Bitcoin jeszcze długo nie będzie tym, czym chce, czyli walutą
Technologia stojąca za bitcoinem robi ogromne wrażenie. Jeszcze długo jednak ten instrument finansowo-informatyczny nie będzie tym, czym się nazywa, czyli walutą, nawet krypto.

Jeśli poważnie się nad tym zastanowić, waluta to coś, czego używamy do codziennych transakcji. Ten swojego rodzaju symbol wykonanej pracy ułatwił nam życie. Dzięki niemu ludzkość przestała wymieniać jedzenie bezpośrednio na towary rzemieślnicze i na odwrót, co było procesem skomplikowanym i generującym organizacyjne problemy.

Oczywiście pierwsze istniejące waluty nie przypominały tego, co znamy dziś. Dość szybko jednak w głowach ludzi pojawił się pomysł, by tworzyć wygodne w użyciu małe, okrągłe kawałki cennego metalu, a potem przeskoczyć na banknoty i pieniądz cyfrowy.
Kryptowaluty, które od pieniędzy zapisanych na kontach bankowych różnią się głównie sposobem śledzenia transakcji mogły i chciały stać się kolejnym krokiem na długiej drodze ewolucji waluty. Oczywiście istnieje tu problem ogromnego zapotrzebowania na moc obliczeniową, a więc i prąd sieci blockchain. To da się technologicznie rozwiązać. Na razie problemem jesteśmy, jak zwykle zresztą, my sami.
Cena Bitcoina, tak samo jak cena starych obrazów czy znaczków pocztowych zależy wyłącznie od tego, ile chcemy za nie zapłacić. Oczywiście odbywa się to w formie kolektywnej i wpływ na kurs ma zdanie nie jednego człowieka, a wielu.
W efekcie kurs Bitcoina jest mocno niestabilny. Załóżmy, że zarabiacie w BitCoinach 0,04 BTC. Dziś oznacza to 3805 złotych. W maju Wasza wypłata w złotówkach wynosiła już 5410 złotych. Na początku grudnia 7982 złote, a pod koniec tego samego miesiąca 7732 złote. Rok wcześniej, też w grudniu dostawalibyście na rękę 3485 złotych.

Zwolennicy kryptowalut wyjaśnią mi w tym momencie z całą pewnością, że gdybyśmy naszą wypłatę w złotówkach musieli każdorazowo przeliczać na euro, dolary czy franki szwajcarskie, to sytuacja wyglądałaby równie niekorzystnie. Sęk w tym, że w przypadku złotówek nie musimy. Większość mieszkańców świata zarabia w tej samej walucie, w której wydaje. Ci, którzy robią inaczej zwykle robią to, bo to im się bardziej opłaca.
Dodatkowym elementem, stabilizującym kursy walut są banki centralne, które prowadzą kompetentą, lub też niekompetentną, ale świadomą politykę monetarną, która przynajmniej w jakimś stopniu jest w stanie ustabilizować kurs.
Żeby BTC mogło stać się stabilnym środkiem płatniczym, a nie instrumentem inwestycyjnym, zresztą dosyć egzotycznym, musiałby on stać się głównym środkiem płatniczym na danym terenie. Przy jego obecnej architekturze dokonywanie wszystkich codziennych płatności w BTC oznaczałoby ogromne zużycie prądu. Wprowadzenie takiego rozwiązania w praktyce jest raczej niemożliwe, przynajmniej obecnie.
Wprowadzenie regulatora, który interweniowałby dla ustabilizowania kursu kryptowaluty z kolei przeczyłoby samej jej idei i wymagałoby stworzenia grupy, która wpływałaby na kurs skupując i sprzedając BTC na własne ryzyko i za własne środki. W takiej sytuacji mogłaby się pojawić kolejna grupa o analogicznych ambicjach. Oczywiście doceniam decentralizację BTC, ale nie pomaga ona Bitcoinowi stać się faktycznym środkiem płatniczym.
BTC jest trochę jak złoto, drogie, porządane, ale nie dostajesz wypłaty w sztabkach, bo to niewygodne.
Te same zarzuty, o których tu mówię możnaby powtórzyć w innych przypadkach, na przykład złota. Ten cenny kruszec pozostaje wartościowy i jednocześnie już dawno przestał być popularnym środkiem płatniczym. To oczywiście nie sprawia, że przestał być cenny. Choć oczywiście złoto posiada zastosowania praktyczne, czego o Bitcoinie nie da się powiedzieć.
Nie wiem, jaka przyszłość czeka BTC. Może będzie taniał, może drożał. Może uda się zmienić jego energożerny model funkcjonowania, a może kryptowaluty jako pomysł odejdą w cień i zostaną historyczną ciekawostką. Nie wiem. Na pewno jednak bez poważnych zmian nie staną się one prawdziwą walutą.
Więcej:PS6 będzie gorszy od Xboxa Magnusa; nowa generacja konsol przekroczy barierę 30 GB RAM
Komentarze czytelników
Illuminackiretpalianinnajezdzcazdalekiegokosmosu Generał

