autor: Krzysztof Gonciarz
Assassin's Creed: Wersja Reżyserska - przed premierą - Strona 2
Nic nie jest prawdą. Wszystko jest zakazane.
Przeczytaj recenzję Assassin's Creed - recenzja gry
Bardzo istotną rolę w przebiegu naszych zamachów pełnią mieszkańcy miast, którzy na naszą obecność reagować będą w zależności od naszych wcześniejszych zachowań w stosunku do nich. Wiąże się to zarówno z konkretnymi sub-questami, jak i ogółem „savoir-vivre’u”, według którego niezbyt godzi się rozpychać się na ulicy łokciami. Jeśli zaskarbimy sobie sympatię grupy mnichów, pomogą oni zakamuflować naszą obecność, otaczając ze wszystkich stron (widzimy to w intrze); żebracy mogą spowolnić naszą ucieczkę, chwytając nas za nogi i prosząc o datek – ale jeśli wcześniej im pomożemy, zrobią dokładnie to samo wobec ścigających nas piechurów. Pomysł to bardzo dobry, gdyż przenosi akcent rozgrywki na trochę inną stronę, niż jesteśmy przyzwyczajeni. Na modłę Obliviona, każdy NPC posiada własną SI, na które składa się rytm dobowy oraz system zaspokajania własnych potrzeb. Na ekranach telewizorów i monitorów ujrzymy jednoczesne wyświetlanie nawet 60 (!) takich postaci.
Swobodne spacery po mieście i utarczki z jego mieszkańcami są oczywiście tylko tłem dla esencji gry, czyli popełnianych przez nas morderstw. Każda z tych głównych misji, poza byciem taktyczno-zręcznościowym majstersztykiem, ma również posuwać do przodu fabułę, która ponoć nie ograniczy się do bezmyślnego eliminowania wrogich przywódców (co by tak w stronę Crackdowna kamolcem rzucić). Gra skrywać będzie w sobie jakąś wielką tajemnicę do rozwiązania, o której rzecz jasna nikt z Ubisoftu słowa pisnąć nie chce. Wiemy za to, jak z grubsza skonstruowane będą poszczególne zadania. Każde z nich składać się będzie z trzech faz: przygotowania, ataku oraz ucieczki.

Nie jest łatwo „zdjąć” wysoko postawionego Templariusza, który przewodzi egzekucji na środku miejskiego placu bez użycia broni pokroju strzelby snajperskiej. My tymczasem do dyspozycji mamy tylko miecz, sztylety do rzucania oraz ceremonialne, wbudowane w rękę (w miejsce jednego z palców – jajks!) ostrze skrytobójcy. Taki stan rzeczy powoduje, że każdą akcję musimy przed rozpoczęciem starannie zaplanować. Kluczowy jest dobór miejsca, z którego przystąpimy do ataku. Zeskoczyć z dachu? Przebić się przez tłum gapiów? Wszystko zależeć będzie od nas i od preferowanego przez nas stylu gry. Nasza postać, mimo posiadania karkołomnych umiejętności akrobatycznych (bądź co bądź, ludzie odpowiedzialni za grę podpisani są pod nowożytnym Księciem Persji!), jest tylko człowiekiem – i tak naprawdę jedno, dwa celne cięcia wystarczą do położenia nas. Nie jest więc mądre podejmowanie walki z przeważającymi siłami wroga. W momencie, gdy cel naszej misji leżeć będzie już martwy, ucieczka jest jedynym rozsądnym wyjściem.