The Cursed Crusade - konkurent dla Assassin's Creed? - gamescom 2011 - Strona 2
Już wkrótce tandem Atlus i Kylotonn Games zaproponują nam podróż w czasy wypraw krzyżowych dzięki grze The Cursed Crusade. Na gamescomie mogliśmy się przekonać, czy warto będzie skorzystać z tego zaproszenia.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Możemy podnosić wszystkie upuszczone przez nieprzyjaciół narzędzia mordu, a w ostateczności przywalić im również znajdującą się w pobliżu skrzynią czy krzesłem. Gracze preferujący bardziej defensywne podejście skorzystają z różnych tarcz. Denzowi i Estebanowi nieobce są również śmiercionośne kontrataki. Ich wyprowadzenie wymaga sporej finezji, ale warto się postarać, ponieważ ciosy tego typu omijają pancerze. Nie jesteśmy zresztą ograniczeni tylko do walki w zwarciu i możemy zrobić użytek z broni dystansowych, takich jak kusze. Ataki można łączyć w potężne kombosy, których łącznie ma być ponad sto rodzajów. Sympatycznie rozwiązano przerwy w sekwencjach ciosów. Gdy przestaniemy na chwilę atakować, licznik wcale się od razu nie resetuje, ale zaczyna odliczać wstecz. Tym samym, jeśli szybko powrócimy do siekania wroga, możemy wznowić kombosa.

Ciążąca na bohaterach klątwa nie ogranicza się jedynie do aspektów fabularnych. Gra pozwala nam ręcznie uruchomić jej destrukcyjną moc - powoduje to, że otaczająca nas rzeczywistość ulega przeobrażeniu w coś przypominające piekło na Ziemi. Wszystko wokół pokryte jest wtedy płomieniami, Denz i Esteban przypominają rogate demony, a ludzcy wrogowie wyglądają jak obdarci ze skóry. W tym trybie nasze ataki mają większą siłę i ignorują pancerze. Ponadto część technik walki może być wykorzystana jedynie po aktywacji klątwy. Oczywiście tymi dobrodziejstwami możemy cieszyć się jedynie przez pewien czas, a po wyczerpaniu odpowiedniego paska moc zaczyna pożerać nasze punkty życia. Za wyprowadzenie kombosów oraz realizację zadań (w tym również tych dodatkowych) nagradzani będziemy punktami zwycięstwa. Służą one do rozwoju postaci pozwalając kupować nowe umiejętności i ciosy oraz zwiększać współczynniki takie jak siła, potęga klątwy, talent szermierczy oraz umiejętność korzystania z pancerzy.
Graficznie The Cursed Crusade prezentuje przyzwoity poziom. Strona wizualna nikogo w zachwyt nie wprawi, ale trudno się do czegoś konkretnego przyczepić. Kylotonn Games to małe studio i po prostu nie ma środków, by konkurować z gigantami branży. Mimo to Francuzi poradzili sobie całkiem nieźle. Bardzo dobre wrażenie robi animacja postaci. Twórcy wykorzystali technologię motion capture, sesja nagraniowa trwała ponad siedemdziesiąt dni. Dzięki temu wszystkie ciosy wyglądają realistycznie. Wyraźnie czuć siłę kryjącą się za każdym atakiem i nie odnosi się wrażenia, że bohaterowie machają kijkami. Przywiązanie do detali widać też w warstwie audio. Głosy podłożyli bowiem aktorzy o tej samej narodowości, co odgrywane przez nich postacie.

Z gamescomowej prezentacji wyszedłem z pozytywnym nastawieniem co do The Cursed Crusade. Na pewno nie będzie to gra przełomowa, ale dzięki trybowi kooperacji ma potencjał by wznieść się nad poziom średni. Samotne przejście kampanii nikogo raczej nie zachwyci, ale sytuacja powinna wyglądać zupełnie inaczej jeśli w przygodzie towarzyszyć nam będzie kolega. Całość została zaprojektowana zdecydowanie dla dwuosobowego ludzkiego zespołu i tylko w duecie docenimy w pełni jej zalety. W połączeniu z ciekawym i posiadającym spore możliwości systemem walki powinno to dać produkcję, która okaże się smakowitym kąskiem dla wszystkich miłośników sieczki.
Adrian Werner