autor: Maciej Kozłowski
Hawken, czyli Battlefield z mechami - test wersji beta gry - Strona 3
Wielkie mechy, spektakularne eksplozje i świat po galaktycznej apokalipsie. Hawken udowadnia, że można to wszystko zawrzeć w jednej, szalenie dynamicznej, a do tego darmowej strzelaninie.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Skoro już jesteśmy przy wadach – również projekt plansz (na razie czterech) pozostawia nieco do życzenia. Co prawda są one świetnie zrównoważone i dają niemałe możliwości taktyczne (istnieje wiele dróg do każdej lokacji), a przy tym wyglądają doskonale – jednak... niektóre z nich są zbyt skomplikowane. Przykładowo podczas odwiedzin na Crionie można odkryć w połowie lotu, że bak pełen paliwa wcale nie wystarczy, by dolecieć do centralnego budynku – za to pomocna okaże się dmuchawa zamontowana w zupełnie nielogicznym miejscu. Również jeden z trybów gry – oblężenie – jest na tyle wieloetapowy i wymagający, że spora część graczy w ogóle nie rozumie, o co w nim chodzi (co prowadzi do frustracji całej drużyny). Problemy te nie występują, jeśli gra się z doświadczonymi zawodnikami, jednak nie oszukujmy się – takie wpadki nie powinny się w ogóle zdarzać.
Niesatysfakcjonująca pozostaje również oprawa dźwiękowa – o ile wystrzałom i eksplozjom trudno cokolwiek zarzucić, o tyle o muzyce można powiedzieć jedynie, że istnieje. Ambientowe dźwięki słychać w menu głównym i garażu (w którym zmienia się wygląd posiadanych mechów), ale podczas samej rozgrywki do naszych uszu nie dociera nic poza typowymi odgłosami pola bitwy. Również matchmaking pozostawia sporo do życzenia – zdarza się, że drużyna złożona z samych pierwszopoziomowych postaci musi mierzyć się z hardkorami z najwyższych leveli. Z drugiej strony trzeba przyznać, że stworzenie zadowalającego systemu parowania graczy to naprawdę niełatwa sztuka, bowiem po każdej śmierci można zmienić model mecha, którym się kieruje (np. z zupełnie podstawowego na uzbrojony po zęby). Przewaga zaawansowanych graczy jest w tym wypadku bardzo odczuwalna.
Zmechacona gra
Prace nad Hawkenem ciągle trwają – dlatego wypada przymknąć oko na niektóre z potknięć. Zawartość wersji beta pozwala na snucie bardzo pozytywnych wizji przyszłości. Rozgrywka jest satysfakcjonująca, dynamiczna i przyjemna, a niewielka skala mikropłatności nie psuje w niczym radości, jaką sprawia niszczenie kolejnych maszyn. Doznania, jakie gwarantuje gra, są porównywalne z tym, co oferują największe i najdroższe strzelanki. Nie ulega wątpliwości, że jest to produkt z najwyższej półki – choć dystrybuowany w modelu free-to-play. Jeśli doczekamy się większej liczby mechów, broni i map, to możemy mieć do czynienia z hitem nie mniejszym niż World of Tanks. Miejmy nadzieję, że twórcy zadbają przy tym o większe możliwości usprawniania maszyn oraz... po prostu dopracują swój projekt. Osobiście jestem pewien, że stać ich na dużo więcej – a zapowiedzi nadchodzących zmian tylko powiększają mój entuzjazm.
Maciej Kozłowski | GRYOnline.pl