autor: Krzysztof Mielnik
Rogue Trooper - zapowiedź - Strona 2
Seria „Rogue Trooper” wywodzi się z brytyjskiego 2000AD. Polskim fanom komiksu firma dała się poznać dzięki serii „Judge Dredd”. Fabuła samego RT przenosi nas do brutalnego, przepełnionego cyberpunkiem świata.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Jeśli chodzi o wyposażenie naszego podwładnego, najistotniejszy wydaje się jeden fakt – zarówno broń, plecak, jak i hełm noszony przez niego na głowie „żyją” swym własnym życiem. Dokładniej rzecz biorąc – życiem byłych kolegów, po których pozostały jedynie biologiczne chipy, teraz przeszczepione do ekwipunku ostatniego z GI. Pomysł jest tyleż psychodeliczny, co ciekawy i jeśli tylko zostanie odpowiednio dopracowany, powinien wprowadzić do rozgrywki zupełnie nowe możliwości. Jak to wygląda w założeniu? Kolega „siedzący” w spluwie (na imię mu Gunnar) potrafi eksterminować wrogów samodzielnie, bez pomocy gracza; ten zagnieżdżony w kasku (Helm) jest w stanie rozwiązywać najtrudniejsze problemy wymagające łamania przeróżnych kodów, czy elektronicznych zabezpieczeń, zaś gość stanowiący „mózg” plecaka (Bagman) może miotać w przeciwników ręcznymi granatami. Przyznam, że moją wyobraźnię najbardziej pobudziła pierwsza z opcji. Wyobraźmy sobie choćby tak prostą sytuację jak ta, w której stukamy w ścianę w celu zwabienia przeciwników. Goście podchodzą i zdezorientowani widzą jedynie leżącą na ziemi broń. Próbują ją podnieść i w tym momencie pada grad strzałów – nie tylko z leżącego pistoletu, ale i zza ich pleców – z drugiej spluwy, którą właśnie ściskamy w rękach.
W innych okolicznościach możemy np. ustawić Gunnara na wieżyczce snajperskiej i precyzyjnie ostrzeliwać nadciągających wrogów. Możliwości jest wiele i z pewnością gracz będzie mógł popisać się dużą dozą kreatywności w zakresie ich wykorzystania.
Produkcja Rebellionu zapowiada się obiecująco również pod względem graficznym. Mroczny klimat pokrytego pyłem świata, w którym przychodzi nam walczyć o przetrwanie, kontrastuje z ciekawą grą świateł i realistycznymi efektami wybuchów. Dopóki nie będzie nam dane zapoznać się z wersją beta gry, trudno będzie stwierdzić coś na temat tego, jak ów wystrój wpłynie na klimat właściwej rozgrywki, niemniej już pierwszy, krótki trailer zapowiada pietyzm wykonania i miłe wrażenia. Kamera nadlatuje z góry nad obszar opanowany przez republikę, widzimy zbliżenie na dwóch rozmawiających ze sobą żołnierzy. W pewnym momencie jeden z nich zostaje trafiony przez niewidocznego przeciwnika. Drugi żołnierz, zaskoczony sytuacją, próbuje uciekać. Niestety nie dane mu jest zbiec i również ginie... z ręki GI, który właśnie rozpoczyna swoją krucjatę.
Jak to zazwyczaj w TPP bywa, duży nacisk autorzy położyli na sylwetkę głównej postaci. Friday jest więc umięśniony, jego myślący ekwipunek prezentuje się okazale, na odzieży widać najmniejsze nawet zdobienia, a całokształt wywołuje jednoznacznie pozytywne wrażenie. Podobnie ocenić należy inne postaci, choć te – ze względów oczywistych – cechują się nieco zubożoną liczbą polygonów.
Gra oferować ma wszystko, do czego przyzwyczaiły nas już solidne produkcje XXI wieku. Po Rebellionie co prawda można spodziewać się wszystkiego (wydali rewelacyjną grę Aliens vs. Predator, by później puścić na rynek niezbyt entuzjastycznie przyjętego Judge’a Dredda: Dredd vs. Death), jednak wierzmy, że tym razem ponownie wszystko pójdzie dobrze i doczekamy się naprawdę solidnej produkcji.
Krzysztof „Bakterria” Mielnik