Aliens vs Predator - przedpremierowy test - Strona 2
Graliśmy w jedną z najbardziej oczekiwanych gier pierwszego kwartału tego roku i sprawdziliśmy, jak prezentuje się prasowe demo na kilka tygodni przed premierą.
Przeczytaj recenzję Aliens vs Predator - recenzja gry
Zupełnie inaczej przedstawiają się zmagania po stronie Ksenomorfów. Największym atutem tych istot jest możliwość swobodnego poruszania się po wszystkich płaskich powierzchniach, od podłogi począwszy, na suficie skończywszy. Obcy mogą w piorunującym tempie zmieniać swoje położenie, oddawać długie skoki w kierunku dowolnej ściany, a także przeciskać się przez wąskie tunele wentylacyjne. Oczywiście są to również doskonałe maszyny do zabijania. Ksenomorfy wyprowadzają dwa rodzaje ciosów (szybkie i słabe oraz mocne, za to zdecydowanie wolniejsze) a także chwytają swoje ofiary w celu efektownej i na ogół bardzo brutalnej egzekucji. Obcy wyrywają bowiem swoim ofiary głowy, przebijają ich ciała na wylot ogonem, wbijają pazury w oczy, a także robią kilka innych równie paskudnych rzeczy, które rzadko obserwuje się na ekranach komputerów. Ukryć się w mroku, cierpliwie poczekać na potencjalną ofiarę i wypruć z niej flaki — tak wygląda rozgrywka tym potworem w wielkim skrócie.
Predator łączy niektóre cechy żołnierzy oraz Ksenomorfów. Choć porusza się po ziemi, jest zdecydowanie bardziej mobilny od ludzi, gdyż potrafi wykonywać potwornie długie skoki, a co za tym idzie, szybko zmieniać swoje położenie. Podobnie jak Obcy preferuje walkę w ukryciu, w czym szczególnie pomaga mu kamuflaż, zapewniający częściową niewidzialność. Na wyposażeniu łowcy znajdują się ostre jak żyleta pazury (z ich pomocą można dokonywać cichych i niesamowicie brutalnych egzekucji a także pozyskiwać trofea), umieszczane na ramieniu działo plazmowe, które jest zdolne wyeliminować przeciwnika jednym strzałem, dysk Chakra, umożliwiający trafienie kilku wrogów naraz oraz jedno z najbardziej charakterystycznych narzędzi zagłady Predatorów, czyli włócznia. Wszystko to sprawia, że kosmiczny myśliwy jest prawdziwą maszyną do zabijania i spośród wszystkich uczestników rywalizacji jest zdecydowanie najpotężniejszy.

W naszych poprzednich tekstach o Aliens vs. Predator nie kryliśmy obaw co do niektórych pomysłów studia Rebellion. Mowa tu przede wszystkim o zmniejszonej prędkości Obcych, którzy w porównaniu z poprzednią odsłoną cyklu, poruszali się wręcz ślamazarnie. Albo producenci gry nas czytają, albo pecetowa edycja wyraźnie różni się od konsolowych, bo Ksenomorfy okazały się bardzo szybkie. Kiedy pojawia się kilka stworów naraz, trzeba naprawdę nieźle się uwijać, żeby uniknąć kolejnych ataków. Kilkakrotnie zdarzyło mi się nawet wziąć nogi za pas, byle tylko zapobiec kontaktowi z następną chmarą Obcych, jaka zmierzała w moim kierunku.
Obawiałem się również o Predatora, któremu twórcy postanowili zmodyfikować sposób wykonywania długich skoków. W Aliens vs. Predator 2 gracz mógł sam decydować o ich długości, wciskając odpowiednie klawisze. W produkcie firmy Rebellion na ekranie pojawiają się po prostu oznaczone czerwonym kolorem miejsca, do których łowca może się przetransportować w ekspresowym tempie. Jeśli wskażemy taki punkt i wciśniemy klawisz akcji, Predator natychmiast tam „poleci”. Początkowo rozwiązanie to sprawiało mi sporo problemów (w zamieszaniu, jakie często towarzyszy poczynaniom myśliwego, trudno czasem o precyzję), ale po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić.
Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to tutaj mam mieszane uczucia. Bardzo rozczarowały mnie misje z kampanii Marines. Liczyłem na przyspieszone bicie serca i nerwowe obserwowanie detektora ruchu, a dostałem nudnawą strzelaninę, która nie tylko nie potrafi przestraszyć, ale nie zapewnia również innych emocji. Strzelanie do Obcych (Predatorów w początkowych misjach nie uświadczyłem) nie sprawia żadnej frajdy, podobnie zresztą jak i eksploracja spowitych mrokiem korytarzy. Podczas misji cały czas komunikuje się z nami przełożona, która nakłania nas do wykonywania mniej lub bardziej bezsensownych czynności. Gracz tak naprawdę brnie naprzód, eksterminując kolejne Ksenomorfy, ale nie wie właściwie po co.