Zagrałem w Baldur's Gate po raz pierwszy w 2020 roku... i ziewałem - Strona 3
Graliście kiedyś w Baldur's Gate? Cóż, ja nie grałem. Teraz nadrabiam tę zaległość po latach, żeby powiedzieć wam, jak zestarzała się ta kultowa podobno produkcja.
Towarzysze broni
Na uwagę zasługują jeszcze dwie rzeczy – system walki oraz towarzysze. Ten pierwszy kompletnie nie przypadł mi do gustu. Potyczki na niskich poziomach były po prostu losowe, a sprowadzały się do jakże emocjonującego wymachiwania bronią i czekania na to, komu pierwszemu uda się uderzyć. Odrobiny szaleństwa temu wszystkiemu dodawała magia, aczkolwiek akurat w mojej drużynie polegała ona jedynie na rzucaniu błogosławieństw, leczeniu lub czarach sytuacyjnych. Próbowałem zdziałać coś więcej Neerą, ale nie do końca rozumiejąc, co do czego służy, ostatecznie wyposażyłem ją w strzałki i jedynie sporadycznie korzystałem z zaklęć.

Przed rozpoczęciem gry wierzyłem również, że spotkam tutaj ciekawych towarzyszy, którzy tylko zwiększą immersję tego świata, a dotyczące ich wątki zapadną mi na długo w pamięć. Niestety – i w tym przypadku nie mogłem się bardziej mylić. Nasi kompani w większości są po prostu beznadziejnie płytcy, a ich historie w żaden sposób nie zachęcają do poznania ich bliżej. Pomijam fakt, że najnudniejsza para – Khalid i Jaheira – jest nierozłączna, a z racji tego, że są oni z nami praktycznie od samego początku, przy pierwszym podejściu nie bardzo opłaca się ich pozbywać. Do tego dochodzi Imoen, która również zaczyna razem z nami (przynajmniej jej umiejętności złodziejskie bywały przydatne). Natomiast wybór dwóch pozostałych bohaterów był dla mnie dość prosty, bowiem akurat ich dawne losy oraz powiązane zadania naprawdę mnie zaciekawiły. Czuć jednak, że są to postacie, które zostały dodane dopiero w odświeżonej wersji gry, dlatego nie zaliczam tego do atutów klasycznego Baldura.
Na spory plus zasługują natomiast niektóre dialogi w zadaniach pobocznych. Czasem potrafiły mnie rozbawić, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że i tak większość tych questów, podobnie jak wątek główny, była po prostu okrutnie nudna (znajdź/zabij/przynieś). Będąc we Wrotach Baldura, już nawet nie miałem ochoty ich dokładnie sprawdzać. Wielka szkoda również, że część zadań, mimo wielu opcji dialogowych do wyboru, i tak kończyła się walką. Jeden z przykładów macie na screenie powyżej – potencjał na ciekawe wyzwanie został zabity zwyczajnym wymuszeniem starcia.
Kilka słów na zakończenie
Nie jestem w stanie szczerze powiedzieć, czy coś mi się w ogóle w Baldur’s Gate podobało w stu procentach. Marzyła mi się wciągająca przygoda z ciekawymi towarzyszami u boku, jednak bardzo szybko zderzyłem się z rzeczywistością. Dopiero na końcu zrozumiałem, że po prostu za dużo od tej gry wymagałem. Być może jest w tym sporo mojej winy. Spotkałem się już z wieloma historiami w stylu „walki dobra ze złem” i ta kolejna po prostu nie zrobiła na mnie większego wrażenia.

Domyślam się też, co część z Was będzie chciała mi powiedzieć. Że Baldur’s Gate to ojciec dzisiejszych izometrycznych RPG (i nie tylko). Że bez niego nie byłoby Divinity: Original Sin 2 czy serii Pillars of Eternity. I że na tamte czasy to była świetna gra. Znajdziecie pewnie jeszcze wiele innych argumentów. Oczywiście, nie mogę się z tym nie zgodzić. Jednakże, gdy ukazało się pierwsze Baldur’s Gate, ja dopiero zaczynałem mówić, więc – chcąc nie chcąc – nie mam możliwości spojrzenia na tę produkcję przez pryzmat tamtych czasów. Zawsze jednak byłem ciekawski, a że teraz mam okazję podzielenia się z Wami moim spojrzeniem na klasykę gier wideo, robię to, żywiąc jednocześnie nadzieję, że zrozumiecie, iż mój odbiór może zupełnie różnić się od Waszego. I nie ma w tym nic złego. Zapraszam oczywiście do dzielenia się swoimi wspomnieniami i przemyśleniami na temat Baldur’s Gate w komentarzach. Chętnie dołączę do dalszej dyskusji.
OD REDAKCJI
Większość z nas w redakcji zalicza się do grona „starych wyjadaczy”. Gramy przynajmniej od połowy lat 90., a wielu kolegów zaczynało jeszcze wcześniej. Ta seria artykułów wydaje się nam ciekawym eksperymentem. Z jednej strony młodemu pokoleniu podpowiada, czy warto poświęcać czas starszym grom. Z drugiej – starszym czytelnikom pozwala spojrzeć na własny sentyment z innej perspektywy i zadać gombrowiczowskie pytanie: „Dlaczego Baldur’s Gate wzbudza w nas zachwyt i miłość?”. A potem zdziwić się odpowiedzią.