autor: Adam Włodarczak
Worms Forts: Oblężenie - zapowiedź - Strona 4
Worms Forts to unikalna mieszanka budowli obronnych i machin oblężniczych z czarnym humorem oraz wartką akcją, znaną z poprzednich wersji!
Przeczytaj recenzję Worms Forts: Oblężenie - recenzja gry
Dzień piąty – „Wtajemniczenie”
Siedząc cały czas na swoim miejscu w końcu mnie olśniło! Alleluja! Ale po kolei, jak to było...
- Psst...! PSSST! – budził mnie dziwny stwór z wyraźnymi pierścieniami na tułowiu (w sumie to ta istota była samym tułowiem z dużymi, kredowobiałymi ślepiami). – Koleżko, rozp...ucha na całego!
Siedziałem jak wryty, będąc przekonanym, że śmierć nadejdzie szybko. Tym bardziej, że rozbójnik ten w łapskach swoich trzymał dużych rozmiarów kuszę oraz wielką wyrzutnię rakiet. Bob w międzyczasie przebudził się ze snu i począł uciekać, że ho, ho! Co za dezerter! Zdziwienie me przerosło wszelkie granice, gdy to jedno z morderczych stworzeń wrzeszczało dalej: „Koleżko, dołączaj do naszego teamu!” Niestety szczegółów nie zdradził – nie zdążył. Na głowie tegoż robaczka (bo był nawet sympatyczny!) wylądował granat rozpryskowy. I tyle z niego zostało...
Co to wszystko znaczy? O co tu chodzi? Tego nadal nie wiem – za to wiem jedno, Bob dał nogę. A wracając do robaków, to robi się coraz weselej! Te insekty w żółtych czapeczkach budują cały czas jakieś wielkie zamczysko – wały obronne, wieże, ściany, cytadele i w końcu wartownie. Widać wyraźnie, że mają przemyślaną strategię, a nie młócą się bezmyślnie nawzajem. Widać nawet, że to robactwo korzysta z dostępnych tu zasobów naturalnych – doprawdy ciekawe zjawisko!
Strach i lęk, które początkowo mi towarzyszyły, przeradzają się pomału w... – o, zgrozo! – miłe i ciepłe uczucia względem tych niszczycieli. Matko najświętsza! – co się ze mną dzieje!?

Dzień szósty – „Niezrozumiały bełkot”
Tempo akcji, w jakim to wszystko się tu dzieje, przeraża mnie. Czasem nie zdążę podrapać się tu i ówdzie, a już kolejne strzały, następne ataki powietrzne, napalm i gorąca smoła. A! Auć! To musi naprawdę boleć...!
Jestem tutaj już szósty dzień, po Bobie śladu nie widać, pewnie się zaszył gdzieś. Pomyślałem, że dobrze byłoby w końcu coś zrobić, dowiedzieć się czegoś więcej – nie mogę zapomnieć, że jestem tu służbowo... (Też mi misja – czysta przyjemność! phi! – I love this job!)