Graliśmy w Resident Evil 2 – klasyk odnowiony niemal nie do poznania - Strona 2
Lepsze zazwyczaj jest wrogiem dobrego – a przy nowej wersji Resident Evil 2 Capcom zamierza dość sporo namieszać w formule pierwowzoru. Po zagraniu w nowego Residenta jestem jednak przekonany, że Japończycy wiedzą, co robią.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Resident Evil 2 – więcej niż remake
To nie czołg, to człowiek
W nowej wersji gry porzucono także sztywne sterowanie i statyczną kamerę – bohaterowie przestali poruszać się jak czołgi, dla których równoczesne posuwanie się naprzód i strzelanie to nadludzki wysiłek. Zamiast tego teraz zachowują się jak typowe postacie z tytułów akcji wykorzystujących perspektywę za plecami protagonisty – przemieszczanie się jest intuicyjne i bezproblemowe. Nie odbiło się to negatywnie na klimacie, jak niektórzy się obawiali, za to ma zdecydowanie pozytywny wpływ na komfort rozgrywki – zabawa okazuje się zwyczajnie lepsza, gdy sterowanie i kamera przestają być naszym wrogiem.
Klimat w ogóle będzie siłą tej produkcji. Ponure, zdewastowane korytarze posterunku i pomieszczenia, w których widać ślady odbywającej się w nich wcześniej rozpaczliwej walki o przetrwanie, potrafią odpowiednio przytłoczyć, a sceny „straszakowe”, gdy niespodziewanie zostajemy zaatakowani przez jakiegoś zombiaka, przyspieszają bicie serca.
Atmosferę grozy podbijają głównie sugestywne lokacje, obrzydliwe sceny rozkładającego się, ożywionego mięsa i proste zagrywki w rodzaju „zombie w szafie”. Nowy Resident Evil 2 nie przeraża wprawdzie tak mocno jak horrory stawiające na zabawę psychiką gracza, w stylu pierwszych tytułów z serii Silent Hill, ale i tak jest pod tym względem nieźle. Duża w tym zasługa oprawy wizualnej, która wypada naprawdę dobrze. Nie brakuje tu detali (przykładowo w jednej ze scenek przerywnikowych na szyi Chrisa można się dopatrzyć wyraźnych śladów szczęki zombiaka, z którym bohater siłował się chwilę wcześniej), a do tego postarano się o sporą różnorodność przeciwników – nie przypominam sobie, bym trafił na dwa identyczne żywe trupy.
Oryginalny Resident Evil 2 ze względu na ograniczenia techniczne nie mógł bawić się oświetleniem. Remake to nadrabia.
Długa droga do remake’u
Pierwsze przymiarki do stworzenia odświeżonej edycji gry Resident Evil 2 podjęto już w 2002 roku, po premierze ciepło przyjętego remake’u pierwszej odsłony serii. Projekt ostatecznie nie doszedł jednak do skutku, gdyż nie chciano dzielić zespołu pracującego wówczas nad czwartą częścią cyklu. Hideki Kamiya, autor RE2, przez kolejne lata bezskutecznie próbował namówić Capcom do opracowania nowej wersji klasycznej produkcji. Oficjalne potwierdzenie, że takowa powstanie, otrzymaliśmy ostatecznie dopiero w 2015 roku, a na pierwszy film z rozgrywki musieliśmy czekać jeszcze prawie trzy lata.
Powolny jak zombie
To, w co miałem okazję zagrać, zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie, choć jedna rzecz dość mocno mnie rozczarowała – fragment na posterunku był przeraźliwie łatwy. Nie spodziewałem się, że gra będzie tak trudna jak pierwowzór – tam samo dotarcie do pierwszego punktu zapisu potrafiło średnio zaawansowanego gracza zmusić do nawet kilkunastu podejść, co w dzisiejszych czasach zdecydowanie by nie przeszło. Ale i tak zwiedzanie posterunku okazało się zadaniem wyjątkowo bezpiecznym. Przeciwników było niewielu, praktycznie nie atakowali w grupach, a amunicji miałem dość, by poradzić sobie z każdym niemilcem – zaś po wszystkim została mi jej spora nadwyżka.
Mam nadzieję, że wersję gry udostępnioną na pokazie specjalnie pod tym względem złagodzono (przed samą rozgrywką uprzedzono mnie, że kampania Leona jest nastawiona na eksplorację, zaś Claire na akcję i walkę), bo w innym wypadku miłośnicy wyzwań mogą się rozczarować. Jestem jednak dobrej myśli, gdyż we fragmencie z Claire było znacznie ciężej – potyczka z bossem nie należała do łatwych i zdarzyło mi się w jej trakcie polec.
Pokaz zdecydowanie utwierdził mnie w przekonaniu, że warto na nowe wydanie gry Resident Evil 2 czekać – i to bez względu na to, czy ma się koncie jej poprzednią wersję. Deweloperzy z Capcomu zachowali wiele najważniejszych cech pierwowzoru, ale nie bali się także wprowadzić zmian tam, gdzie były one potrzebne albo po prostu możliwe, dzięki czemu nowa produkcja wypadnie świeżo również w oczach największych fanów cyklu. Nieznającym go osobom pozwoli zaś bez konieczności mierzenia się z archaiczną grafiką, sterowaniem i mechanikami przekonać się, czym tak naprawdę była ta seria i w czym tkwiła oraz nadal tkwi jej największa siła.
O AUTORZE
Na pokazie spędziłem z demem gry Resident Evil 2 około 45 minut, kończąc w tym czasie cały udostępniony fragment z Leonem oraz testując kawałek kampanii Claire. Jeśli chodzi o samą serię Resident Evil, to jestem jeszcze sporym nowicjuszem, który dopiero od niedawna wgryza się w świat walki z zombie – jak dotąd grałem tylko w takie jej odsłony jak Resident Evil HD oraz oryginalny Resident Evil 2.
ZASTRZEŻENIE
Koszty wyjazdu na pokaz prasowy redakcja pokryła we własnym zakresie.
Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl