Mirek Handlarz Symulator

W portfolio rzeszowskiego studia Simplicity Games uwagę przykuwają przede wszystkim humorystyczne symulatory. Oprócz gier takich jak Sejm: The Game czy Janusz Symulator można w nim znaleźć również tworzony pod banderą Sombrero Labs projekt Totally Legit Wheeler Dealer, w Polsce znany jako Mirek Handlarz Symulator. Jak sugeruje tytuł, omawiane dzieło pozwala nam wcielić się w Mirka – znanego z memów handlarza samochodami.

Gameplay

W grze Mirek Handlarz Symulator akcję oglądamy z perspektywy pierwszej osoby (FPP). W trakcie rozgrywki zostajemy właścicielami komisu samochodowego. Jak nietrudno się domyślić, chcąc zarobić, a się nie narobić, musimy nauczyć się kupować samochody tanio, a sprzedawać drogo.

Tu się wyklepie, tam się podmaluje i będzie

Aby osiągnąć zamierzony cel, trzeba znaleźć samochód, przy sprzedaży którego Niemiec będzie płakał (ze szczęścia), sprowadzić go na swoje podwórko i naprawić po kosztach. Pożądany efekt (lub przynajmniej zbliżony do pożądanego) możemy uzyskać przy pomocy szpachli, sprayu i młotka (bo jak wiadomo, bez młota to nie robota). W skrajnych przypadkach przyda nam się również piła tarczowa i spawarka (kiedy zechcemy poskładać jedno dobre auto z dwóch w nieco gorszym stanie). Rzecz jasna nie brakuje tu możliwości cofania licznika czy zamazywania kontrolek czarnym markerem.

Magia fotografii

Jeżeli natomiast pomimo włożonej w niego pracy dany samochód i tak nie prezentuje się tak dobrze, jak byśmy chcieli (a na pewno jak chcieliby tego nasi klienci), możemy zająć się kosmetyką i na przykład posmarować opony specjalnym czernidłem. Kiedy zaś wszystko inne zawiedzie, w ruch musi iść magia fotografii, co wiąże się z koniecznością zrobienia zdjęcia pod odpowiednim kątem i poddania go obróbce na komputerze. Dzięki temu będzie można wystawić dany pojazd na OtoSzroto bez poczucia wstydu.

Twarde negocjacje

Ostatnim etapem walki o zarobek jest spotkanie z klientem. Podczas rozmowy z kupującym musimy umiejętnie się targować, a po podpisaniu umowy nie pozostaje nam nic innego, jak modlić się o to, by auto opuściło naszą posesję w jednym kawałku. Obowiązuje tu bowiem zasada „gwarancja do bramy i się nie znamy”.

Rozbudowa interesu

Zarobione w ten sposób pieniądze możemy przeznaczyć nie tylko na zakup nowych samochodów (najlepiej po taniości), ale też na rozbudowę naszego komisu, na przykład stawiając w nim myjnię samoobsługową. Oprócz tego z czasem zyskujemy możliwość poddawania samochodów wiejskiemu tuningowi, by przyciągać do siebie nie tylko doświadczonych kierowców, co to niejedno już w życiu widzieli i troszkę się na tych sprawach znają, lecz również młodzież, która przecież musi mieć czym się popisywać (najlepiej wielkimi spoilerami i głośnymi wydechami) przed koleżankami i kolegami.