Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 9 czerwca 2009, 10:59

Borderlands - Pierwsze wrażenia (E3 2009)

Nowa gra twórców serii Brothers in Arms przeszła wyraźną metamorfozę od czasu, gdy została zapowiedziana jesienią 2007 roku. Widzieliśmy ją w akcji na targach w Los Angeles.

Borderlands była trzecią po Mafii 2 i Bioshocku 2 grą akcji, którą firma 2K Games zaprezentowała za zamkniętymi drzwiami na tegorocznej edycji targów E3. Niektórzy z Was mogą doskonale pamiętać ten tytuł, wszak oficjalnie zapowiedziano go już przeszło półtora roku temu, ale od tamtej pory w Borderlands zmieniło się praktycznie wszystko, od klimatu poczynając, na oprawie wizualnej kończąc.

Akcja gry toczy się na planecie Pandora, która znajduje się gdzieś na krańcu galaktyki. Pustynny, opustoszały i na pierwszy rzut oka mało interesujący świat przyciągnął licznych poszukiwaczy skarbów, pragnących odkryć tu bogate złoża surowców mineralnych. Po kilku latach wytężonej eksploracji okazało się, że planeta tak naprawdę ma niewiele do zaoferowania i wysiłki kolonistów spełzły na niczym. Tak im się przynajmniej wydawało.

Czterech wspaniałych.

Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy ludzie natknęli się przypadkiem na zapis transmisji radiowej, z której wynikało, że gdzieś na Pandorze znajduje się tajemniczy Schron, po brzegi wypełniony zapasami cennej, kosmicznej technologii. Co prawda przekaz nie ujawnił dokładnej lokalizacji tego miejsca, ale udzielił istotnej wskazówki – Schron ma być rzekomo umieszczony w jaskini na zboczu bliżej niezidentyfikowanej góry. Plotka o wielkim magazynie roznosi się w piorunującym tempie i wkrótce potem z braku lepszych perspektyw na poszukiwania wyrusza rzesza kolonistów, w tym grupa interesujących nas śmiałków: Brick, Lilith, Roland i Mordecai. To właśnie tę czwórkę możemy określić mianem głównych bohaterów gry.

Nowe dzieło twórców cyklu Brothers in Arms jest pierwszoosobową strzelaniną, wzbogaconą o elementy z gatunku RPG, która kilka interesujących rozwiązań czerpie bezpośrednio z Diablo. Porównania z kultowym tytułem firmy Blizzard Entertainment są jak najbardziej na miejscu, gdyż w Borderlands zobaczymy kilkaset tysięcy różnych broni (tak, tak, to nie żart!), które będą różnić się między sobą współczynnikami. Z Diablo zaczerpnięto też system rozgrywki, pozwalający przemierzać świat Pandory nie tylko w pojedynkę, ale również w grupie (dwie osoby na podzielonym ekranie lub maksymalnie cztery w sieci – split screen nie będzie dostępny na PC). Dołączenie nowych użytkowników do gry automatycznie zwiększy liczebność stworów, a co za tym idzie, ogólny poziom trudności. Dzięki temu rozwiązaniu gracze będą mogli zdobyć dużo więcej punktów doświadczenia niż w przypadku samotnej przygody. To również jedna z cech serii Diablo.

W trakcie prezentacji Randy Pitchford – prezes firmy Gearbox Software – pokazał zebranym dwie przykładowe misje poboczne z ponad stu sześćdziesięciu, które można wykonać niezależnie od głównego wątku fabularnego (gra cechuje się otwartym światem, w którym mamy sporo swobody). Pierwsza z nich była banalnie prosta i polegała na zlikwidowaniu kilku zamieszkujących pustkowia stworów. Po wykonaniu zadania prowadzony przez Randy’ego Brick awansował na kolejny poziom doświadczenia, więc chwilę później zobaczyliśmy w działaniu system rozwoju postaci. Bohater otrzymał specjalne punkty, które następnie mógł rozdysponować pomiędzy osiemnaście umiejętności, ułożonych po równo w trzech drzewkach. Może się wydawać, że zdolności jest niewiele, ale za to każdą z nich można pięciokrotnie wzmocnić, pompując ją kolejnymi punktami.

Druga misja była zdecydowanie większym wyzwaniem. Drużyna musiała napaść na przejętą przez mutanty kopalnię i podłożyć w niej trzy ładunki wybuchowe. Kompleks zdobywało jednocześnie czterech graczy i wszyscy mieli pełne ręce roboty, gdyż terenu broniła rzesza przeciwników. W trakcie walki Randy Pitchford użył kilku różnych broni, m.in. karabinu snajperskiego i strzelby, a także umiejętności specjalnych. Efektownie wyglądał zwłaszcza szał Bricka, w który dryblas wpadł na kilkadziesiąt sekund. Bohater biegał po kopalni, drąc się wniebogłosy i punktował pięściami wszystkie mutanty, jakie stanęły mu na drodze. Autorzy zapewnili, że każdy z czterech bohaterów ma do wyboru odmienne zdolności, dzięki czemu rozgrywka tymi postaciami będzie przebiegać zupełnie inaczej.

W rozgrywce mogą brać udział maksymalnie cztery osoby.

W Borderlands mapy można eksplorować na piechotę, a także za pośrednictwem pojazdów, które tworzy się w specjalnych punktach. Produkując samochód, gracz decyduje o wyborze jego uzbrojenia, dzięki czemu możliwe staje się modyfikowanie auta pod konkretne misje. Nie wiadomo na razie, ile modeli wehikułów będzie dostępnych w grze. Ja widziałem tylko jeden, ale w potyczkach z wrogami sprawdzał się on znakomicie. Jeden z bohaterów siedział za kierownicą, natomiast drugi obsługiwał umieszczone na dachu działko.

Nowa gra Gearbox Software charakteryzuje się oprawą wizualną wykonaną w technice cel-shading i trzeba uczciwie przyznać, że w ruchu prezentuje się ona wyjątkowo uroczo. Implementacja takiej grafiki miała sprawić, że Borderlands będzie wyglądać inaczej niż pozostałe produkcje dostępne na rynku i faktycznie, gra jest na swój sposób oryginalna. Przypuszczam jednak, że za taką decyzją stały też inne względy. Po obejrzeniu tytułu w akcji można odnieść wrażenie, że gdyby autorzy trzymali się pierwszej koncepcji oprawy wizualnej, Borderlands za bardzo przypominałby trzeciego Fallouta.

Po nowej grze firmy Gearbox Software nie spodziewałem się zbyt wiele, dlatego to, co pokazano na targach E3, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Bardzo ciekawie zapowiada się zwłaszcza tworzenie różnorodnych broni na modłę Diablo, dzięki czemu dostępny arsenał będzie składał się z kilkuset tysięcy pukawek! Podobał mi się też klimat, zdecydowanie bardziej rozrywkowy niż w Falloucie, choć nie dający zapomnieć, że zabawa toczy się na pustkowiach pełnych złowrogich i śmiertelnie niebezpiecznych istot. Podsumowując, Borderlands prezentuje się na tyle dobrze, że z przyjemnością dopiszę ten tytuł do listy tegorocznych gier, jakie koniecznie trzeba kupić.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Borderlands

Borderlands