Marvel's Spider-Man na PS4 – jak w Batmanie, tylko lepiej? - Strona 2
Spider-Man i inni bohaterowie uniwersum Marvela święcą triumfy na ekranach kin, ale wciąż nie mogą sobie poradzić na komputerach i konsolach. Czy kolejna efektowna piaskownica Sony ma szansę to zmienić?
Jak w Batmanie, tylko lepiej
Na drugim biegunie znajduje się system walki, do którego w zasadzie nie można się w żaden sposób przyczepić. Powiedzmy to sobie od razu – został on zerżnięty z serii Batman: Arkham, ale za to odpowiednio podrasowany. Spider-Man obija twarze rywali bardziej efektywnie niż konkurent z Gotham i na dodatek bardziej efektownie. Już podstawowy zestaw ciosów robi wrażenie, a na odblokowanie czeka jeszcze cała masa alternatywnych uderzeń.
Pająk potrafi wykonywać proste combosy, wyrzucać przeciwników w powietrze i okładać ich pięściami kilka metrów nad ziemią, skracać dystans do rywali przy pomocy sieci, a także krępować ich tą ostatnią lub przylepiać do ścian. Istnieje opcja używania obiektów interaktywnych (np. koszy na śmieci), zwalania rusztowań na głowy niemilców, odbijania się od ścian i morderczego nurkowania. Obecne są również typowe uniki (pajęczy zmysł daje znać o zagrożeniu na okrągło) i efektowne wykończenia.
Gra jest pod tym względem tak cholernie płynna i widowiskowa, że naprawdę trudno nie być pod wrażeniem, jak to zostało złożone do kupy. Sympatycy Batmana będą mieć tu ogromne pole do popisu, a gdy doskonale opanują cały system, eliminowanie liczniejszych grup przyniesie mnóstwo satysfakcji.
Oczywiście wyzwania jako takiego także nie zabraknie, bo gra bardzo szybko wprowadza nowe rodzaje przeciwników i – co ważniejsze – mocno miesza składy grup. Mamy więc typowe mięso armatnie, które kładziemy kilkoma celnymi ciosami, grubasów wymagających związania, przeciwników z tarczami, łapiących tylko uderzenia w poślady, czy też bandytów uzbrojonych w broń palną i wyrzutnie rakiet.
Batman, dla porównania, serwował kolejne zagrożenia w znacznie większych odstępach czasu – tutaj już po godzinie trzeba mieć oczy dookoła głowy. Mam tylko nadzieję, że Insomniac nie wystrzelało wszystkich fajerwerków na starcie i w późniejszej fazie gry zaserwuje kolejnych oponentów, do których trzeba będzie dostosowywać taktykę. Z obowiązku wspomnę też o walkach z bossami. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, musimy najpierw znaleźć sposób na ich pokonanie, a potem sumiennie wcielać go w życie. Biorąc pod uwagę, co dzieje się w pierwszych scenach gry, można mieć nadzieję, że większych miśków do tłuczenia nie zabraknie, zwłaszcza że sami autorzy dość chętnie sięgają po postacie znane z komiksów.
ILE MOŻNA GADAĆ?
Po prezentacji gry postanowiłem obejrzeć sobie film Spider-Man: Homecoming i muszę przyznać, że oba te dzieła są w dużej mierze do siebie podobne. Człowiek Pająk dużo nawijał już w komiksach, ale powódź zawadiackich komentarzy z ust Toma Hollanda skutecznie odebrała mi przyjemność oglądania tego obrazu. W grze Parker jest nieco starszy, jednak nawyk ciągłego trajkotania mu pozostał, co w połączeniu z polską wersją językową (tak, graliśmy z dubbingiem) częściej irytowało, niż rajcowało.
Spider-Man to gra obrzydliwie rozgadana – Parker na okrągło odbiera telefony, a gdy tego nie robi, po prostu mówi do siebie. Po polsku nie da się tego przeżyć i jestem pewien, że będę grać w oryginalnej wersji językowej. Doceniam starania firmy Sony, że z uporem maniaka serwuje kolejne lokalizacje, ale ta wypadła średnio. Zrobić dobry dubbing to sztuka, zwłaszcza w grze, gdzie dialogów jest więcej, niż przewiduje ustawa.
Warto czekać?
W ogólnym rozrachunku Spider-Man Insomniaca jawi się jako naturalne rozwinięcie najlepszej gry z Peterem Parkerem w roli głównej, czyli Spider-Mana 2. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby tytuł ten dostał niższe oceny w recenzjach niż większość wydanych po 2004 roku tytułów Activision – po tych dwóch godzinach zabawy wydaje się to po prostu krzywdzące. Trzeba jednak pamiętać, że wyciąganie wniosków po tak krótkim czasie może być zgubne – wystarczy przypomnieć sobie Mafię 3, z której właśnie po prologu zeszło całe powietrze.
Ewentualnych wad w Spider-Manie upatrywałbym jedynie w module sandboksowym, bo tak duża liczba zapychaczy może zwyczajnie odstraszyć, zwłaszcza że nie są one specjalnie pomysłowe. Pod względem technicznym nie ma praktycznie na co narzekać – zaprezentowany w Warszawie produkt działał bardzo sprawnie, a glicze moglibyśmy policzyć na palcach jednej ręki. Spider-Man jawi się jako kolejny solidny ekskluzywny tytuł Sony, nie na poziomie niedawnego God of War, ale dorównujący zbyt przecenianemu moim zdaniem Horizon: Zero Dawn.
ZASTRZEŻENIE
Koszty wyjazdu autora na warszawski pokaz gry Spider-Man pokryliśmy we własnym zakresie.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl