
Wasze najlepsze gamingowo święta? U mnie 2000
Zainspirowany wątkiem o gamingowych tradycjach, a więc de facto teraźniejszości, zapraszam was w sentymentalną podróż do przeszłości. Wasze najlepsze gamingowe święta ever! Ja zacznę.
2000
Ferie świąteczne zacząłem od odkrycia gry Gorky 17, która w owym czasie była dołączona do jeszcze ciepłego magazynu KŚ: Gry. Nieoczekiwana i bardzo fajna przygoda, która umilała mi czas do Wigilii, kiedy to pod choinką znalazłem „Platynową edycję Baldur’s Gate”. Ależ to był prezent — kartonowe pudełko, a w środku mapa, wielka fabularyzowana instrukcja, skórzana podkładka pod myszkę i aż sześć kompaktów. A jak wiadomo, sześć kompaktów to musi być dobra gra.
Napadało wtedy strasznie dużo śniegu i chodziłem na sanki, więc do tej pory zlewa mi się to w głowie: że do Pod Pomocną Dłoń szło się przez śnieg (a przecież byłem tam z 50 razy w życiu i śniegu w tej lokacji nie ma — zresztą w prawie żadnej nie ma).
A przerwy od Baldura umilałem sobie demem THPS2 i pełną wersją FIFA 2001, która była bardzo mało udaną Fifą. Trio Recoba–Ronaldo–Vieri po skopanych wtedy wrzutkach strzelało mi coś koło 180 goli na sezon.
Takie to były czasy. A na sankach rozchorowałem się tak, że po Sylwestrze nie wróciłem do szkoły — dopiero po feriach zimowych w lutym. Ale nie wpływa to na moją ocenę gamingowych świąt 2000: to była niezależna wisienka na torcie.
A u Was — który rocznik był najlepszy i z powodu jakich gier?
2003 rok, ogrywałem wtedy zapewne kilka gier ale prym wiodło (kolejne przejście) Medal of Honor Allied Assault. W sylwka leciałem ostatnią misję The Return to Schmerzen. Za oknem śnieg i mróz, i te same warunki w grze. Cisza i skrzypienie śniegu pod butami.

Gamingowo strzelam że 2007, choć pewnie drugim kandydatem byłoby 2002.
Lubię dorosłość ale okresy przerw w wieku szkolnym to było coś pięknego, absolutnie zero zmartwień, głowa niespaczona jeszcze polityką, pędem za karierą, zmartwieniami współczesnego świata (gospodarka, wojny, zmiany klimatyczne itd itp).
Pamiętam jak w ww. roku nazbierałem kasę na Guild Wars 1, była to moja pierwsza styczność z MMO, jakoś ominął mnie szał na Tibię, Runescape, a abonament WoWa nie wchodził w rachubę bo byłem w 100% na utrzymaniu rodziców i płacenie 17 dolków miesięcznie to była dla mnie horrendalna suma. Możliwość zobaczenia innego gracza w świecie gry, porozmawiania z nim, pogrania razem, połączenia sił we wspólnym epickim celu, to było coś.
GOL miał świetną gildię która była bardzo "socjalna" (HHG), ludzie ze sobą grali (w sensie naprawdę sporo łupało się w grupach, nie tylko bytowało w jednej gildii), rozmawiali na gildiowym czacie (i te dyskusje czasem toczyły się zarazem na GOLu, akurat jak ktoś nie siedział w grze), robili razem trudne wyzwania w grze, pomagali świeżakom, każdy był życzliwy. Ale jak się spędzało dziesiątki godzin w towarzystwie tych ludzi to miałem poczucie że to naprawdę wirtualni koledzy o których wiedziałem całkiem sporo.
Do dziś pamiętam mnóstwo ludzi (Vaerin, Frogus, Cicha Cma, Matt, Rothon, cronotrigger, Lechiander, Piokos, Piotrasq i wielu innych, nie mniej istotnych - serio pamiętam Was, ale nie będę tu wypisywał listy 50 graczy) z którym się gadało dziesiątki godzin na temat gry i nie tylko. Fajna to była społeczność, zupełnie odmienna niż obecny GOL gdzie 80% treści to obrzucanie się gównem pod przykrywką polityki.
