autor: Amadeusz Cyganek
Rayman Legends - nasze pierwsze wrażenia z grania na WiiU - Strona 3
Rayman Legends to świetnie zapowiadająca się kontynuacja Rayman Origins. Nową grę Michela Ancela przetestowaliśmy na konsoli WiiU. Czy ogromny kontroler zdaje egzamin? Wrażenia prosto z E3 2012.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Rayman Legends - fenomenalna platformówka staje się jeszcze lepsza
Co prawda wszystkie wspomniane etapy, w które miałem okazję zagrać, mogliśmy zobaczyć podczas zbiorczej konferencji Ubisoftu, ale twórcy specjalnie na rzecz dema przygotowali jeszcze dwie dynamiczne minigierki. W pierwszej moim zadaniem staje się przerzucenie całej chmary lumków z prawej strony lokacji na lewą, umożliwiając współgraczowi ich pobicie. Przeciąganie okrągłych stworków w błyskawicznym tempie sprawia mnóstwo radochy, a zmieszczenie się w wyśrubowanym czasie – sporą satysfakcję. W drugim z etapów Rayman trafia do okrągłego drewnianego labiryntu, z którego musi szybko się wydostać, a moja głowa w tym, by umożliwić mu wybranie jedynej właściwej ścieżki. W tym celu korzystam z żyroskopu i wywijając kontrolerem, daję kompanowi szansę ominięcia licznych, kolczastych przeszkód.
WiiU GamePad wyposażony jest ponadto w dwie gałki analogowe oraz kilka klawiszy funkcyjnych, a ich obłożenie jest intuicyjne. Kontroler do nowej konsoli Nintendo posiada dość słuszne rozmiary, ale wbrew pozorom całkiem nieźle leży w rękach – trzeba jednak przyznać, że dłonie podczas dynamicznej zabawy strasznie się pocą, co nieco przeszkadza w obsługiwaniu ekranu dotykowego czy mniejszych przycisków. Wiem, co mówię – GamePad dostałem bezpośrednio po kilku wcześniejszych sesjach i – co tu dużo gadać – wymagał on odświeżenia.
Rayman: Legends najprawdopodobniej stanie się produkcją, dla której (i nie ma w tych słowach ani krzty przesady) warto będzie kupić nową konsolę Nintendo. Klimat i niesamowicie zwariowana rozgrywka znakomicie pasują do charakteru nadchodzącej wielkimi krokami WiiU – wszystko to zostało dodatkowo okraszone przepięknie animowaną oprawą wizualną i masą totalnie zwariowanego humoru. Przygody Raymana, Murphy’ego, Globoksa i reszty szalonej ekipy wymyślonej przez Michela Ancela wciągają niesamowicie i szczerze żałuję, że twórcy nie przygotowali większej liczby testowych plansz. Po kapitalnym Origins pora – wszystko na to wskazuje – na jeszcze lepsze Legends.
Amadeusz Cyganek | GRYOnline.pl