Aliens vs Predator - przedpremierowy test - Strona 3
Graliśmy w jedną z najbardziej oczekiwanych gier pierwszego kwartału tego roku i sprawdziliśmy, jak prezentuje się prasowe demo na kilka tygodni przed premierą.
Przeczytaj recenzję Aliens vs Predator - recenzja gry
Na tym tle zdecydowanie lepiej wypadły misje dedykowane pozostałym bohaterom. Spodobał mi się zwłaszcza Predator, który podczas walki poddawany był zdecydowanie trudniejszym wyzwaniom. Przy okazji padł kolejny mit, tym razem o braku balansu. Łowca jest naprawdę potężny, ale nie tak wytrzymały, jak wydawało nam się jeszcze kilka miesięcy temu, dlatego próby przechodzenia gry metodą czołgu Stalina na niewiele się zdadzą. Predator zawsze walczy z przeważającymi siłami przeciwnika i dlatego musi zachować czujność, bo nigdy nie wiadomo, skąd padną śmiertelne strzały. Pewnym utrudnieniem w grze jest również ograniczona liczba kryształów regenerujących siły witalne oraz niemożność uzupełniania energii do działa plazmowego w dowolnym momencie rozgrywki. Łowca ma za to nieograniczony kamuflaż.
Możliwość wcielenia się w Obcego również oceniam pozytywniej od kampanii Marines, choć tutaj nie jest już tak różowo jak w przypadku Predatora. Cała frajda w grze Ksenomorfem wynika z braku ograniczeń w kwestii poruszania się. Stwór może łazić po ścianach i suficie, pokonywać duże odległości za pomocą skoku, a także niszczyć źródła świata, ułatwiające jego wykrycie. W pierwszych dwóch misjach kampanii Obcych duży nacisk położono na eksterminację kilkuosobowych grup żołnierzy, patrolujących określony odcinek terenu. Tylko od gracza zależy, w jaki sposób pozbędzie się wrogów. Może to robić bardzo powoli, eliminując po cichu kolejnych przeciwników lub po prostu wpaść pomiędzy kilku z nich, ryzykując odniesienie ran w otwartej walce. Niestety, to, co na początku wydaje się fajne, po kilkudziesięciu minutach zaczyna trochę nużyć. Bo w sumie, ileż można łazić po kanałach wentylacyjnych i zabijać Bogu ducha winnych żołnierzy? W Aliens vs. Predator 2 problem rozwiązano w interesujący sposób, pokazując różne stadia rozwoju Obcego. Tutaj od początku jesteśmy duzi, źli i brzydcy, więc na dobrą sprawę nie można oczekiwać niespodzianek.

Niezbyt interesująco prezentuje się też fabuła gry, choć trudno dokonywać ocen przed ujrzeniem finalnej wersji. Introdukcja niewiele mówi, poza tym, że Weyland otwiera kolejną piramidę. Wirtualnemu bohaterowi głos podłożył Lance Henriksen (Aliens, Alien3 i Aliens vs. Predator), ale podczas testowania wersji preview usłyszałem raptem kilka wypowiedzianych przez niego zdań. Mam nadzieję, że uproszczenia to tylko wynik tego, że mamy do czynienia z rozbudowanym demem. Nie spodziewam się cudów, w końcu poprzednia, kultowa przecież gra z tej serii fabułą również nie zachwycała, ale przydałoby się, żeby Aliens vs. Predator w tej kwestii oferował coś więcej niż pierwszy Doom czy Quake. Na razie do tego daleko.
Od strony technicznej gra prezentuje się nieźle, choć nie bez zarzutu. Najbardziej podoba mi się oprawa wizualna (ładniejsza niż w przypadku odpalonej przez ekipę tvgry.pl wersji na PlayStation 3) – przyzwoicie wykonane modele i bardzo ładne lokacje, zwłaszcza te na powierzchni planety (kolonia i dżungla). Na sprzęcie wyposażonym w procesor Core 2 Duo 3 GHz, 4 GB RAM i GeForce 9800 GT produkt śmigał w najwyższych detalach, w rozdzielczości 1280x1024, pomijając tekstury – tutaj suwak nie dawał się przemieścić dalej niż poza Normal. W trakcie zabawy można było zauważyć drobne mankamenty, np. zacinających się bohaterów niezależnych, ale dopóki produkt ma status „Work in progress”, czepiać się nie będę. Zobaczymy, jak pod tym względem zaprezentuje się pełna wersja gry. Na koniec dodam, że pecetowa edycja będzie najprawdopodobniej wymagać do uruchomienia Steama – w wersji demo działały tylko zaimplementowane w usłudze firmy Valve osiągnięcia.
Aliens vs. Predator nie zachwycił mnie, ale też nie rozczarował. Na pewno jest to najlepszy produkt firmy Rebellion od dłuższego czasu, choć po takich gniotach jak ShellShock 2 czy Rogue Warrior niemal wszystko wyda się ambitniejsze. Pecetowe demo dało nadzieję na bardzo dobry produkt, o ile zaoferuje on spójną, interesującą fabularnie kampanię, wciągający tryb multiplayer (tego, jak dotąd, widzieliśmy go tylko na specjalnym pokazie) oraz mnóstwo fajnych patentów, np. nawiązań do kultowej sagi o Obcym, która stanowi przecież główny fundament wszelkich opowieści o rywalizacji pomiędzy Ksenomorfami a Predatorami. Ile z tego znajdziemy w finalnej wersji gry, przekonamy się już niebawem. Na razie nie pozostaje nic innego, jak tylko trzymać kciuki.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna