autor: Krzysztof Mielnik
Medieval II: Total War - zapowiedź - Strona 2
Fabuła przenosi nas do roku 1080. Tutaj, tuż przed pierwszą krucjatą, rozpoczyna się ciemny okres historii naszego kontynentu, w grze mający potrwać kolejne 450 lat, a w pamięci potomnych zapaść jako jeden z najkrwawszych w historii ludzkości.
Przeczytaj recenzję Medieval II: Total War - recenzja gry
Skoro liftingowi uległo otoczenie, ulec musiały mu ulec również postaci. Autorzy gry obiecują, że bodaj jedynie bardzo wprawne oko będzie w stanie dostrzec wśród walczących dwoje łudząco podobnych osobników. Efekt zróżnicowania osiągnięty ma zostać poprzez obdarzenie każdego wojaka losowo dobranymi elementami sylwetki i rynsztunku. Do wyboru będzie kilka rodzajów tarcz, kolczug i hełmów. To zaś upstrzone barwami jednej z 250 kombinacji przeznaczonych dla poszczególnych oddziałów. Całość uzupełniona dzierżoną w ręku bronią. Kombinacji wszystkich elementów ma być tak wiele, by gracz doświadczył wrażenia wyjątkowości każdego walczącego. Dla mnie osobiście brzmi to co prawda – z braku lepszego określenia – nieco zbyt pięknie. Weźmy jednakże poprawkę na fakt, że pole walki zaludnione nieraz zostanie 10 tysiącami walczących (to oficjalna obietnica producenta!), co wszelkie marzenia o tym, by „każdy człowiek był jedyny w swoim rodzaju” sprowadza do utopii, w której dysponujemy komputerami ze 100 razy mocniejszymi, niż te zbudowane w dzisiaj panujących standardach.

Ciekawą również jest obietnica zużywania się poszczególnych elementów wyposażenia. W ferworze walki hełmy, tarcze i zbroje pokrywać mają się kurzem, błotem, posoką i flakami wrogów, zaś bronie łamać się i wyginać. Swoją drogą trudno już teraz ocenić, czy niszczenie się sprzętu poniesie za sobą jakieś konsekwencje dla walczących. Wiemy za to na pewno, że wyglądać musi to przepięknie. Szczególnie, gdy spośród ogólnej walki zdecydujemy się wyodrębnić jedynie określony kawałek areny. Każda potyczka pomiędzy poszczególnymi wojami wygląda inaczej, trzymając się ściśle określonego modelu (tzn. odmiennie będzie walczył posiadacz miecza mając za przeciwnika halabardzistę, a inaczej – wroga wyposażonego w broń tę samą co on. Ruchów i kombinacji, które wykonywane będą w czasie walki, będzie ponoć nieprzeliczalnie wiele.