autor: Adam Włodarczak
Worms Forts: Oblężenie - zapowiedź - Strona 5
Worms Forts to unikalna mieszanka budowli obronnych i machin oblężniczych z czarnym humorem oraz wartką akcją, znaną z poprzednich wersji!
Przeczytaj recenzję Worms Forts: Oblężenie - recenzja gry
Postanowiłem ruszyć cztery litery z miejsca i przejść się po zniszczonych okolicach. Wokół ruiny wielkich budowli, pełno robaczych ciał (tylko, na litość, dlaczego na każdej facjacie poległych insektów widnieje okrągły, figlarny uśmieszek!?) – istne piekło. Przechadzając się po opuszczonych wartowniach znalazłem jakieś dziwne ulotki, a raczej ich strzępy:
„Worms Forts: Under Siege – beta testy – uwaga! Uwa...”
„Worms Forts to unikalna mieszanka budowli obronnych i machin oblężniczych z czarnym humorem oraz wartką akcją, znaną z poprzednich wersji! To równi...”
„Odbądź podróż w czasie i przestrzeni, rzucając wyzwanie historii, w trybie pojedynczego gracza. Od Starożytnego Egiptu do potęgi Rzymskiego Imperium!” – o proszę, jedna, zachowana w całości – co nie zmienia faktu, że aż się chce zwracać tygodniowe śniadanie od tego marketingowego bełkotu – tfu!, a fe! pfu! – idę dalej...!

Dzień ósmy – „Pożegnania czas”
Nie myślałem, że kiedykolwiek to nastąpi... Czas pożegnania... Rozłąki z moim świętym, tajnym, operacyjnym, pamiętnikiem... Cóż – krótko i zwięźle, czasu nie ma!
Decyzja podjęta, nic już jej nie zmieni. Zostaję tu – i basta! Na pewno Bob wróci po moje rzeczy, dlatego napiszę parę słów wyjaśnienia... Z góry zaznaczam i proszę o jedno – nie szukajcie mnie!
Przedwczoraj, szóstego dnia, idąc dalej w nieznane, trafiłem do głównej bazy zielonych robaków. Nie stracili mnie – ba! - wręcz przeciwnie. Nakarmili, ubrali (a raczej przebrali w coś glistopodobnego). No i uzbroili! Och! Co za arsenał! Nasze (moje byłe) tajne magazyny do tego się nie umywają! Wszelkiej maści katapulty, działa, łuki i strzały, artyleria, nawet broń nuklearna...! Tak jest, to wszystko jest moje! A najlepsze jest to, że wszyscy moi zarobaczeni towarzysze mają to samo – wróg zresztą też... Co tu dużo mówić, zostaję tu dla frajdy... Moje nowe życie... Nowy „lajf stajl” – jakby powiedział mój najlepszy ziomek z ulicy. Bijemy się tu wszyscy razem, atakujemy w błyskawicznym tempie, po prostu nie mam teraz czasu na nic – nawet na pisanie tego pamiętnika. Ech! Pięknie...!
Kończę, kończę ze swoim dotychczasowym, stresującym życiem! Tymczasem – do atakuuu! A! Aaaa...! [ostatnia kartka silnie zaplamiona czerwoną cieczą]
PS. Byłbym zapomniał, Bob – ty... [tutaj ktoś wyrwał dwie pełne strony]... pozdrawiam.
Adam „Speed” Włodarczak