Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 25 czerwca 2025, 08:00

500 tysięcy graczy PC już wie, dlaczego to połączenie RPG z symulatorem życia to coś wyjątkowego

Co jakiś czas niepozornym tytułom udaje się szturmem podbić serca graczy. Do tej grupki nieoczywistych hitów trafiła właśnie gra, która zadebiutowała pod koniec maja i może poszczycić się świetnym odbiorem fanów – Fantasy Life i: The Girl Who Steals Time.

W tym momencie cieszy się łączną średnią ocen na poziomie 78/100 w serwisie Metacritic, bardzo pozytywnymi opiniami na Steamie, a twórcy ze studia Level 5 nie omieszkali się pochwalić imponującą sprzedażą, która w niecały tydzień przebiła pułap 500 tysięcy kopii. A mimo wielu z Was mogło nigdy wcześniej o tej grze nie słyszeć.

Po bliskim zapoznaniu się z nią stwierdzam, że rozumiem, na czym polega fenomen Fantasy Life i – o tym tutaj Wam opowiem.

Jako że spodziewam się, iż takim materiałem zainteresują się w dużym stopniu ci, którzy nie grali w Fantasy Life i: The Girl Who Steals Time, postaram się ograniczyć spoilery do absolutnego minimum. Poniżej skupię się przede wszystkim na mechanikach i designie, nie wchodząc w szczegóły dotyczące dalszych fragmentów historii, a wykorzystane grafiki nie będą zdradzały sekretów, których poznanie wymaga godzin rozgrywki. Nie obejdzie się jednak bez kilku przykładów czy wzmianki o systemach, które nie są dostępne na samym starcie, więc miejcie to na uwadze.

Wejdź do świata „fantastycznego życia”

Już od pierwszych sekund Fantasy Life i jawi się przed naszymi oczami jako epicka, fantastyczna przygoda. Wcielamy się w odkrywców przemierzających nieznane krainy w towarzystwie zgrai ekscentrycznych towarzyszy. Założenia te zostają jednak postawione na głowie, gdy jesteśmy zmuszeni do wejścia w rolę mieszkańca obcej nam wcześniej społeczności, poznając jej zwyczaje i hierarchię.

Sytuacja się komplikuje – musimy bowiem pogodzić nasze dawne życie i znajomości z próbą uratowania nowych przyjaciół i ich niezwykłego świata.

To podróż, w którą możemy wyruszyć sami lub w towarzystwie nawet trzech osób. Według HowLongToBeat przejście głównej historii zajmuje około 25 godzin, jednak ze względu na pole do popuszczenia wodzy fantazji niekoniecznie rozwijającej fabułę gra może wciągnąć nas nawet na znacznie, znacznie dłużej.

Kompleksowa przygoda

Chociaż najłatwiej uznać Fantasy Life i za RPG, pozycja ta jest czymś znacznie większym. Pętla rozgrywki uwzględnia główną historię i misje poboczne, w których walczymy, dekorujemy, kupujemy i sprzedajemy, a także rozwijamy swoją postać, dobieramy jej oręż, a nawet kopiemy, gotujemy, wykuwamy narzędzia oraz tworzymy dzieła sztuki.

Wszystko skupia się wokół „żyć”, które są swego rodzaju odpowiednikami klas postaci znanych z innych tytułów. Istotna różnica tkwi jednak w tym, że nie jesteśmy ograniczeni do jednej ścieżki, tylko – po oficjalnym podjęciu się nowego zajęcia i zapoznaniu się z nim pod okiem mistrza – mamy szansę owe profesje zmieniać w zależności od sytuacji.

Fantasy Life i: The Girl Who Steals Time, Level 5, 2025.

Do wyboru mamy 14 „żyć” – paladyna, najemnika, łowcy, maga, górnika, drwala, wędkarza, kucharza, kowala, cieśli, krawca, alchemika, artysty i farmera. Każde z nich posiada swoje drzewka umiejętności, poziomy doświadczenia oraz elementy ubioru czy narzędzia i oferuje inne wyzwania podczas rozgrywki.

Mimo że opanowanie jak największej ich liczby jest przydatne, a także pozwala na poznanie gry w pełni, bez problemu możemy skupić się na naszych ulubionych zajęciach i ograniczać wykonywanie tych dla nas mniej przyjemnych. To świetny kompromis między dwoma najpopularniejszymi systemami występującymi w większości gier – konieczności wybrania tylko jednej klasy lub zmuszania nas do wykonywania praktycznie wszystkich dostępnych aktywności, nawet tych które odbierają nam całą przyjemność z zabawy (dla mnie to np. wędkowanie w Stardew Valley, którego nienawidzę).

Przykładowo element walki w grze jest powiązany z czterema „życiami”, reprezentującymi różne style pojedynkowania się, ale może być dostosowany do naszych potrzeb. Chociaż niemożliwy do wyeliminowania w całości, przy odrobinie planowania swojej drogi na mapie może zostać ograniczony do zupełnego minimum, jeśli ktoś nie ma ochoty na mordobicia w swoim idealnym świecie poświęconym tworzeniu mikstur i gotowaniu.

Fantasy Life i: The Girl Who Steals Time, Level 5, 2025.

Warte uwagi jest także to, że nawet prozaiczne czynności, takie jak np. wydobycie rudy w kopalni czy ścinanie drzew, zostały naprawdę dopieszczone, otrzymując drobne, ale zauważalne urozmaicenia tych powtarzalnych sekwencji, które w wielu innych grach sprowadzają się do bezmyślnego klikania.

Przez całe godziny rozgrywki możemy z łatwością zapomnieć o głównej linii fabularnej i zatopić się kompletnie w misjach pobocznych, levelowaniu czy projektowaniu swojej okolicy. Uroku dodają także zróżnicowane lokacje i misje w sekundę zmieniające klimat.

Nietrudno założyć, że większość graczy po wydaniu pieniędzy na grę będzie chciała czerpać z niej jak najwięcej i ostatecznie rozwinie wszystkie możliwe zdolności. Niemniej to wspomniana elastyczność rozgrywki zdecydowanie przyczyniła się do popularności tego tytułu, będąc w stanie przyciągnąć znacznie więcej typów graczy niż wiele bardziej ograniczonych pozycji. Od wielu lat da się zauważyć, że imponującym sukcesem cieszą się te produkcje, które pozwalają wybrać właściwą dla nas ścieżkę, a każdy ich fan zapytany o historię swojej przeciętnej sesji przed ekranem opowie coś zupełnie innego. Pod tym względem Fantasy Life i ma coś wspólnego chociażby z Minecraftem.

Nintendo może drżeć ze strachu

Nie dziwi mnie, że nowe Fantasy Life i bywa porównywane do Animal Crossing: New Horizons, chociażby ze względu na wygląd postaci i osadzenie historii na wyspie. Ta myśl jest jednak w moim odczuciu nie tylko nie w pełni adekwatna, lecz także nie uwzględnia szerszego połączenia z całokształtem biblioteki Nintendo.

Japoński gigant znany jest z praktycznie niemożliwego do podrobienia charakteru swoich tytułów, przyciągającego graczy w dosłownie każdym wieku, oraz z zamykania swojej skarbnicy frajdy na swoich konsolach. Sądzę, że nowość studia Level 5 to jeden z najlepszych kandydatów do wypełnienia dziury w kształcie Switcha w sercach osób grających na PC, Xboksie czy PlayStation.

Jeśli faktycznie szukacie zastępcy Animal Crossing po znużeniu swoimi wyspami i zawodzie, jaki wywołało stosunkowo krótkie rozwijanie tego tytułu aktualizacjami, jest to naprawdę dobra opcja. Będziecie mogli wyżyć się w dekorowaniu wnętrz, terraformowaniu swojego zakątka, a nawet opłacaniu dziwnie kapitalistycznej, jak na taką okolicę, postaci. To jednak w moim odczuciu równie dobra opcja dla osób, którym marzyło się zagrać w Super Mario Odyssey, Kirby and the Forgotten Land czy nawet w pewnym stopniu w The Legend of Zelda: Breath of the Wild.

Fantasy Life i: The Girl Who Steals Time, Level 5, 2025.

Nie zaznamy tu może elementów platformowych, ale płynna, przystępna walka z barwną zgrają potworów, w prawie bajkowym, otwartym świecie od razu przywiodła mi właśnie te tytuły na myśl. Sama zdecydowałam się grać na padzie, który mimo wszystko wydaje mi się najlepszym wyborem w przypadku tego typu produkcji, ale osoby, które chciałyby poznać innego ducha zabawy, a przy tym kurczowo trzymają się swojej klawiatury i myszki, w końcu nie muszą iść na kompromis.

To także jedna z tych pozycji, które pomimo otrzymania klasyfikacji PEGI 7 nie nudzą dorosłych graczy. W całej przygodzie jest magia, którą naprawdę trudno uzyskać, na którą prawie całkowity monopol zdawało się mieć dotąd Nintendo. Mamy zatem do czynienia ze świeżą i świetnie działającą alternatywą.

Warto dać się zaskoczyć

Mam świadomość, że Fantasy Life i: The Girl Who Steals Time nie jest dla każdego. Gra nie wydaje się przesadnie wymagająca, opowiadana w niej historia (chociaż wzbogacona o naprawdę ciekawe elementy) okazuje się stosunkowo banalna i zdarza jej się momentami polegać na prostych questach w stylu „przynieś, wynieś, pozamiataj”. To chyba jednak wszystkie minusy, jakie mogłyby zaburzyć nienaganny obraz tej pozycji, a i one z perspektywy wielu godzin zabawy trudno nazwać faktycznymi problemami.

Za sprawą uniwersalnego charakteru, całej masy ścieżek postępu do wyboru i nintendowego klimatu jest to jednak produkcja, która wydaje się skazana na sukces. To powiew świeżości wykorzystujący falę popularności nurtu cozy do zaprezentowania czegoś więcej niż jedynie uroczej estetyki.

Jeśli szukać źródła popularności nie tylko w jakości wykonania, łatwo również zauważyć występujący tu potencjał pod względem nagrywania, streamowania czy oglądania rozgrywki. Przeglądając YouTube’a, zauważyłam, że pomimo braku szczególnego zainteresowania ze strony największych gwiazd tej platformy, nawet mniejsi twórcy, prezentując swoje postępy, przyciągają kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy widzów.

Fantasy Life i: The Girl Who Steals Time, Level 5, 2025.

Pomimo bycia kontynuacją tytułu wydanego ponad dekadę temu nowe Fantasy Life i nie wymaga znajomości swego poprzednika z 3DS-a. To również japońska produkcja o charakterze niekoniecznie typowym dla jRPG.

Jedynie cena stanowi ten element, który może odstraszać niektórych graczy przed przyznaniem kredytu zaufania owemu osobliwemu tytułowi nieprzesadnie znanego twórcy – na polskim Steamie zapłacimy za grę 269 zł. Przy porównaniu ze standardami Nintendo i potencjale na dziesiątki czy setki godzin rozrywki ta obietnica frajdy staje się dla wielu dużo bardziej uzasadnioną inwestycją.

Nie sposób jednym słowem odpowiedzieć na to, o co tak właściwie chodzi z tym Fantasy Life i, jednak przy odrobinie szczęścia twórców i całej masie powodów stojących za jego wyjątkowością ten fenomen staje się naprawdę oczywisty. To również jeden z tych przypadków, kiedy zachwyt najłatwiej zrozumieć po sprawdzeniu produktu na własnej skórze.

Sonia Selerska

Sonia Selerska

Swoją przygodę z zawodowym pisaniem dla GRYOnline.pl rozpoczęła w 2022 roku, ale od zawsze interesowała się wszelkimi formami słowa pisanego. Studentka kierunku Film i Multimedia na specjalizacji Tworzenie Gier Wideo, głęboko śledzi zacierającą się granicę między tymi dwoma światami. Czasami wstydliwie docenia przerost formy nad treścią. W przypadku mediów częściej niż rzadziej wchodzi w skrajności; nigdy nie może wybrać między filmami dokumentalnymi i horrorami a cozy grami, symulatorami życia i animacjami. Częściej niż przy tytułach AAA znajdziecie ją przy oldskulowych konsolach i perełkach indie. Wolny czas poświęca swojej miłości do mody i szeroko pojętej sztuki. Uważa, że fabuła to najważniejszy element gry, a najlepsze historie to te, które czerpią z życia codziennego.

więcej