Battlefield 3 - E3 2011 - graliśmy w multiplayer! - Strona 2
DICE wyraźnie daje do zrozumienia, że ich celem jest zdetronizowanie serii Call of Duty. Prawdę mówiąc, nigdy nie byli tak bliscy tego wyczynu jak teraz.
Przeczytaj recenzję Powrót na pole bitwy - recenzja gry Battlefield 3
Po króciutkiej rozgrywce trudno wskazać wady i zalety danej mapy, ale ta pokazana na targach E3 prezentowała się bardzo obiecująco. Pierwszy sektor znajdował się na paryskich przedmieściach, które obfitowały w dużo wolnej przestrzeni – tu można było efektywnie wykorzystać pojazdy. Później akcja przeniosła się do ciasnych tuneli metra, by po ponownym znalezieniu się na powierzchni, zaoferować wymianę ognia w otoczeniu wysokich budynków. Czwartej strefy, niestety, nie zobaczyliśmy, bo strona atakująca okazała się zbyt słaba, żeby zniszczyć trzecią grupę obiektów. A cała nasza przygoda z pecetowym Battlefieldem 3 nie trwała nawet kwadrans – o ponownej rozgrywce nie było już mowy.
Mimo że Szwedzi zaserwowali w Los Angeles tylko jeden tryb i raptem jedną mapę, nie byli tak oszczędni w przypadku klas. Jak już zapewne wiecie, w Battlefieldzie 3 jest ich w sumie cztery: Assault, Engineer, Support i Recon. Niestety, sprawdzenie ich wszystkich w tak krótkim czasie mijało się z celem, dlatego pozostałem przy domyślnym wyborze i eksploatowałem pierwszą z nich – łączącą typowego żołnierza z medykiem. Wspomniałem przed momentem, że w grze dostępne są również pojazdy, choć w prezentowanym demie akurat nie narzekaliśmy na ich nadmiar. Na placu boju znajdował się tylko wóz opancerzony.
Tryb multiplayer w Battlefieldzie 3 korzysta oczywiście z dobrodziejstw silnika Frostbite 2, co oznacza niewiarygodną jakość oprawy wizualnej. Gra wygląda absolutnie bajeczne, a możliwość podziwiania realistycznej destrukcji otoczenia w tak pięknym środowisku, to atrakcja sama w sobie. Cieszę się niezmiernie, że mieliśmy okazję zagrać właśnie w wersję pecetową, która wizualnie zostawi daleko w tyle konsolową konkurencję. Nie mam żadnych wątpliwości, że najnowsze dzieło sztokholmskiego studia DICE od 25 października będzie najładniejszą produkcja dostępną na rynku.
Trudno dziś wyrokować, na ile Battlefield 3 zaspokoi wygłodniałych fanów „dwójki”, którzy na prawowitą kontynuację cyklu czekają od lat. O kondycji szwedzkiego tytułu tak naprawdę dużo powiedzą multiplayerowe beta-testy, mające rozpocząć się jesienią. W kampanii dla jednego gracza omawiany produkt z pewnością nie będzie mieć żadnej konkurencji na rynku, ale przecież ta seria nie singlem stoi. Mimo wszystko wypada trzymać kciuki za Skandynawów. Choć rękawica nie została otwarcie rzucona, autorzy wyraźnie dają do zrozumienia, że ich jedynym celem jest zdetronizowanie serii Call of Duty. Prawdę mówiąc, nigdy nie byli tak bliscy tego wyczynu jak teraz. Życzmy im zatem powodzenia!
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna