Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 13 stycznia 2015, 14:00

autor: Luc

Testujemy Mordheim: City of the Damned - Warhammer Fantasy na mniejszą skalę - Strona 2

Na nadmiar gier taktycznych w ostatnim czasie nie narzekamy, a jeszcze mniej produkcji rozgrywa się w uniwersum stworzonym przez Games Workshop. Czy Mordheim: City of the Damned, łączące obie te sfery, sprosta wysokim oczekiwaniom fanów?

Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

No dobrze, ale w kogo się wcielamy walcząc na zgliszczach Mordheim? Finalna wersja gry do naszej dyspozycji odda łącznie cztery frakcje – szczuropodobnych Skavenów, ludzkich najemników, siostry z zakonu Sigmara oraz wyznawców Kultu Opętanych, z czego aktualnie grywalne są jedynie pierwsze trzy. Początkowo, wszystkie obozy wydają się być identyczne – im dłużej jednak gramy, tym bardziej oczywiste staje się, że poszczególni wojacy mają swoją specyfikę. Główna różnica tyczy się przede wszystkim ogólnych statystyk (Skaveni są przykładowo mniej odporni) oraz umiejętności, jakie postacie posiadają. Wraz z odblokowaniem możliwości awansowania bohaterów (co póki co jest niedostępne), przepaść pomiędzy frakcjami zapewne dodatkowo się zwiększy. Rosnąca potęga wojownika tudzież maga, nie jest jednak związane jedynie z samym zdobywaniem doświadczenia na polu bitwy – nie bez znaczenia pozostaje także i ekwipunek w jaki go wyposażymy. Miejsc na lepsze uzbrojenie jest sporo, wciąż jednak (ponownie) nie mamy do nich żadnego dostępu. Jedyne co możemy obecnie zmienić to rodzaj trzymanej broni. Na osłodę został nam jeszcze wybór hełmu (jeden z dwóch) oraz napierśnika (zaledwie trzy opcje).

Opcji na ekranie postaci jest sporo, ale niemal wszystkie są wciąż zablokowane. - 2015-01-13
Opcji na ekranie postaci jest sporo, ale niemal wszystkie są wciąż zablokowane.

Sam system rozwoju drużyny zapowiada się więc na rozbudowany, ale jak na razie możemy się jedynie domyślać jego ostatecznego kształtu. Również niezwykle interesującą kwestią jest fakt, iż zabici podczas walki herosi … nie mogą zostać wskrzeszeni. Po zakończonym starcia, unieszkodliwiona jednostka znika z naszej listy, a na jej miejsce musimy zrekrutować nowicjusza, który dopiero po kilku przeżytych pojedynkach nabierze odpowiedniej krzepy. Nie wszystkim takie rozwiązanie przypadnie do gustu, ale przyznać trzeba, że doda to walkom jeszcze więcej strategicznego charakteru – niejednokrotnie przyjdzie nam zapewne poświęcić inne jednostki, tylko i wyłącznie po to, aby chronić najpotężniejszego herosa. Jego utrata wiązać może się z ogromnym spadkiem morale, a jak już wspominano wcześniej – odgrywa ono szalenie istotne znaczenie. Gracze, którym dodatkowy stres związany z zarządzaniem drużyną jest nie w smak, mogą oczywiście uczestniczyć w spotkaniach z wyłączoną „nieodwracalną śmiercią”, ale podczas kampanii oraz rankingowych rozgrywek możliwości takiej nie będzie.

Katastrofa dała się miastu we znaki

W przeciwieństwie do taktycznej głębi mechaniki rozgrywki, w kwestii grafiki Mordheim prezentuje się za to dosyć ubogo. Do wyboru otrzymujemy wprawdzie sześć, odgórnie narzuconych specyfikacji, ale nawet na najlepszej (określanej w tym przypadku jako „fantastyczna”), wygląd lokacji i postaci nie rzuca na kolana. Jest mrocznie i klimatycznie, czyli dokładnie tak jak powinno być, ale jednocześnie ciężko uciec wzrokiem przed plastikowymi animacjami oraz wszechobecną kanciastością. Ani jedno, ani drugie nie przeszkadza wybitnie w rozgrywce, ale chwilami wywołuje drobny uśmiech na twarzy. Miejsce na progres z pewnością więc jeszcze jest i miejmy nadzieję, że twórcy do momentu premiery chociaż odrobinę podreperują ten aspekt – Mordheim w końcu zasługuje na coś lepszego, niż grafikę rodem z 2010 roku. Pod kątem oprawy dźwiękowej jest już szczęśliwie znacznie bardziej pozytywnie – muzyka może i nie zapada specjalnie w pamięć, ale sącząc się delikatnie w tle buduje odpowiedni klimat i w połączeniu z odgłosami postaci działa na korzyść całej produkcji … Choć twórcy zapewne także i tutaj nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Bestie niczym z koszmarów to zazwyczaj zwiastun poważnych kłopotów. - 2015-01-13
Bestie niczym z koszmarów to zazwyczaj zwiastun poważnych kłopotów.

Taktyczne przeczekanie

Kilka godzin spędzonych z Mordheim: City of the Damned uznać można za zaskakująco udane, ale jednocześnie mocno rozczarowujące. Jak to w ogóle możliwe? Jak z pewnością zauważyliście, niemal przy każdym omawianym aspekcie pojawia się fragment typu „jak na razie”, „w obecnym stanie” czy też „w finalnej wersji będzie inaczej”. To, co aktualnie kryje się pod wczesnym dostępem trudno nazwać wersją alfa czy też beta – zdecydowanie bliżej temu tworowi do mocno ograniczonego dema technologicznego i ciężko oprzeć się wrażeniu, że odblokowano do tej pory zaledwie około 20% opcji. Podstawowa mechanika w grze jest już zaimplementowana i trzeba przyznać, że sprawdza się świetnie. Pozostaje pytanie, czy twórcy na czas zdążą zapełnić Mordheim resztą obiecanej zawartości i wszystko sprawdzi się w praktyce równie dobrze, co „na papierze”.

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?
The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Przed premierą

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?

Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS
Inner Chains - nadciąga nowy, polski i mroczny FPS

Przed premierą

Debiutancka produkcja studia Telepaths’ Tree kusi klimatycznym światem wykorzystującym potencjał silnika Unreal Engine oraz obietnicą połączenia horroru z wartką akcją i interesującą opowieścią.

Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2
Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2

Przed premierą

Drugi rok z rzędu Ubisoft pokazuje na E3 świetne trailery Beyond Good & Evil 2. Problem polega na tym, że to czyste CGI, na podstawie którego nie da się niczego powiedzieć o samej grze. My mieliśmy możliwość zobaczenia gameplaya z BG&E2.