Bitwa o Los Angeles
Dzisiaj film wszedł do kin. Kto był? Jak wrażenia? Gniot, czy jednak warto wydać kasę?
Wiem że w trochę innych z lekka klimatach jest Dystrykt 9, ale to ostatni z nowych filmów s-f jaki oglądałem i był IMO bardzo dobry, się zastanawiam czy spodoba mi się również Battle: Los Angeles...
Na pewno lepszy, niz wiekszosc twoich postow, fanboju x360. :)
Nie widziałem, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to emmerichowszczyzna pełną gębą. A z początku zapowiadało się tak dobrze...
Skopiowane z watku o Obcym.
Od lat na całym świecie - Buenos Aires, Seul, Francja, Niemcy czy Chiny - dokumentowane są przypadki pojawienia się UFO. Ale w roku 2011 to, co kiedyś było tylko znakiem na niebie, stanie się przerażającą rzeczywistością. Ziemia zostanie zaatakowana przez nieznane siły. Podczas gdy ludzie będą świadkami upadku największych miast świata, Los Angeles stanie się ostatnim bastionem ludzkości w bitwie, której nikt się nie spodziewał. I to przed sierżantem marines (Aaron Eckhart) i jego nowym plutonem będzie postawione zadanie starcia z wrogiem, z jakim nigdy do tej pory nie mieli do czynienia.
Oj jaki jestem zadowolony. Otrzymalem to czego sie spodziewalem. Film zaczyna sie jak w wiekszosci przypadkow gdy mamy do czynienia z grupa bohaterow od przyblizenia ich postaci. Po krotkim wstepie zaczyna sie atak obcych i obrona ziemian. I tak przez 2 godziny z krotkimi przerwami na zaczerpniecie oddechu, przemowe dowodcy, uzupelnienie zapasow i transport smiglowcem. Swietne efekty specjalne. Eksplozje, smigajace pociski, statki obcych. Swietna scenografia. Los Angeles wygladalo naprawde jak pole bitwy. Two-Face w roli sierzanta spisal sie znakomicie. Michelle Rodriguez po raz kolejny zagrala babke z ogromnymi "jajami". Do tego swietne zdjecia. Miejscami moze troche za szybko przesuwala sie kamera ale to tylko drobny minus. Battle: Los Angeles to swietne kino akcji z elementem science-fiction w postaci najezdzcow z kosmosu. Polecam naprawde wycieczke do kina. Nie bedziecie zawiedzeni. Jeden z lepszych filmow tego typu jakie ostatnio widzialem. Moja ocena 9/10. Ktos z was moze pomyslec po obejrzeniu, ze ocena jest zawyzona ale naprawde jest to kawal dobrego kina, ktore wybija sie ponad cala papke prezentowana ostatnimi czasy.
kurzew --> czytajac Twoj post az trudno mi uwierzyc, ze ogladalismy ten sam film.
na szczescie kazdy ma prawo do swojej opini :-)
Pozdrawiam
p.s.
scenariusz - jesli w ogole byl, nie wykazal sie logika,
gra aktorow - czy oni byli tam potrzebni ? te kwestie pelne patosu oderwane od siebie moglby wypowiedziec wygenerowany komputerowo bot.
efekty - nic szczegolnego w nich nie uchwycilem, a postacie obcych byly wrecz komiczne
Jednym slowem - sztrzelanka CoD przenisiona na ekran.
Niech zgadnę. Kolejny Amerykański film o dzielnych Amerykańskich chłopcach broniących bohatersko do ostatniego żołnierza swojej ukochanej Ameryki. Ostatni bastion, nadzieja ludzkości. Kilku najdzielniejszych spośród najdzielniejszych ratuje świat przed inwazją Obcych. A wszystko ku chwale USA! Widz pewnie co kilkanaście minut jest atakowany podniosłymi momentami z gwieździstym sztandarem w roli głównej.
Widzicie: nie muszę oglądać filmu, żeby streścić wam fabułę. Rzygam tym Amerykańskim kiczem.
Ksionim --> O, a ilez to takich filmow ostatnio ogladales? Independence Day z 1996 roku? Armaggedon (naciagajac mocno) z 98?
^Wysiak
Generalnie do kin nie chodzę i nowości raczej nie oglądam. Przeważnie to co w TV leci. Wszelkie Amerykańskie produkcje z Obcymi w roli głównej stawiam w równym rzędzie razem z Dniem Niepodległości czy innymi takimi (oczywiście Obcy odpada). Jestem zwyczajnie negatywnie nastawiony do wzruszających chwil obrazujących ichni patriotyzm. Co nie znaczy, że kraju jako takiego nie lubię. Bardziej części filmów zrealizowanych w taki sposób. A widząc zapowiedź "Bitwy o LA" odniosłem właśnie takie niezbyt miłe wrażenie. "Ostatnia nadzieja ludzkości" itd, na takie słowa zawsze reaguje alergicznie.
Czyli co zostaje, gdzie te wszystkie filmy, gdzie to "widz jest atakowany gwiazdzistym sztandarem"? Dalbys przynajmniej kilka przykladow tego, co tam w tv widziales, i tak cie zniesmaczylo, skoro nowosci nie ogladasz. Moze Mars Attacks, zreszta tez sprzed 15 lat? Czy jestes z tych, co nie musza widziec filmu, by miec o nim zdanie, ba - by miec zdanie o calym przemysle filmowym?
ksionim--> czyli co.. w dupie byles, gowno widziales jak sam napisales, ale opinie juz masz. wszystkie filmy o obcych, mimo ze nie ogladasz, sa takie same i na rowni z independence day.
fajnie masz
A ja lubię takie filmy. Ten amerykański patos jest strasznie naiwny, ale właściwie autentyczny, może nie reprezentatywny dla maklera czy adwokata z NY, ale większości zwykłych amerykanów. Tak mi się wydaję.
Oceny ma strasznie średnie. Strasznie chciałem obejrzeć ten film, bo nastawiłem się na efekciarski film i dużą rozpierduchę, bo czego innego oczekiwać?
Ale pitolone choróbsko mnie wzięło i z dzisiejszego seansu nici.
Ojej, Amerykanie zrobili film o dzielnych Amerykanach - co za szmira. Nie mogliby choć raz Amerykanie za amerykańskie pieniądze, w amerykańskich studiach filmowych zrobić filmu o dzielnych, bo ja wiem, Polakach? Ksionim by się cieszył....
Należy nam się. Za Kościuszkę i Pułaskiego.
Właśnie wróciłem z kina z tego filmu. Wrażenia: zdecydowanie pozytywne. Film jet bardzo ciekawy, efektowny i miejscami nawet wzruszajacy. Oczywiście jeżeli lubisz bardzo złożona fabułę to nie masz co tutaj szukać (bo nie jest ona zbyt złożona ale za to całkiem dobra). Szczerze mówiąc jest to bardziej film wojenny niż S-F (temat "obcych" nie jest tu bardzo wyeksponowany, równie dobrze mogliby to być ludzie. Podsumowując: bardzo dobry film warty wydania pieniędzy. Moja ocena: 9-/10
Ksionim to znawca kina czerpiący pełnymi garściami z kolebki wiedzy jaką jest super kino na polsacie :)