King's Bounty: Pakiet Dodatków - pierwsze spojrzenie - Strona 2
Katauri Interactive po raz trzeci zaprasza do świata King’s Bounty. Podczas praskiego pokazu gier 1C mieliśmy okazję przekonać się, czym tym razem kuszą nas Rosjanie.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Klisan informuje, że zadbał o napojenie naszego herosa eliksirami zapewniającymi ochronę przed tutejszymi chorobami i wręcza nam sakiewkę wypełnioną czterdziestoma tysiącami sztuk złota. Za pieniądze te dokonamy rekrutacji pierwszych wojowników. Nim jeszcze do mojej armii dołączyli jacykolwiek najemnicy, na pustym korytarzu urządził na mnie zasadzkę zabójca. Miałem wtedy w drużynie jedynie samotnego rycerza, ale poradził on sobie z wrogiem bez problemu. Niestety, zanim nieprzyjaciel wyzionął ducha, udało mu się drasnąć mnie zatrutym ostrzem. Szybko okazało się, że cała sytuacja to jedynie polisa ubezpieczeniowa Klisana. To on zatrudnił zabójcę i to on posiada antidotum. Tym sposobem dał Arthurowi większą motywację do wypełnienia zadania. Po tym miłym wprowadzeniu podziemia otworzyły przede mną swoje podwoje. W samym centrum struktury znajduje się główna Arena. To tam stoczymy walki, które umożliwią krok po kroku wspinaczkę po tutejszej drabinie gladiatorskiej. Notabene, pierwszym bossem była bardziej rozzłoszczona wersja znanego z Legendy gigantycznego żółwia. Starcie to moja drużyna przeżyła dopiero za trzecim podejściem. Sama Arena znajduje się w samym sercu rozbudowanego systemu lochów. Przechadzając się kamiennymi korytarzami, można natknąć się na multum budynków. W nich mamy werbować wojska, kupować magiczne pergaminy, przyjmować zadania, słowem, robić wszystko, co potrzebne, by właściwie przygotować się do czekających nas pojedynków.

Pierwszym przystankiem na drodze do chwały będzie siedziba najemników, w której wynajmiemy sobie kompana. Do wyboru mamy 11 śmiałków o przeróżnym charakterze, możliwościach i oczywiście cenie. Wśród kandydatów na naszego nowego najlepszego przyjaciela znajdą się takie postacie, jak: Sirus Dark – wielokrotny zdobywca Pasa Mistrzowskiego, obecnie ożywieniec, Lucjusz – demon i alchemik w jednej osobie czy Kapitan Kidd – najmłodszy herszt piratów, jakiego kiedykolwiek miały nieszczęście gościć okoliczne wody. W czasie kampanii Champions of Arena niebagatelną rolę odegrają liczne lokalne gildie. Każda oferuje dodatkowe przywileje, dostęp do umiejętności, przedmiotów, wojsk itp. rarytasów. Organizacje te nie przyjmują jednak byle kogo i na członkostwo najpierw trzeba sobie zasłużyć. Przykładowo Szkoła Tristana zadowoli się jednym zwycięstwem na koncie. Z kolei Gildia Weteranów z zasady przyjmuje w swe szeregi jedynie nieumarłych gladiatorów, ale jeśli wygramy trzy potyczki, zrobi dla nas wyjątek. By dołączyć do szeregów Wielkiego Haltyka, zmuszeni będziemy najpierw ubić olbrzymiego pająka.
Drugą i ostatnią nową kampanią jest Defender of Crown. Zdobycie tytułu Strażnika Korony jest ambicją każdego szanującego się bohatera i księżniczka Amelia nie jest wyjątkiem. Najpierw musi jednak udowodnić, że jest godna tego miana. Cała przygoda będzie więc jednym wielkim testem, który zadecyduje, ile warta jest nasza bohaterka. Zaczniemy od odparcia inwazji humanoidalnych jaszczurów, a wraz z kolejnymi zadaniami tradycyjnie będzie wzrastać poziom trudności. Oczywiście nie zabraknie nowych elementów, takich jak sześć dodatkowych aren czy zestaw umiejętności. Ponadto gra ma losowo decydować o rozstawieniu wrogów i sojuszników za każdym razem, gdy zaczynamy od początku.
Z rosyjskim King's Bounty jest trochę jak z potrawą zwaną ratatouille. Po jej przyrządzeniu otrzymujemy danie z duszonych warzyw, którym bez problemu najadamy się do syta. Po dwóch-trzech dniach możemy usmażyć na patelni ziemniaki i mięso, dorzucić do tego pozostałości ratatouille i uzyskamy nowy pożywny obiad. Mija kolejny dzień i resztki tego, co nam zostało, wrzucamy na cienkie ciasto, tworząc smaczną pizzę. I właśnie tym ostatnim jest King’s Bounty: Crossroads. Gra nie sili się na oryginalność czy nowe rozwiązania, zamiast tego oferując po prostu przedłużenie o kilkadziesiąt godzin znanej i lubianej zabawy. Jest to propozycja dla tych, którym wciąż jest mało. Zapewne okaże się też doskonałą okazją do nadrobienia zaległości i sprawdzenia, o co tyle krzyku, dla tych, którzy wcześniej przegapili Legendę oraz Wojowniczą Księżniczkę. Niestety wersja udostępniona prasie nie posiadała edytora poziomów, więc nie jestem w stanie powiedzieć, jak ten będzie wyglądał w akcji. Jednak tak czy inaczej nowe kampanie w połączeniu z narzędziami moderskimi będą dla fanów doskonałym sposobem na umilenie sobie oczekiwania na pełnoprawną kontynuację. A że ta jest w planach, chyba nikt nie ma żadnych wątpliwości. W końcu nawet najbardziej pomysłowy kucharz wcześniej czy później zawsze dochodzi do momentu, gdy starego dania nie da się już dalej odgrzewać i trzeba zabrać się za przyrządzanie nowego.
NADZIEJE:
- dwie nowe kampanie wystarczą na kilkadziesiąt godzin zabawy;
- pretekst do ponownego przejścia Wojowniczej Księżniczki;
- edytor sprawi, że nieprędko zabraknie nowych przygód.
OBAWY:
- bardzo mało nowości;
- wciąż brak multiplayera.