Anarchizm finansowy, "decentralizacja" i podobne idee de facto nigdy nie miały i nie będą mieć nic wspólnego z uporządkowaną gospodarką. Wolne elektrony w gospodarce to mit.
zanonimizowany1374912 Pretorianin
uderz w stół, a nożyce sie odezwą
Darkowski93m Generał

Czy Ty, Twoi znajomi i rodzina korzystacie z waluty dlatego, że ma oparcie w gospodarce i wiarygodności emitenta? Raczej nie, dla zdecydowanej większości ludzi ważne jest tylko, że waluta jest powszechnie akceptowana, wszyscy z tego korzystają i jest w miarę stabilna. Oczywiście, na to wszystko składają się odpowiednie działania emitenta itd. Ale nikt o tym nie myśli. To po prostu działa
Ale o czym Ty teraz piszesz? Ma zupełnie drugorzędne znaczenie to czy ja wierzę w wartość danej waluty czy nie. Czy siła dolara i jego stabilność wynikają z wiary społeczeństwa czy raczej z siły gospodarki USA i faktu, że dolar jest walutą rozliczeniową w baaaardzo wielu transakcjach międzynarodowych? Czy juan rośnie od kilku dekad dlatego, że Chińczycy mają większą wiarę w swoją walutę? Czy może jednak dlatego, że gospodarka tego kraju zaliczyła niespotykany wręcz w historii skok gospodarczy... Powtórzę zatem, siła i stabilność danej waluty zależą od jej "zabezpieczenia" w postaci silnej gospodarki i interesów, które obsługuje. A te uwarunkowania kształtowały się przez bardzo wiele lat na przestrzeni dziejów. To są naprawdę skomplikowane tematy związane z historią, zmianami geopolitycznymi, wojnami itd. To wszystko ukształtowało pewne ramy, w których teraz funkcjonują nasze pieniądze.
I podobnie byłoby z kryptowalutami - gdyby zaczęły być powszechnie stosowane i nabrały z czasem jakiejś stabilności to ludzie przekonaliby się do nich i de facto stałyby się walutą.
No i nadal byłyby podatne na gigantyczne fluktuacje wartości z powodów takich, że wszystko co opisałem wcześniej ich w zasadzie nie dotyczy. Samo zaufanie to za mało.
Przykład z wartością akcji spółek giełdowych w zasadzie potwierdza moje spostrzeżenia, a nie Twoje. Bo gdyby pieniądze były tak podatne na nagłe, kilku-, kilkunasto-, czy kilkudziesięcioprocentowe skoki wartości jak akcje firm wokół których nagle coś się wydarzyło, to cała ekonomia świata rozsypywałaby się regularnie co kilka tygodni. Popatrz choćby na to, w czym się określa wartość akcji? W walucie którą posługuje się dana giełda. Dlaczego? Bo nie ma stabilniejszego punktu odniesienia w kwestii określania wartości czegokolwiek, a przynajmniej nikt jeszcze czegoś takiego nie wymyślił.
pawel1812 Generał
Pozostałe przywary bitcoina jak anonimowość, to również bzdury. Bo większość Bitcoina opiera się o kilka większych giełd, które sprzedają/kupują wirtualne bitcoiny. To sprawia również że decentralizacja to bzdura. Bo jak wyłączą prawie wszystkie serwery (jak w niektórych NFT), to będzie po decentralizacji.
Poza tym, obecnie ceny transakcji są tak duże, że prowizje banków przy przelewach zdają się byc groszowe.
pawel1812 Generał
Dziwnym trafem łapią złodziei, którzy ukradli znaczne ilości bitcoina... A Hakerzy biorący okup w bitcoinie, nagle idą na ugody z firmami, z których ukradli duże sumy...
Bitcoin jest łatwiejszy do skontrolowania niż rynek bankowy, bo jest mniejszy i ma tylko kilka węzłów(giełd), które trzeba sprawdzić i nad którymi kraje cywilizowane mają kontrole. Nikt nikomu nie sprzedaje bitcoina z portfela do portfela...
Ja to już czekam, jak za rok-dwa, urzędy skarbowe skorzystają z prawa, które ustanowił PIS już kilka lat temu. O tym, że Bitcoin nie jest walutą, tylko środkiem inwestycyjnym, z zysków na którym nalezy odprowadzić 19% podatek.