Steam na kolanach – jak Playerunknown’s Battlegrounds skradło serca pecetowych graczy - Strona 3
Ponad cztery miliony sprzedanych kopii w ciągu trzech miesięcy, setki tysięcy grających każdego dnia i ogromne emocje przy każdej rozgrywce. Playerunknown’s Battlegrounds to zdecydowanie jedna z najważniejszych gier tego roku – dlaczego?
Może zostać tylko jeden...
Battle royale to tryb z niezwykle jasno określonym celem rozgrywki. Nie ma tu zdobywanych w nieskończoność ticketów, odbijanych wzajemnie flag i nie wiadomo komu zawdzięczanego zwycięstwa bądź przegranej. Tutaj cały ciężar, ale i satysfakcja, spoczywa na nas (bądź też kilku bliskich znajomych). Cel jest tylko jeden – przeżyć dłużej niż wszyscy inni.
Oprócz tego sami ciągle rzucamy sobie pomniejsze wyzwania, jak dotarcie do jakiegoś obszaru, sprawdzenie tego i tamtego budynku, zdobycie apteczki. System ulepszania broni rzeczywistymi akcesoriami sprawia, że przez długi czas mamy powód, by ciągle szukać łupów. Dzięki temu rozgrywka jest bardzo konkretna i zawsze ma sens – nie biegamy, chaotycznie uganiając się za kolejnymi fragami, tylko planujemy każde najmniejsze działanie i nadajemy mu odpowiednią wagę.
Solo vs drużyna – zupełnie inna gra
W battle royale pogramy nie tylko sami, ale i z towarzyszem bądź w ekipie czterech osób – zawsze przeciwko tak samo dobranym wrogom. Rozgrywka staje się wtedy zupełnie inna w porównaniu z grą solo – otrzymujemy w ten sposób niemal odrębny tryb. Strategia działania i taktyka w walce wyglądają zupełnie inaczej, gdy ktoś nas zawsze osłania, gdy możemy informować się nawzajem o zagrożeniach, dzielić sprzętem i apteczkami oraz podnosić postrzelonych kompanów. Do potężnych emocji i napięcia towarzyszących każdej wymianie ognia, do narad co do dalszych kroków dochodzi wtedy jeszcze ogromna porcja wspólnej zabawy i śmiechu! Czego chcieć więcej?
Gdy strumyk płynie rwącym, górskim potokiem
Playerunknown’s Battlegrounds swój ogromny sukces zawdzięcza po części licznym streamerom transmitującym swoje kolejne mecze na platformie Twitch. Samo przypatrywanie się cudzej grze ciągle budzi sporo kontrowersji i ma taką samą liczbę przeciwników, jak i zwolenników, ale trudno zaprzeczyć, że PUBG stanowi wręcz idealną pozycję do oglądania. Niezależnie od tego, w którym momencie zaczynamy śledzić rozgrywkę – zawsze wiadomo, o co chodzi. Widz nie ma poczucia, że coś go ominęło, ma za to obietnicę, że za chwilę coś będzie się działo, że wszechobecna niepewność udzieli się i jemu.
To jedna z tych gier, podczas których emocje są niemal jednakowe, zarówno dla grającego, jak i widza. Brendan Greene w którymś wywiadów powiedział, że dąży do tego, by rozgrywka w PUBG przypominała film, i chyba bliski jest osiągnięcia tego celu. Możemy się również spodziewać, że Playerunknown’s Battlegrounds stanie się kiedyś częścią e-sportu z komentowanymi starciami – tu szlak przetarło już H1Z1: King of the Kill turniejem ze sporą pulą nagród.
bAAAttle royale...
Na zakończonych niedawno targach E3 dowiedzieliśmy się, że Playerunknown’s Battlegrounds trafi także na konsole. Jeśli odniesie tam równie wielki sukces jak na pecetach, będziemy mogli chyba mówić o nadejściu nowego etapu w rozgrywkach wieloosobowych, a PUBG zapisze się w historii gier obok takich pozycji jak HALO czy Modern Warfare.
Od czasów świetności DayZ widać bowiem, że twórcy szukają czegoś nowego. Zamiast kolejnych deathmatchy oraz wariantów podboju próbują przenieść do wysokobudżetowych gier to, co widzieliśmy chociażby w Strefie Mroku w Tom Clancy’s The Division. Sukces Playerunknown’s Battlegrounds na wszystkich platformach mógłby spowodować pojawienie się gier battle royale w segmencie AAA, co wniosłoby naprawdę sporo świeżości do odhaczanych co roku tych samych tytułów z kolejnymi cyferkami.
Świt żywych trupów...
Świetlana przyszłość gatunku battle royale i wielkie tytuły nie zaprzątają raczej Brendanowi Greene’owi głowy, gdyż ten śmiało może już mówić o osiągnięciu wielkiego sukcesu. Nie znaczy to jednak, że spoczął na laurach i liczy zarobione miliony – zamiast tego usłyszeliśmy o najbliższych planach dalszego udoskonalania Playerunknown’s Battlegrounds. Oprócz dwóch nowych map i zgrabnej animacji przeskakiwania przez przeszkody do gry zawitają także... zombie!
Wygląda na to, że historia zatoczy pełne koło, a Brendan Greene raz jeszcze pokaże wszystkim, jak zrobić prawdziwy survival z żywymi trupami, jak zrobić go po prostu dobrze. Na opublikowanych niedawno zapisach rozgrywki z testowych serwerów widać, jak ekipa doświadczonych w PUBG graczy z bronią automatyczną rozpaczliwie broni się przed pędzącą chmarą umarlaków, niczym w filmie 28 dni później. Jest panika, kanonada, jeszcze większe emocje i uczucie ulgi, gdy udaje się odeprzeć atak. Wszystko zaczęło się od moda z zombie w tle i ponownie tam zmierza. Co jeszcze przyniesie nam battle royale?