No tak się złożyło że GW1 dostałem zaraz przed przerwą świąteczną właśnie w 2007, mogłem ciorać po 16h dziennie jak prawdziwy piwniczak, a że gra była gigantyczna to łupałem równo przez całe święta i wiele wiele dłużej. Wiem że patrzę przez okulary nostalgii ale to były świetne święta.
Screen z 25.12.2007, tego samego dnia z Piokosem ciorałem później kampanię Prophecies.
A za kasę ze świąt kupiłem sobie dodatek Nighfall kilka dni później. To były czasy.
Nie pamiętam już który to był rok, ale były to święta spędzone (no przynajmniej częściowo, wiadomo) przy Morrowindzie. I chyba nawet nie było to moje pierwsze przejście. Pamiętam, że w wigilię złapałem taką synchronizację z tą grą, że autentycznie nie mogłem się oderwać. Matka już wołała, że kolacja wigilijna zaraz wjeżdża na stół i żebym w końcu ruszył dupę, a ja krzyczałem, że zaraz, bo akurat uwalniałem Mehrę Milo z dekanatu prawdy.
Piekne czasy.
Stawiam na 2018
Z jednej strony ambitne plany samodzielnego złożenia pierwszego w życiu komputera, które ziściły się miesiąc później między innymi dzięki podchoinkowym datkom wiernych... domowników. Z drugiej strony prawdziwy test mojego PS4, który musiał w tym okresie przetrwać spotkanie z Red Dead Redemption 2, które po miesiącu oczekiwania w końcu zostało uruchomione podczas świąt. Naprawdę ciężko było się oderwać, a jeszcze jak zobaczyłem papierową mapkę w pudełku to moje postanowienie o ograniu tej gry podczas ferii zimowych poszło się walić, bo całość ukończyłem parę dni przed.
Oczekiwanie na nowy komputer, czekający na mnie Arthur Morgan, odkrycie mistrzostw w darcie, które jak się okazało również dostarcza wyjątkowego świątecznego klimatu (w tym tygodniu znów stanie się sportem narodowym). No i nie zapominajmy o GOLu gdzie również panowała dobra atmosfera. Wtedy chyba była ta pierwsza edycja Cyberadwentu (Adam Małysz z gry Małysz na zawsze w naszych sercach).
Niby całkiem niedawno, niby nic za bardzo się zmieniło, ale powtórzyć tych samych uczuć już się nie da.
Max Payne zawsze wchodził, w tym roku będzie co innego. Kupiłem na steam ponad 20 gier w przecenie za 100-200.
Nie wiem czy najlepsze, ale jakoś najbardziej zapadło mi w pamięć:
2001 albo 2002
Już po kolacji wigilijnej, choinka spokojnie świeci w tle, obok stół już wyczyszczony, a człowiek porządnie najedzony.
Odpalam emulator ePSXe i włączam ISS Pro Evolution 2. I gram sobie na spokoju Master League, albo jakimiś all-starsami. Różnica między FIFA a ISSem była wtedy kolosalna, pamiętam jak nawet po dłuższym graniu w ISSa nie czuć było tej schematyczności która prędzej czy później uderzała w FIFie.
2000
Tutaj pamiętam wyczekiwanie jak w pierwszy dzień świąt ściągałem 6MB roma z Super Mario 64.
Niestety po 20-30 minutach gdy już całość się ściągnęła, okazało się że mój komp wyciąga w porywach 5 FPS. Ale warto było spróbować :D
2005
A tutaj wciągnąłem się w multi.
Na zmianę COD1 (wtedy często mapa powcamp, polski serwer rybnet) albo Enemy Territory.
Zdecydowanie lata 2000-2002 Moja pierwsza gra Evil Islands, seria Gothic, Hitman 2: Silent Assassin, Icewind Dale II,Robin Hood: Legenda Sherwood, Soldier of Fortune 2: Double Helix same perełki.
Mam wiele wspomnień z jeszcze bardziej zamierzchłych czasów ale chyba 2008 r. Wigilia - dostałem się do najlepszej gildii na serwerze (aplikowałem :D i mnie przyjęli), cioranie na progresie w WoTLKu Naxxramasa na laptopie z 5 fpsami :D Potem kupiłem kompa i jak zobaczyłem Wowa na dużym ekranie to wprost nie mogłem uwierzyć. Ehh czas leci :)