną serii. Co prawda trochę jej jakościowo brakuje do The Quarry czy Until Dawn, ale to krok w dobrym kierunku.
Michał Pajda
Nie dziwi fakt, że apetyt fanów na charakterystyczne filmowe gry grozy studia Supermassive Games wzmógł się po The Quarry – ciepło przyjętym horrorze tego dewelopera, wydanym jeszcze przed tegorocznymi wakacjami. The Devil in Me to już czwarta odsłona The Dark Pictures Anthology, będąca jednocześnie finałem pierwszego sezonu owych mrocznych opowieści. I trzeba przyznać, że twórcy nabrali wprawy w serwowaniu wywołujących gęsią skórkę historii, choć wciąż mają problem z kilkoma elementami uciążliwymi dla całego cyklu.
W The Devil in Me wcielamy się w pięciu członków ekipy filmowej Lonnit Entertainment. Zespół ten zaproszony został przez tajemniczego Granthama Du’Meta do odtworzonego z najdrobniejszymi detalami hotelu, w którym niegdyś morderstw na nieznaną skalę dokonywał Herman Mudgett. Oczywiście bohaterowie zostają w rzeczonym hotelu uwięzieni i próbują się z niego wydostać – a że mowa była o wiernej replice tego upiornego miejsca, przyjdzie im stanąć twarzą w twarz z czyhającym na każdym kroku mordercą oraz szeregiem jego wymyślnych pułapek. Szkoda jednak, że Piła stanowiła jedynie delikatną inspirację dla twórców tej produkcji – po pierwszym trailerze można było przypuszczać, iż śmiercionośnych maszyn będzie więcej i że będą one nieco bardziej wymyślne.
Niemniej fabuła okazuje się sporym walorem TDiM – jest bardziej realistyczna niż w House of Ashes, a w dodatku naprawdę nieźle wypadają tu relacje między poszczególnymi bohaterami. To z kolei przekłada się na naturalne dialogi i przyzwoicie zagrane postacie. A to dobrze, bo – podobnie, jak w poprzednich grach z serii – w The Devil in Me mamy do czynienia z tworem na kształt interaktywnego filmu. Gameplayu jest tu więc mało, a zabawa polega przede wszystkim na poznawaniu historii dzięki cutscenkom, w których bierzemy udział poprzez okazjonalne wybieranie odpowiednich opcji dialogowych i jeszcze rzadsze sekwencje QTE.
W trakcie gry przejmujemy też kontrolę nad bohaterami – przechadzając się po zaprojektowanej przez twórców ścieżce, na której czasem natrafiamy na element zręcznościowy, innym razem na znajdźkę (monety pozwalające odblokowywać dodatki w menu głównym), a jeszcze kiedy indziej na jump scare’y. Te ostatnie, chociaż opierają się na kliszach, pojawiają się w odpowiednich miejscach, wywołując prawdziwe ciary. Serio.
Nieco przeprojektowane sterowanie może być natomiast mało intuicyjne dla miłośników tego cyklu. Za to sporym plusem okazują się kosmetyczne zmiany w rozgrywce. Każdy z członków ekipy filmowej posiada bowiem nieco inny zestaw gadżetów. Operator kamery Mark używa teleskopowego statywu do sięgania po wysoko położone przedmioty, a drogę rozświetla sobie lampą błyskową. Z kolei Erin wykorzystuje zestaw mikrofonowy do nawigowania po mrocznych korytarzach za pomocą dźwięku – jest też chora na astmę, więc czasem musi użyć specjalnego inhalatora. Szkoda jednak, że potencjał unikalnego wyposażenia każdego bohatera nie został wykorzystany w pełni – konkretnych gadżetów używamy wyłącznie w zaplanowanych przez twórców miejscach, niekiedy tylko dwa razy na całą grę. Wciąż jest to jednak dość pozytywne urozmaicenie zabawy.
Trudno jednak byłoby dać The Devil in Me ocenę wyższą – tym bardziej że już w poprzednich częściach serii pojawiały się problemy, z którymi gracz musi mierzyć się również w przypadku czwartej odsłony The Dark Pictures. W końcu gra tak bardzo stawiająca na filmowość nie powinna mieć problemów z wybijającymi z rytmu cięciami montażowymi. Błędy w łączeniu scen widać szczególnie po podjęciu kluczowych decyzji – gdy postacie reagują z opóźnieniem na wybory gracza, co psuje rytm całej akcji. Z immersji wybijają też jęki i stęki bohaterów, którzy np. ukrywają się przed zagrożeniem w szafie (w żadnym filmie tego typu dźwięki by nie przeszły) czy głośne rozmowy, zamiast szeptów, gdy tylko za wychodzącym z pomieszczenia antagonistą zatrzasną się drzwi. To oczywiście detale, niemniej zaburzające owo filmowe wrażenie.
Wiele do życzenia pozostawia również praca kamery – problem z nią pojawia się szczególnie w ciasnych pomieszczeniach, kiedy to przybliża się ona do postaci tak bardzo, że przysłania sporą część otoczenia. I, o zgrozo, tracą na tym niektóre z jump scare’ów, bowiem w takim wypadku tylko je słychać. Zdarza się też, że w The Devil in Me tekstury otoczenia – szczególnie w przerywnikach filmowych – nie zdążą się załadować, przez co np. napisy w tle są całkowicie nieczytelne.
The Devil in Me to najlepsza odsłona cyklu The Dark Pictures Anthology. Wciąż jednak to Until Dawn wydaje się niedoścignionym wzorcem fabuły, oprawy audiowizualnej oraz gameplayu – a i The Quarry prezentowało się lepiej pod względem ogólnej jakości. Mimo to The Devil in Me jest naprawdę dobrym zwieńczeniem pierwszego sezonu The Dark Pictures – pokazującym, że Supermassive Games wie, co w kolejnych grach można zrobić lepiej, i sukcesywnie stara się to realizować.
PLUSY:
MINUSY:
OCENA KOŃCOWA: 8/10
GRYOnline
Gracze
Steam
17