Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Przed premierą 8 czerwca 2011, 12:54

Dead Island - E3 2011 - graliśmy w tryb kooperacji

Dead Island w Los Angeles prezentowany był w grywalnej formie i na dodatek w trybie kooperacji – przez blisko godzinę miałem więc okazję tłuc zombie w towarzystwie innych uczestników targów E3.

Przeczytaj recenzję Zombie w tropikach - recenzja gry Dead Island

Artykuł powstał na bazie wersji X360.

W Los Angeles najnowsze dzieło wrocławian prezentowane było w grywalnej formie i na dodatek w trybie kooperacji – przez blisko godzinę miałem więc okazję tłuc zombie w towarzystwie innych uczestników targów E3. Wcieliłem się w Sama B, najmocniejszego i najbardziej wytrzymałego bohatera z całej stawki, który z racji swoich właściwości fizycznych odpowiada roli tanka. Mogłoby się wydawać, że ze względu na swoją moc postać ta jest idealna dla nowicjuszy – to jednak pozory. Tak naprawdę gracze sterujący czarnoskórym raperem nie będą mieć w Dead Island łatwego żywota. Muzyk to kawał chłopa, ale też ulubieniec wszystkich „zmodyfikowanych” mieszkańców wyspy – przeciwnicy będą starać się w pierwszej kolejności wyeliminować właśnie Sama B, jakby wierzyli, że powalenie największego członka grupy ułatwi unicestwienie jego towarzyszy.

W trakcie pokazu mieliśmy okazję wykonać jedną z licznych misji pobocznych, które stanowią nie tylko miłe urozmaicenie głównego wątku fabularnego, ale są również źródłem doświadczenia. Rozwój naszego podopiecznego ma w Dead Island spore znaczenie, dlatego często będziemy korzystać z opcji zarobienia dodatkowych punktów w taki właśnie sposób. Samo zadanie nie przedstawiało się specjalnie skomplikowanie. Jedna z chroniących się w kościele osób, który jest swoistym azylem dla ocalałych z pogromu cywilów, poprosiła bohaterów o pomoc w odnalezieniu członków rodziny. Drużyna dostała polecenie udania się w różne punkty zdewastowanego kurortu, by rozwiesić tam ogłoszenia informujące o miejscu pobytu zleceniodawcy. Gdy przeszliśmy do działania, okazało się, że lekko nie będzie. Placówka wręcz roiła się od wrogów, którzy pragnęli tylko jednego – ludzkiej krwi.

Sam B przyciąga zombie i nie wiadomo specjalnie dlaczego.

Przed rozpoczęciem misji zarówno ja, jak i moi towarzysze postanowiliśmy się dozbroić. Mój bohater posiadał już kilka sztuk broni (m.in. kij baseballowy nadziewany gwoździami i ogromny klucz francuski) oraz spory zapas gotówki, z czego skwapliwie skorzystałem. Pieniądze potrzebne są w Dead Island do naprawy ekwipunku oraz usprawniania go – obu operacji dokonuje się przy stołach warsztatowych. Można tam tworzyć również inne przydatne rzeczy, np. ładunki wybuchowe, ale z racji tego, że nie dysponowałem wystarczającą ilością składników, nie mogłem zaszaleć. Reperowanie oręża przy każdej możliwej okazji jest konieczne, zwłaszcza gdy jest ono z jakichś względów dla nas cenne – gra koncentruje się na walce w zwarciu, a kolejne ciosy szybko zużywają rynsztunek. Czterostopniowe modyfikacje zwiększają natomiast współczynniki broni, np. zadawane obrażenia lub jej odporność na uszkodzenia.

Poruszanie się po sporej wielkości kurorcie nie sprawia kłopotu, bo w wędrówce pomaga graczowi minimapa oraz narysowana na niej ścieżka. Wzorem Grand Theft Auto IV biała kreska wskazuje drogę do kolejnego etapu zadania – na ekranie prezentowana jest również odległość do celu podana w metrach. Niestety, na samej wędrówce wyprawa się nie kończy, trzeba jeszcze przeżyć spotkanie z potworami. A że krwiożercza horda co chwilę atakowała drużynę, więc na każdym kroku trzeba było zachować ostrożność. Mój Sam B szerzył prawdziwe spustoszenie w szeregach wrogów (maksymalne usprawnienia broni zrobiły swoje), ale kilka razy musiałem uznać wyższość przeciwników. W sytuacji krytycznej konającego bohatera może ożywić któryś z towarzyszy, ale tylko do pewnego stopnia. Odzyskanie pozostałej energii jest piekielnie czasochłonne, bo regeneracja działa bardzo wolno. Proces da się przyspieszyć apteczkami bądź spożywając jedzenie.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.

Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!
Valheim to jeden z najlepszych survivali, w jaki kiedykolwiek grałem!

Przed premierą

Na rynku jest już mnóstwo gier tego gatunku, ale mało która startując z pułapu Early Access szturmem podbiła serca graczy, uzyskując 96% pozytywnych opinii spośród niemal 17 tysięcy wystawionych recenzji. Czy Valheim zasłużył na ten zachwyt?