Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 24 kwietnia 2007, 12:10

autor: Mariusz Janas

TimeShift - zapowiedź

Możliwości sprzętu są niewyobrażalne, mimo że są tylko trzy: spowolnienie, zatrzymanie i cofnięcie czasu...

Czas. Pojęcie pierwotne definiujące czwarty wymiar i skutecznie opierające się dążeniom człowieka do osiągnięcia nad nim dominacji. Niespełnione marzenie ludzkości i poszczególnych jej jednostek, które z wielką radością przyjęłyby możliwość wpływania zmianami biegu czasu na otaczającą rzeczywistość. Pomyślcie tylko – sobota, wielka kumulacja w lotto, oglądamy w TV losowanko, potem cofamy się podręcznym wehikułem czasu o marne dwie godzinki, puszczamy w kolekturze kuponik z wypełnionymi numerami widzianymi w telewizorku, wracamy do domciu, zasiadamy przed ekranem ustawiając wehikuł czasu na godzinę 21:49:59 i po krótkiej chwili uśmiechnięty prezenter podaje sześć szczęśliwych cyfr. Naszych cyfr. Jesteśmy bogaci! Udajemy się na zasłużony spoczynek, aby rano obudzić się jako ten, co to mu wszystko „lotto”. Tuż po przebudzeniu sprawdzamy dla pewności wyniki i liczbę szósteczek w telegazecie. Jest. Jest 16.950.199 trafionych z sześcioma wytypowanymi liczbami. Wygrana wynosi 3 złote 19 groszy. Co jest grane?! Kieszonkowy wehikuł czasu można kupić w promocji w Sieci. Od wczoraj.

Zatrzymaj czas, aby przejść przez ogień – zabawy czasem to bardzo nęcąca perspektywa, nie będzie to jednak wizualnie tak wyglądało...

Wymysł chorej jaźni? Futurystyczny koszmar? Nic podobnego. Emocje związane z nowatorskim jeszcze całkiem niedawno efektem bullet time dawno już ostygły i autorzy z rosyjskiego studia deweloperskiego Saber Interactive postanowili spełnić marzenia o niczym nie skrępowanych manipulacjach czasem tworząc grę o adekwatnym do treści tytule – TimeShift. Projekt ów jest w fazie realizacji z wstępnie określonym terminem premiery na czwarty kwartał tego roku. Niestety, jest to już kolejny termin. Wcześniejsze obsunęły się z powodu perturbacji związanych z wydawcą gry, którym pierwotnie miało być ATARI, a które ustąpiło pola Vivendi Games. Obecność tej firmy wskazuje, że Rosjanie mogą mieć prawdziwego jokera w rękawie, a i ja ten fakt odczułem namacalnie. Dosłownie. Okazało się bowiem, że twórcy gry przerwali długotrwałe milczenie w sprawie postępów prac nad grą i rzucili stęsknionym informacji graczom garść szczegółów na temat nowego kształtu TimeShifta. Uczynili to dokładnie w momencie, gdy napisana przeze mnie Zapowiedź czekała na publikację. Przez niemal rok w sprawie się nic nie działo, poza wąziutkim strumyczkiem przecieków, nic nie znaczących plotek i bardzo oszczędnie racjonowanych faktów, aż tu taki strzał! Okazuje się bowiem, że TimeShift w znikomym stopniu przypominał będzie to, z czym mieliśmy do czynienia obcując chociażby z grywalnym demem, które było dostępne jakiś czas temu. A miało być tak...

Grunt to gorące i pełne entuzjazmu powitanie w nowej oprawie graficznej.

Akcja TimeShifta przenosi nas w bliżej nieokreśloną przyszłość. Początki historii, z którą przyjdzie nam się zmierzyć, związane są z osobą głównego szwarccharaktera – profesora Ivana Krona. Nie będę szczegółowo opisywał drogi życiowej naukowca, ale warto powiedzieć, że po śmierci rodziców nastolatek ląduje w sierocińcu, gdzie całkowicie izoluje się od rówieśników, poświęcając czas zaawansowanym studiom z zakresu fizyki eksperymentalnej. Swoje pasje kontynuuje w trakcie pracy naukowej. Obszarem jego zainteresowań jest zjawisko czasu, a dokładniej możliwość wpływania na jego bieg. Uzyskując pierwsze pozytywne wyniki podejmuje próbę zbudowania wehikułu czasu, przy okazji werbując do uczestnictwa w esperymencie zafascynowanych nowymi możliwościami kolegów-studentów.

Eksperymentalne uruchomienie maszyny czasu kończy się śmiercią jednego z nich i naukowiec ląduje na długie lata w więzieniu. Czas ten jednak Ivan Kron wykorzystuje na dalsze studia. Efektem tego jest projekt, który swoimi możliwościami zastosowania wzbudza poważne zainteresowanie sfer rządowych USA powodując wydanie oficjalnej zgody na kontynuowanie projektu w fazie doświadczalnej pod nadzorem administracji. Na tym zakończymy opowieść o przyszłym satrapie, twórcy totalitarnego reżimu z prostej przyczyny, że bliższych informacji brak, poza jedną konkretną – trzeba będzie go pokonać i uwolnić świat od jego nędznej obecności. W poprzednim scenariuszu gry na jego drodze miał stanąć sterowany przez gracza bohater w osobie pułkownika Michaela Swifta.

Tego pana nie zobaczymy – pułkownik Michael Swift.

W telegraficznym skrócie rzecz ujmując były „Number One” był mężczyzną po przejściach. Możemy sobie darować opowieść o jego dziejach (nawiasem mówiąc zbyt cukierkowo – melodramatyczną jak na mój gust), gdyż nasz niedoszły heros otrzymał dymisję i oddelegowano go na emeryturę. Nieco z tego powodu ubolewam, ale podobno w tym sezonie nie są modni faceci z kwadratową szczęką. Szkoda tylko, że razem z nim odeszła możliwość usłyszenia w trakcie rozgrywki głosów Michaela Ironide’a i Dennisa Quaid’a, mam jednak cichą nadzieję, że może ta kwestia nie jest jeszcze definitywnie zamknięta. Głównym orężem w walce oprócz tego wszystkiego, co strzela, pali, wybucha i hałasuje w poprzedniej wersji scenariusza były będące w posiadaniu głównego bohatera: maszyna czasu – Chromonicon – i urządzenie regulującego upływ czasu umiejscowionego w gustownym pancerzu bojowym. Możliwości owego sprzętu określone zostały na niewyobrażalnym poziomie, mimo że dotyczyły dokonywania tylko trzech operacji na zjawisku czasu: spowolnienia, zatrzymania i jego cofnięcia. Zapowiadało się, że doznania przygotowywane dla nas przez Autorów z Saber Interactive mogą znacząco przebić wszystko, czego dotychczas mogliśmy doznać uczestnicząc w przygodach Maxa Payne’a czy też arabskiego Księcia.

Czas czasem, a sprawiedliwość po mojej stronie musi być!

Przedsmak tego, z czym mogliśmy się zetknąć, stwarzał „romansik” z grywalnym demem, o którym wcześniej wspomniałem. Mimo, że według najnowszych informacji doszło do rewolucyjnych zmian w TimeShifcie dotyczących całości tworzonej gry, to ja mam nadzieję, że to, co było sensowne ocalało z rzezi. Mimo wszystko polecam zapoznanie się z tym demem, gdyż pozwoli ono zrozumieć możliwości drzemiące w manipulowaniu czasem. Czynności te zależnie od potrzeb w zakresie jego spowolnienia, zatrzymania czy też cofnięcia pozwalają wejść na niedostępne dotychczas pola rozgrywki. Gorące płomienie ogniska można było „zamrozić” zatrzymaniem biegu czasu i bezpiecznie przez nie przejść. Spowalniając czas uzyskiwało się efekt otwarcia zamkniętego przejścia. Można również było czas cofnąć w szczególnie niebezpiecznym dla zdrówka czy też życia momencie, aby znaleźć dla siebie bardziej sprzyjające okoliczności do przyjęcia walki chociażby. Możliwości zaprezentowano wiele i bardzo ciekaw jestem, co z nich pozostanie w wersji końcowej gry. Liczę bardzo na to, fachowcy z Saber Interactive potrafią je znakomicie wykorzystać.

Jedno wiadomo na pewno. Zmianie ulegnie wygląd pancerza noszonego przez „nowego bohatera”. Poprzednia wersja wraz z noszącym ją człowiekiem tworzyła wygląd z gatunku robocopopodobnych. Słoniowaty, niezgrabny i pozbawiony wdzięku, niczym czołg Sherman. Ów pancerz ma być bardziej strawny wizualnie i przypominać część ekwipunku znacznie bliższą nowoczesnym, cybernetycznym wojownikom. Powiem więcej – to nowe wdzianko otrzymało już nazwę S.S.A.M., co w rozwinięciu oznacza Strategic Systems for Adaptable Metacognition i łączy wszystkie przewidziane w poprzednim scenariuszu funkcje Chromonicomu i Quantum Suit. Symptomatyczne, że w skrócie pojawiają się cztery litery przedzielone kropeczkami. Gdzieś już widziałem wcześniej coś podobnego... F.E.A.R.? Nie wierzę w zbiegi okoliczności. Ta zmiana niesie ze sobą maksymalne uproszczenie korzystania z tego cuda techniki, ograniczając wedle wieści operowanie nim za pomocą jednego klawisza, za to możliwości w wykorzystaniu czasu ma posiadać jeszcze szersze niż wedle poprzedniego pomysłu. No i cóż można powiedzieć? Pożyjemy – zobaczymy. Dostępne screeny z ostatnich etapów tworzenia gry potwierdzają ten kierunek zmian. A co jeszcze wiadomo?

