Nie wiem czy granie w Yakuzę 7 bez grania w poprzednie części jest do końca rozsądne. To niby zupełnie niezależna odsłona ale na pewno coś ci zaspoileruje z poprzednich odsłon. A nazywanie ninigierek i aktywności pobocznych głupkowatymi i irytującymi to skandal i w ogóle. A i granie w Yakuzę czy jakąkolwiek inną grę japońską z angielskimi głosami to masochizm :)
Szukałem informacji na ten temat w różnych miejscach i nie trafiłem na info inne niż to że w Like a Dragon można spokojnie grać bez znajomości serii, stracę co najwyżej kilka easter eggów i drobnych smaczków, wiele trafiłem opinii że jeśli ktoś nie grał wcześniej w Yakuzę to ta część jest dziś najlepsza do tego żeby zacząć.
A i granie w Yakuzę czy jakąkolwiek inną grę japońską z angielskimi głosami to masochizm :)
Kompletnie się nie zgadzam. Grając po angielsku mogę zwyczajnie cieszyć się grą, granie po japońsku skazuje mnie na ciągłe gapienie się w napisy i tym samym tracę wiele z tego co dzieje się na ekranie. Japoński to język z którego nie rozumiem nic więc żeby ogarnąć cokolwiek muszę te napisy czytać co kompletnie niszczy przyjemność z zabawy.
Wiem że są ludzie twierdzący że w gry rosyjskie gra się po rosyjsku a w japońskie po japońsku, ale dla mnie to głupota.
Co do minigierek to zwykłe zapychacze bez znaczenia. Owszem niektóre są nawet fajne żeby popykać 5 minut, ale żeby się jakoś tym zachwycać?
Szukałem informacji na ten temat w różnych miejscach i nie trafiłem na info inne niż to że w Like a Dragon można spokojnie grać bez znajomości serii, stracę co najwyżej kilka easter eggów i drobnych smaczków, wiele trafiłem opinii że jeśli ktoś nie grał wcześniej w Yakuzę to ta część jest dziś najlepsza do tego żeby zacząć.
W teorii to jest wszystko prawda ale fakty jednak są trochę inne. Jeden wątek fabularny z Yakuzy 5 jest na pewno zaspoilerowany w Y7 więc grając najpierw w 7 ten wątek w 5 nie będzie miał swojego zaplanowanego efektu. Z Yakuzą 6 z tego co czytałem jest podobnie. Co sprawia że zdecydowanie nie jest to najlepsza część dla początkujących.
Wiem że są ludzie twierdzący że w gry rosyjskie gra się po rosyjsku a w japońskie po japońsku, ale dla mnie to głupota.
Dla mnie to właśnie nie jest głupota. Japońska gra z angielskimi głosami sporo traci ponieważ postaci nie są już takie jak je oryginalnie zaprojektowano. Brzmią kompletnie inaczej co wpływa całkowicie na ich odbiór. Angielskie bezwiedne czytanie z kartki nijak ma się do oryginalnego głosu który robi całą postać.
Co do minigierek to zwykłe zapychacze bez znaczenia. Owszem niektóre są nawet fajne żeby popykać 5 minut, ale żeby się jakoś tym zachwycać?
No jest się czym zachwycać jeżeli minigierka czy aktywność poboczna jest lepsza niż inne całe gry i sama ta mingierka mogłaby być sprzedawana jako oddzielna gra zapewniająca super zabawę na wiele godzin :)
Jeden wątek fabularny z Yakuzy 5 jest na pewno zaspoilerowany w Y7 więc grając najpierw w 7 ten wątek w 5 nie będzie miał swojego zaplanowanego efektu. Z Yakuzą 6 z tego co czytałem jest podobnie. Co sprawia że zdecydowanie nie jest to najlepsza część dla początkujących.
Nie jestem jakimś spoilerofobem żeby mnie coś takiego męczyło. Jakiś spojler w jakimś pobocznym wątku w jednej czy dwóch grach nie jest dla mnie czymś co mi przeszkadza. Like a Dragon to zupełnie osobna historia z bohaterami których w innych Yakuzach nie było lub jeśli się pojawili to w epizodycznych rolach. Ze spojlerami jakie mogą się pojawić mam pełen luz, jak pisałem nie mam fioła na tym punkcie.
Angielskie bezwiedne czytanie z kartki nijak ma się do oryginalnego głosu który robi całą postać.
Owszem, jeśli jest to bezwiedne czytanie z kartki. Nie rozumiem czemu z góry zakładasz że dubbing japoński jest robiony z pasją i zaangażowaniem a angielski to "bezwiedne czytanie z kartki".
Po około 10 godzinach z Like a Dragon stwierdzam że angielski dubbing jest w tym tytule znakomity, głosy idealnie mi pasują do postaci.
No jest się czym zachwycać jeżeli minigierka czy aktywność poboczna jest lepsza niż inne całe gry i sama ta mingierka mogłaby być sprzedawana jako oddzielna gra zapewniająca super zabawę na wiele godzin :)
Trzeba sobie zadać więc pytanie czemu Sega nie wyczuła pisma nosem i tych gier nie wydała... może po prostu uznali że te gierki jednak się nie obronią bez całej otoczki Yakuzy. Dla mnie te popierdułki są jak Gwint w Wiedźminie, grałem tyle ile wymagała tego fabuła a potem zapomniałem że istnieje.
Zacząłem ogrywać God of War 2 na PCSX2. Zrobiłem przed chwilą jedynkę więc z przyjemnością tłukę kontynuację, bo to kapitalna historia no i gierce niesamowicie grywalne. Póki co dwójka realizuje zasadę "sequel > więcej > lepiej", jest bardziej dopracowana, a epickość miażdży. Super sprawa.
Natomiast na mój powrót czekają: Hot Lava od Klei Entertainment bo zaparłem się, że zrobię w niej wszystkie osiągnięcia (mam chyba 31/41, 20h gry za sobą), fajna produkcja, żeby pykać sobie np. słuchając dobrego podcastu (dobrym podcastem jest np. Grysław!), potem w kolejce stoi TES IV: Oblivion (70h na liczniku, zrobiłem podstawkę i Knights of The Nine, zacząłem Shivering Isles ale nie ukończyłem i zostały mi dwie gildie więc będzie trochę zabawy) i na pewno zrobię Janosika bo ma super muzykę!
Obecnie Gears of War 3, a niedawno wróciłem do Red Dead Redemption. Na PC odświeżyłem sobie natomiast leciwego Tachyon: The Fringe.
Dodatkowo zamówiłem sobie na X360 Halo ODST, Just Cause 2, Race Driver Grid oraz Project Gotham Racing 3.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 12,5h Ciężko się w to gra strasznie. Mówi się ze Pillarsy to gry na modłę starych Baldurów ale to Divinity jest dużo bardziej oldscholowe w negatywnym znaczeniu tego słowa. Gra jest naprawdę mało przystępna i mało przejrzysta. Dziwi mnie bardzo że to Divinity właśnie odniosło sukces nieporównywalnie większy niż Pillarsy 2 także na konsolach. Gra nie jest zła w żadnym razie, raczej jest dosyć solidna pod wieloma względami ale to jest takie toporne drewno że głowa mała.
Mass Effect Legendary Edition (ME1), 26h Tutaj gra jest czystą przyjemnością. Jedynka zawsze była najgorsza jeżeli chodzi o gameplay w LE jest troszkę lepiej i gra się naprawdę dobrze. Już widzę jak będzie brakowało w kolejnych częściach tego całego złomu w ekwipunku. Ciągle mam problem aby znaleźć dla siebie i towarzyszy jakiś fajny nowy pancerz. Jestem na Noverii i nie dość że wszystkie pojemniki wymagają deszyfracji do otwarcia to jeszcze skopałem bo za wcześnie poszedłem do ultralabów. Ups. 3 godziny grania w plecy.
Medal of Honor: Allied Assault - Jestem już chyba pod koniec podstawki (trzeci etap misji w zaśnieżonym lesie, kto grał ten pewnie wie, o jakim momencie mówię). Jak na grę, która za rok skończy 20 lat pod względem mechaniki i grafiki wypada bardzo dobrze. Klimat i soundtrack (główny motyw z menu akurat teraz leci mi w głowie :D) to już w ogóle jest miazga. Widać, że twórcy bardzo dobrze czuli okres II WŚ. Gdyby brać pod uwagę tylko te elementy, to gra byłaby niemal idealna, ale niestety ma też kilka wad.
Pierwszą z nich jest momentami absurdalnie wysoki poziom trudności. Tego, że Omaha Beach będzie bardzo trudna mogłem się spodziewać. W rzeczywistości było to piekło i w grze zostało to bardzo dobrze ukazane, ale już takie etapy jak np. pewien etap snajperski kończący się przejęciem czołgu, to już jest totalne przegięcie. Snajperzy byli poukrywani dosłownie wszędzie, wliczając w to najbardziej absurdalne miejsca jakie można sobie wyobrazić.
Innym dużym problemem jest sztuczna inteligencja, a w zasadzie jej brak. Stoi sobie koło siebie kilku gości w bunkrze, załatwiam snajperką jednego z nich i zero reakcji. Załatwiam drugiego i trzeciego i jest dokładnie to samo. Mam wrażenie, że gra polega głównie na wyczuciu odległości gracza do przeciwników i jak nie dojdę na odpowiednio bliską odległość do wrogów, to ci w ogóle nie są w stanie mnie zauważyć. Denerwuje mnie też to, że przeciwnicy potrafią do mnie strzelać nawet jak mnie nie widzą. A no i nie jestem do końca pewien, ale wydaje mi się, że gra nie rozróżnia tego, czy strzelam bronią z tłumikiem, czy nie.
Jednak nawet pomimo tych wad gra się w to świetnie. Liczę na jakiś mocarny finał, który podwyższyłby moją ocenę. Na ten moment pomimo mojego narzekania dałbym solidne 8,5/10 :)
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 16,5h Mam problem z tą grą niewątpliwy. To nie jest zła gra w żadnym razie ale nie jestem w stanie powiedzieć że wciąga i dobrze się w nią gra. To jest gra z 2014/2015 roku ale ona jest naprawdę taka mało przyjazna, mało przystępna i mało przejrzysta. Interfejs jest naprawdę skopany, trzeba się przelikiwać przez menusy aby użyć przedmiotu z ekwipunku zamiast kliknąć na obiekt w świecie i tam np. wybrać że co chcemy z nim zrobić. Rozwój postaci jest skopany, szczególnie poznawanie nowych umiejętności. Możemy się ich uczyć tylko z ksiąg które znajdziemy. Ale nawet jak już jakąś znajdziemy to może się okazać że żadna z naszych postaci takiej umiejętności nie może się nauczyć bo poziom się nie zgadza albo nie możemy mieć więcej umiejętności z takiej kategorii. Nie jest to zbyt szczęśliwy system. W porównaniu do innych przedstawicieli klasycznych gier cRPG to Divinity wydawało mi się że miało być takim powiewem świeżości a nie kolejnym prostym klonem Baldura. Pillars of Eternity II które niby pełną parą czerpie z kultowych klasyków w żadnym razie nie było aż tak mało przystępną grą.
Mass Effect Legendary Edition (ME1), 38h, skończone Czuć tutaj jakąś magię. Czegoś nowego, czegoś naprawdę dużego. Jedynka zawsze była najgorsza mechanicznie i gameplayowo ale naprawdę dobrze się w to gra. Nawet eksploracja niezbadanych światów i robienie misji pobocznych wcale nie jest takie złe jak niektórym się wydaje. Przecież te questy poboczne na planetach są o wiele lepsze niż jakieś fetch questy z nowych AC. To jest w zasadzie tylko prolog, wstęp do uniwersum i do fabuły. I jako prolog ME1 wypada naprawdę zacnie. Elementy RPG są obecne i to że można mieć syf w ekwipunku to nie wada a zaleta tym bardziej jeżeli...
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 7,5h ...w ME2 nie możemy mieć tego syfu w ekwipunku. I to jest wada. ME2 pod paroma względami jest naprawdę zacofane i zubożałe w stosunku do poprzedniej części. Dopiero zaczynam grać ale już mi autentycznie brakuje przebierania w różnych rodzajach broni i pancerzy. Brakuje lepszego rozwoju i brakuje jakiejś eksploracji niezbadanych światów. Skanowanie jest spoko ale przydałoby się coś trochę więcej. Kiedyś na pewno powiedziałbym że to ME2 jest najlepszą częścią ale teraz już nie jestem tego taki pewny...
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 20,5h 4 godziny na tydzień to nie jest jakiś oszałamiający wynik. Ta gra jest zbyt dobra aby ją po prostu rzucić w kąt po zainwestowaniu w nią tle czasu ale jednocześnie jest też zbyt słaba aby się w nią wciągnąć i z przyjemnością grać. Szczerze powiem że liczyłem że trochę lepsza będzie ta gra. Potwierdza się tylko to że dla kogoś kto chce zacząć swoją przygodę z klasycznymi grami cRPG to Original Sin nie jest dobrym wyborem.
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 25,5h Czas już chyba się pokusić o pierwsze wnioski. 10 lat temu bez wahania wskazałabym ME2 jako najlepszą część serii ale teraz? W żadnym razie. Gra jest gorsza niż jedynka pod naprawdę wieloma względami a pod innymi jest strasznie uroszczona, zbyt uproszczona. Fabuła jest strasznie biedna, w zasadzie całe ME2 to jeden wielki wątek poboczny nie mający praktycznie żadnego związku z główną fabułą. A jakby tego było mało to 90% tego wątku pobocznego to zbieranie drużyny i ich misje lojalnościowe. Fabularnie ME2 niczego nie wnosi. Gameplay niby lepszy ale poprawiony ME1 wcale tak wyraźnie już nie odstaje. Elementy RPG uproszczone a większość po prostu z gry wyleciała. Przewalanie złomu w ekwipunku w ME1 było naprawdę spoko zajęciem, a tutaj w ogóle tego nie ma. To że bronie nie mają statystyk to są jakieś żarty. Beznadziejnie słabe misje poboczne, bez żadnej fabuły czy dialogów, wypadają dużo gorzej niż misje poboczne w ME1. Dodatkowo gra nadal wygląda wizualnie i artystycznie strasznie brzydko, stare oświetlenie zostało więc cała gra jest czarno pomarańczowa co prowadzi do tego że kolory w grze wyglądają po prostu źle. Najlepiej to widać po naszym pancerzu, co z tego że można go sobie ładnie pokolorować skoro nigdzie nie będzie on wyglądał tak jak na ekranie kolorowania? Na Normandii jest zmienione oświetlenie i tam rzeczywiście widać zmianę na plus. Cała reszta wygląda zauważalnie gorzej, i gorzej niż remaster ME1. Dlaczego tutaj nie znalazły się poprawki graficznie które otrzymała jedynka nie mam bladego pojęcia.
Medal of Honor: Allied Assault (ukończona podstawka) - Chciałem mocarny finał i go dostałem. Ostatnia misja składająca się bodajże z 5 etapów (jednym z nim był właśnie ten zaśnieżony las, o którym wspomniałem) prawdopodobnie była najlepszą misją z całej gry. Było w niej praktycznie wszystko, od powolnego przekradania się na wrogi teren i eliminowania pojedynczych oddziałów do szaleńczej akcji. Ostatni fragment to już w ogóle był totalny hardcore i przetrwałem go mając jedynie 1 pkt życia :D
Jak ktoś lubi wojenne FPS'y jeszcze nigdy w to nie zagrał, to zdecydowanie polecam. Jak przystało na niemal 20 letnią grę MoH jest trochę archaiczny, ale nadal potrafi dać niesamowitą frajdę.
Medal of Honor: Allied Assault - Spearhead - Pierwszy z dwóch dodatków. Na ten moment (wydaje mi się, że jest to końcowy fragment drugiej misji) trzyma wysoki poziom podstawki.
Tomb Raider: Definitive Edition (ukończony) - Ponad 5 lat temu ukończyłem tego Tomb Raidera na PC i postanowiłem ukończyć go ponownie, żeby przypomnieć sobie wydarzenia przed zagraniem w kolejne części. Pamiętam, że jak grałem w niego pierwszy raz, to bardzo się w niego wkręciłem i nie inaczej było tym razem.
Co do różnic pomiędzy Tomb Raiderem, a konkurencyjnym Uncharted, to jest ich kilka. Uncharted jest liniowy, nastawiony na filmowość i dużą liczbę cutscenek, z kolei Tomb Raider ma mniej cutscenek oraz ma elementy otwartego świata i metroidvanii i zachęca do powrotu we wcześniej odwiedzone miejsca. No i Tomb Raider ma też niewielkie elementy RPG, których w Uncharted w ogóle nie ma. Jednak gdyby nie skupiać się na różnicach i brać pod uwagę sam feeling gry, to są do siebie bardzo podobne. Ja tak się wkręciłem w Tomb Raidera, że podobnie jak Uncharted ukończyłem go w zaledwie kilka dni.
