Drakensang: The River Of Time
Wie ktoś jak wejść do kryjówki złodziei inną klasą niż złodziej ?
^, Aby dostać się do kryjówki złodziei musisz mieć w drużynie Cano, wtedy wystarczy pogadać z typem stojącym w rogu katakumb niedaleko areny gladiatorów, lub z jego odpowiednikiem niedaleko od centralnego placu targowego
Cano to postać która się do drużyny w końcu przyłącza bez względu na dokonane wybory fabularne, więc jeśli jeszcze go nie masz, musisz pchnąć fabułę do przodu
btw, zajrzyj na poprzednią stronę i dodaj sobie kody na bonusowe przedmioty (jeśli nie dodałeś ich już wcześniej)
Dzięki. A z skąd wziąć mandragorę ?
Alchemiczka Aurelia na głównym placu targowym w Nadoret powinna mieć. Ewentualnie gdzieś można zebrać w lesie. W Nadoret obok drzewa, przy wieży maga, znalazłem dzisiaj jedną mandragorę. Nie wiem czy to jest losowo rozmieszczane.
świetna gra, tak samo jak jedynka, jednak TROT mi bardziej przypadł do gustu. Może to dzięki tej całej tajemnicy i temu że Ardo żyje, oraz świetnemu klimatowi? Tak czy siak, jest to jedna z moich pozycji top 10
zapomniałem dodać że wielką przykrość sprawiła mi wiadomość o bankructwie Radon Labs i wiążącym się z tym brakiem wydania trzeciej części :'(
Szkoda bo świat miał już własną twarz, własny charakter i historię. Była masa państw, królestw, krain o których wiemy z poradnika, których nie było w grze, a które mogłyby być w trójce. Mierzenie czasu, czyli lata po upadku jakiegoś tam imperium dodawały wyobraźni dla mnie. Co się stało wtedy? Jakie imperium? Może wrócimy do tamtych czasów w następnej odsłonie gry? Takie zadawałem sobie pytania, a teraz KUR*A cały ten świat i opowieść diabli wzięli... :(
Ta gra jest bardzo dobra. Wprawdzie bez fajerwerków ale to taki fajny klasyczny erpeg który bawi w typowy dla gatunku sposób. Jest wszystko czego trzeba dobrej grze RPG. Dragon Age II przy tej grze to bieda. Tu mamy ciekawą fabułę, rozbudowany rozwój postaci i fajne, taktyczne walki. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych gier cRPG w historii. Dla wszystkich fanów gatunku to pozycja wręcz obowiązkowa. Czuć że gra się w erpega z krwi i kości w coś naprawdę porządnie zrobionego i przy czym spędzimy dużo czasu nie nudząc się. Obydwie części Drekensang mają w sobie coś z klasycznych tytułów takich jak i porównania do Baldura są tu jak najbardziej słuszne. To jest właśnie to! :)
Aha i jeszcze jedno. Nie radzę grać wojownikiem. Mam tu na myśli wszystkie klasy specjalizujące sie w walce w zwarciu. W grze mamy niestety tylko 4 towarzyszy a dwóch z nich to wojownicy. Poprostu nie opłaca się mieć w drużynie tylu wojowników. Wiem to z własnego doświadczenia bo sam grałem bodajże żołnierzem a jeden z moich początkowych wyborów pozbawił mnie niestety maga i musiałem sobie całą grę radzić bez niego. Wyjątek stanowi tu ten elficki włócznik chyba klasa nazywa się "bojownik". Łączy on bowiem zalety elfów (magia, znajomość roślin) i wojowników gdyż naprawdę dobrze radzi sobie on w walce. Oczywiście nie odradzam kompletnie grania wojownikami ale myślę że łatwiej skompletować uniwersalną drużynę grając inna klasą.
Hm.. niedawno dostałem tą gre , ale widząc po opisie jest to "Druga część klasycznego RPG" . A więc stąd pytanie ,czy jeżeli zaczął bym rozgrywkę od tej części miałbym jakieś większe luki pod względem fabuły?
Nie, nie miałbyś, bo w tej części poznajemy historię poprzedzającą wydarzenia z części pierwszej. Czyli druga część jest pierwszą, a pierwsza drugą pod względem fabularnym. Tak dziwnie trochę jak na RPG.
Nie, nie będziesz miał mniejszych doznań. Sam zacząłem od jedynki, ale nie spodobała mi się i szybko ją porzuciłem. Za to przy dwójce bawiłem się świetnie i mile ją wspominam. Fabuła nie wymaga znajomości poprzedniczki.
Jeden z najlepszych RPG ostatnich lat. Gra jest bardzo dobra, zdecydowanie lepsza od pierwszej części. Największą zmianą na plus jest możliwość powrotu do uczęszczanych lokacji jak i nie ma biegania - wystarczy znaleźć się w punkcie, z którego można się szybko i sprawnie przenieść do innego. Niestety znowu było mało wyborów, w których gracz miałby coś do powiedzenia. Gra nie jest też tak cukierkowata jak poprzednia część, choć nadal 'szlachetność' jest na każdym kroku. Z jednej strony dobrze, ale z drugiej chciałbym też w tej grze więcej tego mroku.
Największymi plusami są niebanalne questy, zadania są przemyślane, nie dominuje infantylne 'przynieś, zabij etc'. Bardzo dobre są dialogi i postacie można naprawdę polubić. Miłe dla oka są postaci NPC - różnią się od siebie wyglądem, charakterem, mimiką, gestami - coś zupełnie innego niż w Gothicu 3 czy Risenie, gdzie NPC byli tacy sami lub podobni do siebie. Do tego bardzo ładnie wymodelowani, kobiety chodzą jak kobiety, krasnolud fajnie popyla na swoich krótkich nóżkach... Grafika otoczenia jest bardzo ładna, na dodatek zróżnicowana. Muzyka przyjemna dla ucha, choć potem robi się monotonna - w pierwszej części było więcej zróżnicowanych dźwięków (w sumie było więcej lokacji).
Co do walk to były dość łatwe - jedynym 'bossem', który sprawił mi trochę trudności był Krabostwór. Finalna walka była długa, ale banalnie prosta - to niestety minus, jak i zakończenie - liczyłem na coś lepszego.
Jedynka miała lepszy klimat i dłuższą (o wiele) fabułę. Trot też.jest bardzo dobry ale troszkę się zawiodlem bo prawie o połowę krótszy od jedynki.
Też wolę pierwszą część. Ten klimat i w ogóle, jakoś bardziej wciąga.
W jedynce walka ze szczurzycą w początkowym etapie gry co ciekawe była najbardziej wymagającą w całej grze. Później rozgrywka była płynna.
Nie było tak jak np: w Baldur's gate II, Neverwinter Nights 2, Dragon Age:Origins czy Pillars of Eternity, że co pewien moment mieliśmy kłody układane pod nogi :)
Wielka szkoda że Radon Labs zbankrutowało i nie będzie kolejnej części. Nie rozumiem jednego. Czemu drakensang 1 nie dostał rekomendacji a taki szajs jak cod 2014 dostał.
Ta gra jest w składance w TESCO za 19.99 zł wszystkie 3 części - Drakensang Dragon Edition (PC), czyli dwie części tej gry, m.in ta + dodatek Drakensang: Phileasson's Secret, warto kupić.
Świetna gra, jednak uważam, że pierwsza część była lepsza.
Nie podoba mi się też to, że w drugiej części Drakensang przedstawiono wydarzenia poprzedzające te z pierwszej części, powinno być chyba odwrotnie, czyli w Drakensang: The Dark Eye być pokazane, w jaki sposób bohater poznał i zaprzyjaźnił się z Ardo, a w Drakensang: The River of Time go uśmiercić. Druga część gry RPG powinna być fabularną kontynuacją pierwszej, podobnie jak w Dragon Age, Gothic, Risen, itp. Tutaj zastosowano rozwiązanie, które mi się średnio podoba.
Poza tym pod względem fabularnym bardziej przypadła mi do gustu Drakensang: The Dark Eye.
Niestety River of Time jak i The Dark Eye nie chodzą na Win10. To znaczy można jakoś odpalić je w zminimalizowanych okienkach, ale co to za gra. Szkoda.
Ciekawe. Takie nowe gry, żeby nie działały na WIn 10.
Ja mam 300 gier na Win 10, a testowanych było ok 400.
I tylko dwie nie działały z przedziału 2001-2017.
Alone in the dark 4 2001 dx8 i Dark Messiah 2006 dx9.
Odpal grę w trybie okienkowym (w skrócie do drakensanga na końcu zamiast -fullscreen wstaw -windowed), po czym jak się odpali przeciągnij na całe okno, powinno działać i nie dawać się aż tak we znaki :D
Mam zainstalowane obie części na Win10 i działają dobrze na tym systemie.
The River Of Time od razu działał idealnie.
Natomiast do The Dark Eye, by działał poprawnie na WIn10 trzeba tak jak napisał kolega powyżej do pliku Drakensang.exe dodać windowed. Chyba innego rozwiązania nie ma. Chyba, że w sieci jest jakiś Fix. Pewnie, gdyby gra pojawiła się w wydaniu GOG dostosowaliby bardziej pod 64 bitowy Win 8 i 10 tą grę.
The Dark Eye jest trochę lepszą grą. Walka ze szczurzycą dała każdemu pewnie w kość kto porywał się na nią zbyt szybko :)
Racja, nie chodzą. A chodziły na Windows 7. Przy uruchomieniu wywala Microsoft Runtime C++, czyli DirectX jest za nowy do tej gry. Nie wiem, jak ktoś umiał wgrać DirectX 9, bo mnie się nie udało, więc te komentarze, że gra działa wydają mi się dziwne... może ktoś coś przerabiał przy systemie, bo normalnie się nie da pograć.
Szkoda bo faktycznie warto.
Moja stara recka:
River of Time zaskoczył mnie pozytywnie od początku. Już sam proces tworzenia postaci jest tym co lubię najbardziej. Ludzie, elfy, krasnoludy... Żołnierze, Łowcy, Amazonki, Czarodzieje i parę innych klas? Świetnie! Do tego statystyki podstawowe (odwaga, budowa, charyzma itd.), umiejętności bojowe, umiejętności pozostałe (głównie społeczne), umiejętności specjalne, parę szkół magii. Cóż, mechanika to siła tej gry i poczułem się jak ryba w wodzie. Jeśli ktoś lubi bawić się "dwie godziny" w tworzenie bohatera na pewno będzie zachwycony. Ci, którzy nie lubią tego typu zabaw lub nie czują się pewnie w tym systemie i wolą nie ryzykować "zepsucia" postaci mogą wybrać postać od razu gotową, niejako z szablonu. Wtedy postać jest dobrze zrobiona na początku gry, a gracz będzie musiał kontrolować jej rozwój podczas samej rozgrywki. Warto tu wspomnieć o umiejętnościach specjalnych, jak np. Mocny cios albo Używanie Kuszy, które są albo bierne albo wykorzystywane np. w czasie walki i nie można ich rozwijać standardowo tzw. "punkickami" a poprzez nauczycieli, których musimy już znaleźć.
Przejdźmy do fabuły. Nasz bohater miał pojawić się w mieście Nadoret aby przejść przeszkolenie wojskowe, jako iż wykazuje talent. Jednak w trakcie podróży natrafia na trójkę "kupców": Ardo, Cano i Forgrimm to nasi towarzysze podróży. Muszę przyznać że to ciekawa ekipa. Ardo, szlachcic, największy przyjaciel krasnoluda Forgrimma, towarzyszy nam (ze względu na, hm, wydarzenia) od mniej więcej połowy gry. Sam krasnolud ciągle kłóci się ze złodziejaszkiem Cano, jednym z najlepszych złodzieji królestwa. Panowie ścigają rzecznych piratów, którzy ostatnio stali się bardzo zuchwali i często atakują podróżnych na rzece. Jaki jednak jest dokładnie cel naszych towarzyszy? Tego nie zdradzę, jednak fabuła bardzo mi się podoba. Po raz pierwszy od bardzo dawna Wielkie Zło nie zagraża istnieniu Wieloświata. a nasi herosi nie są Wybrańcami, Dziećmi Bogów ani Uczniami Wielkiego Mistrza Yody. Poza ww. trójką towarzyszy nam albo Fayris - półelfia łowczyni albo Jaakon, czarodziej. Nie będę zdradzał w jaki sposób wybieramy towarzysza. W każdym bądź razie lubię Fayris, lubię trzech kumpli wyżej opisanych, nasza ekipa często ze sobą dyskutuje, raczej nie kłóci, ale potafią sobie dogryzać. Na naszej drodze stanie też wielu NPCów. Piraci, żołnierze, zwykli wieśniacy, kupcy, szlachta i inni. Część z tych postaci zrobiona naprawdę fajnie, widać że twórcy starali się je jakoś ucharakteryzować, żeby nie były to tylko gadające kukły. Oprócz questa głównego mamy też do zrobienia sporo questów pobocznych. Zapolujemy na wilkołaka, będziemy ścigać groźnych bandytów, utniemy łeb potężnemu wodnemu smokowi, rozwiążemy zagadkę zaginięcia maga, uwolnimy rusałkę, weźmiemy udział w polowaniu na dziką zwierzynę czy poszukamy ukrytego skarbu. Fajnie, że postarano się odejść od sztampy "przynieś mi zardzewiały miecz, który leży w krzakach dwa metry stąd, a w zamian dam ci różdżkę wskrzeszenia i buty lewitacji". A niektóre questy wykonamy na więcej niż jeden sposób.Mogę sie doczepić tylko jednego. Trochę zbyt ubogich kwestii dialogowych. Tzn. nasza postać niejako musi być dobra. Nie można zagrać kolesiem po prostu złym lub chociaż neutralnym. Cóż, to takie coś do czego mogę się przyczepić, ale w zasadzie zwalam to na karb takiej a nie innej fabuły. Tak, czy siak, wolę to od "kółeczkowych" dialogów w grach Bioware i homoseksualnych romansów z kosmitami. Bo w River of Time nie ma romansów. Nasza drużyna to grupa towarzyszy, przyjaciół, a nie bohater gracza + jego przyboczny harem.
Przjedźmy do technikaliów. Grafika bardzo mi się podoba, zarówno wszelkie elementy świata gry, jak i postacie, czy to nasze, czy NPC są wykonane naprawdę bardzo ładnie. Ekwipunek także jest czytelny. Muzycznie jest... średnio. Muzyka nie jest zła, co to to nie, jest naprawdę klimatyczna, ale do dzieł Jeremy Soule'a czy Inona Zura trochę jednak brakuje. Za to na uwagę zasługują świetnie podłożone głosy postaci, aktorzy zostali dobrze dobrani i wczuwają się w powierzone im role.
Podsumowując: Drakensang - The River of Time to wg mnie najlepszy cRPG ostatnich lat. A możliwość regulacji poziomu trudności w dowolnym momencie sprawia, że gra jest odpowiednia i dla weteranów gatunku jak i amatorów.
Jeden z lepszych Rpg-ów w starym stylu pod względem walki drużynowej-taktyki i rozwoju postaci, tak jak i pierwsza część, sporo klas postaci do wyboru, bardzo satysfakcjonująca walka w której nie jednokrotnie trzeba się napocić i nakombinować, spora różnorodność przeciwników, do której często na trudnych poziomach trzeba obrać odp taktykę, do tego dochodzi naprawdę ładna grafika która po mimo już 10 lat dobrze wygląda.
Z minusów: dużo krótsza od pierwszej części, gra maksymalnie starcza na ok 20-23h gdzie pierwsza część to ponad 40h rozgrywki. Fabuła słabsza i mniej wciągająca, brak jakichś większych relacji z towarzyszami czy wątków romansowych jak w serii Dragon Age, pod tym względem gra niestety leży, słabe animacje postaci które są mocno sztywne, oraz to co było najbardziej denerwujące w pierwszej i drugiej części, to niestety postacie poruszają się stanowczo za wolno.
Nie grałem w pierwsze Drakensang ale w RoT podobało mi się że fabuła odeszła od ratowania świata. Postacie fajne, może faktycznie nieco więcej by się przydało relacji z nimi ale wielce mnie ucieszył brak romansu mimo że postać Fayris jest jedną z moich ulubionych postaci w cRPG.
Niestety, ale nie działa na Windows 10. Na Windows 7 działała.
Tu macie filmik co zrobić by gra działa w pełnym ekranie: [link]
nie wiadomo co sciągasz i uruchamiasz potem bedzie płacz ze wirusy w kompie
Właśnie ogrywam tę grę, na plus są muzyka, rozbudowany kreator postaci (poza możliwościami dopasowania wyglądu), klimatyczne klasy postaci. Można też wybrać spośród kilku ras, choć nie znalazłem opisu ich, czy ich kultury.
Ogólnie gram magiem. W grze występuje ogromna ilość skrótów, które często są dla mnie nie zrozumiałe, może przez to, że jedynie mając styczność z tą grą, spotykam się z tym systemem Das Schwarze Auge. Najmniej w grze odpowiada mi sterowanie, uważam je za toporne, oraz niejasny dla mnie system przeliczania możliwych zadawanych obrażeń, a także brak opisu na co dokładnie w tym systemie wpływają poszczególne cechy itp. Poza tym gra mi się bardzo spodobała. Zrobiłem metamaga z bonusem do regeneracji AE.
Ogólnie także wiem, że w internecie można znaleźć edytor zapisów gry i nim wprowadzać zmiany w umiejętnościach postaci. Moim zdaniem to niezła opcja w pewnych przypadkach, gdy któryś raz zaczyna się grę i próbuje różne buildy :)
Tak, już przeczytałem. Dzięki. Wypowiedziałem się w wątku dotyczącym pierwszej części gdyż miałem tę podróż zacząć od jedynki (wtedy nie wiedziałem jeszcze, że część druga to tak naprawdę prequel jak mi napisałeś).
Szczerze przyznam, że gra bardzo dobra - no przynajmniej po 2 nocach rozgrywki tak uważam, dopiero wszak zaczynam przygodę. 22h gry za mną i jeszcze siedzę w Nadoret (co prawda popłynąłem statkiem do Isle of Forgetfulness - wyspy zapomnienia gdyż chciałem pogadać z bratem Emmeranem, a odblokowała mi się twierdza celna, niemniej wróciłem do Nadoret zarobić trochę kasy na arenie, a tu panie kilka nowych questów). Zasadniczo muszę „podpoakowac drużyne” żeby tak naprawdę ruszyć na dobre dalej. Poznalem tez śmieszne trolle, o dziwo nie sa agresywne.
Przyznam, wlasnie w taką grę chciałem zagrać, brakuje mi tych klasycznych rpg bardzo. Jestem po ukończeniu ACShadows, który nie jest zły, ale nie ma „podjazdu” do klasyki (tak wiem, to zupełnie różne gry, ale oceniam każdy tytuł głównie pod względem immersji gracz - odgrywana postać - świat, w którym rozgrywa się przygoda).
Szkoda trochę, że TROT jest od 12 lat, brakuje mi w tej grze - jak do tej pory jedynie 2 rzeczy:
- wątków erotycznych nie tylko pomiędzy członkami drużyny, ale w ogóle w świecie gry. Co prawda mam w drużynie tylko jedną kobietę (pół-elfa Fayris) więc miałaby nieco trudno zadowolić kilku facetów :) Z drugiej strony jeśli miałbym dostać jakichś transów do wyboru (jak w DAV) czy móc stworzyć kobietę z brodą i zrobić z niej transa (jak w BG3), to dobrze, że jest jak jest;
- kreacja wizualna postaci jest bardzo ograniczona, praktycznie nie istnieje możliwość stworzenia tak wyglądającej postaci, jaką byłbym chciał zrobić. O rok starsze Guild Wars 2 oferowało wtedy jedne z lepszych możliwości, a przecież gra była też od 12 lat, kilka lat starsze Guild Wars cz.1 także posiadało o wiele bardziej rozbudowany engine tworzenia swojego charakteru. O innych grach - jak Skyrim czy ME - nie będę wspominać, także i tych tytułach wygląda to nieporównywalnie lepiej (no ale to nie są gry pegi12 dlatego odniosłem się głównie do Guild Wars).
Fayris to super postać, jedna z moich ulubionych damskich postaci w cRPG. Sam jednak w RoT grałem kobietą więc romansu i tak by z tego nie było :P Ale ja się cieszę że nie ma romansów, romanse to wg mnie zło w cRPG.
Fayris Też mi się bardzo podoba, nie dość, że ładna, to jeszcze ma fajny charakter. Tymczasem jednak otrząsa się z szoku po stracie przyjaciela, myślałem, że to jej chłopak był, ale z rozmowy wynika, że oddany przyjaciel. Dobrze zrobione romanse byłyby fajne - jak np. w Wiedźminie trzecim (mówię o relacjach erotycznych i emocjonalnych między facetem i kobietą w ogóle gdyż w TW3 nie ma przecież drużyny). Faktycznie jednak w większości gier są zwyczajnie głupie.
BTW, też gram kobietą.
Gra wymiata. Od wczoraj od ok. 4 pm do teraz nie mogłem się oderwać, w wyniku zmęczenia fizycznego muszę się przespać aby grać nocą dalej. W ciągu ostatnich kilku lat nie trafiłem żadnej nowej produkcji tak wciągającej jak ta staroć. Niestety dzisiaj nie produkują już takich gier (symulatorów lotu nie liczę, mówię o rpg), no może poza wyjątkami jak dos2. Jestem oczarowany, sorry - wiem - trochę przynudzam.
Ale wsiąkłem, dawno mnie tak fabularna gra nie cieszyła (poza Expedition 33). Gram 10 dni i mam 110h przegrane, a końca nie widać. Że też dzisiaj już takich gier nie robią, smutne.
Bardzo dobra gra. Cały lipiec to codzienne sesje po 10h+ przez co nieubłaganie zbliżam się do końca fabuły. Skończyłem właśnie dodatek (phileasson's secret), który idealnie wpasowuje się w historię z TROT (można go przejść w czasie wykonywania zadania głównego). Kurczę, takiej gry mi naprawdę brakowało. Gdy skończę, to biorę się za jedynkę.
Rany, co za gra. Niestety właśnie ja skończyłem po 310h grania przez cały lipiec, zacząłem pierwszego, a skończyłem teraz, czyli 31. Widzę, że średnia wyszła mi 10h dziennie. Jedna z lepszych RPG, nie wiem jak to możliwe, że w nią nie grałem 14-15 lat temu, czyli w chwili premiery.
Nie ma co rozpływać się nad zaletami tej produkcji, praktycznie wszystko w niej jest zrobione tak jak być powinno. Stare, dobre drużynowe rpg z idealnie przygotowanymi charakterami do gry, a szczególnie towarzyszami (Fayris to w ogóle jedna z ciekawszych postaci w grach). Podobnie questy i zagadki logiczne oraz wymagający tzw. bossowie (acz nie lubię tego określenia w grach). Fabuła - choć pozbawiona cech epickiej podróży - także całkiem niezła (acz ta z dodatku phileasson's secret dużo bardziej mi się podobała, co ciekawe idealnie została „wpleciona” w wydarzenia gry i można - a nawet wypada - ją ukończyć w trakcie głównej rozgrywki). Możliwość podróżowania statkiem po rzece jest bardzo ciekawa i wyjątkowa w grach. Walka bardzo dobrze zrobiona, podzielona na rundy, można je traktować jak tury lub walczyć w czasie rzeczywistym (twórcy dają możliwość zatrzymania walki w każdej chwili, opcje konfiguracji walki są bardzo dobrze zrobione i każdy może je dostosować do własnych preferencji). Grafika, pomimo że stara nadal robi wrażenie, wręcz buduje atmosferę wielu lokacji. Co ciekawa jest tak zrobiona, że brak pełnego cyklu dnia i nocy w tej grze zupełnie nie przeszkadza (co dla mnie jest ewenementem).
Jedyne wady to bardzo uboga customizacja wyglądu naszej postaci (brak opcji charakterystycznych dla większości rpg) i mała ilość pancerzy / ubrań. Praktycznie grę skończyłem w tych samych szatach, w których ją zaczynałem, acz gdy ktoś wybierze maga (lub inną postać mającą możliwość rzucania czarów), to opcje wyboru odzień wzrastają (grałem rangerem bez zdolności rzucania zaklęć więc pomóc pół-elfa Fayris była nieoceniona). Drugą wadą - imo - jest brak AOE w rzucanych czarach (innymi słowy brak większej interakcji z otoczeniem i możliwości wykorzystania jego cech w walce).
Mody istnieją głównie na niemieckich stronach, i tam trzeba ich szukać, googlowanie w języku angielskim daje mierne lub żadne efekty. Jesli ktoś chce mieć sexi charakter (w tym Fayris) to musi się naprawdę nieźle starać, a później napracować.
No nic, robię sobie kilka godzin odpoczynku i zaczynam dalszą przygodę w tym świecie - czyli czas teraz na Drakensang The Dark Eye (pomimo, że to wcześniej wydana gra w tym świecie, to wydarzenia w niej opowiedziane dzieją się kilka tygodni po tych, które przedstawiono w The River of Time).
Nasunął mi się też taki wniosek: w końcu czerwca grałem w AC Shadow, po miesiącu praktycznie 80% fabuły tej gry uległa zapomnieniu, podobnie z postaciami (poza głównymi bohaterami). Historie i towarzyszy z TROT (Fayris, Forgrim, Cano) zapamiętam na długo, zakładam, że na tak długo jak drużynę z PS Torment czy gier z serii ME lub Fallout 2.