Aliens: Colonial Marines - E3 2011 - pierwsze spojrzenie - Strona 2
Po trzech latach od pierwszej zapowiedzi Aliens: Colonial Marines w końcu mieliśmy okazję zobaczyć tę grę na własne oczy. Gearbox Software przywiozło do Los Angeles swoje najnowsze dzieło!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Aliens: Colonial Marines - ten Obcy to wstyd i hańba
Było więcej jak pewne, że przeciwnicy się nie poddadzą, dlatego żołnierze natychmiast rozpoczęli przygotowania do obrony placówki. Bohater zamienił strzelbę na najsłynniejszą pukawkę z uniwersum Obcego – karabin pulsacyjny i podniósł przenośną wieżyczkę obronną, również znaną z filmu. Działko zostało ustawione w wąskim korytarzu, niemal w ostatnim momencie. Ksenomorfy znajdowały się już w budynku i pędziły w stronę pozycji obrońców.
W grze pojawiła się przedstawicielka firmy SEGA, dotąd, tak jak my, obserwująca spokojnie wydarzenia na ekranie. Przekaz był jasny – w trakcie zabawy kolejni uczestnicy zmagań będą mogli dołączać do niej w locie (jak się później okazało, może być ich maksymalnie trzech). Miło. Na polu bitwy zapanował tymczasem olbrzymi chaos. Śmiertelnie niebezpieczne stwory wchodziły do pomieszczenia z najróżniejszych miejsc, przesuwały się szybko po suficie, wyłaniały z tuneli wentylacyjnych i wciągały pechowców. Żołnierze pilnowali pomagającego im działka, łudząc się, że urządzenie przechyli szalę zwycięstwa na ich stronę. Na próżno.
Kolejni piechurzy ginęli z rąk obcych, pozostali przy życiu zdecydowali się na ucieczkę. Akcja przeniosła się do hangaru, gdzie marines wsiedli do żółtych ładowarek, takich samych, z których w filmie korzystała Ripley. Niestety, nawet one musiały skapitulować pod naporem Ksenomorfów. Bohaterowie walczyli dzielnie, ale w otwartym starciu nie byli w stanie osiągnąć przewagi. Gdy na placu boju pojawiła się Królowa, było już właściwie po meczu. Niestety, nie dane nam było zobaczyć, jak skończyło się to nierówne starcie, bo w tym samym momencie ekran pociemniał. To był finał prezentacji.
Jeżeli zademonstrowany w Los Angeles fragment gry jest reprezentatywny dla całości, to dostaliśmy jasny komunikat: szykujcie się na wyjątkowo ostrą jazdę. Przypomnijcie sobie momenty z filmu Aliens, w których żołnierze toczyli starcia z obcymi, a następnie wyobraźcie sobie, że to Wy jesteście w centrum całego zamieszania i próbujecie nie dopuścić do siebie nadbiegających zewsząd przeciwników – tak właśnie wyglądała rozgrywka w Colonial Marines. Nie wierzę oczywiście, że zabraknie samotnego przemierzania ciasnych i ciemnych korytarzy – wykorzystanie Ksenomorfów w typowym dla horrorów charakterze jest zbyt kuszące, żeby świadomie z niego zrezygnować. Jeśli jednak to dynamiczne, chaotyczne i nerwowe starcia będą odgrywać tu pierwsze skrzypce, jeśli gra będzie dostarczać takiej dawki emocji jak ten krótki epizod, to szykuje się najbardziej rzeźniczy przedstawiciel tej marki. I nie ukrywam, że to właśnie bardzo mi się podoba.
Przez piętnaście minut miałem autentyczne ciarki na plecach, a we krwi buzowała wyłącznie adrenalina. Dzięki Gearbox.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna