Crysis 2 - Wrażenia z pokazu - Strona 3
Pierwszy Crysis urósł do rangi symbolu graficznej wyższości pecetów. Teraz cykl powraca jako gra multiplatormowa. Czy spełni wybujałe oczekiwania fanów?
Przeczytaj recenzję Crysis 2 - recenzja gry
Jak na możliwości Xboksa 360 gra wygląda kapitalnie i zapewne będzie w czołówce najpiękniejszych tytułów na tę platformę, ale nie ma się co czarować – i tak wypadła ona słabiej niż pierwowzór na maksymalnych ustawieniach. Jestem zatem niezmiernie ciekaw, jak będzie prezentować się wersja na PC, czy okaże się identyczna z edycją konsolową, czy też posiadacze „blaszaków” otrzymają produkt znacznie usprawniony pod względem wizualnym. Jeśli Crysis 2 nie doczeka się takich modyfikacji, maniaków postępu technologicznego spotka spore rozczarowanie, tym większe, że od premiery „jedynki” niedługo miną trzy lata – w branży gier to wieczność.
Mieszane uczucia wywołuje też destrukcja otoczenia. Niektóre jej elementy robią doskonałe wrażenie. Szkło pęka w naprawdę piękny sposób, zarówno kiedy pojawiają się na nim pajęczyny po kulach, jak i kiedy roztrzaskamy jego taflę, rzucając ciałem jakiegoś nieszczęśnika. Ulice Nowego Jorku pełne są klasycznych czerwonych hydrantów przeciwpożarowych, które po zniszczeniu wybuchają wspaniałymi gejzerami wody. Z drugiej jednak strony w oglądanym fragmencie bazowa rozwałka mocno kulała. Podczas wymian ognia kule trzaskały o ściany, wznosząc tumany betonowego kurzu. Jednak po jego opadnięciu na murach najczęściej nie było żadnego śladu. Od trafionej pociskiem dużego kalibru kolumny widowiskowo odłupał się spory kawałek, ale był to efekt wyraźnie zaprogramowany na sztywno, bo po drugim uderzeniu ta sama kolumna pozostała nietknięta. W dzisiejszych czasach oczekuje się jednak już czegoś więcej, zwłaszcza po Battlefield: Bad Company 2, grze tego samego wydawcy. Oczywiście całkiem możliwe, że to po prostu efekt wczesnej wersji i zostanie to przed premierą poprawione. A jeśli nie, to pozostaje zawsze nadzieja, że wydanie pecetowe będzie pod tym względem lepsze. Jednak na tę chwilę gra w kwestii destrukcji otoczenia ujawniła nierówny poziom.

Sama rozgrywka to nadal stary dobry Crysis. Zmiany w sposobie zarządzania trybami kombinezonu nie wydają się ograniczać swobody graczy. Walka wciąż ma ten specyficzny ostry i szybki styl, za który pokochaliśmy pierwowzór. Przeniesienie miejsca akcji do miasta z jednej strony oznacza mniejsze pole manewru w poziomie, jednak jest to rekompensowane zwiększonymi możliwościami poruszania się w pionie. W prezentacji zabrakło mi natomiast lepszego wykorzystania potencjału, jaki oferują miejskie lokacje. Chciałoby się zobaczyć wyrywanie gołymi rękoma latarni, rzucanie samochodami lub zwalanie całych betonowych struktur na głowy obcych. Problemem pierwszej części było to, że pomimo wszystkich cudownych mocy kombinezonu nie uświadczyliśmy momentów, w których mogliśmy poczuć się naprawdę potężni. Oczywiście, nikt by nie chciał być niepokonany non stop, ale od czasu do czasu takie uczucie jednak by się przydało. Biorąc pod uwagę, że w „dwójce” będziemy walczyć głównie z obcymi i ludźmi z nanokombinezonach, wątpliwe jest by i ta część zaoferowała takie doznania.
Niemniej pomimo całego mojego marudzenia, prawda jest taka, że Crysis 2 prezentuje się bardzo dobrze i w tym roku w kategorii zręcznościowych FPS-ów będzie bezkonkurencyjny, przynajmniej jeśli chodzi o tryb dla pojedynczego gracza. Debiut Cryteka jako studia multiplatformowego zapowiada się nad wyraz udanie.
Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski