RoboCop: Rogue City - Unfinished Business
Oryginał był świetny. Pozycja obowiązkowa dla fanów filmowej trylogii. Liczę, że dodatek wniesie nową, dobrą historię oraz dobry gameplay :) Oby poziomem nie odstawał od oryginału, to będzie hicior :)
9h na najwyższym poziomie trudności, żeby platynkę zrobić. Śmieszne, że dlc jest 4-krotnie droższe od podstawki.
Nie lubię samodzielnych rozszerzeń. Lubię gdy DLC zawiera nową zawartość ale wkomponowaną w grę. Robocop to fajna gierka , ale dodatek sobie odpuszczam :)
No raczej nie, bo Dredd jest dość mobilny przecież. Biega, skacze i jak trzeba to by się rzucał na boki, chował za ścianami. To bardziej setting byłby bardzo podobny, ale gameplayowo zupełnie co innego, taka strzelanka tpp z osłonami, to byłby sztos.
Grafa lepsza jak w cyberpunku i lepiej chodzi. Absurdalne questy typu znajdź ząb, komiks. Często męcząca i wieje nudą, przegadana, czyli taki sam zmarnowany potencjał jak 1 część. Gdy jest akcja jest świetna, momentami za trudna na easy, trochę zabugowana.
Na początku tak sobie pykałem z przyzwyczajenia, bo lubię poprzednią część. No i przez ponad połowę gry uważałem, że to taka lekko okrojona jedynka. Mniej znajdziek jest, poziomy dość monotonne, system zniszczeń wcale niepoprawiony, inteligencja przeciwników nie za wysoka. Nowi wrogowie przeciętni. Retrospekcje gameplayowo męczące, poziom Mirandy powinno się w cutscenkę zamienić, Murphy powinien zawsze mieć pistolet wyciągnięty. No nie było się czym zachwycać.
Później jednak się okazało, że historia ma nogi i jajca. Antagonista ładnie został przedstawiony i umotywowany, motyw Murphy'ego też sensownie rozbudowano. Wjechała ta broń lodowa - jej wybuchy mają naprawdę szeroki zasięg, ale jak to wygląda. Jak ten lód nie znika i wszędzie go pełno, to absolutnie robi kapitalne wrażenie. No i często i gęsto jest tej broni i naboi do niej, więc można sobie z radością postrzelać.
No i nie musimy walczyć z ED 209, zamiast tego to gracz nim steruje i to jest naprawdę zacna rozpierducha. Świetny poziom z eleganckim finałem, bo niszczyć miasto zawsze jest przyjemnie.
Dochodzi też płytka do pistoletu o numerze 7.3, która zmienia strzelaniny w poezję. Wstawiają wszędzie różnego badziewia, że miliony cząsteczek naprawdę lata w powietrzu podczas strzelania i to się ceni. Nawet ta chwila, gdzie nie mamy spluwy i trzeba sobie radzić wszelkimi sposobami, to również wypadło przyjemnie. Finishery się dobrze wkomponowały, chętnie ich więcej rodzajów bym zobaczył. Chwilę później odzyskujemy pistolet i nie możemy z niego jak na ironię strzelać, ale to też dobrze wypada, widać że ktoś przemyślał tę grę.
I przemyślał ją tak, że na początku jest za dużo chodzenia i gadania. Dopiero w drugiej połowie jest więcej strzelanin i wtedy tytuł nabiera wiatru w żagle. A na finale, gdy odpalono główny motyw z Robocopa podczas rzezi, no to aż się popłakałem. Bardzo fajnie też się postać rozwija i z cieńkiej robo pipki na początku finalnie zmieniamy się w boga wojny i masakry na finał. Zakończenie jak najbardziej satysfakcjonuje, gra jest warta swojej ceny, ze 12 godzin ją przechodziłem, wszystkie zadania poboczne wykonałem i się absolutnie nie spieszyłem, bo już dość w życiu się spieszę, to nie ma opcji bym i w grze miał zasuwać.