autor: Łukasz Malik
Art of Murder: Klątwa Lalkarza - test przed premierą - Strona 2
Testujemy wersję beta gry Art of Murder: Klątwa Lalkarza. Czy miłośnicy kryminalnych przygodówek powinni wypatrywać tego tytułu?
Przeczytaj recenzję Art of Murder: Klątwa Lalkarza - recenzja gry
Jednak, żeby nie było, że tylko marudzę i narzekam, na koniec zostawiłem to, co sprawi, że z przyjemnością zagram w pełną wersję. Tym czymś jest fabuła, która zapowiada się całkiem nieźle, mimo że jeden ograny motyw goni drugi. Niemniej wszystko (przynajmniej na początku) zdaje się trzymać kupy i co chwilę czymś nas zaskakuje. Przygodę rozpoczynamy w Paryżu, czyli całkowicie poza jurysdykcją FBI. Co nas tam sprowadza? Prawdopodobnie do Europy i przeniósł się seryjny morderca, który do tej pory grasował na terenie Stanów Zjednoczonych. Jego dokonania charakteryzują się tym, że ofiary układa w dość makabrycznych pozach i na miejscu zbrodni pozostawia lalki ubrane w osiemnastowieczny strój. Paryska policja nie jest skora do współpracy, dając nam do zrozumienia, żebyśmy się spakowali i wrócili do swojego kraju. Oczywiście my i tak działamy na własną rękę, bo i ze strony FBI nie udaje się nam doczekać większego wsparcia. Trup ściele się gęsto, my równie często stajemy w obliczu zagrożenia (dzięki Bogu zadania podobnego do skakania na krześle z pierwszej części nie stwierdziłem). Intryga, pomimo że niespecjalnie oryginalna, rozwija się wcale nieźle. W sumie to wręcz żałowałem, że w którymś momencie beta po prostu się urwała i nie mogłem pograć sobie dalej.

Zagadki to kolejna mocna strona Art of Murder 2. Są dobrze wyważone pod względem poziomu trudności i niezwykle logiczne. Naturalnie logiczne w ramach gatunku i nie ma sensu dopatrywać w nich nadmiernego realizmu. Po prostu przygodówki rządzą się własnymi prawami. Jednak nie natrafiłem na żadne kwiatki świadczące o abstrakcyjnym czy wręcz absurdalnym toku myślenia twórców, wszystko w miarę trzymało się kupy. Ewentualnie można by przyczepić się do tego, że – mając topór strażacki w ręku – drzwi rozwalamy przy użyciu gaśnicy jako rakiety, ale to detale.
Wszystkie prowadzone dialogi zapisywane są w dzienniku, w którym znajdziemy również notatki Nicole, portret psychologiczny Lalkarza oraz raporty policyjne. Pozostawiono także przycisk podpowiedzi, który podświetli aktywne miejsca i przedmioty, co z pewnością ułatwi rozwiązanie wielu łamigłówek.
Wersja, którą otrzymaliśmy, pozbawiona była niestety dialogów mówionych, które pojawią się w produkcie finalnym. Trochę szkoda, że po raz kolejny zdecydowano się na wersję kinową. Jak do tej pory naszym dystrybutorom pełne lokalizacje przygodówek wychodziły całkiem nieźle, zapewne cięcia kosztów sprawiły, że zrezygnowano z drogich nagrań tylko na potrzeby naszego rynku.

Zwiększono ilość przerywników filmowych – choć większość z nich to tylko krótkie animacje ilustrujące nasze poczynania z zagadkami, to dodają grze dynamizmu i urozmaicają zabawę. Niestety, ich największą bolączką jest słaba animacja oraz niekiedy karygodne błędy montażowe (np. złamanie osi akcji w filmie rozgrywającym się na moście w Paryżu).
Przełomu nie będzie, za to miłośnicy kryminalnych intryg w pełnej wersji dostaną nieźle skrojoną historię z masą ślicznych lokacji i ciekawych zagadek. Niestety, znów zabrakło jakiejś iskry bożej, żeby Art of Murder 2 stało się grą, o której będziemy pamiętali za kilka lat. Może w trzeciej części… Na razie ponownie mamy do czynienia z dobrą rzemieślniczą robotą. Mimo wszystko widać, że rzeszowski zespół uczy się na błędach, szkoda, że tak wolno.
Łukasz „Verminus” Malik