Warhammer 40,000: Space Marine - zapowiedź - Strona 3
Twórcy cyklu Dawn of War szykują na przyszły rok grę akcji osadzoną w tym samym świecie. Czy okaże się ona równie dużym hitem jak jej RTS-owe poprzedniczki?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine
Bossowie mają służyć urozmaiceniu rozgrywki, co – jak się wydaje – bardzo się temu tytułowi przyda. O ile podstawowa mechanika zabawy już dzisiaj sprawia bardzo solidne wrażenie, to spory niepokój może budzić wybór przeciwników. Orkowie są co prawda bardzo barwną frakcją, ale trzeba przyznać, że uczynienie z nich jedynych wrogów jest dosyć kontrowersyjne. Uniwersum Warhammera 40,000 pełne jest potworów, które doskonale nadawałyby się do walki z graczem, a Relic, zamiast skorzystać z tego bogactwa, postawił jedynie na zielonoskórych. Twórcy chyba zdają sobie jednak z sprawę z tego problemu, dlatego szykują sporo efektownych sekwencji specjalnych, mających urozmaicić standardowe potyczki. Pojawią się więc na przykład misje, w których lecąc statkiem transportowym typu Valkyria, będziemy odpierać kolejne fale orków za pomocą broni pokładowych. Kiedy indziej dostaniemy rozkaz odnalezienia i bezpiecznego wydostania z pola bitewnego Imperialnego Inkwizytora, co znacząco utrudni fakt, że do celu ścigać się z nami będzie boss orków. Inna misja ma z kolei toczyć się na dachu pędzącego ku zagładzie pociągu – w tym wypadku otrzymamy tylko sześć minut na wykonanie zleconego nam zadania.

Studio Relic ma olbrzymie doświadczenie w wirtualnych rekonstrukcjach tego uniwersum, ale dzięki temu, że Space Marine nie jest grą strategiczną i nie musi wyświetlać aż tak wielu postaci naraz, twórcy mogli zaszaleć, jeśli chodzi o poziom detali. Cały świat odtworzony został z olbrzymim pietyzmem i doskonale oddaje atmosferę pierwowzoru. Dostaniemy zatem okazję walczenia m.in. w ruinach gotyckich katedr, rozległych kanałach czy gigantycznych zakładach przemysłowych, a większość odwiedzanych lokacji ma nosić ślady inwazji orków. Sami zresztą też otrzymamy szansę odciśnięcia na nich własnego piętna, ponieważ większość elementów otoczenia będzie można zniszczyć, co nie tylko wygląda świetnie, ale i pozwoli dorwać wrogów kryjących się za osłonami. Dodatkowe atrakcje zapewni zagrzewająca do walki i odpowiednio pompatyczna ścieżka dźwiękowa.
Według zapowiedzi kampania dla pojedynczego gracza powinna starczyć na około dziesięć godzin zabawy. Wiadomo również, że pojawi się tryb multiplayer, choć na razie nie ujawniono żadnych dotyczących go szczegółów. Dobrą wieścią dla osób czekających na edycję pecetową jest to, że gra, zamiast korzystać z systemu Games for Windows Live (tak jak Dawn of War II), zrobi użytek z konkurencyjnego rozwiązania w postaci Steamworks. Wszystko, co wiemy o Space Marine, napawa sporym optymizmem. Twórcy zdają się dobrze rozumieć, co czyni to fikcyjne uniwersum wyjątkowym, a to powinno przełożyć się na diabelsko efektywną i wierną pierwowzorowi adaptację. Do tej pory Relic znany był głównie z doskonałych pecetowych gier strategicznych i jego jedyna konsolowa próba (wypuszczony w 2006 r. The Outfit) raczej nie zachwycała. Wydaje się jednak, że Kanadyjczycy wyciągnęli wnioski z poprzedniej porażki i dostarczą produkcję, która może okazać się jedną z najlepszych gier akcji przyszłego roku.
Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski
NADZIEJE:
- świetnie odtworzona atmosfera tego uniwersum;
- wreszcie możemy poczuć się jak prawdziwy Kosmiczny Marine;
- brak systemu osłon i wymuszanie szaleńczych ataków to obecnie coś świeżego.
OBAWY:
- Orkowie jako jedyni wrogowie mogą się w końcu znudzić;
- Relic Games ma małe doświadczenie w tworzeniu gier akcji.