Coś się zagięło w odwiecznym continuum?

Udostępnione zostaną graczowi różne, mniej lub bardziej innowacyjne rodzaje broni w liczbie około dziewięciu (pierwotnie miało ich być dwanaście), nie wspominając o możliwościach korzystania z uzbrojenia zamontowanego na wozach bojowych drużyny Ivana Krona czy też z gniazd karabinów maszynowych. Po przeciwnej stronie spotkamy adwersarzy wyposażonych według zapewnień twórców z Saber Interactive w SI znacząco powyżej standardów stosowanych obecnie w grach. Według poprzednich informacji gra miała składać się z około 30 zróżnicowanych leveli, aktualnie brak bardziej konkretnych informacji w tym temacie. Jedno, co wiadomo, że utrzymany zostanie tryb multiplayer dla miłośników rozgrywek sieciowych.

Nie mów, że chcesz wypożyczyć książkę!

Oprawa graficzna oparta miała być na autorskim silniku producenta o nazwie Saber3D. Został on zastąpiony silnikiem graficznym Havoc w wersji 4.5. To, co można ujrzeć na dostępnych screenshootach, wygląda wielce obiecująco. Moim zdaniem grafika bardzo bliska jest wizualnie F.E.A.R.-owi. Wspominałem powyżej, że przypadków nie ma wiele, no może w lotto. Środowisko, urbanistyczny klimat, ogólny koloryt i atmosfera przypomina wymieniony wyżej tytuł, a mrok, który nam będzie towarzyszył odciśnie swoje piętno na klimacie gry. Nowy silnik graficzny dał całkowicie nowe możliwości twórcom gry, a i oni sami podkreślają znaczącą przewagę nad poprzednimi rozwiązaniami technicznymi. Całkowicie nowa jakość polegać będzie na znacząco wyższym poziomie odwzorowania płynności ruchu, naturalnych cech fizycznych, dynamiki środowiska i jego interaktywności. Szczególnie rozwinięcie ostatniego aspektu, czyli interaktywności wymagać będzie dużego wkładu pracy.

Uzyskanie efektu w postaci potrąconego krzesła, które zmieni miejsce lub po prostu się rozpadnie czy też osmalenia ostrzelanej ściany lub też śladów po eksplozji granatu nie jest trywialne. To autentyczne wyzwanie i na efekty nie tylko czekać będą gracze, ale i zazdrosna konkurencja. Mam nadzieję, że zespół Saber Interactive poradzi sobie z wyzwaniem. Do tego dochodzić będzie rozbudowany system związany z oświetleniem, cieniowaniem, jakością tekstur, grą kolorów oraz efektami specjalnymi. To nie wszystko, gdyż w ramach podnoszenia poziomu realizmu zostaną rozwinięte i udoskonalone techniki „rag doll” i „motion capture”. Zapowiada się wielce smacznie i oby to wszystko, co już widzieliśmy przekształciło się w doskonałą całość. Jedno jest pewne. Kolorystyka znana z wcześniejszych prezentacji TimeShifta odeszła w niebyt i chwała, gdyż prezentowane wtedy kolorki momentami mogły doprowadzić do oczopląsu lub napadu furii.

Szybszy od kuli? Nie wierzę …

Mam nadzieję i chyba większość graczy ją podzieli, że wcześniej zapowiadane przez Saber Interactive wymagania sprzętowe na rozsądnym poziomie: procesor 2 GHz (zalecany 2,5 GHz), 512 MB RAM, karta graficzna 128 MB nie ulegną zmianie i oby tak się stało. TimeShift zapowiada się obiecująco i nam, graczom, pozostaje już tylko cierpliwe czekanie na premierę, która wiele będzie miała wspólnego z świątecznym drzewkiem i kolędami.

Mariusz „PIRX” Janas

NADZIEJE:

  • niezła fabuła zbudowana na innowacyjnym potraktowaniu czasu oraz możliwościach, jakie stwarza manipulowanie nim;
  • grafika na przyzwoitym poziomie;
  • rozsądne wymagania sprzętowe;
  • rozsądna cena.

OBAWY:

  • ewentualność kolejnych przesunięć terminów premiery.
TimeShift

TimeShift