Rise of The Tomb Raider - Tak jak mówiłem momentalnie zabrałem się za kolejną część i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to dużo większa liczba cutscenek. Ogólnie wszystkiego jest dużo więcej i mam wrażenie, że przejście tej gry zajmie mi dużo więcej czasu niż poprzedniej części. Ja tam jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
Mount & Blade 2: Bannerlord, po kilku aktualizacjach coraz fajniej się gra.
Mój urlop powoli zbliża się do końca więc wracam również do relaksowania się przy konsoli. Aktualnie bawię się w 3 tytułach.
- Yakuza: Like a dragon - w tytule od Segi mam już około 17 godzin, skupiam się głównie na wątku fabularnym który jest dla mnie najważniejszy w tej grze i zdecydowanie stanowi o jego sile. Niemniej słyszałem że gra ma pod koniec spore skoki poziomu trudności które będą wymagać takiego ślepego grindu więc staram się nie unikać walk i robić od czasu do czasu jakieś poboczne aktywności.
- A Plague Tale: Innocence - niesamowita gra. Bardzo emocjonalna wciągająca fabuła i ciekawy gameplay będący połączeniem skradanki z... hmmm, grą logiczną? Coś w ten deseń :).
Za mną nieco ponad 11 godzin i nie ukrywam że dopóki nie skończę to raczej ten tytuł przejmie większość mojej uwagi.
Gra ostatnio dostała aktualizację pod aktualną generację i wygląda super.
- Dark Souls: Remastered - Grę sprawiłem sobie wczoraj. Oczywiście w mojej bibliotece od dawna jest podstawowe DS na 360-tkę natomiast pokusie się na remaster bo faktycznie wygląda nieco lepiej i ma spolszczenie. Postanowiłem pograć piromantą, narazie strzeliłem pierwszego bossa, wyszedłem z Azylu i... narazie się specjalnie nie angażuję, przysiądę poważniej kiedy ukończę A Plague Tale.
Też kupiłem Dark Souls: Remastered na PS4. Grałem kiedyś na PS3, ale nie skończyłem. Teraz jakoś idzie znacznie łatwiej, więc raczej nie odpuszczę. A gra jest oczywiście genialna.
Wróciłam po długiej przerwie do Enter the gungeon i.. prawie połowa dnia mi przepadła w tej grze - parę modów z nowymi postaciami ściągnęłam (np Lilith z Binding of Isaac ) i nawet nie zauważyłam jak czas upłynął :)
Rise of The Tomb Raider - Cały ostatni tydzień grałem wyłącznie w Tomb Raidera (wczoraj na parę wyścigów włączyłem sobie NFS Underground II, więc tego nie liczę). Tak jak myślałem, skala tej gry jest dużo większa od poprzedniczki. Wszystkiego jest tutaj więcej. Grobowców (te są dużo ciekawsze niż w TR 2013), notatek, reliktów, broni itd. Mapy też są dużo bardziej rozbudowane. Jest więcej miejsc, do których nie da się wejść bez specjalnego sprzętu, którego też jest więcej. Podoba mi się też to, że niektóre etapy można przejść całkowicie po cichu (w poprzedniej części zdarzało się to dużo rzadziej). Ogólnie cały gameplay jest bardziej rozbudowany.
Jestem już w dosyć zaawansowanym momencie fabuły, więc wydaje mi się, że już niedługo ją ukończę, chociaż to najprawdopodobniej nie będzie oznaczało końca mojej gry. Bardzo możliwe jest to, że tak jak po ukończeniu poprzedniej części będę chciał odkryć pominięte przeze mnie relikty i notatki, więc pewnie jeszcze trochę się w tej grze pobawię.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 24h Męczarni ciąg dalszy...
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 42,5h Im dalej gram tym mniej mi się ME2 podoba i tym bardziej zachodzę w głowę jakim cudem ta gra jest uznawana na najlepszą część serii i dlaczego ja także ją uznawałem za najlepszą. Nie dość że to praktycznie nie ma fabuły to jeszcze jest ona strasznie biedna. Tu nie ma żadnego napięcia, żadnego ryzyka, żadnego zagrożenia. W ME1 główny quest nazywał się "Wyścig z czasem" bo goniliśmy Sarena, który cały czas był krok przed nami, ciążyła nad nami zagłada, było czuć ze zbliża się wielkie zagrożenie. W ME2 niczego takiego nie ma. Już przed połową gry Zbieracze przestają napadać na kolonie i nikogo już nie porywają, przez większość gry nie stanowią już żadnego zagrożenia a my jesteśmy chłopcem na posyłki organizacji terrorystycznej i jakichś losowych ludzi których ta organizacja nam podsunęła. 90% tej gry nie ma związku z główną fabułą serii. To wygląda jak spinoff a nie jak pełnoprawna kontynuacja...
Po ponad roku przerwy wróciłem do Stardew Valley i dni znów stały się za krótkie. Kurde jak ta gra uzależnia, tego się nie da opowiedzieć ;)
Świetnie mi się gra w to latem. No ale pożera czas niesamowicie, trzeba uważać.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 27h Jakiś progres w wątku głównym został dokonany...
Mass Effect Legendary Edition (ME2), 55,5h, skończone W sumie wszystko co chciałem napisać o ME to napisałem przez ostanie tygodnie. Spory zawód po latach, gra pod każdym względem gorsza niż ME1. Nie wiem czemu ME2 jest uważane za najlepszą część serii.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 7,5 W ME3 już natomiast od samego początku widać wyższą jakość. Mimo iż nie jest to oryginalny scenariusz to fabuła jest lepsza a klimat o wiele lepszy. Wreszcie można powiedzieć wracamy do głównego wątku po tym zapychaczu ME2. Wraca trochę aspektów RPG których zabrakło w poprzedniej części, bronie mają statystyki oraz można je modyfikować plus bardziej rozbudowany rozwój postaci. Lepsze są także misje. Skanowanie planet nie jest taką udręką tylko czymś znacznie szybszym i przyjemniejszym, ubranym w małe questy zbieraniem zasobów wojennych. Początek gry bardzo pozytywny, po ME2 aż chce się grać.
Rise of The Tomb Raider (ukończony) - Grało mi się w niego jeszcze przyjemniej niż w poprzednią część. Pod każdym względem jest bardziej dopracowana. Bardzo dobrze to widać po grobowcach, które są tutaj bardziej rozbudowane i dużo ciekawsze.
Na pochwałę zasługuje również polski dubbing. Ponad 5 lat temu w pierwszą część grałem z angielskim dubbingiem, dlatego tym razem po nasłuchaniu sie wielu pozytywnych opinii postanowiłem spróbować z polskim i muszę powiedzieć, że była to bardzo dobra decyzja, bo Karolina Gorczyca świetnie czuje postać Lary. Zresztą nie tylko ona, bo pozostałe postacie również brzmią bardzo dobrze.
Ogólnie cała gra tak mi się spodobala, że oprócz głównego wątku gralem jeszcze we wszystkie dodatki i to pomimo tego, że tylko jeden z nich jest nastawiony na fabułę.
Rise of The Tomb Raider: Więzy Krwi (ukończony) - Jedyny dodatek fabularny, który opowiada o przeszłości Lary i jej rodziny. W zasadzie to jest to taki symulator chodzenia po dworze Croftów, ale wszystko zostało tak fajnie zrobione, że ukończyłem go w jeden wieczór. Jak ktoś jest fanem postaci Lary, to moim zdaniem warto zagrać.
Ratchet & Clank PS4 - Miałem w niego zagrać dopiero po ukończeniu wszystkich starszych części, ale jak się okazalo, że Rolift Apart jest kontynuacją Nexusa, to postanoeiłem zagrać już teraz. Na ten moment zbyt dużo nie pograłem, ale już widzę sporo zmian fabularnych wzgledem pierwowzoru.
Need for Speed Underground II - Miałem pograć tylko chwilę, ale gra mi się w niego na tyle przyjemnie, że chyba ponownie go ukończę.
Horizon Zero Dawn na ps4. Mam przegrane ok 36h i jakieś 50% gry ukończone. Tak sobie łażę po mapie od znacznika do znacznika i czyszczę plansze. Coraz bardziej się wkręcam w świat gry.
Jakiś czas temu dorwałem po taniości Season Pass 1 do Borderlands 3, no i w końcu przyszedł czas żeby ograć DLC. W kolejności ogrywania:
Moxxi's Heist of the Handsome Jackpot - Dobry, choć nie spektakularny dodatek. Ciężko napisać o nim coś złego, ale też nie wywołał we mnie tego efektu wow. Na plus na pewno lokacje, spore, zróżnicowane, sporo czasu spędziłem na zaglądaniu we wszelkie zakamarki.
Psycho Krieg and the Fantastic Fustercluck - ten spowodował u mnie opad szczęki. Kapitalnie skonstruowany, świetnie opowiedziana historia Kriega, mogliśmy się dowiedzieć co się stało w jego przeszłości, co uczyniło go kim jest obecnie. Z każdą ukończoną misją, gdy dowiadywaliśmy się coraz więcej o nim, dodatek podobał mi się coraz bardziej i bardziej. Lokacje totalnie pokręcone, ale było nie było miały być one odzwierciedleniem umysłu Kriega, schizofrenicznego Psycho, toczącego walkę pomiędzy dwoma głosami w swojej głowie. Genialna muzyka, podkreślająca tylko dziwaczny nastrój. Natomiast końcowa scena totalnie rozwaliła mi mózg. Przechodzę teraz bardzo ciężki okres w swoim życiu, przez co jak usłyszałem końcową przemowę, a dokładnie "We all lose things. Our pasts. Our friends. Our minds. But we keep going. Keep fixing ourselves when we break. We may never be perfect, but we can get close enough.", kompletnie się rozkleiłem. Nigdy bym nie przypuszczał że rozpłaczę się oglądając cutscenkę z Borderlands...
Bounty of Blood - dobry, choć delikatnie mnie rozczarował. Biorę jednak poprawkę że odpaliłem go tuż po skończeniu poprzedniego, więc automatycznie i podświadomie oczekiwania wzrosły. Spodobał mi się klimat dzikiego zachodu, trochę zaleciało Falloutem: New Vegas którego uwielbiam swoją drogą. Na plus fakt że postacie dla których robiłem misje poboczne, pojawiały się później w miasteczku, niby detal, ale osobiście lubię takie smaczki. Problemem okazała się ostatnia walka, która potrwała mniej niż minutę, postawiła w mojej głowie pytanie "co? to już koniec?". Duża w tym pewnie sprawka że mój build Zane'a okazał się totalnie OP, połączenie perków i broni sprawiło że nawet badass'y na 73lvl giną w ciągu sekund. Ale i tak spodziewałem się więcej, ostatni boss kampanii powinien być trudniejszy do pokonania.
Guns, Love, and Tentacles - nie aż tak dobry jak Krieg, ale z pewnością na drugim miejscu u mnie. Spodobał mi się mroczny klimat, zaintrygowało mnie miasteczko Cursehaven, gdzie jak je pierwszy raz zobaczyłem, od razu skojarzyło mi się z Flamerock Refuge, znanym z Borderlands 2: Tiny Tina's Assault on Dragon Keep. Jak się jednak później okazało, praktycznie wszyscy mieszkańcy są dziwni, to w połączeniu z estetyką samej lokacji i towarzyszącą muzyką zrobiło świetny klimat, który na szczęście nie "osłabł" w późniejszych etapach, do końca powodował u mnie chęć rozwiązania zagadki, dlaczego to miejsce wygląda tak a nie inaczej.
Od mojego ostatniego wpisu udało mi się ukończyć jeden tytuł, mianowicie:
- A Plague Tale: Innocence - Gra jest po prostu niesamowita, jestem wielkim fanem i czekam z utęsknieniem na sequel. Jedyna rysa na diamencie to ciekawy choć nieco zbyt mało wymagający pojedynek z ostatnim bossem.
Niemniej gra buduje genialne relacje między bohaterami które po prostu wybrzmiewają z czasem i są genialnie angażujące. Polecam każdem.
Oprócz tego gram aktualnie w:
- Yakuza: Like a Dragon - Gra jest niesamowicie długa więc nie cisnę na to żeby jak najszybciej ukończyć. Bawię się tytułem, bawię się światem, w ten sposób chyba gra bawi najbardziej.
- Dark Souls: Remastered - mój piromanta sprawdza się coraz lepiej, powoli uczę się nim grać. Niemniej narazie ograłem zbyt mało żeby pochwalić się czymś imponującym :).
- Darksiders Warmastered Edition - Darksiders wskoczył w miejsce A Plague Tale po tym jak grę ukończyłem. Narazie niewiele mam do powiedzenia za mną niecałe 3 godzinki więc więcej napiszę następnym razem.
A co czeka w kolejce?
Cyberpunk 2077, uznałem że na nowej generacji gra jest już na tyle grywalne że chcę ją poznać.
Wiedźmin 3 mam ochotę przejść grę w "New Game +" na najwyższym poziomie i zdobyć "calaka", czuję że zabawa na setki godzin.
The Ascent tytuł ma premierę na dniach i czuję że sprawi iż odstawię resztę na pewien czas. No ale zobaczymy ;).
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 30h Naprawdę, gdybym nie zainwestował już 30h to bym te Divinity wywalił z dysku i zapomniał. Strasznie ciężko się w to gra, gra jest solidna, dobry system walki ale ta gra jest tak nieprzyjazna graczowi ze aż strach.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 20h W ME3 na szczęście gra się super, zdecydowanie najlepszy gameplay w trylogii. Jedyną w sumie rzeczą do której można się bardziej przyczepić to mniej rozbudowane dialogi, w których w zasadzie nigdy nie ma środkowej, neutralnej odpowiedzi co jest trochę słabe. Wszystko inne jest na lepszym poziomie niż w ME2.
Ratchet & Clank PS4 - Z powodu igrzysk znowu gram mniej, dlatego gram ostatnio tylko w jedną grę. Nie spieszę się, ale i tak jestem już w końcowej fazie gry. Nie pamiętam już dokładnie całego oryginału, ale na pewno był on dużo dłuższą grą od tego remake'a. Nie zmienia to jednak faktu, że gra się bardzo przyjemnie.
Wolfenstein 2: The new Collosus
Skyrim: SPecial Edition
Dragon Age: Inkwizycja
Crash Bandicoot its time
No i to byłoby na tyle. Narazie ogarniam sterowanie. Tylko w crashu gdzieś tam zaszedłem, bo do takich wirów i nie wiem jak tam w góre. Musze walkthrough obejrzezc z tego.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 36,5h O jakiś progres, ponad 6 godzin przegrane w tydzień. Już mam na tyle dość tej gry że muszę ją czym prędzej skończyć bo chciałbym już zagrać w coś nowszego i przyjemniejszego...
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 32h Bardzo dobrze się gra ale z czasem wychodzi trochę że ten scenariusz był pisany na kolanie po tym jak główny scenarzysta odszedł. Czuć że to tylko jest zastępcza fabuła, zgoła inna od tej którą miał ME3 pierwotnie opowiadać. Niby wszystko jest na swoim miejscu, postaci się zgadzają ale trochę brakuje tutaj tej magii uniwersum która jest szczególnie obecna w ME1...
F1 2020 - już 444 godziny na liczniku, siódmy sezon w trakcie, dopóki F1 2021 nie stanieje będę jeździć dalej ;)
Subnautica - niecałe 23h za mną, a mam wrażenie że ledwo co widziałem w tej grze, wydaje się olbrzymia, jest tyle rzeczy do odkrycia, tyle przestrzeni do eksploracji że głowa mała. Kolejność odkrywania też jest absolutnie dowolna, poszczególne transmisje radiowe to jedynie sugestia gdzie można się udać. Dzięki temu praktycznie każdy może mieć swoje własne unikalne doświadczenie z oceanem - oglądam playthrough na kanale Many A True Nerd i nie mogę wyjść z podziwu ile rzeczy ja już widziałem a Jon nie, i odwrotnie. A najlepsze jest to że tu nikt nikogo nie pogania, można grać w swoim własnym tempie. Teraz już wiem skąd 96% pozytywnych recenzji spośród ponad 150 tys.
Ratchet & Clank PS4 (ukończony) - Tak jak sądziłem bardzo dużo zostało zmienione pod względem fabularnym. W zasadzie to w pewnym sensie została ona wywrócona do góry nogami.
Jeśli chodzi o zawartość, to też zaszło bardzo dużo zmian. Podczas grania czułem, że wszystko idzie do przodu dużo szybciej i nie myliłem się, bo po sprawdzeniu z ciekawości mojego starego zapisu z Ratcheta z 2002 roku wyszło na to, że w remake'u zabrakło aż 5 planet, czyli połowy z tego, co znalazło się w grze. Jakby tego bylo mało same planety w Ratchecie z 2002 roku są bardziej rozbudowane od tych z remake'a. Są tylko dwie rzeczy, których w remake'u jest więcej (broni i znajdziek), w pozostałych elementach pod tym względem zdecydowanie wygrywa pierwszy Ratchet.
Nie zmienia to jednak faktu, że grało mi się bardzo przyjemnie. Na tyle, że po ukończeniu gry zachcialo mi się przejść nią jeszcze raz.
Ratchet & Clank PS4 - Tryb wyzwań (ukończony) - To taki odpowiednik New Game +, gdzie cały rozwój postaci i zebrane przedmioty są zachowane. Wbrew nazwie nie jest on żadnym wyzwaniem, bo z maksymalnie ulepszoną bronią jest on dziecinnie łatwy, dużo łatwiejszy od podstawowej gry. Ja tam nie mam z tym najmniejszego problemu, bo dla mnie przy drugim podejściu od wyzwania dużo ważniejsze jest czerpanie frajdy z rozgrywki, o co w tak przyjemnej grze jest bardzo łatwo.
Sly Raccoon - Jestem dopiero na początku, więc dużo do powiedzenia nie mam. Na ten moment gra się bardzo fajnie.
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 46h Okazuje się, że bardzo dobrym motywatorem który skłania do gry w grę w którą już nie chce się grać ale jednocześnie nie chce się jej porzucić z powodu ilości czasu jaki już się w nią zainwestowało jest bardzo silna chęć zagrania w coś innego i świeżego. Mam nadzieję że dwójka jest znacząco poprawiona jeżeli chodzi o menusy i ogólnie pojętą przystępność bo to co tutaj się dzieje to jest udręka. Wiem już dlaczego 6-7 lat temu tak się od tej gry odbijałem po godzinie/dwóch grania. Ta gra jest mało przyjazna graczowi, mało klarowna i momentami wręcz niepotrzebnie irytująca.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 41h Do końca zostały tylko 3 misje z DLC no i sam finał fabuły. Miałem pomysł jakie zakończenie wybrać ale potem zmieniłem zdania a teraz znowu chyba je zmienię. Żadne zakończenie nie jest całkowicie dobre, najgorsze jest to że to w teorii najlepsze czyli czerwone w zasadzie przeczy temu co robiliśmy przez część gry...
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 54h Widać już światełko w tunelu, według przekazów naocznych świadków został mi tylko final boss. Wreszcie koniec, straszne męka ta gra. Chociaż muszę powiedzieć że trochę ją pod koniec doceniłem kiedy zacząłem trochę więcej w nią grać. A i jeszcze wielki minus, gra zmusza nas do robienia opcjonalnego contentu bo bez tego nie będziemy mieli kamieni potrzebnych że by grę skończyć. Straszne zło.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 46,5h Za mną już dodatki Lewiatan i Omega. Pamiętam że Omega została trochę zhejtowana na premierę, mi też nigdy wcześniej jakoś specjalnie się nie podobała ale teraz jak grałem to wcale nie wyglądał tak źle ten dodatek. No wiadomo, nie jest to Shadow Broker ale nie ma tragedii. Lewiatan z kolei taki trochę nijaki, potencjał jakiś był ale to DLC wygląda w sumie jak próba ratowania dziur fabularnych po tym jak oryginalny scenariusz poleciał do kosza i próba naprostowania trochę zakończenia sprzed naprawy. I tak niby zostaje coś wyjaśnione, ale to wyjaśnienie jest takie trochę meh. Teraz czas na to lepsze DLC...
To jest chyba tydzień kończenia tych staroci, powinno już za momencik wjeżdżać wreszcie coś nowego...
F1 2021 - końcówka siódmego sezonu, ale szczerze nie wiem czy pojadę ósmy. Wszystko mam rozwinięte na maksimum, tytuł kierowców i konstruktorów zdobyty kilkukrotnie, kończą mi się powoli rzeczy do zrobienia w tej grze. Trochę liczę że może jeden czy dwóch kierowców AI zakończy karierę, co może spowoduje jakieś większe ruchy na rynku i zamiesza w stawce, to by na pewno dało mi motywację do zobaczenia co z tego wyjdzie.
Car Mechanic Simulator 2021 - co mogę powiedzieć, po prostu się wciągnąłem, tak samo jak w przypadku poprzednich gier z serii. Świetna relaksująca pozycja na wieczory po pracy - zero poganiania, zero stresu, po prostu dłubanie pod maską. W tle dobra muzyka i można naprawiać samochód za samochodem, a za zarobione pieniądze pozyskiwać wraki ze złomowiska, odbudowywać i tworzyć swoją kolekcję
Chernobylite - jako wielki fan S.T.A.L.K.E.R.-ów nie mogłem przejść obojętnie obok tej gry. I powiem jedno, jak dobrze jest powrócić do Zony. Co prawda spodziewałem się czegoś innego, bo informacje jakie znalazłem w sieci sugerowały że jest podobna do wyżej wymienionych, to zaskoczyłem się bardzo pozytywnie. To nie jest w żadnym aspekcie klon produkcji GSC, ma trochę inny klimat, bardziej skupiony wokół zjawisk paranormalnych i science-fiction. Pod względem gameplay-u wygląda dużo inaczej, zazwyczaj lepiej jest po prostu ominąć wrogów, lub spróbować eliminować ich po cichu jeden za drugim, styl na rambo kompletnie się tu nie sprawdza. Jest w niej również o wiele więcej elementów RPG, takich jak crafting, budowanie bazy, kompletowanie zespołu (z tym może być ciekawie, już natknąłem się na momenty gdzie poszczególni kompani mają wykluczające się cele, więc pomoc jednemu powoduje negatywną reakcję drugiego, zakładam że zachowanie balansu może w pewnym momencie okazać się problematyczne), decyzje gracza mają konsekwencje, o których można nie mieć zielonego pojęcia. Wczoraj miałem genialny przykład tego ostatniego:
spoiler start
zostałem poproszony o odnalezienie porwanego człowieka, w trakcie jego poszukiwań okazało się że chodzi o zupełnie anonimowego (w tamtym momencie) typa z którym ładnych kilka misji temu miałem sprzeczkę i go zabiłem. Teraz jego żona poprzysięgła się na mnie zemścić, więc będę musiał oglądać się za siebie :)
spoiler stop
W końcu usiadłem do Kingdom Come Deliverance. Po pierwszych 5h jestem zachwycony. Uczę się dopiero mechanik, mało jeszcze ogarniam ale ten klimat, rewelacja.
Ghost of a Tale
Colin McRae Rally: DiRT
Wolfensten:The New Colossus
Pierwsza gra jest przesliczna.
Druga gra jest fenomenalna.
Trzecia gra... Wolfenstein, jak Wolfenstein.
Kingdome Come Deliverance - 13h za mną. Po prologu, trochę przez przypadek uruchomiłem dodatek Women's Lot. I to była bardzo dobra decyzja. Naprawdę mi się podobał jak go fabularnie skonstruowali i poprowadzili. Do tego momentu Wiedźmin 3 był oczywiście wzorem w oddaniu słowiańskiego klimatu ale KCD bije go na głowę. Także po tych 13h dopiero zaczynam przygodę Henryka:)
Cały czas w to samo:
- Minecraft 1.4.7 -mody - sobie postanowiłam zbudować 4 wiatraki elektryczne i dokończyć stację metra a wtedy biorę się za nowy reaktor atomowy.
-Star Conflict -w sumie grind surowców na crafting statku mnie czeka
-Niby wot blitz ale tylko by zdobyc skrzynki dzienne i mozę 1-2 bitwy na niskich tierach pograć
Divinity: Original Sin Enhanced Edition, 55,5h, skończone Przyjęło się że to Pillarsy ugrzęzły trochę w przeszłości a Divinity wszystko odświeżyło ale jak dla mnie to Divinity jest dużo bardziej oldscholowe i hardkorowe w negatywnym znaczeniu. Ta gra jest strasznie nieprzyjazna graczowi. Fatalny interfejs i menusy, tona niepotrzebnego przeklikiwania się aby wykonać jakąś prostą czynność, syf w ekwipunku jak w żadnej innej grze, bardzo słaby rozwój postaci i taka ogólna mała klarowność i przejrzystość. Czasami po prostu nie wiadomo co zrobić w jakimś zadaniu, z dialogu nic nie wynika tak samo jak z wpisu w dzienniku. Ja lubię jak gra nie prowadzi gracza za rękę ale tutaj to jest przesada. Fabuła, dialogi czy system walki są naprawdę solidne ale w to się bardzo ciężko gra, nie ma żadnej przyjemności płynącej z grania. Gra momentami potrafi być niepotrzebnie irytująca. Gra zmusza nas do robienia opcjonalnego contentu bo bez tego nie będziemy mieli kamieni potrzebnych żeby grę skończyć. Straszne zło. Dla porównania PoE II w żadnym razie nie boryka się z takimi problemami. Mimo iż wygląda na pierwszy rzut oka jak stary Baldur to gra się w niego super komfortowo i przyjemnie. Dziwi mnie bardzo że to PoE II poniosło klęskę bo według mnie na dosłownie każdej płaszczyźnie jest grą dużo lepszą niż Original Sin. Jeżeli ktoś chce zacząć swoją przygodę w klasycznych cRPG od Divinity to jest to najgorsze co można zrobić. Zdecydowanie jeden z gorszych współczesnych przedstawicieli gatunku klasycznych gier cRPG.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 54,5 Skończone najlepsze DLC do ME3 czyli Cytadela, bardzo wysoka jakość, całkiem długie DLC bo aż 8h grania. Sporo zawartości, zarówno jeżeli chodzi o fabułę ale także opcjonalne rzeczy jak Arena. Bardzo godne pożegnanie z Shepardem i jego towarzyszami. To chyba jest lepsze DLC niż Shadow Broker do ME2. Teraz już została absolutnie końcówka gry i zaraz cała trylogia będzie ponownie za mną.
Last Stop, 4h Nowa produkcja twórców gry Virginia, która była dosyć specyficzną grą która nie wszystkim przypadła do gustu. Już na samym początku widzimy zmianę w stosunku do poprzedniej gry studia gdyż tutaj mamy normalne dialogi i wybory dialogowe. Jest to gra w stylu Telltale z tym że dużo większy nacisk kładzie na dialogi właśnie. Sekwencje w których chodzimy naszą postacią są dosyć ubogie i krótkie, nie ma tutaj żadnej interakcji z przedmiotami. W zasadzie przechodzimy od dialogu do dialogu. Ciężko powiedzieć czy wybory dialogowe rzeczywiście mają na coś wpływ, nie wygląda aby na coś nasze wybory miały wpływać. Jedynie okazjonalny wybór naszego ubioru realnie wpływa na to jak wyglądamy. W grze jest trójka głównych bohaterów i początkowo nie są oni ze sobą powiązani ale zbiegiem czasu ich losy zaczynają się trochę przeplatać. Fabuła jest dosyć ciekawa, mamy tu do czynienia z nadnaturalnymi zdarzeniami które wpływają na losy naszych postaci. Jestem ciekaw dokąd to wszystko zmierza.
U mnie ostatnimi czasy na tapecie same wielkie historyczną.
- Cyberpunk 2077 - Po The Ascent nabrałem ochoty na pozostanie w podobnych klimatach więc postanowiłem sięgnąć po dzieło Redów. Za mną sam początek (jakieś 5 godzin) ale gra robi niesamowite wrażenie. Wykreowany świat wciąga jak bagno i jestem pewien że będzie to jeden z moich ulubionych tytułów. Natomiast coś więcej napiszę jak będę miał z 20 h na liczniku.
- Assassin's Creed: Origins - Pierwsza część genialnej trylogii tzw. "nowych Assassynów" jest po prostu niesamowita. Dla mnie to idealna formuła dla sandboxa, mogę w tych tytułach spędzać grube godziny. W zasadzie to tylko seria RDR (z naciskiem na RDR2) daje mi równie dużą przyjemność z eksploracji świata i pobocznych aktywności. W grze spędziłem póki co jakieś 18 godzin, a spędzę jeszcze wielokrotność tego czasu, zwłaszcza że dokupiłem season passa.
- Hades - Ależ ta gra jest niesamowicie przyjemna. Pogrywam w to sobie w takich krótkich sesyjkach kiedy nie mam czasu na dłuższe posiadówki z poważniejszymi tytułami i Hades sprawdza się do tego idealnie. To jeden z tych tytułów który niepozornie, zupełnie nie wiadomo kiedy kradnie długie godziny z życia :).
- Psychonauts 2 - Gra jeszcze ciepła więc za długo nie zdążyłem się nią nacieszyć ale zapowiada się cudownie. Utrzymano niezapomniany klimat z jedynki za to gameplay chyba nawet lepszy. Te wszystkie mega pozytywne recenzje jak najbardziej uzasadnione.
Chernobylite - skończyłem w piątek, tylko po to żeby w sobotę zacząć przechodzić drugi raz. I coś czuję po kościach że na tym drugim się nie skończy ;) Ostatnia misja, do której szykujemy się praktycznie przez całą grę, palce lizać. Poziom trudności skacze bardzo mocno do góry w porównaniu do misji przygotowawczych. Dopiero wtedy człowiek zdaje sobie sprawę, jak mocno spieprzył przygotowania :D - ja musiałem dosłownie wczytać wcześniejszego save'a, bo okazało się że wziąłem ze sobą zdecydowanie za mało ekwipunku i amunicji i przed finałową walką zostały mi dosłownie pięści. Do tego okazało się że kilka decyzji które podjąłem na wcześniejszych etapach, jeszcze dodatkowo utrudniły mi życie. Kwestia wyborów jest dość ciekawie rozwiązana jak sobie zdałem sprawę, w zasadzie przez całą grę pojawiają się mniejsze lub większe dylematy, ale skutki swoich decyzji rzadko są widoczne od razu. Dopiero podczas ostatecznego szturmu wszystkie nasze działania dają lepszy lub gorszy skutek. Teraz mądrzejszy o tą wiedzę postaram się o najlepsze możliwe zakończenie
Car Mechanic Simulator 2021 - Kolejne X samochodów naprawionych, kolejne Y kupionych i sprzedanych z zyskiem, kolejne 3 dodane do osobistej kolekcji. Wczoraj dłubanie pod maską skutecznie umiliło mi "oglądanie" "wyścigu" F1. Kto śledził GP Belgii, ten wie :)
F1 2021 - Dopiero co skończyłem siódmy sezon i mimo wcześniejszych wątpliwości postanowiłem zacząć ósmy. Hamilton zakończył karierę, co otworzyło miejsce w Mercedesie, a to efektem domina spowodowało kilka dość ciekawych zmian w składach. Do tego zmiana przepisów w obszarze aerodynamiki i wytrzymałości przetasowała trochę układ sił jeżeli chodzi o zespoły, więc pojadę parę wyścigów i zobaczę czy będę mieć ochotę kontynuować.
Ghost of Tsushima - Gram teraz w wersję na PS5 i dalej ta gra wygląda zabójczo. No i dalej daje tyle samo frajdy z zabawy :)
F1 2021 - Również wersja na PS5. Jako kierowca walczę za sterami bolidu Alfy Romeo razem z Raikonenem. Póki co idzie mi świetnie. Po ostrej walce wyrwałem podium w Kanadzie i zaliczyłem kilka punktowanych wyścigów. Teraz czas na Red Bull Ring
RDR 2 - Postanowiłem powrócić do tej gry po tym jak się od niej troszkę odbiłem i póki co bawię świetnie. Ta gra jest naprawdę rozbudowana. Mam tylko nadzieje, że jej ogrom mnie nie przytłoczy po raz kolejny i tym razem uda się ukończyć
Stellaris z Hadesem na zmianę. W stellarisa gra gdy nie mogę się poświecić grze na 100% i musze często pauzować, czyli w ciągu dnia zanim córkę spać położę, za to w Hadesa wieczorami tak co drugi dzień.
W kolejce czekają natomiast:
- dokończenie rozgrywki w KCD
- Cities Skylines, nie przetestowałem jeszcze ostatnio zakupionych DLC
- Humankind w GP
- Gothic 2, Gothic Plus mod chce przetestować (ograłem na razie 3h i odłożyłem na później).
Jako że zbliża się 1 września to pora odświeżyć sobie Hearts of Iron IV. Jakoś tak zawsze mam że jak trochę poczytam o wojnie, pooglądam filmów to się chce w to grać.
Mam podobnie, zależy co mi wpadnie w łapy tak kusi do jakiejś konkretnej gry Paradoxu. Stąd chwyciło mnie na Stallaris bo czytałem ostatnie najnowszy tom Wojny Algorytmów Cholewy.
Gran Turismo 5 - Przez jakiś czas nie chciało mi się w nic grać, ale po obejrzeniu LeMans 24h jakoś tak nabrałem ochoty na wyścigi i wróciłem po dosyć sporej przerwie do GT5. Jestem już w dość zaawansowanej fazie gry (coś ok. 80% ukończenia), dlatego zostały mi już praktycznie same najtrudniejsze wyścigi. Przez to dosyć sporo wyścigów przegrywałem i postęp gry bardzo się spowolnił, co zaczęło mnie trochę irytować, dlatego postanowiłem zagrać w GT6, w którego wcześniej poza paroma wyścigami w ogóle nie grałem.
Gran Turismo 6 - Gram dopiero kilka dni, a już mam ukończone 30% gry. Na ten moment jest to zdecydowanie najłatwiejsza część serii w jaką grałem. Mam wrażenie, że w grze jest jakiś system, który powoduje, że w ostatnim okrążeniu przeciwnicy zwalniają abym miał szansę ich wyprzedzić nawet jak mam bardzo dużą stratę. Już kilka razy zdołałem odwrócić losy wyścigu i na ostatnim okrążeniu odrobić kilkanaście sekund straty.
Zdziwiło mnie to bardzo, bo w GT3, GT4, ani nawet w uproszczonym względem poprzedniczek GT5 takich sytuacji nie było. Na szczęście nie zawsze tak jest i zdarzają się trudniejsze wyścigi. Nie zmienia to jednak faktu, że gra się bardzo przyjemnie. Model jazdy został poprawiony, samochodów jest mnóstwo, jest też trochę nowych torów wyścigowych, a te, co już były z części na część wyglądają coraz lepiej. Nie zdziwię się jeśli to będzie pierwsza część serii, którą ukończę na 100%.
Sly Raccon - Wczoraj wróciłem po przerwie i chyba wreszcie wkręciłem się w rozgrywkę. Jest to całkowite przeciwieństwo Ratcheta. Tam mogłem sobie latać na lewo i prawo i nie przejmować sie tym, że obrywam od przeciwników. Z kolei tutaj muszę na wszystko uważać, bo bohater jest bardzo kruchy i bardzo łatwo go zabić. Na szczęscie po początkowym szoku już się do tego przyzwyczaiłem i teraz gra mi się bardzo przyjemnie.
Mass Effect Legendary Edition (ME3), 58h, skończone Po 151 godzinach koniec całej trylogii. Naprawdę wspaniała trylogia, takich gier już teraz nie robią. Jednak sam remaster bardzo rozczarowujący. Jedynie ME1 się broni, gdyby pozostałe części otrzymały dokładnie takie same usprawnienia jak jedynka to byłoby super ale niestety. Remastery ME2 i ME3 to bardzo proste remastery, przy których trzeba się nieźle nasilić aby zobaczyć różnicę. Muszę powiedzieć ze najlepiej w sumie bawiłem się przy ME1 tylko nie wiem teraz czy to wynikało z tego, że jest ona najbardziej ulepszona czy ona jednak jest najlepsza z całej trylogii. Czuć było w trakcie grę taką fajną presję czasu i napięcie którego nie ma w następnych częściach. ME1 zdecydowanie najbardziej RPGowe. ME2 bardzo mnie zawiodło, fabularnie straszna bieda, która niczego nie wnosi do historii. Artystycznie i graficznie zdecydowanie najbrzydsza. W ME3 z kolei czuć trochę ten scenariusz pisany na kolanie i fatalne zakończenie. Ale za to mamy najlepszy gameplay, parę naprawdę niezłych momentów i najlepsze DLC w serii. Reasumując, remaster nie wart pełnej ceny, szczególnie jeżeli ktoś ma ograną trylogię już 10 razy.
Last Stop, 6h, skończone Nowa produkcja twórców gry Virginia, która była dosyć specyficzną grą która nie wszystkim przypadła do gustu. Już na samym początku widzimy zmianę w stosunku do poprzedniej gry studia gdyż tutaj mamy normalne dialogi i wybory dialogowe. Jest to gra w stylu Telltale z tym że dużo większy nacisk kładzie na dialogi właśnie. Sekwencje w których chodzimy naszą postacią są dosyć ubogie i krótkie, nie ma tutaj żadnej interakcji z przedmiotami. W zasadzie przechodzimy od dialogu do dialogu. W grze jest trójka głównych bohaterów i początkowo nie są oni ze sobą powiązani ale z biegiem czasu ich losy zaczynają się trochę przeplatać. Fabuła jest dosyć ciekawa, mamy tu do czynienia z nadnaturalnymi zdarzeniami które wpływają na losy naszych postaci. Trójka bohaterów jest z różnych środowisk i każda z nich boryka się z innymi problemami. W trakcie gry kilka razy możemy wybrać nasz ubiór. Jak się finalnie okazuje wybory dialogowe nie ma żadnego znaczenia ani wpływu na grę. Na samym końcu gry każdy z bohaterów ma wybór który definiuje jego przyszłość. Sam ostatni etap który spaja wreszcie historię całej trójki jest czymś dosyć intrygującym. Gra graficznie prezentuje się całkiem przywozicie, głosy postaci są dobrze dobrane i zagrane a muzyka jest solidna. Gra nie jest zbyt długa, przejście całości zajmuje około 6 godzin ale podsumowując jest to całkiem ciekawa mała gra.
Ys IX: Monstrum Nox, 7,5h Czas na zupełnie nową przygodę. Poprzedni Ys podobał mi się ale według mnie był najgorszą grą studia Falcom w jaką miałem okazję grać. Przede wszystkim nie podobał mi się setting, bezludna wyspa nie wydawała mi się zbyt trafną lokacją jak na grę jRPG. Tutaj miało się to zmienić. Liczyłem że setting okaże się lepszy a pozostałe składowe gry zostaną na przynajmniej takim samym poziomie jak w Ys VIII co ostatecznie przełoży się na lepszą grę. No i cóż. Setting rzeczywiście niby jest lepszy, ale cała reszta jest gorsza. Zamiast bezludnej wyspy mamy miasto, co w teorii brzmi super. Jednak w praktyce już niekoniecznie. Miasto to jest strasznie brzydkie wizualnie, i po prostu mało ciekawe. Tutaj można nadmienić iż niby gra technologicznie wypada lepiej niż poprzedniczka, tak mam wrażenie że artystycznie wypada już gorzej co prowadzi do tego ze ogólnie gra prezentuje się dosyć kiepsko jak na grę z PS4. Gra wygląda dużo gorzej wizualnie niż ostanie, inne gry tego studia. Dodatkowo gra działa także zauważalnie gorzej niż Cold Steele. Plusem natomiast jest to że całe miasto to jedna duża mapa wiec możemy po całym mieście swobodnie się przemieszczać, a przemieszczanie jest akurat zrobione bardzo dobrze. Dzięki mocom naszych postaci możemy się przyciągać do pewnych wyżej położonych punktów, możemy wbiegać do góry po ścianach, a nawet możemy szybować. Poprzedni Ys mimo niespecjalnie ciekawego otoczenia miał w miarę ciekawą i intrygującą fabułę i naprawdę solidne postaci. Tutaj natomiast fabuła jest (przynajmniej na tym etapie) mało wciągająca a postaci nie są zbyt ciekawe. System walki jest w zasadzie identyczny jak w poprzedniej części, jest więc solidnie ale bez szaleństw. Ogólnie muszę powiedzieć że jestem trochę rozczarowany.
Twelve Minutes, 3h, skończone Jeden z najbardziej reklamowanych indyków w ostatnim czasie. Gra w której jesteśmy uwięzieni w 12 minutowej pętli czasowej no i musimy jakoś się z niej wydostać. Pomysł ciekawy, wykonanie w sumie nienajgorsze. Fabuła solidna a główny twist na pewno dosyć intrygujący. Gra niby oferuje sporą dowolność, można się trochę pobawić i poeksperymentować ale zasadniczo aby coś konkretnego ugrać trzeba jednak postępować w bardzo konkretny sposób. Więc swoboda to trochę tylko taka iluzja. Są takie momenty że w sumie nie wiadomo zbytnio co robić. Często też z racji time loopu trzeba powtarzać w kółko te same rzeczy. Gra potrafi być całkiem nieźle wciągająca ale mam wrażenie że jednak trochę brakuje tutaj treści, gra jest dosyć krótka; w 3 godziny można spokojnie zrobić kilka zakończeń w tym to finalne. Gra aktorska bardzo dobra, widać gdzie poszła kasa. Optymalizacja na PC raczej słaba jak na taką grę.
Ys IX: Monstrum Nox, 13h Ehhh... no nie wiem. Nic się zbytnio nie poprawiło od poprzedniego tygodnia. Najgorszy jRPG studia Falcom w jaki grałem. Wszystko jest niby poprawne ale po prostu jestem przyzwyczajony do wyższego poziomu niż poprawny jeżeli chodzi o gry tego studia. Nie wiem czy ta fabuła się rozkręci bo niby tu widać jakiś potencjał i są jakieś elementy które mogą być ciekawe ale jak na razie to zbyt mało. No i niestety postaci są nieciekawe a to już raczej później będzie raczej ciężko poprawić. Dodatkowo grę trapi klątwa niemego bohatera więc to też nie pomaga...
Tales of Arise, 3,5h Tutaj z kolei mamy hit. W porównaniu i do Ysa i do poprzednich Talesów, Arise wygląda jak gra co najmniej jedną generację konsol do przodu ale także wygląda jak gra z zasadniczo większym budżetem. W sumie dopiero zaczynam ale już teraz można powiedzieć że wszystko to co kuleje w Ysie tutaj jest wykonane sporo lepiej. Fabuła od początku ciekawi i wciąga, postaci a w szczególności główny bohater mają dużo większy potencjał na coś dobrego a wizualnie gra prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Nie jest to stylistyka anime tylko bardziej pastele i obrazy. System walki pamiętam że w Berserii trochę mi nie leżał i tutaj w sumie na początku miałem z nim problem gdyż po prostu domyślne sterowanie na padzie okazało się dosyć słabe, a możliwości customziacji były ograniczone z powodu zbyt małej liczby przycisków. Na klawiaturze i myszku gra się o dziwo całkiem przyjemnie ale jednak w jRPGi zawsze gram na padzie, dużo lepiej się na nim operuje np. w menusach więc jednak wróciłem do niego, zmieniłem unik z prawego na lewy trigger i jest lepiej. Wydajność na PC nienajgorsza, opcje graficzne na pierwszy rzut oka wyglądają dobrze ale ostateczne są trochę biedne bo większość efektów można tylko albo włączyć albo wyłączyć, brakuje stanów pośrednich.
Wczoraj 12 godz pracowałem, w nagrodę dzisiaj połowę dnia przeznaczę na Pillars of Eternity 2!!! NIech mi ktoś powie że to GRZECH :D
Ja cały czas ogrywam głównie Assassin's Creed: Origins. Bardzo lubię to jak nowe AC są skonstruowane. Lubię sobie strzelić godzinkę po pracy. Kompletnie nie spieszy mi się do napisów końcowych, biegam po świecie, robię zadania poboczne, zbieram surowce i pewnie jeszcze z tydzień minie zanim grę ukończę.
Zupełnie niechcący kolejny raz ukończyłem Gears 5. Stwierdziłem że ukończę dodatek "Pogromcy Uli", ale stwierdziłem że dodatek będzie pewnie trudniejszy od podstawki więc chwilę pogram w podstawkę żeby sobie przypomnieć gameplay. No i jak pograłem "chwilkę" to grę znowu ukończyłem.
Absolutnie fantastyczny tytuł. Niestety mimo szczerych chęci nie potrafiłem zmienić swojej pierwotnej decyzji fabularnej...
spoiler start
Sorry Del ;)
spoiler stop
Natomiast w Pogromców Uli gram aktualnie i jestem pod gigantycznym wrażeniem tego dodatku. Wygląda znakomicie, nie jest też zrobiony tak "na serio" jak podstawka przez co trójkę bohaterów naprawdę da się polubić.
Okazjonalnie pykam też w Psychonauts 2 oraz Cyberpunk 2077 Ale im poświęcę więcej czasu po ukończeniu powyższych.
Gran Turismo 6 - W ostatnim czasie grałem w GT6 zdecydowanie najwięcej. Mam już ponad 50% całości ukończone i myślę, że jeszcze trochę pogram zanim zrobię sobie przerwę.
Sly Raccoon (ukończyłem) - Jak już się wkręciłem, to bardzo szybko poszło. Po ogarnięciu mechanik gra stała się dosyć prosta nawet pomimo tego, że postać bardzo łatwo zabić. Ogólnie grało się bardzo przyjemnie.
Przy okazji wpadła też platyna, która była bardzo łatwa do wbicia, bo wystarczyło po prostu grać i sama z siebie nagle mi wyskoczyła.
Ys IX: Monstrum Nox, 18h Raczej nic się nie zmieniło od poprzedniego tygodnia, zdecydowanie najgorszy jRPG tego studia w jakiego grałem. Strasznie bez wyrazu jest ten Ys, wszystko jest w zasadzie solidnie średnie. Stylistycznie też ta gra jest taka jakaś szarobura. Nie wiem co to jest za silnik, nie jest to na pewno silnik na którym działają Cold Steele ale wiem że ten silnik jest do wyrzucenia. Technologiczna bieda połączona z brakiem jakikolwiek stylu artystycznego plus technicznie też bieda.
Tales of Arise, 23,5h Pod każdym możliwym względem lepsza niż Ys. Pod każdym. Z reguły nie gram w dwa jPRGi jednocześnie no ale tak się jakoś teraz złożyło. Technologiczne i artystyczne cudeńko. To w sumie jest raczej dobra pozycja dla wszystkich tych których przeraża "japońskość". Tutaj nie ma małych, krzyczących dziewczynek czy gołych biustów dyndających na wietrze. Arise wydaje się być znacznie lepszym punktem wejścia do serii (i do jRPG) niż poprzednie odsłony. Gra jest w miarę mroczna, mimo iż ma dosyć kolorową stylistykę. Porusza dosyć poważne tematy jak niewolnictwo, okupacja, walka o wolność czy możliwość pokojowego koegzystowania z okupantem. Pisanie jak to taki jeden że to paździerz dla dzieci to jakiś absurd.
Tutaj nie ma małych, krzyczących dziewczynek czy gołych biustów dyndających na wietrze.
No i już mnie zniechęciłeś.
Sly Cooper 2: Band of Thieves - Po jedynce przyszła pora na dwójkę. Różnice pomiędzy tymi obiema grami widać już od pierwszego uruchomienia. Mapy, które są głównym miejscem dla każdego rozdziału są dużo większe. Jest też więcej misji i są one dużo bardziej różnorodne, na co wpływ ma również to, że nie gramy tylko Sly'em, ale róznież jego dwoma towarzyszami. Doszło też parę nowych mechanik, a te znane z jedynki zostały tu usprawnione.
Wydaje mi się, że jeszcze trochę mi zajmie zanim dotrę do końca. Grałem już calkiem sporo, a gra pokazuje mi, że zrobiłem jedynie 20% całości. W jedynce byłbym już pewnie w okolicach połowy, jak nie dalej.
F1 2020 - Skończyłem 8 sezon i stwierdziłem że nie ma żadnego sensu zaczynać dziewiątego. Kariera jest już na takim etapie, że nawet przy zmianie przepisów układ sił się w zasadzie nie zmienia, ruchów transferowych też nie ma za dużych. A że nadal czekam na obniżkę ceny 2021, stwierdziłem że zacznę karierę od nowa, tym razem mocno utrudniając sobie zadanie - wyłączyłem flashbacki, co oznacza że jeżeli popełnię błąd, rozbiję się czy zarobię jakąś karę, nie mogę zwyczajnie cofnąć czasu. Biorąc pod uwagę że jadę pełny dystans wyścigów, a poziom trudności ustawiony na 100, granice toru na rygorystyczne, wyzwanie jest konkretne :) Póki co w pierwszych 4 wyścigach za każdym razem na pewnym etapie traciłem przednie skrzydło, co naturalnie miało dość poważne konsekwencje: w Australii miałem szanse na miejsce w okolicach 6-8, skończyło się na 12. W Bahrajnie powinienem być też w punktach, skończyło się na 11. W Wietnamie udało się dojechać na 4 miejscu, co sprawiło mi ogromną satysfakcję, choć gdyby nie strata spowodowana koniecznością wymiany skrzydła, byłbym na podium. W Chinach tempo miałem słabsze, ale gdzieś tam pod koniec dziesiątki się kręciłem, tyle że w trakcie wyścigu zaczęło padać i na 22 okrążeniu skończyłem na ścianie :(
Car Mechanic Simulator 2021 - udało się odblokować wszystkie osiągnięcia, teraz został mi jeszcze jeden cel - kupić, odrestaurować i zostawić w swojej kolekcji każdy jeden samochód dostępny w grze - zostało mi jeszcze 58 z 80 :)
Gas Station Simulator - początkowo mnie zachwyciła, ale mam wrażenie że za szybko się skończyła. Po +/- 27 godzinach skończyłem wszystkie zadania fabularne i w zasadzie nie ma co więcej robić. Pewnie że mógłbym rozbudować na maxa wszystko co się da, kupić całe możliwe wyposażenie, podnieść popularność do najwyższego poziomu, ale gra jakoś nie daje ku temu motywacji. Wiem że to może zabrzmieć dość dziwnie, zważywszy że w CMS 2021 spędziłem już dobrze ponad 100h i też zrobiłem w niej wszystko co się dało, ale w jakiś niewytłumaczalny sposób w jedną z tych gier mam ochotę grać, w drugą już nie bardzo
Ys IX: Monstrum Nox, 28,5h Jest tu niby jakaś fabularna intryga, coś co powinno być w miarę ciekawe no ale nie jest. Gra nie wciąga, dobrych fabularnie momentów jest mało, postacie nie mają żadnego dewelopmentu. Gra się w to tak trochę bez myślenia, aby tylko przejść poziom i do następnego. Straszny zawód, poprzedni Ys był dużo solidniejszą grą.
Tales of Arise, 41h Tutaj fabularnie od samego początku było całkiem solidnie, trochę sztampy było oczywiście w końcu musimy wyzwolić naszą krainę spod złego okupanta. Jednak im dalej w grę, tym jest coraz lepiej. Główny bohater przypomina sobie co zapomniał, nie wszystko jest takie proste i oczywiste jak mogło się na początku wydawać. Nie powiem, zaczyna się robić coraz ciekawiej. Gra w sumie im dalej w las tym wciąga bardziej i bardziej. A jako ze gra się w to naprawdę bardzo dobrze to aż chce się grać. Bez wątpienia jedna z najlepszych gier tego roku.
Ys IX: Monstrum Nox, 40h, skończone Strasznie liczyłem na tego Ysa a tu taki klops. Setting może i rzeczywiście jest lepszy niż w poprzedniej części ale jakoś mam wrażenie że nie został należycie wykorzystany. Fabularnie jest biednie przez większość gry, pod koniec gra na pewno trochę próbuje, są jakieś objawienia i twisty ale w sumie przez słaby początek i słabe postaci, te objawienia mimo iż powinny być interesujące to nie ciekawią zbytnio. Jest taki i taki twist no ale meh w sumie, co to daje. No fajnie, jedziemy dalej tłuc potworki. Straszny zawód. Najgorsza gra studia Falcom w jaką grałem.
Tales of Arise, 52h Tutaj z kolei doszedłem do takiego momentu który w sumie mógłby być końcem gry. Wszystko w zasadzie wyglądało jak walka z finałowym bossem. Ale nie, coś poszło nie tak, gra wyświetla drugi opening i gramy dalej. No w tym momencie to się naprawdę poczułem jakbym oglądał naprawdę dobre anime i właśnie drugi sezon się zaczynał. Bardzo mi się podobało że zmieniony został także opening na ten drugi który leci przy włączaniu gry. Po tym zdarzeniu następuje w grze trochę taki moment jakby ponownego początku. Przez poprzednie kilka godzin gry nie mogliśmy wracać do wcześniej odwiedzonych lokacji więc teraz gdy wreszcie można o zrobić, to zamiast pchać się do przodu fabularnie to trochę biegłem po świecie robiąc kilka zadań pobocznych.
Sly Cooper 2: Band of Thieves (ukończyłem) - Po ukończeniu stwierdzam, że jest to jedna z najlepszych platformówek 3d jakie kiedykolwiek wyszły. Zadania są różnorodne, więc ciężko się przy nich nudzić. Doszło też mnóstwo nowych mechanik, które znacznie urozmaiciły rozgrywkę, w tym dwie nowe grywalne postacie (kumple Sly'a), którzy nie są już tacy pasywni jak w jedynce.
Długość gry też imponuje. Ja spędziłem z nią 23 godziny, co jak na tego typu grę jest świetnym wynikiem, bo zazwyczaj są one 2 razy krótsze. Pewnie dałoby się urwać z godzinkę lub dwie gdyby znać położenie wszystkich butelek z kodem do sejfu, ale ja nie chciałem korzystać z żadnych pomocy.
Można powiedzieć, że jest to sequel idealny. Mam nadzieję, że trójka jest równie dobra, ale w nią zagram dopiero za jakiś czas. Na ten moment skupiam się na innych grach.
PS. A no i ponownie platyna sama wpadła. Łowcy platyn chyba powinni się tą serią zainteresować :P
Heavy Rain - Ciężko coś o tej grze powiedzieć, bo jestem dopiero na początkowych rozdziałach. Do następnego posta pewnie ją skończę, więc wtedy powiem coś więcej.
F1 2020 - połowa pierwszego sezonu nowej kariery (bez flashbacków) i w zasadzie potwierdza się to co wiedziałem już od dawna: jestem szybki, ale brak mi powtarzalności i konsekwencji z okrążenia na okrążenie. Skutek taki że praktycznie rzecz biorąc miejsca na podium przeplatam z DNF-ami :D Jeżeli tylko uda mi się pojechać bez większych błędów, to kończę wysoko, mimo że nie dysponuję wcale najszybszym sprzętem, powinienem być raczej w środku stawki. Ale zdarzają się też takie sytuacje jak 3 wyścigi z rzędu - Hiszpania, Monako i Azerbejdżan - kiedy kończyłem na ścianie. Dzięki temu jednak dobre wyniki smakują o wiele lepiej, kiedy ma się świadomość że udało się pojechać równo, szybko i konsekwentnie przez prawie 2 godziny ciągiem :)
Fallout 76 - ktoś powie "dlaczego wydałeś kasę na ten szajs, wyrzuciłeś pieniądze w błoto", ale zaryzykowałem te 31zł i nie żałuję. Gra mi się zaskakująco dobrze, to na pewno nie jest ta sama gra, która na premierę była crapem nie z tej ziemi. Jestem na razie na poziomie 32, zwiedziłem może 1/5-1/4 mapy, więc jeszcze mnóstwo przede mną, ale wrażenia póki co są umiarkowanie pozytywne. Owszem, nadal zdarzają się irytujące błędy, jak wrogowie spawnujący się tuż przed czy za graczem, NPC-e biegający bokiem, zanikające animacje zwierząt, postacie teleportujące się o kilka metrów, raz wyrzuciło mnie z serwera. Nie mniej na ten moment oceniłbym grę na jakieś 6.5/10 - dużo jej brakuje do ideału, ale nie ma tragedii. To co chciałbym żeby było możliwe, to wyłączenie dodatku Wastelanders - może to dziwnie zabrzmi, ale chętnie zagrałbym w taki sposób, jaki domyślnie był założony, bez żadnych NPC-ów, zbierając informacje na temat świata ze znalezionych notatek, terminali, skrawków informacji - a później móc włączyć dodatek i porównać jak ta gra zmieniła się na przestrzeni czasu.
U mnie aktualnie na tapecie trzy produkcje:
Assassin's Creed: Odyssey
Wyrasta na jedną z moich ulubionych gier ever. 52 poziom, jakieś 70% mapy z podstawki wyczyszczone, za chwilę wbije mi 100h na liczniku. I wciąż chce mi się w to grać. To nic, że gameplay opiera się na w zasadzie powtarzalnych elementach, bo sam w sobie jest dla mnie mega przyjemny. Fabularnie też jest to chyba pierwszy assassyn, który tak bardzo mnie wciągnął.
Control
Świetna gra, ale w przeciwieństwie do Odysei, pod koniec zaczynam już trochę odczuwać znużenie. Walka, historia i klimat Najstarszej Siedziby są super, natomiast im dalej, tym coraz więcej biegania po tych samych lokacjach i powtarzania walk w tych samych miejscach. Została mi ostatnia misja podstawki i zanim zabiorę się za dlc, to chyba odpocznę sobie od niej na jakiś czas.
Diablo II: Resurrected
Pomału kończę sobie drugi akt paladynem i mimo, że generalnie trójka lepsza, to i tak dobrze się bawię. Zdecydowanie lepiej niż te 20 lat temu na PC.
Heavy Rain (ukończyłem) - Tak jak sądziłem zaledwie kilka dni wystarczyło mi do ukończenia gry. Nie ma co się zbytnio rozwodzić nad rozgrywką, bo raczej każdy wie, że to interaktywny film (można go też nazwać festiwalem QTE) nastawiony na opowiadanie historii.
Co do fabuły, to na początku tyłka nie urywa, bo dysyć wolno sie rozkręca, ale kiedy już się rozkręci, to potrafi nieźle wciągnąć. Ostatecznie jestem bardzo zadowolony z tego co zobaczyłem.
spoiler start
Dodam jeszcze, że finał mnie mocno zaskoczył, co również jest dużym plusem gry. Osobiście podejrzewałem inną osobę.
spoiler stop
Splinter Cell - Zgodnie z planem wróciłem do tej gry po wielu latach. Sam już nie pamiętam, kiedy ostatnio w nią grałem, ale myślę, że z 7-8 lat spokojnie minęło od tego czasu.
Tym razem gram na PS3, bo chciałem mieć całą serię na płycie i ogólnie gra się w porządku, ale nie wiadomo czemu czasami w jakiś bardziej dynamicznych momentach pojawiają się ścinki. PS3 jest nowsze od pierwszych 3 części, a same porty powstały wiele lat po premierze konsoli, dlatego moim zdaniem w ogóle nie powinno ich być. Na szczęście poza tym niedopatrzeniem deweloperów odpowiedzialnych za porty to nadal stary, dobry Splinter Cell.
Life is Strange: True Colors, 9h Pierwsze LiS jest jedną z moich ulubionych gier poprzedniej generacji konsol. W dwójkę tak się jakoś dziwnie złożyło że nigdy nie grałem, ale podobno wyszła ona bardzo średnio. Gdy okazało się że kolejną część odpowiadają twórcy Before the Storm byłem umiarkowanym optymistą gdyż BtS było całkiem niezłe. W sumie od pierwszego zwiastunu "Prawdziwe Kolory" mi się podobały, pod wieloma względami wyglądały dużo bardziej jak jedynka niż jak dwójka. I teraz będąc gdzieś trochę za połową gry mogę powiedzieć że jest dobrze. Nie tak dobrze jak pierwszy LiS, ale dobrze. Główną bohaterką znowu jest dziewczyna z gitarą więc wszyscy fani jedynki mogą czuć się jak w domu. Tym razem jednak nie mamy do dyspozycji wspaniałej super mocy, która zawsze nas uratuje. Główna bohaterka raczej nazywa swoją moc super klątwą. Moc odczuwania uczuć innych brzmi dobrze ale tylko w teorii. W starciu z wyjątkowo silnymi uczuciami te uczucia mogą zawładnąć naszą bohaterkę i wpływać na jej zachowania. Każdy psycholog uzna ją za wariatkę i przepisze leki ale to nie rozwiązuje problemu. Trafiamy do małego, górniczego miasteczka aby zacząć od nowa. I już w pierwszym rozdziale wszystko się wali. To w sumie czym gra może imponować to naprawdę bardzo dobra mimika twarzy, bardzo dobrze oddająca uczucia i emocje postaci. Nie jest to może jeszcze LA Noire ale wygląda to dobrze.
Tales of Arise, 65,5h Kolejne fabularne twisty i objawiania. Na początku Arise to była fabularnie sztampa: musimy odbić wszystkie krainy z pod władzy złych lordów. Jednak im dalej w grę, sztampy mamy coraz mniej i zaczynamy dostrzegać że dosłownie nic nie jest tak oczywiste jak mogło się na początku wydawać. I dotyczy to zarówno samego świata w grze jak i głównego bohatera czy jego towarzyszy. Zaraz po premierze czytałem jakieś komentarze ludzi którzy się chwali ze skończyli grę w 29 godzin albo w 51h zrobili 100%. Ja się pytam jak?
U mnie w zasadzie bez zmian:
F1 2020 - końcówka pierwszego sezonu kariery bez flashbacków, nadal jest trudno i wymagająco, ale szalenie satysfakcjonująco. No może poza takimi sytuacjami jaką wczoraj miałem podczas wyścigu na COTA, gdzie delikatnie ściąłem zakręt zjeżdżając do boksu (żeby było ciekawiej tylko lewymi kołami przekroczyłem linię, prawe ciągle były na torze), a gra uznała że jest to warte czterech (!!!) ostrzeżeń o przekroczeniu granic toru i dostałem 6 sekund kary o_O
Fallout 76 - robię powolny progres, na ten moment 49lvl, nie spieszę się, eksploruję, robię zadania poboczne i różne, naprawdę gra mi się dobrze. Z pełną świadomością stwierdzam że to nie jest ten sam szajs który dostaliśmy na premierę. Od dobrych kilku leveli mam poczucie że moja broń zostaje w tyle, zabicie wrogów kosztuje coraz to więcej i więcej amunicji. Nawet zabicie głupiego kretoszczura wymaga 4-5 strzałów ze strzelby bojowej 40 poziomu. Przez to utknąłem podczas zadania dla Rosie:
spoiler start
Żeby zdobyć jedną z części klucza, zostałem wysłany do Jaskini Wendigo. Z początku luzik, kilka ghuli, żaden problem. Ale jak natrafiłem na dwóch króli błotniaków, zrobiło się nieciekawie. Wystrzelałem wszystko co miałem, zużyłem kilkanaście stimpaków, i kiedy już myślałem że najgorsze za mną, na samym krańcu jaskini wyskoczył na mnie protoplasta wendigo, czy jak go tam zwą, i było po zabawie. Dopóki nie znajdę jakiejś szybkostrzelnej broni z cholernie wysokim DPS, nawet się tam nie zbliżam, bo to strata czasu, zdrowia i zasobów
spoiler stop
Trochę mnie to dziwi, zwłaszcza że widzę na mapie graczy którzy w kilka chwil radzą sobie choćby z potworem z Grafton, którego ja mogę co najwyżej połaskotać - atak z ukrycia karabinem Gaussa zabiera mu dosłownie kilka procent zdrowia. Możliwe że to kwestia mojej postaci, może zwyczajnie źle dobrałem perki i przez to zadaję tak małą ilość obrażeń.
Life is Strange: True Colors, 13,5h, skończone 3 rozdział przynosi wielką rewolucję gameplayową, bierzmy udział w LARPie więc na chwilę pojawia się turowy system walki. Jest to na pewno bardzo fajna odskocznia od typowej formuły. Teraz po skończeniu można już oficjalnie powiedzieć: gra jest dobra ale nie aż tak jak pierwsza część. Fabuła jest całkiem niezła, początkowa sielanka trwa bardzo krótko. Bardzo podobała mi się główna bohaterka, która mierząc się ze swoją "super klątwą" stara się przełamać i próbuje użyć swojej mocy do pomocy innym przy okazji poznając także inne uczucie niż smutek, lęk i złość. Alex uczy się radzić także ze swoimi uczuciami przy okazji poznając (lub nie) czym jest albo czym może być "dom". Ogólnie dosyć słodko-gorzka historia na wielu płaszczyznach, także jeżeli chodzi o inne postaci. Wybory które mają jakieś znaczenie to można na palcach jednej ręki policzyć, jeżeli w ogóle. Ogólnie całkiem dobra produkcja. Teraz jeszcze tylko dodatek...
The Forgotten City, 4h Bardzo intrygująca gra, która wyrosła z moda do Skyrima. Z czasów obecnych trafiamy do jakiegoś zapomnianego miasta z czasów starożytnego Rzymu, w którym panuje jedna zasada: za grzechy jednego cierpią wszyscy. Naszym zadaniem jest sprawić aby nikt tej zasady nie złamał oraz oczywiście znaleźć sposób na powrót do naszych czasów. Jeżeli nam się to nie uda, ktoś złamie tę "Złotą Zasadę" albo to my ją złamiemy to zaczynamy od nowa. Tak, nie dość że cofnęło nas 2000 lat wstecz to jeszcze trafiamy do pętli czasowej. Zdecydowaną większość gry spędzamy na eksploracji zapomnianego miasta i rozmowie z jego mieszkańcami. Żadnej walki przynajmniej na razie nie stwierdzono. Gra dosyć ciężko nazwać grą RPG, na początku gry możemy wybrać nasze pochodzenie, które wpływa na to jaki bonus nasza postać posiada ale nie ma żadnego rozwoju postaci.
Tales of Arise, 80,5h Fabularnie to wygląda jakbym był już na samym końcu więc w ostatnim czasie zajmowałem się czyszczeniem mapy ze wszystkich pobocznych rzeczy które mogłem zrobić. Druga połowa gry mam wrażenie że dosyć zwolniła mimo iż fabularnie dzieje się całkiem sporo.
Jakoś wzięło mnie na Dooma 3, postanowiłem nie grać z modem na przyklejoną latarkę.
Za to wziąłem moda na dwururkę z RoE. Działa ale nie da się przypisać do żadnego klawisza, trzeba odpowiednią kombinacją klawisza + rolki by przełączyć na nią.
Słyszałem że w wersji BFG (mam zwykłą, jedna z pierwszych gier które kupiłem na Steamie po założeniu konta) zbierając amunicję dostajemy jej 2x więcej niż w oryginale. Nie rozumiem tego bo amunicji nigdy nam nie brakuje.
Udało mi się zainstalować Fallout4 GotY. Zawsze staram się grać bez modów na początek (nawet w grach Beth) ale tu zrobiłem wyjątek i dograłem... mody optymalizacyjne.
Gra mi normalnie chodzi ale wiatraki na GPU wyją mocno.
Teraz jest ciszej ale ekrany ładowania strasznie bolą - 2021rok a czasy ładowania to minuta czy dwie na dysku SSD?
I ten szrot sprzedał się znakomicie?
Niby to RPG ale nie podobały mi się postacie, dialogi, czy fabuła. No i Instytut taki jakiś bez sensu...
Zrobiłem trochę zadań i zwiedziłem trochę w te 10?h i z tego co czytałem im dalej na południe tym niebezpieczniej. Próbowałem się dostać do Diamond City by mieć dostęp do lekarza (by usuwał radiację) ale przeciwnicy z gwiazdkami dają mi popalić.
Poszedłem na wschód i oczywiście pierwsze napotkane obozowisko miało herszta w Power Armor i uzbrojonego w Fat Mana D:
Kończę powoli Watch Dogs Legion. Bardzo pozytywne zaskoczenie jak dla mnie, po zapowiedzi WD2 porzuciłem serię (zupełnie nie pasował mi klimat). System rekrutowania agentów bardzo mi się podoba, aczkolwiek rzeczywiście cierpi na tym trochę prowadzenie historii poprzez brak jasno określonego protagonisty. Pozytywnie zaskoczyła mnie również fabuła gry, główny wątek jest wciągający i naprawdę bardzo solidny.
Teraz przede mną ciężki wybór - Far Cry 6 (faworyt) lub Tales of Arise. Bezpieczniejszym wyborem jest FC6, ale chciałbym też "odetchnąć" od Ubisoftu, ale jednocześnie boję "japońskości" ToA.
Zero Escape: Zero Time Dilemma
Najwyższy czas sprawdzić jak kończy się ta cała zakręcona historia.
Splinter Cell - Trochę ostatnio zwolniłem, więc jeszcze gry nie ukonczyłem. Jakby tego było mało wczoraj przez zbyt dużą liczbę alarmów nie zdołałem ukończyć poziomu, w którym byłem już bardzo blisko celu. Jako, że staram się grać po cichu na najtrudniejszym poziomie trudności niektóre misje przechodzę dosyć powoli i tak na oko straciłem jakieś 2 godziny gry. Gdyby nie konieczność grania całego poziomu od nowa, to pewnie byłbym już blisko końca całej gry , bo jeśli dobrze pamiętam jestem już na jednej z ostatnich misji.
Aktualnie Fallout 4, na liczniku obecnie 26h.
Był jakoś poza moim radarem do tej pory, skorzystałem z promki na Steamie (podstawka za niecałe 20 zł) i wsiąkłem. Bardzo mi się podoba. Klimat, aranżacja świata, eksploracja - jak to w grach Bethesdy - pierwsza klasa. No i muzyka Inona Zura. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Traktuję tę grę jako Skyrima w postapo. I tak, wiem, dla prawdziwych fanów starszych części czy chociażby New Vegas od Obsidianu, to co mówię to bluźnierstwo. Ale bawię się naprawdę fajnie, więc co zrobić? ;)
Nie przejmuj się takimi opiniami, graj w to co Ci się podoba i nie patrz na innych :) Ja w F4 natrzaskałem ponad 400 godzin i to był dobrze spędzony czas. Teraz mam na warsztacie Fallout 76 (też dorwany na promce, lekko ponad 30zł), który wiadomo z jakimi opiniami i recenzjami się spotkał, ale od tamtej pory zmienił się na tyle że mnie nie odrzuca, a wręcz przeciwnie
Bo Fallout 4 to niezła gra ale jako RPG czy kolejna część serii jest beznadziejna.
Pograć można, szczególnie jak przymknie się oko na pewne/wiele rzeczy...
Life is Strange: Wavelengths, 3,5h, skończone. Dodatek do True Colors, dziejący się przed wydarzeniami z głównej gry, w którym gramy jako Steph, która to obejmuje piecze nad lokalnym radiem. Naszym zadaniem jest w głównej mierze nadawanie i wszystko to co się z tym wiążę. Puszczamy muzykę, obieramy telefony ludzi dzwoniących do radia oraz musimy wspominać o naszych sponsorach. Oprócz tego, próbujemy także znaleźć kogoś dla siebie w sieci oraz ogarniać sprawy w sklepie muzycznym, w którym mieście się siedziba radia. Pojawiają się tutaj także odniesienia do tego co działo się w Before the Storm i tego jaki los spotkał Arcadia Bay. Ogólnie całkiem niezły dodatek, jednak nic specjalnego nie wnosi poza okazaniem trochę tego jak Steph radzi sobie po opuszczeniu Arcadia Bay, przed spotkaniem głównej bohaterki True Colors.
The Forgotten City, 9h Naprawdę ciekawa produkcja. Fabuła rzeczywiście potrafi trochę zaskoczyć. Osobiście nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy w co najmniej w dwóch sprawach. Tydzień temu pisałem że sekwencji walki nie stwierdzono ale o dziwo są, i o dziwo naszą bronią jest tylko i wyłącznie łuk. Akurat te etapy takie trochę mdłe są, no ale powiedzmy że się w miarę sprawdzają i nieźle wpisują w setting i fabułę. Gra stoi przede wszystkim fabułą, rozmową z ludźmi i rozwiązywaniem problemów, które mają w ostatecznym rozrachunku sprawić że najdziemy sposób na ucieczkę z tego zapomnianego miasta.
Road 96, 2,5h Proceduralnie generowana przygodówka, w której gramy jako nastolatek uciekający z autorytarnego kraju. Żadna próba ucieczki nie będzie taka sama. Jak nam się nie uda dotrzeć na granicę, to próbujemy od nowa innym nastolatkiem. Jak nam się uda, to próbujemy uciec znowu kolejną osobą. Nie powiem, brzmi to całkiem intrygująco a w praktyce wypada chyba całkiem nieźle. Na swojej drodze spotykamy różne postaci, które mogą nam pomóc lub nie, musimy dbać na nasze zdrowie i nasze finanse i decydować w jaki sposób udamy się w dalszą drogę: czy piechotą, czy spróbujemy złapać stopa czy np. może akurat zwinęliśmy skądś kluczyki i możemy podprowadzić samochód. Wstępnie bardzo ciekawa produkcja.
Tales of Arise, 87,5h Gra skończona, teraz został już tylko postgame i zrobienie tylu osiągnięć ile się da. Tradycyjnie w postgamie mamy jakieś cameo postaci z poprzednich odsłon serii.
Ostatnio grałem mniej, więc moje postępy są niewielkie. No ale doszły inne gry, więc posta wrzucę.
Splinter Cell - Po tym, jak musiałem postarzać całą misję, przez kilka dni nie chciało mi się w niego grać, więc byłem zajęty innymi grami. Dopiero ostatnio wróciłem i tym razem udało mi się przejść ten moment bez żadnych komplikacji. Za pierwszym razem w momencie, w którym miałem być cicho grałem trochę na aferę i przez to pojawiały się te alarmy. Mam nadzieję, że dalej będzie już z górki.
This War of Mine - Najwięcej grałem właśnie w to. Już kiedyś udało mi się przetrwać wojnę, ale trochę czasu od tamtej pory minęło, więc postanowiłem zagrać ponownie. Tym razem wybrałem scenariusz z dodatku The Little Ones i dostałem mocny łomot, bo poległem już 8 dnia. Połączenie srogiej zimy z dodatkową, nic nie robiącą gębą do wykarmienia jest bardzo trudne do ogarnięcia. Za drugim razem wybrałem scenariusz z ostatniej aktualizacji i tym razem jest dużo łatwiej.
Niestety po tym, jak już udało mi się przetrwać granie w postawowy tryb nie jest już tak wciągające. Trzeba będzie kiedyś sprawdzić te dodatki fabularne.
Gothic - mod Potępieni - Jestem dopiero na początku, więc nie za bardzo o czym pisać.
Ostatnio ograłem Anna Quest,Edna and Harvey,pograłem w Dirt Rally,i gra wytarła mną podłogę. Niedawno yooka -Laylle .I dzisiaj A New Begining . Teraz chyba pogram w Warframe. W tym roku już czekam na wyprzedaż,i będę grał od Grudnia w AC Origins.
F1 2020 - Kontynuuję sezon drugi kariery bez flashbacków i ostatnio sprawiłem sobie niebywałą ilość satysfakcji - w sobotę wygrałem GP Monako, przejeżdżając czysto 77 z 78 okrążeń, raz tylko otarłem się o ścianę lekko uszkadzając przednie skrzydło, ale na moje szczęście nie wpłynęło to na mój wyścig, bo tak czy inaczej miałem na tym kółku zjechać na pitstop. W niedzielę będąc na fali pojechałem Azerbejdżan i w zasadzie to samo, prawie idealny wyścig i to mimo zmiennej pogody. Prawie, bo znów zaliczyłem ścianę i wymianę skrzydła jadąc w mocnym deszczu na interach, ale na ten moment miałem ponad 20 sekund przewagi, po tym jak zaliczyłem jeden pitstop mniej. Normalnie zaczynam zmieniać zdanie na swój temat, do tej pory uważałem siebie za takiego Sama Lowesa - szybki, ale popełnia zdecydowanie za dużo błędów, ma tempo, ale nie potrafi go utrzymać na dystansie. Ta kariera pokazuje że jednak jestem w stanie pojechać półtora godziny bez większych błędów, co cieszy mnie niezmiernie :)
Car Mechanic Simulator 2021 - W ten weekend mieliśmy GP zarówno MotoGP jak i F1, zatem na telewizorze leciały sesje treningowe, a ja dłubałem sobie pod maską słuchając tego co się dzieje w Austin czy Misano, odwracając głowę do telewizora gdy działo się coś ciekawego. Po tym jak odblokowałem wszystkie osiągnięcia, wyznaczyłem sobie cel, żeby mieć w kolekcji każdy możliwy samochód dostępny w grze, zostało jeszcze 30 ;)
The Forgotten City, 10,5h, skończone Bardzo intrygująca gra, która wyrosła z moda do Skyrima. Gra stoi przede wszystkim fabułą, rozmową z ludźmi i rozwiązywaniem problemów, które mają w ostatecznym rozrachunku sprawić że najdziemy sposób na ucieczkę z tego zapomnianego miasta. Fabuła rzeczywiście potrafi trochę zaskoczyć. Osobiście nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy w co najmniej w kilku momentach. Finał i konfrontacja z "final bossem" to prawdziwa gratka dla fanów wątku współczesności z Assassins Creeda. Graficznie jest całkiem nieźle, momentami widać jednak trochę typowego dla gier średniobudżetowych drewna.
Road 96, 8,5h, skończone Przed premierą, tutaj na forum widziałem pewne obawy że jak to, proceduralnie generowane poziomy i klimatyczna przygodówka? To się nie uda. Z tą proceduralnością poziomów to jest tak, że niektóre duże fabularne eventy dzieją się zawsze aby fabularnie gra się trzymała. Proceduralne są te etapy, które co prawda mogą dopowiadać trochę historii ale jej nie pchają do przodu. Niektóre eventy z niektórymi postaciami także zdają się mieć określoną z góry kolejność w jakiej możemy je zobaczyć. W jedno przejście nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkich możliwych poziomów więc istnieje tutaj jakiś potencjał na ponowne przechodzenie.
Tales of Arise, 91,5h, skończone Bardzo dobra gra, najmniej "japońska" odsłona serii a przy okazji najbardziej atrakcyjna wizualnie i artystycznie. Bardzo dobra fabuła z ciekawymi zwrotami akcji i ciekawym lore świata. Jednak to wszystko okazało się zbyt mało aby być najlepszą odsłoną serii.
Scarlet Nexus, 4h Grałem w demo dwa razy, dwa razy bardzo mi się podobało. Robiło demo na mnie naprawdę sporo wrażenie. Zacząłem grać w pełną wersję i jest jakoś gorzej. Nie wiem z czego to wynika. W przeciwieństwie do Arise, tutaj statyczne panele rozmów między postaciami stanowią większość dialogów. Tradycyjne cut scenki to tylko od święta. I szczerze powiem, że te statyczne dialogi nie porywają, jest ich zbyt dużo i niekiedy są po prostu za długie. Gra daje nam na początku wybór czy chcemy grać chłopcem czy dziewczynką, wygląda że obie kampanie są trochę inne i żeby w pełni przejść grę to trzeba skończyć je obie. Gdzieś rzuciło mi się w oczy określenie Tales of Nier, które rzeczywiście zdaje się pasować do tej gry. To nie są kolejne anime Soulsy, to nie jest kolejny God Eater, i to nie do końca jest gra w styku Tales. Fabuła jest dosyć standardowa, jesteśmy młodym kadetem który na ochotnika zgłosił się do sił walczących z potworkami, gdyż sam kiedyś nasz bohater został uratowany. System walki to bardziej jakieś DMC tylko oczywiście nie aż tak wyrafinowane i złożone. System walki mi się ogólnie podoba ale czasami mam wrażenie że jest on "zbyt lekki", to znaczy nasze uderzenia nie wydają się być silne. Pamiętam podobnie było w Code Vein. Dodatkowo tutaj lock on wydaje się miejscami skopany bo często nasza postać uderza w kierunku przeciwnym do przeciwnika. Bardzo fajne wypadają tutaj moce naszej postaci, oprócz ciosanie mieczem, nasz bohater posiada moce psioniczne które pozwalają mu ciskać różnymi rzeczami w przeciwników. Możemy także pożyczać moce naszych towarzyszy.
Growing Up, 6h, skończone Jak wskazuje tytuł, jest to gra o dorastaniu. Kierujemy poczynaniami naszej postaci od chwili narodzin aż do końca liceum. W czasie trwania gry rozwijamy nasze statystyki i uczymy się różnych umiejętności, które potem przełożą się na to kim zostaniemy w przeszłości. Oprócz tego poznajemy różne postaci, z którymi można wejść w jakieś relacje. Musismy także pamiętać aby dbać o nasze zdrowie psychiczne oraz o zadowolenie rodziców. Ja całą grę skupiłem się na na uczeniu się takich rzeczy jak astrologia, ekonomia, nauki społeczne czy z pobocznych rzeczy informatyka i finalnie zostałem sprzedawcą samochodów, bo zawaliłem ostatni egzamin. Nienawidzę Match 3. Z nikim także się nie związałem, więc potem gra kogoś losowo do nas dobiera i zaczynamy od nowa grę naszym dzieckiem. Ogólnie całkiem niezła gra.
Scarlet Nexus, 10,5 Naprawdę nie wiem co jest nie tak. Tak bardzo mi się demo podobało, a teraz pełna wersja jest jakaś taka "niemrawa". Te statyczne scenki dialogowe zabijają całą akcję, całą dynamikę. Już pal licho jak te scenki dzieją się w spokojnych momentach, ale jak mamy jakaś dynamiczną akcję to naprawdę cała gra zaciąga momentalnie wsteczny. I to nie pasuje kompletnie do gry. To jest jakby nie patrzeć gra akcji, a tutaj mamy co chwilę statyczne scenki. Fabuła czy postaci są powiedzmy nienajgorsze, coś się dzieje jeżeli o te aspekty chodzi, system walki jest naprawdę solidny; używanie w trakcie walki oprócz zwykłego ciosania mieczykiem naszych mocy i ciskanie w przeciwników różnymi elementami otoczenia naprawdę wypada nieźle, ale potem dostajemy ciąg statecznych dialogów, przy których to aż siewać się chce. Nie wiem, pierwszy raz gdy moje ocena dema gry nie pokrywa się w oceną pełnej wersji.
Fallout 76 - 118h na liczniku, 88 poziom - w pewnym momencie miałem ogromne szczęście dodając legendarną modyfikację do miniguna, wpadł mi arystokraty i wybuchowy, do tego z wagą zmniejszoną o 90%. To plus wytłumiony Gauss i życie stało się o ile łatwiejsze :) Wcześniej strasznie męczyłem się ze szturmotronami dominatorami, a jaskinia Wendigo była nie do przejścia, teraz dzięki tym zabawkom uporałem się w końcu z kilkoma questami. No i oczywiście poczułem się zbyt pewnie, ale wczoraj dostałem lekcję pokory - eksplorując mapę i robiąc poboczne zadania, zupełnie nieumyślnie rozpocząłem wydarzenie "Kryptydy", nie mając zielonego pojęcia na czym polega. Jak po dosłownie sekundach dołączyło do mnie kilku wysokopoziomowych gości, myślę sobie spoko, pójdzie gładko. Ojjj, jak naiwny byłem :D Zużyłem kilkanaście stimpaków, wystrzelałem chyba 6 czy 7 rdzeni z legendarnego wściekłego laserowego Gatlinga, a i tak ten cholerny robot mnie ubił 4 razy ;)
Car Mechanic Simulator 2021 - podobnie jak 2 tygodnie temu, w telewizji leci MotoGP i F1, więc pykam w coś mało absorbującego, żeby móc śledzić to co się dzieje na torach
Od mojego ostatniego wpisu w tym wątku minęło trochę czasu. W międzyczasie ukończyłem Assassin's Creed: Origins w którym bawiłem się świetnie, muszę wręcz przyznać że nieco lepiej niż w Odyseji która również jest w moim mniemaniu znakomita.
Ukończyłem też znakomite DLC do Gears 5, mianowicie Pogromcy Uli. Dla fanów tej Xboxowej serii to pozycja obowiązkowa.
A ostatnio?
