Apple chce wymusić na Tajwanie „integrację” z Chinami
Apple chce oznaczać towary z Tajwanu jako chińskie, żeby uniknąć problemów z transportem podzespołów do swoich fabryk. Gigant z Cupertino wchodzi jednocześnie w sam środek politycznej burzy.

Źródło: Unsplash | Xandreaswork
Wiele firm potrafi pięknie prezentować swoje poparcie dla wolności oraz uciskanych mniejszość w mediach społecznościowych. Jednak w rzeczywistości ich wsparcie często kończy się, gdy w grę wchodzą pieniądze. Przykładem przedsiębiorstwa, które dobrze to obrazuje jest Apple wplątane obecnie w konflikt o Tajwan.
Chińska Republika Ludowa (potocznie Chiny, Chiny Kontynentalne) - państwo w Azji Wschodniej, obejmujące historyczne Chiny (bez Tajwanu) oraz Tybet i inne ziemie w Azji Środkowej zamieszkane w sumie przez 56 grup etnicznych.
Republika Chińska (potocznie Tajwan, Chińskie Tajpej) - państwo nieuznawane przez większość społeczności międzynarodowej, leżące w Azji wschodniej głównie na wyspie Tajwan u wybrzeży Chińskiej Republiki Ludowej.
Źródło: Wikipedia.
Jak donosi portal The Guardian, amerykański gigant poprosił dostawców z Republiki Chińskiej, aby towary skierowane na rynek Chińskiej Republiki Ludowej były oznaczone jako pochodzące z „Chinese Taipei” (w wolnym tłumaczeniu Chińskie Tajpej) lub „Taiwan, China”, co ma sugerować, że wyspa nadal należy do Chin Kontynentalnych. W założeniach ma to pomóc uniknąć problemów podczas kontroli celnych na granicy, gdyż eksport towarów z Tajwanu do Chin bez tych znaków mógł zakończyć się opóźnieniem, grzywną lub odrzuceniem całej przesyłki.

Jak się okazało praktyki Apple zostały szybko dostrzeżone przez media oraz samą Chińską Republikę. Na jaw wyszło, że samowolna próba zmiany oznaczeń przez amerykańskiego giganta łamie prawo Tajwanu, które wymaga, aby wszystkie towary pochodzące z wyspy posiadały wyraźną informację odnośnie pochodzenia z Republiki Chińskiej. W całą sprawę zaangażowała się również organizacja GreatFire, która walczy z cenzurą w Chinach, a szczególnie powiązany z nią Benjamin Ismail, który dosadnie wyraził swoją opinię na łamach portalu The Register:
Zapytaliśmy, czy Apple wkrótce zacznie cenzurować aplikacje o nazwach, które nie są zgodne z zasadami Pekinu lub z powodu ich zawartości. Niestety nie było to pytanie retoryczne ani sarkastyczny żart. Dobrze wiemy, że taka cenzura jest czymś, do czego Apple jest całkowicie zdolne, co wielokrotnie demonstrowało w ciągu ostatniej dekady.
Nie jest to jednak sytuacja wyjątkowa. W 2021 r. organizacja Kampania na rzecz odpowiedzialności (Campaign for Accountability) pozwała Apple w związku z przymusową pracą robotników w firmach z którymi współpracuje gigant. Te doniesienie potwierdził Tech Transparency Project, który odkrył, że liczne przedsiębiorstwa takie jak O-Film Group, Lens Technology lub Xinjiang Goldwind Science & Technology wykorzystywały zatrudnianych Ujgurów. Oczywiście Apple natychmiast wyparło się jakichkolwiek powiązań ze wspominanymi firmami. Możemy jednak przypuszczać, że gigant zrobił to jedynie na papierze, gdyż w tym samym roku mocno sprzeciwił się wprowadzeniu ustawy The Uyghur Forced Labor Prevention Act (w wolnym tłumaczeniu Ujgurska ustawa o zapobieganiu pracy przymusowej), która zakazywał importu towarów z Chin produkowanych przez robotników przymusowych.

Niestety biorąc pod uwagę zwiększający się popyt na produkty od Apple oraz nachodzącą premierę iPhone'a 14, firma raczej nie zmieni swojego stanowiska i będzie nadal działać na dotychczasowych zasadach. Dobrze podsumował to wspominany wcześniej Ismail:
Niestety podejrzewamy, że „czerwona linia” dla Apple, moment, w którym powie „przestań, już nie, nie możemy dalej współpracować z chińskim reżimem i egzekwować jego żądań cenzury”, nie znajduje się blisko. Apple pokazało, że jest gotowe posunąć się bardzo daleko w celu zabezpieczenia chińskiego rynku, w tym łamania sankcji poprzez prowadzenie interesów z podmiotami objętymi sankcjami USA.
Komentarze czytelników
Eliv Legionista
Jeżeli uważasz że ludzie kupują to dla ,,szpanu", to już ich wybór. Takie kategoryzowanie każdego jest niebezpieczne dla każdego z nas.
Eliv Legionista
Masz prawo nie lubić firmy, okej, ale to jeszcze nie powód by obrażać ludzi którzy są zadowoloni z jej produktów i wrzucać wszystkich do jednego worka.
Sam nie lubię wielu firm, rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale obaj dobrze wiemy że nasze narzekania nic nie zmienią. Wolny rynek, więc ludzie mogą kupować co chcą.
Eliv Legionista
To raczej Tajwan ma problemy z hipokryzją Zachodu, który nie chce uznać Tajwanu za niezależne państwo.
Eliv Legionista
Nie znasz chyba mentalności Tajwańczyków. Tu nie tylko chodzi o spór w sprawie produkcji, a o istotę wspierania reżimu jakim są Chiny niby przez firmę która wspiera demokrację. Tu wychodzi na jaw po raz kolejny hipokryzja Zachodu, a Tajwan jaki jest taki jest, ale jak najbardziej ma prawo się o to oburzać, mimo iż sam popełnia sporo błędów. Tu o nic innego nie chodzi jak o politykę i ochronę wartości wolności (przynajmniej teoretycznie).
To dokładnie taka sama sytuacja jak z Ukrainą i Rosją. Z tą tylko różnicą, że Chiny są naprawdę zagrożeniem dla wolności ludzi. W interesie każdego z nas powinno być ograniczenie współpracy z Chinami na rzecz rozwijania więzi z Tajwanem. O to się Tajwańczycy burzą, i nie ma się tu czemu dziwić.
Dopóki się nie powstrzyma zachodnich korporacji przed wspieraniem chińskiego reżimu, to problem z Chinami się nie skończy.
Ludzie chyba sobie naprawdę nie zdają sprawy z tego jak olbrzymim zagrożeniem dla losów ludzi mogą być Chiny.
Eliv Legionista
A ja wręcz przeciwnie.
Ludzie nic z tym nie zrobią. Apple to zbyt popularna i modna marka by nagle jej akcje miały poszybować w dół. A że spora część ludzi jest ignorantami, ma gdzieś kwestie Tajwanu lub przepłaca swoje wartości w zamian za nowy sprzęt i jest zbyt naiwna by wierzyć w bajki korporacji, to tym bardziej świadczy to na niekorzyść.
Nie wiem nawet czy rzeczywiście jest sens się w to angażować, choćby zważywszy na fakt, że Tajwan również łamie prawa człowieka, choć o tym się nie mówi, bo nie jest to zbyt wygodne.