Dragon Ball: Xenoverse - czy kultowa seria bijatyk w końcu powróci w chwale? - Strona 2
Marka Dragon Ball na konsolach nie radzi sobie w ostatnich latach za dobrze, a gracze karmieni są odtwórczymi i monotonnymi bijatykami. Czy Xenoverse to zmieni?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dragon Ball: Xenoverse - tylko dla bezkrytycznych fanów
Nie samą walką człowiek żyje i poza oglądaniem filmików, tłumaczących dlaczego dwóch kosmitów okłada się po gołych klatach na mającej właśnie eksplodować planecie, pomożemy też mieszkańcom świata Dragon Ball. Do dyspozycji zostanie nam oddany hub – baza wypadowa, gdzie podejmiemy się prostych zadań pobocznych. W nagrodę za ich wykonanie dostaniemy nowe fatałaszki lub opanujemy kolejne techniki i transformacje. Podobnie jak w poprzednich Dragon Ballach od Dimps, zdolności pasywne i ataki zbierzemy w dowolny sposób tworząc idealny build postaci. Z czasem, tak przygotowanego „Wojownika Czasu” zabierzemy do świata zmagań sieciowych. Zapowiadane walki 3 na 3 prędko się nie znudzą. Drużynę złożymy bowiem z puli 126 postaci (nie licząc naszego herosa, rzecz jasna). Wzbogacony został też tryb Mistrzostw Świata. Starcia w jego ramach będą rozgrywane w czasie rzeczywistym, z możliwością oglądania w trybie widza walk konkurentów lub znajomych.
Szkoda, że nadal pewną zagadką zostaje sam system walki. Wiemy że Dimps rezygnuje ze starć w tzw. 2,5D, z których zasłynął w Budokai, na rzecz bardziej dynamicznych starć w pełnym 3D, a dwa dostępne ataki będziemy łączyć w proste kombinacje. Same techniki i ataki specjalne uruchomimy po naładowaniu paska energii i nie będą one wymagać wklepania skomplikowanej sekwencji przycisków. Rozgrywka w Xenoverse położy o wiele większy nacisk na refleks i wyczucie czasu, co zdaje się co najmniej dziwne. To właśnie Dimps, w przeciwieństwie do studia Spike, kładło zawsze nacisk na kombinacje i system, któremu bliżej było do Tekkena niż widowiskowego Naruto.

Kiedy roniłem łzy nad zeszłorocznym Battle of Z, marzyło mi się, żeby ktoś w końcu zmienił coś w Dragon Ballu. Czy Xenoverse będzie punktem zwrotnym dla mocno zastałej serii? W końcu dostaniemy garstkę nowych postaci, które namieszają w kanonie a i własny bohater dołoży cegiełkę w budowie wciągającego trybu fabularnego. Jednak bijatyka to nie tylko ciekawa kampania dla pojedynczego gracza. Jeżeli Dragon Ball Xenoverse nie będzie oferował solidnej mechaniki i różnorodnych wojowników, to, tak jak poprzednie kilka gier ze smoczym logiem, szybko trafi do kubła z przecenami w hipermarkecie. W najgorszym wypadku większość z was pewnie zagra chwilę, ale, tak jak ja, wróci po chwili do starych dobrych Budokai 3 i Budokai Tenakichi 2 z ery PS2, które do dziś pozostają niedoścignione. Miejmy nadzieję, że Dragon Ball Xenoverse pozytywnie nas zaskoczy.
Dimps nie będzie żałował mocy pecetów i nowych konsol dając nam multiplayerowe walki dla maksymalnie sześciu graczy (dwóch drużyn po trzy osoby) na ogromnych, ulegających destrukcji planszach. Oby tylko nie powtórzyła się skandaliczna sytuacja z Battle of Z, gdzie zabrakło opcji zabawy dla przynajmniej dwóch graczy przy jednej konsoli.