Dzisiaj kupiłem kostke sera Edamskiego w biedronce, po otwarciu zobaczyłem że jest spleśniały (miał jeszcze miesiąc ważności wg. opakowania)
W Netto widze borówki amerykańskie wystawione na sprzedaż, z rozktiwającą pleśnią, tak na samym przodzie na pełnym widoku
Mięso... wiadomo jaka jakość. Mielone z psa, z 40% tłuszczu, i ciągle na przecenach
Wszystkie owoce i warzywa, już na skraju przydatności, miękkie i gąbczaste
Towar z sklepach to ogólnie odpady z zachodu
Czego się spodziewasz po warzywach? One w sklepie długo nie wstrzymają. Podobnie borówki, skoro w ofercie są chyba od czwartku.
Sklep Biedronka bardzo podupadł w ciągu ostatniego roku. Ceny często wyższe niż w Carrefour, asortyment coraz gorszy i bardziej ograniczony, przeterminowane produkty, promocje czasem gorsze niż w zabie (np. masło), brudno, tylko 1 kasa z 5 czynna (reszta to elektroniczne i gdy kupujesz alkohol, to musisz 5 minut czekać na akceptację przez któregoś z pracowników), itd.
Edamski (i inne sery żółte) kupuj tylko w zgrzewce lub na wagę w carrefour (ok. 10% droższe, ale jakość nieporównywalnie lepsza).
Nie kupuje się takich rzeczy w dyskontach. Jak kupujesz w syfach to i masz syfy. Spodziewałeś się towaru premium? To są syfy, to się omija a nie tam kupuje.
Jakosc swiezego towaru w takich sklepach, zalezy od jakosci lokalnych dostawcow. Znajda sie biedronki z ujowym miesem, znajda sie takie z super kilebaska.
Zas tego ze w pewnych warunkach pogodowych, niektore rzeczy poprostu sie szybko psuja, nie przeskoczysz.
Zwlaszcza rozpierdala narzekanie na takie rzeczy jak truskawki czy borowki? No a jakie maja byc jak to jest swieze przez pare godzin, chyba ze rzucisz na -20c?
Chcesz ladne, swieze i nieprzebrane? Zapraszamy o 7 rano, a nie jak wstaniesz czyli po 14.
Elo.
Btw. NIe pamietam kiedy widzialem w sklepie "przecene" na mieso. Chyba ze cos w tylu "skrawki z krajalnicy maszyny dla psa" albo kosci.
Umowy na dostawe miesa i wedlin z masarniami dzialaja w znakomitej wiekszosci tak, ze to co sie nie sprzeda jest odbierane przez dostawce jako tzw. "zwroty towarowe". Kiedys bylo to robione "na gebe" albo na podstawie nieformalnych umow z lokalnymi sklepami i sieciami (jak np. Spolem w ktorym mielem przyjemnosc (?) kiedys pracowac), duzo zalezalo od poszczegolnych kierownikow sklepow. To bylo kilkanascie lat temu.
Teraz i w duzych sieciach wartosci sa pewnie w umowach i narzucone z gory (jak i wiekszosc zamowien).
Polecam jednak czesciej wychodzic z domu, bo szczerze watpie zebys na te zakupy chodzil gdziekolwiek.
Taka zdroworowsadkowa opinia dla przeciwwagi. ;) Choc widze ze Pietrus napisal podobnie wyzej. Masz racje stary, niektorych rzeczy nie oszukasz.
Aha no i jak masz 40% tluszczu w miesie, to poprostu mozesz kupowac cos innego niz najtansza "ogniskowa".
Wszędzie możesz mieć ujową jakość. Za to jaki towar trafia na półki odpowiada pracownik, a jak wiadomo z tym bywa różnie i w innych sklepach. W moich biedronkach jeszcze nigdy nie trafiłem na zepsuty towar. Zanim wsadzę go do koszyka to oglądam zawartość i czytam datę ważności.
Tak to jest, jak się bierze ser z "promocji" bo leżał przy chlebie ;)
A tak poważnie - w wielu sklepach notorycznie widziałem, jak produkty są porzucane byle gdzie. Czasami ktoś to potem bierze bo ma ADHD i odstawia do lodówki, ale zazwyczaj sjest za późno.
Ja kupuje w Dino wlasnie z tego powodu. Cenowo zjada wszelkie markety u mnie w okolicy. No i swieze warzywa. Moze to wynika, ze jest duzo mniejszy warzywniak i wybor w nim. No, ale w innych marketach to bylo non stop, ze cos przegnile albo dawno po terminie przydatnosci. Ostatnio robilem zakupy w markecie na I i to byla porazka. W domu sie okazalo, ze duzo towarow bylo z kilka dni przydatnoscia. Bo nie sprawdzalem w sklepie. Pewnie ustawiaja jako pierwsze te z kilka dni przydatnosci. Powinni takie towary dawac na promocje.