Zdecydowaną większość czasu jaki poświęcam na gaming spędzam z genialnym Cyberpunkiem 2077. Kusiło mnie żeby z odgrywanie tytułu poczekać do nextgen patcha ale nie wytrzymałem i nie żałuję :). Tym co najmocniej przyciąga w Cyberpunku jest angażująca fabuła i to zarówno w wątku głównym jak i zadaniach pobocznych.
Od grania w najnowsze dziecko Redów zrobiłem sobie tylko jedną przerwę, mianowicie w hallowenowy weekend który zazwyczaj spędzam na oglądaniu horrorów oraz ogrywania tytułów w tym gatunku.
W tym roku wybór padł na pierwszą część antologii The Dark Pictures czyli Man of Medan. Gra nie jest długa więc i ją ukończyłem. A czy to dobry tytuł? Powiedziałbym raczej że poprawny. Straszy tak sobie, wciąga tak sobie ale ma ten klimat taniego horroru klasy B którego szukałem. Tak więc mimo iż tytuł w żaden sposób wybitny nie jest to spędziłem z nim bardzo przyjemne 5 godzin z hakiem, co więcej zachęcił mnie do ogrania pozostałych części kiedy tylko znajdą się w GP lub dostaną jakąś sensowną promocję.
Splinter Cell (ukończyłem) - Minęło trochę czasu zanim dotarłem do końca, ale wreszcie się udało. Przyznam, że zapamiętałem tą grę jako nieco łatwiejszą. Tak jak lata temu na PC grałem na trudnym poziomie i faktycznie niektóre misje zatrzymały mnie na jakiś czas.
Nie zmienia to jednak faktu, że grało mi się super i na pewno za jakiś czas zgodnie z planem ponownie zagram w dwójkę. Najpierw jednak wrócę do kilku innych, wcześniej zaczętych gier.
Lake, 5h Gra, w której dostarczamy listy i paczki w małej miejscowości leżącej nad jeziorem w stanie Oregon. To chyba nawet na GOLu czytałem w przeglądzie gier niekochanych czy gdzieś, że ta gra to połączenie Life is Strange i Death Stranding. Jeździmy dostarczając pocztę, rozmawiamy z ludźmi, którzy czasami mają dla nas jakieś poboczne zadania i eventy. Możemy też bawić się w jakieś romanse. Jest nawet w dinnerze jakiś arcade, na którym może się trochę pobawić. Jest radio, które oprócz widoków umila nam podróż. Typowy indyk ale jednak to, że mapa jest otwarta i możemy po niej swobodnie jeździć i dostarczać przesyłki w dowolnej kolejności trochę może imponować.
Scarlet Nexus, 18h Są w tej grze momenty nudne, które całkowicie zabijają akcję i jakąkolwiek dynamikę ale są też momenty, które wypadają całkiem nieźle. Jakość poziomów też jest dosyć nierówna, bo większość lokacji jest średnia ale zdarzają się lepsze ale też niestety gorsze. Questy poboczne są strasznie biedne. Fabularnie coś zaczyna się rozkręcać, poznajemy trochę więcej historii świata i to wypada całkiem nieźle.
U mnie ostatnio po prostu klęska urodzaju. Mam do ogrania tyle znakomitych tytułów że głowa mała.
- Halo Wars 2 - Ukończone. Oficjalnie ukończyłem wszystkie duże tytuły z uniwersum Halo. Ten konkretny chciałem ukończyć przed premierą Halo Infinite ponieważ wnioskuję ze zwiastunów że "Wygnani" (Banished) będą stanowili ważny element fabuły.
Sama gra to bardzo przyjemny, niezbyt skomplikowany RTS z jednymi z najpiękniejszych cutscenek jakie widziałem w grach wideo. Znakomita gra.
- Cyberpunk 2077 - Uwielbiam ten tytuł, całkowicie zatapiam się w tym mieście. Genialnie napisane postaci, angażujące questy, to sprawia że do tego świata po prostu chce się wracać i spędzać w nim czas. Za mną jakieś 30 godzin i jeszcze dużo, dużo przede mną.
- Forza Horizon 5 - Kurcze, ale to jest dobre. Piękna, uzależniająca gra z syndromem "jeszcze jeden wyścig i idę spać". Sam nie jestem wielkim entuzjastą wyścigów ale Horizona nigdy nie potrafię sobie odmówić, myślę że gra pozostanie na moim dysku na długie miesiące.
A w kolejce czekają zainstalowane już na mojej konsoli:
- Mass Effect: Legendary Edition - Moje drugie ukochane uniwersum science fiction. Jestem psychofanem trylogii Sheparda i nie mogłem sobie odmówić odnowionej wersji. Gry już zainstalowane, ruszam kiedy tylko ukończę Cyberpunka.
- Halo: Spartan Assault - Tak jak już pisałem, ukończyłem już wszystkie duże odsłony Halo, włącznie ze spinoffami, niemniej pozostał mi jeszcze jeden mniejszy tytuł, mianowicie twin stick shooter że spartanami w roli głównej.
Gra podobno krótka, świetna na krótkie, niezobowiązujące sesje. Trochę już pograłem, gra składa się z około 30 misji, te są jednak bardzo krótkie, zazwyczaj dosłownie kilka minut.
- Gears: Tactics - To kolejny tytuł z serii "ostatni nieograny z mojej ukochanej serii. Trochę się bronił em bo to jednak zupełnie inny tytuł niż główna seria, jednak po kilku misjach które "testowo" już ograłem stwierdzam że to może być naprawdę super. Gra spodobała mi się do tego stopnia że rozważam ogranie Phoenix Point który również jest w Game Pass.
Wróciłem niedawno do World Of Warcraft, a tak to przechodzę te nowe GTA, ciekawie zrobili te remastery, dużo osób narzeka a mi osobiście się podoba
Medal of Honor Allied Assault - Spearhead - Wróciłem po dłuzszej przerwie do tego dodatku, przeszedłem jedną misję, która sprawiała mi spore problemy i znowu się zatrzymałem, bo ponownie chory poziom trudności dał się we znaki. Twórcy tej gry chyba nie chcieli, żeby ludzie ją ukończyli, bo dokładnie to samo było w podstawce, którą jakimś cudem ukończyłem. Nie wiem tylko, czy nadal będę miał tyle cierpliwości.
Football Manager 2020 - Również wróciłem po dłuższym czasie. Przez ostatni tydzień bardzo dużo w to grałem (m.in. dwie nocki w poprzedni weekend), ale niestety już mi się odechciało. Zirytowałem się, bo zauważyłem pewną prawidłowość, która polega na tym, że jak graczowi dobrze idzie, to trzeba mu w połowie sezonu zacząc rzucać kłody pod nogi byle tylko przypadkiem nie odniósł jakiegoś sukcesu.
W 3 na 4 sezony (każdy innym klubem) po dobrym lub nawet bardzo dobrym początku sezonu nagle zaczyna się totalna zapaść formy i z ok. 10 meczów bez porażki (w większości zwycięstw) robi się nagle 10 meczów bez zwycięstwa (w większości porażek). Piłkarze nagle zachowują się tak jakby zapomnieli, jak się gra w piłkę. Strasznie mnie to zdenerwowało, stąd kolejna przerwa.
Torchlight - Jest to moje 3 podejście do tej gry i chyba w końcu się w nią wciągnąłem. Głównie dzięki temu, że nie robię teraz misji pobocznych, które wczesniej zabierały mi dużo czasu. Na ten moment gra się całkiem fajnie.
Splinter Cell: Pandora Tomorrow - Myślałem, że zrobię sobie dłuższą przerwę od serii, ale nie wytrzymałem. Jestem dopiero po 1 misji, więc jeszcze mam praktycznie całą grę przed sobą.
Lake, 6h, skończone Naprawdę całkiem przyjemny indyk. Oczywiście jeżeli nie oczekujemy wypasionego gameplayu. Gra to dosłownie 2 tygodnie z pracy listonosza, podczas których jeździmy rozwozić pocztę i rozmawiamy z ludźmi. Jeżeli chodzi o wybory no to możemy zdecydować, czy zostajemy w tej małej mieścinie czy wracamy do dużego miasta oraz możemy się z kimś związać. Całkiem niezły klimacik, przyjemna muzyka i nie najgorsza grafika.
Scarlet Nexus, 25,5h Na pewno podoba mi się bardziej niż Code Vein. To z jednej strony jest wyczyn ale z drugiej niekoniecznie. Patrząc tylko na gameplay jest solidnie. Patrząc tylko fabularnie jest całkiem nieźle. Ale to co dzieje się pomiędzy, czyli momenty wytchnienia w naszej kryjówce gdzie możemy rozwijać relacje z towarzyszami, zadania poboczne i te stateczne scenki dialogowe trochę psują opinie o grze.
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 3,5h Po koszmarnym SGW3, który jak dla mnie był jednym z największych crapów ostatnich lat, rodzime CI Games trochę się ogarnęło. Porzucenie otwartego świata na rzecz formuły wyjętej z nowych Hitmanów wyszło serii zdecydowanie na dobre. Trafiamy na mapę, dostajemy kilka celów do wykonania plus kilka wyzwań i to tyle. Możemy cele wykonywać w dowolnej kolejności, w jaki sposób tylko chcemy. W drugiej części pojawiają się zabójstwa na ponad kilometr, co jest całkiem ciekawym pomysłem. Nie możemy podejść i przytulić naszego celu więc musimy czasami trochę kombinować. Przeglądając dostępne wyzwania można się zorientować, ze istnieje kilka sposobów na zabicie celu z takiej odległości. Jedynka w sumie była lepszą skrandanką niż grą o snajperze, tutaj te zabójstwa na kilometr sprawiają że musimy pobawić się snajperką trochę więcej. Na pierwszej tylko mapie w dwójce, użyłem snajperki już prawie tyle samo razy co przez całą jedynkę. Skradanie znowu wypada bardzo dobrze, a przynajmniej pierwsza mapa była całkiem solidna.
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 11,5h Ciężko jest wymienić w czym konkretnie dwójka jest lepsza od jedynki. Wprowadzenie eliminacji celów na ponad kilometr wypada całkiem nieźle, ale jak na razie (jestem na 3 mapie) albo mamy te cele dalekodystansowe na mapie albo nie. Brakuje mi aby były na jednej mapie wymieszane cele, takie gdzie gdzie można podejść i przytulić, i takie gdzie nie można. Wpływa to też na design samych map, tam gdzie mamy cele na kilometr mapa wydaje się być trochę mniejsza i mniej jest na niej np. znajdziek. Pamiętam, że przy jedynce trochę narzekałem na to że gra trochę wygląda momentami drewnianie ale tutaj tego nie widzę.
Scarlet Nexus, 30,5h Mam wrażenie, że zbliżam się powoli do końca kampanii. Strasznie mieszane uczucia mam co do tej gry. Gry ogólnie nie oceniam żle, jak dla mnie wypada lepiej niż np. nowy Ys ale czegoś tutaj trochę brakuje. Demo podobało mi się dużo bardziej niż pełna gra, co jest dosyć dziwnym zjawiskiem.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 8h Wbrew powszechnie panującej opinii, najgorzej ocenia gra na Metacriticu wypada według mnie nad wyraz dobrze. Widać, że włożono w to ten remaster naprawdę sporo pracy. Gra graficznie prezentuje się naprawdę dobrze, a i gra się w to (o dziwo) całkiem przyjemnie. GTA III nigdy nie należało do moich ulubionych części. Pierwszy raz grałem w nie już po Vice City wiec trójka nigdy nie zrobiła na mnie aż tak dużego wrażenie. Jednak muszę powiedzieć, że teraz bawię się całkiem nieźle. Może nawet lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Bałem się, że gra się zestarzała się już zbyt mocno aby być super grywalną. Nie wiem do końca czy to kwestia remastera (w oryginał ostatni raz grałem gdzieś z 10 lat temu lub więcej) ale nie ma za bardzo niczego co strasznie by trąciło starością. Nie ma niby żadnych większych zmian w rozgrywce ale wszystko wydaje się być poprawione na tyle, że nawet dzisiaj da się w to spokojnie grać i czerpać z tego sporo frajdy i radości.
Może nie aktualnie ale zrobiłem sobie porządek w grach na laptopie i pewnie zacznę grać w okolicach Świąt i Nowego Roku. Pierwszy raz będę grał w te gry (poza FM2014 i Heroes 3) tak więc nie wiem czego się spodziewać. No ale że to są same hity to powinno być dobrze.
F1 2021 - Po prawie 700h przyjemnie spędzonych w F1 2020 byłem ogromnie szczęśliwy jak udało mi się wyrwać najnowszą odsłonę za niecałe 54zł. Jednakże po 20 godzinach jedyne co mi się ciśnie na usta, to "Look how they massacred my boy". Bardzo szczegółowo rozpisałem się na ten temat w komentarzu pod samą grą, jak ktoś jest zainteresowany to tam znajdzie wiadro pomyj które wylałem. Nie wiem czy przypadkiem nie wrócę do 2020, bo póki co 2021 za dużo nerwów mnie kosztowała.
Mudrunner - Odpaliłem na uspokojenie po F1 i wciągnęła mnie jak bagno (nomen omen :D). Jest coś dziwnie satysfakcjonującego w przedzieraniu się ciężarówką załadowaną drewnem przez błoto po kolana, a czasami po pas. Jedynym celem jest dostanie się z punktu A do punktu B, a w jakim czasie się to zrobi, jaką drogą pojedzie (choć określenie "droga" to spore nadużycie), kompletnie się nie liczy. Póki co ogarniam jeszcze pierwszą mapę, więc jestem na samym początku gry, ale już mi się podoba
Splinter Cell: Pandora Tomorrow - Dalej utrzymuję powolne tempo gry, więc zbyt dużo nie zrobiłem. Właściwie to przez jakiś czas w ogóle nie grałem, bo nie miałem za bardzo ochoty, ale ta na szczęście ostatnio wróciła, więc zacząłem w końcu posuwać grę do przodu.
Kupiłem na jesiennej, steamowej wyprz teraz Gears 5 i Gears Tactics, więc.. nadrobiłem Gears of War 4, bo nie miałem okazji skończyć do tej pory. Bardzo przyjemna i konsekwentna kontynuacja marki.
W międzyczasie biorę się za Trash Quest'a, tu akurat do zlecenia w pracy.
Na telefonie natomiast czeka na mnie BattleChasers: Nightwar.
Jako, że remont generalny to aktualnie musiałem zostać na wygnaniu u rodzinki. Nie było za bardzo mowy o braniu PC czy konsoli stacjonarnej, które to mogłyby mi nieco umilić czas, ale na szczęście uratował mnie Switch, który od jakiegoś czasu się u mnie kurzył :P Jako, że już końcówka remontu to już niedługo wrócę do peceta gdzie czeka mnie jeszcze więcej fajnych gierek, ale myślę, że renesans Słicza u mnie trochę potrwa bo w kolejce czekają remake Pokemonów i nowy Metroid.
Immortals Fenyx Rising (Switch - 26h) - to nie tyle klon co absolutny wręcz plagiat ostatniej Zeldy... ale mi jako fana przygód Linka, absolutnie mi to nie przeszkadza. Naprawdę fajna perełka. Dużo humoru, dużo fajnych mechanik, piękny świat i wciągający gameplay. Bawię się tu dużo lepiej niż w ostatnim Assasynie gdzie po 20h już miałem dość, a tutaj aż mi smutno, że niedługo koniec historii...
Burnout Paradise Remastered (Switch - 15h - ukończone) - jestem w szoku jak dobrze mi się w to grało w wersji przenośnej i jak dobrze się ta gra w sumie zestarzała. Maskować nie ma sensu, ale najwyższą elitarną rangę już sobie wbiłem.
Katamari Damacy Reroll (Switch - 5h - ukończone) - przeszedłem sobie na PS2 lata temu więc miło było wrócić sobie w wersji odświeżonej. Gra i pomysł fajne choć samo sterowanie potrafiło irytować.
W międzyczasie pykam też sobie w bębenki Taiko choć zamiast prawdziwych pałeczek i bębenka, gram sobie przy pomocy Joyconów.
Btw. Czy tylko ja nie widzę tego wątku na głównej stronie?
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 17h Naprawdę bardzo dobra produkcja. Po porażce jaką był SGW3 ewidentnie CI Games poszło po rozum do głowy. Porzucenie otwartego świata na rzec formuły z nowych Hitmanów wyszło serii zdecydowanie na dobre. Oczywiście bolączki są takie same jak w Hitmanie, jakieś wyzwania które zakładają że będzie się grało kilka razy jedną misję aby ją wymaksować a to akurat mi się średnio podoba. Gry powinny oferować cały czas nową zawartość a nie polegać na tym, że gracz będzie 5 razy przechodził tę samą misję.
Scarlet Nexus, 33,5h, skończone Ehhh. Niby dobra gra ale zawód. Demo przeszedłem dwa razy i oceniłbym je na 8,5 ale pełna wersja zauważalnie mniej mi się podobała i jestem jej w stanie dać max 7. Nie wiem co się stało. Przecież w demie była taka sama gra. Ale właśnie, demo było bardziej nastawione na gameplay i walkę. Nie było w nim zbyt wielu tych statystycznych scenek dialogowych, które skutecznie wytrącają z akcji i zabijają dynamikę. I w sumie to był taki główny problem z tą grą. Całkiem dobry i przyjemny gameplay, solidna fabuła z kilkoma ciekawymi motywami (jak podróż w czasie), niezła grafika i udźwiękowienie ale bardzo mała ilość tradycyjnych cut-scenek i całkiem pokaźna ilość czasami zbyt długich statycznych scenek, które po prostu nudzą i spowolniają grę.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 13h Naprawdę bawię się bardzo dobrze. Sorry ale ta krytyka jaka spadła na to wydanie jest bardzo przesadzona. To jest ta sama gra co 20 lat temu tylko sporo ładniejsza z poprawionymi trochę mechanikami. Bałem się, że ta trójka w szczególności okaże się już zbyt stara jak na dzisiejsze czasy ale wcale tak nie jest, gra się w to naprawdę przyjemnie. Bugów w zasadzie nie ma, jeżeli ich się z premedytacją nie szuka. Na pewno jest to lepszy remaster niż np. remastery Mass Effecta 2 i 3.
Sherlock Holmes Chapter One, 3,5h Nie grałem w The Sinking City czyli poprzednią grę studia Frogwares, a zdaje się że nowy Holmes pod paroma względami wypada dosyć podobnie. Jednak w porównaniu do poprzednich Holmesów mamy tu spore zmiany. Największa zmianą jest to, ze mamy tu otwarty świat. Poprzednie odsłony był raczej stosunkowo małymi grami z dosyć małymi lokacjami bardziej jak stare przygodówki. Tutaj natomiast mamy cały duży otwarty świat, w którym możemy znaleźć poboczne aktywności. To miasto to bardziej pasuje do jakiegoś RPGa niż do Sherlocka. Kolejna nowość to... system walki. Wypada on trochę drewnienie na pierwszy rzut oka. Na razie ciężko coś więcej powiedzieć na jego temat. Przez te 3,5 godziny to w zasadzie same tutoriale były. Pierwsza sprawa w prologu, wprowadzenie do otwartego świata, wprowadzenie do przebierania się, wprowadzenie do walki. To co mi się średnio podoba to strasznie dużo biegania po menusach, czasami stosunkowo mała czytelność (na ekranie dowodów, każdy z nich może mieć jakąś ikonkę, tych ikonek jest z 10 i każda oznacza co innego, początkowo trudno stwierdzić co one sugerują) oraz fakt, że aby móc kogoś zapytać o jakiś dowód musimy go najpierw "przypiąć" na HUD. Gra zdecydowanie nie prowadzi za rączkę, nasze cele nie wyświetlają się na mapie wiec musimy samemu je lokalizować. Grafika jest niby dobra momentami, ale niekiedy mam wrażenie że poprzedni Holmes wyglądał lepiej. Optymalizacja na PC dosyć słaba. Ogólnie, w porównaniu do poprzednich części to naprawdę duży progres został wykonany. Mimo, iż dopiero zaczynam to gra już teraz bardzo mi się podoba. Miasto wygląda bardzo dobrze, niezły klimat bardzo odmienny od wiktoriańskiego Londynu. Podoba mi się także kreacja młodego i aroganckiego Sherlocka oraz jego relacja z Jonem.
Sniper Ghost Warrior Contracts 2, 18,5h, skończone Wszystko co chciałem napisać o tej grze to już napisałem. Naprawdę bardzo dobra gra, może nawet i najlepsza część serii. Formuła z Hitmana sprawdza się dużo lepiej niż mdły otwarty świat z SGW3. Bolączki takie jak w Hitmanie, czyli wyzwania które zakładają, że będzie się przechodziło jedną misję po kilka razy. Słabe to.
Sherlock Holmes Chapter One, 11,5h To jest zdecydowanie tegoroczna sensacja. Nie spodziewałem się aż tak dobrej gry. Zdecydowanie największa, najbardziej rozbudowa gra o Holmesie. Chyba także najlepsza. Skok jakościowy w porównaniu do poprzedniczek widoczny pod absolutnie każdym względem. Najgorzej wypada ta nieszczęsna walka. Straszne drewno. W zasadzie to ta walka to w jakimś stopniu jest niestety QTE. Najpierw musimy coś z przeciwnika odstrzelić (w zależności od rodzaju przeciwnika są to inne miejsca, i różna ich liczba) a potem musimy do niego podbiec i mamy dwa QTE do zaliczenia aby go znokautować. Oczywiście, można zabijać ale nie dostajemy za to nagród i nasz towarzysz Jon może się obrazić. Ale poza tym, to w zasadzie wszystko jest świetne. Główne sprawy są dosyć sporawe i trwają po kilka godzin. Nie są też zbyt oczywiste, po zebraniu wszystkich dowodów wcale nie jest jasne kto jest winien. Gra bardzo dyskretnie (albo wcale) mówi nam czy nasza dedukcja była prawidłowa w zasadzie już po fakcie. Poza głównym wątkiem mamy też trochę opcjonalnych rzeczy do roboty w tym niezwykle ślicznym miejscu. W pewnym momencie miałem chyba aktywne z 8 pobocznych spraw. Te są zdecydowanie krótsze i mniej złożone niż te główne ale też wypadają bardzo dobrze.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 18h Zostało mi do końca 13 misji. Skończyłem już karetkę, straż pożarną i policję. Z tymi misjami były problemy w Shoreside Vale, ta dzielnica jest okropna. Nawigacja to jakiś koszmar, nawet nowy GPS świruje i czasami nie pomaga. To co muszę docenić w tym remasterze to punkty kontrolne, które sprawiają że w przypadku nieudanej misji zaczynamy ją od nowa a nie od szpitala bez broni. To jest naprawdę wielki plus. Oczywiście doceniłem to zbyt późno, akurat w momencie gdy autozapis mnie zawiódł i zostawił mnie pod szpitalem bez broni :)
Resident Evil Village, 3h Jak na grę z gatunku "klimatyczne spacerowanko połączone ze strzelaniem i zarządzaniem ekwipunkiem" to trochę mało tu tego klimatyczne spacerowanka a zbyt wiele akcji. I to mi się nie podoba. W poprzednich "nowych" Residentach najbardziej podobały mi się pierwsze połowy tych gier, gdzie nie mieliśmy jeszcze wielkiego arsenału broni na plecach i wielkich bitew z zombie. Tutaj już na początku mamy dynamiczną akcję, wielkie bitwy i stosunkowo mało klimatu. Bo co to za klimat jak co chwila jeb, wybuchy i sceny akcji. Zdecydowanie zbyt mało spokojnej, klimatycznej eksploracji. Zarówno tytułowa wioska jak i zamek sprawiają wrażenie całkiem klimatycznych miejsc, ale chyba ich potencjał nie został w pełni wykorzystany. Poprzednie RE zawsze wydawały mi się w miarę realistyczne, oczywiście na tyle na ile realistyczna jest apokalipsa zombie. Natomiast RE8 skręciło gdzieś w stronę jakiegoś fantasy z wampirami i jakimiś innymi stworami. Niespecjalnie mi się to podoba...
W tej chwili gram wyłącznie w Halo Infinite. To absolutnie najlepszą premierą tego roku. Gra jest spełnieniem marzeń dla każdego miłośnika serii.
Historia jak zwykle angażuje, gameplay jest przyjemny i wymagający, nic tutaj nie przychodzi łatwo. Wrogowie flankują, kluczą, chowają się za osłonami, aktywnie używają granatów żeby zmusić nas do zmiany pozycji na gorszą, to faktycznie jest pole bitwy.
Aktywności pobocznych jest niewiele ale są dobrze przemyślane i sprawiają dziką przyjemność, przez kilka godzin nie robiłem nic poza odbijaniem marines oraz posterunków.
To pierwsza gra od lat w której wiem że jej nie odłożę dopóki na mapie będzie cokolwiek do zrobienia.
Niesamowita gra.
Splinter Cell: Pandora Tomorrow (ukończyłem) - Ukończyłem go ledwie kilka dni po moim ostatnim poście w tym wątku. Jak już zbliżałem się do końca gry wszystko szło dosyć szybko. Ogólnie to dwójka jest trochę łatwiejsza od jedynki, jest też nieco krótsza.
Zastanawiające dla mnie jest to, jak mało z tej gry pamiętałem. Praktycznie wszystkie wspomnienia jakie miałem z tej serii (w nowsze części jeszcze nie grałem), to były wyłącznie misje z jedynki, a przecież podobnie jak teraz grałem w nie w tym samym czasie jedna po drugiej. Jedyne co pamiętałem, to początek pierwszej misji i wizerunek głównego antagonisty.
Jak and Daxter: The Precursor Legacy (ukończyłem) - Do premiery Kronik Myrtany miałem jeszcze kilka dni, więc musiałem sobie coś znaleźć do grania i akurat przypomniało mi się, że jakiś czas temu zacząłem ponowne granie w Jaka i Daxtera. Wciągnąłem się tak mocno, że ukonczyłem grę w zaledwie kilka dni.
Nie sądziłem, że tak łatwo mi pójdzie. Zapamiętalem tą grę jako dosyć trudną, a tutaj bez większych problemów przechodziłem kolejne misje i parłem dość szybko do przodu. Przy okazji wpadła też platyna i tak jak w przypadku dwóch pierwszych części Sly Coopera wystarczyło po prostu grać.
Następne w planach są Kroniki Myrtany.
Sherlock Holmes Chapter One, 17,5h Kolejna główna sprawa za mną. Tym razem zupełnie inny dylemat niż w przypadku poprzedniej. Tutaj winni są dosyć oczywiści, ale jak to finalnie zakończymy zależy od nas. Kiedy już myślałem, że zrobiłem już większość spraw pobocznych kolejne 2 znalazłem przemierzając miasto i podsłuchując rozmów przechodniów. Naprawdę strasznie dobra gra, przed premierą w życiu bym się nie spodziewał że będzie aż tak dobrze.
Grand Theft Auto III - Definitive Edition, 21h, skończone Naprawdę bardzo dobry remaster. Gra się w to bardzo dobrze jak na takiego starocia. Jestem bardzo zadowolony z tego jak to wszystko wyszło. Mogło być oczywiście jeszcze trochę lepiej ale nie ma dramatu.
Resident Evil Village, 8,5h Ehhh. To nie jest zła gra w zadnym razie ale czegoś tu brakuje. Czasami odnoszę wrażenie, ze dosyć mało jest tutaj z Residenta. Momentami to wygląda jak gra Bloobera, jak jakiś dopakowane Layers of Fear a nie Resident Evill. Strasznie mało jest tu klimatu a horroru wcale. Zdecydowanie zbyt szybko gra staje się prostą strzelanką. Myślałem, ze Lady Dimitrescu to będzie jakiś wielki boss tej gry a to tylko jeden z bossa przydupasów. Straszny zawód i zmarnowany potencjał.
The Dark Pictures Anthology: House of Ashes, 2,5h Kolejna część serii "horrorów" od twórców Until Dawn. Poprzednie części były ok, ale bez szału. Tu jest bardzo podobnie. Tym razem trafiamy do Iraku w 2003 roku. Nie powiem, dosyć ciekawy setting. W pewnym momencie zapadamy się pod ziemię i trafiamy do jakichś zasypanych starożytnych ruin Sumerów w których czai się wielkie zło. Nasi dzielni amerykańscy żołnierze muszą sobie z nim jakoś poradzić. Wracają mordercze QTE, które zabijają ale na szczęście podobnie jak w poprzedniej części gra daje nam opcje aby je trochę sobie ułatwić.
Fallout 76 - Pękło 200h, a mi nadal się chce wracać do gry :) Wszystkie główne questy już dawno ukończone, więc teraz pozostały tylko powtarzające się dzienne wydarzenia, ale dzięki planszy S.C.O.R.E. ciągle mam motywację żeby je robić. A że mam w znajomych kilku GOLowiczów, to można wpaść na siebie, powymieniać się ekwipunkiem, skoczyć razem na misję etc. :)
Mafia II - Po tym jak dwukrotnie ukończyłem Mafię: Definitive Edition, postanowiłem po długim czasie przerwy przejść również pozostałe dwie części, tak dla zabawy
U mnie dalej króluje Halo. Nie śpieszę się z tą grą robię dużo aktywności pobocznych, strzelanie jest mega satysfakcjonujące więc i zabawa przednia, zdecydowanie najlepszy shooter w jaki grałem od lat.
Ponieważ jednak zrobiłem trochę zakupów z powodu świetnych promocji w Microsoft Store to pogrywam też w inny tytuł. Między innymi zaopatrzyłem się w zestaw dwóch gier Divinity: Original Sin - Enhanced Edition oraz Divinity: Original Sin 2 - Definitive Edition, za obie gry zapłaciłem nieco ponad stówkę i to ten drugi tytuł wrzuciłem na tapetę jako pierwszy (gry podobno się są bezpośrednio połączone fabularnie a dwójka podobno znacznie lepsza).
Pograłem póki co z 2 godziny ale stwierdzam że to zdecydowanie będzie jeden z moich ulubionych RPG.
Ale na głębsze analizy przyjdzie czas kiedy już trochę pogram ;).
Miałem grać w Kroniki Myrtany, ale niedługo zabieram się za formata, więc muszą jeszcze poczekać jakiś czas. Mod jest na tyle długi, że z moim spokojnym tempem jego przejście zajęłoby kilka tygodni, a niestety nie mam tyle czasu. Z tego względu zabrałem się za znacznie krótszą produkcję.
Gothic - mod Potępieni - Padło na Potępionych. Jest to mod opowiadający o tym, co działo się z Bractwem w okresie po nieudanym przywołaniu Śniącego, aż do końca fabuły pierwszej części. Jako, że główna gra bardzo mało mówi o Bractwie w późniejszym okresie, mod calkiem nieźle wypełnia tą lukę.
Ogólnie grało mi się fajnie, choć nie obyło się bez bugów. Na szczęście zaden z nie przeszkadza w ukończeniu gry. Ogólnie to chyba największą wadą jest brak dubbingu, ale dzięki temu, że jest to mod średniej dlugości nie razi to aż tak bardzo.
Sherlock Holmes Chapter One, 25h Już chyba widać koniec na horyzoncie. Kolejna główna sprawa była sporo krótsza niż poprzednie ale jednocześnie była strasznie niejednoznaczna. Trzech podejrzanych, dowody mamy na całą trójkę, nikt się nie przyznaje. W sumie to nie wiem, czy to że gra nam nigdy nie mówi czy mamy rację to dobra czy zła rzecz.
Resident Evil Village, 14,5h, skończone To jest dobra gra, momentami bardzo dobra ale to jest dosyć słaby Resident Evill. Zdecydowanie zbyt mało klimatycznego spacerowanka a zbyt wiele akcji. A ostatnia godzina to jest jakiś dramat, gra robi się naprawdę bieda strzelanką do kwadratu. Fabuła przez 90% gry w zasadzie nieistniejąca i bez sensu aby w ostatniej godzinie walić jakimiś twistami z tyłka. Naprawdę sporo się zawiodłem. Zdecydowanie najgorszy Resident z tych "nowych".
The Dark Pictures Anthology: House of Ashes, 8,5h Pierwsze przejście za mną, teraz drugie alternatywne. Gra nie jest zła, ciekawy w miarę setting, fabuła i postaci solidne. Ogólnie gra utrzymuje poziom poprzednich części. Wszystkie te 3 gry są dosyć podobne do siebie, "dwójka" miała taki najbardziej horrorowy setting i klimat ale naprawdę ciężko powiedzieć aby była jakoś lepsza. Wszystkie te gry na razie to takie 7/10 i nic więcej. Czy oni zarabiają coś na tych grach?
W to i owo -->
Forza Horizon 5 (35h) - na razie sobie dałem spokój. Im dłużej gram tym coraz bardziej wkurzają mnie decyzje deweloperów i kiepski stan techniczny. Połatają to wrócę.
Immortals: Fenyx Rising (35h - ukończone) - naprawdę świetna gra i jedna z najmilszych niespodzianek od Ubi w ostatnich latach. Jeśli ktoś nie ma Switcha, a chciałby sobie pograć w coś Zeldopodobnego to nie da się właściwie znaleźć niczego lepszego. Bardzo fajny tytuł.
Halo: Infinite (8h) - mimo, że nie ograłem całej master-szefowej sagi to i tak podjarałem się jak dziecko gdy tylko zobaczyłem pierwsze cut-scenki. Gra się no... jak to w Hejlo czyli bardzo dobrze :P Strzela się wyśmienicie, a teksty trepów podczas walki czasami serio przyprawiały mnie o drobny uśmieszek :P
Killzone 2 (1,30h) - jedynka to w tej chwili niegrywalny staroć, ale dwójeczka broni się do dzisiaj. Gra się fajnie, a sama gra jak na PS3 wygląda przepięknie. Pograłem dosłownie chwilę zanim zacząłem Halo więc Helghastowie muszą jeszcze chwilkę poczekać.
Smialo.
No ja planowałem założyć nową na nowy rok ale jak nie wytrzymasz jeszcze 5 dni to śmiało :)