Testujemy demo gry The Order: 1886 - bilet na festiwal skryptów - Strona 2
Opublikowane dotąd filmy z gry The Order: 1886 dość jasno sugerowały, że świetnie prezentujący się wizualnie produkt, w dużej mierze napędzany będzie skryptami. Demo nowego dzieła studia Ready at Dawn przekonało nas, że tak jest w istocie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry The Order: 1886 – piękna, liniowa i na jeden raz
Niestety, wszechobecne skrypty ujawniają też ewidentną wadę gry, którą zauważyłem już na starcie obcowania z demem. Podczas skradania się po pokładzie sterowca, przemknąłem obok dwóch rozmawiających strażników. Cierpliwie wysłuchałem o czym dyskutują, a następnie jedynym dostępnym korytarzem dostałem się w ich pobliże, by dokonać cichej egzekucji najpierw na jednym, potem na drugim delikwencie. Załadowałem stan gry od ostatniego punktu kontrolnego i powtórzyłem wspomnianą scenę. Tym razem jednak zignorowałem dialog i od razu pomknąłem kierunku oponentów, co trwało dosłownie kilka sekund. Kiedy znalazłem się w pobliżu wrogów, ze zdziwieniem zauważyłem, że wartownicy w ogóle nie stoją obok siebie, zamiast tego znajdują się już na wyznaczonych przez autorów szlakach patrolowych, które nawiasem mówiąc, są zawsze takie same. Niewidzialny trigger uaktywnił po prostu kolejny skrypt kiedy biegłem korytarzem, a ten z kolei teleportował obu wrogów na przewidziane z góry pozycje. Nieładnie. Przy okazji warto dodać, że podczas etapów skradankowych strażników zabić da się wyłącznie nożem, po uprzednim zbliżeniu się do nich na niewielką odległość. Gallahad nosi przy sobie całkiem niezły arsenał broni palnej, ale nie da się przeciwników po prostu zastrzelić. Nie można również uciec, jeśli przypadkiem zostaniemy zauważeni – rywal wyciąga swój pistolet i w mgnieniu oka oddaje śmiercionośny strzał. Taki sam koniec podziwiamy po spaleniu QTE odpowiedzialnego za ciche zabójstwo.
W późniejszym fragmencie dema można też odrobinę postrzelać, oczywiście w momencie, kiedy pozwoli nam na to gra. Gallahad potrafi przyklejać się do osłon, może również zmieniać swoją pozycję i eliminować wrogów przy pomocy rozmaitych środków zagłady, dostępne są nawet granaty dymne. Oczywiście liczba niemilców jest z góry ograniczona skryptem, więc po zabiciu jednej grupy spokojnie maszerujemy do następnej lokacji, by załatwić kolejną bandę obszarpańców. Sekwencje te stanowią dość miłą odmianę po etapach skradankowych, które pokonujemy jak po sznurku, mamy tu bowiem nieco większą niż zwykle swobodę. Sama mechanika strzelania wykonana jest poprawnie, cieszy również, że rywale nie biegną w kierunku gracza jak owieczki na rzeź, ale próbują wykorzystywać elementy otoczenia do prowadzenia ognia z bezpiecznej pozycji.
Od strony wizualnej gra prezentuje się wybornie. Animacje to światowa czołówka, co widać nie tylko na piekielnie dopracowanych przerywnikach filmowych, ale także we fragmentach gameplayowych. Efekt psują trochę czarne pasy zmniejszające rozdzielczość ekranu, jednak ten zabieg jest podobno zamierzony - ma on sprawić, że produkt jest bardziej filmowy. Osobiście w to nie wierzę i jestem przekonany, że w pełnym full HD konsola nie poradziłaby już sobie z wyświetlaniem bogactwa wylewającego się z telewizora, ale przymknijmy na to oko – nie drażni to bowiem aż tak mocno, a ogólne wrażenie jest znakomite. Świetnie sprawdza się mdła kolorystyka, ziarno i widoczny w trakcie poruszania się efekt rozmycia. Dzięki takim zabiegom świat w The Order: 1886 wygląda odpowiednio „staro”, co koresponduje zarówno z czasem, jak i miejscem akcji. Nałożone filtry podkreślają również sugestywny klimat całej opowieści.
Demo The Order: 1886 było krótkie, ale dość dużo powiedziało nam o charakterze gry – nie mamy bowiem wątpliwości, że opisane wyżej rozwiązania zostaną zastosowane również w innych etapach. Autorom nie chodziło o to, żeby zaoferować graczowi pełną swobodę, skupili się bardziej na zaprezentowaniu efektownego widowiska. Sztuka ta im się niewątpliwie udała, bo produkt studia Ready at Dawn wygląda kapitalnie. Kiedy jednak zaczniemy kopać głębiej w mechanice rozgrywki, zauważymy jej ewidentne braki, zwłaszcza podczas powtarzania tych samych fragmentów epizodu. Sami sobie odpowiedzcie czy taka forma interaktywnego filmu Wam w stu procentach odpowiada, bo jeśli liczycie na podobne doznania, jak choćby w The Last of Us, srogo się zawiedziecie. Ja chętnie The Order: 1886 sprawdzę, choć już teraz jestem przekonany, że będzie to krótka, na dodatek jednorazowa przygoda. Dokładnie tak, jak to było w przypadku The Walking Dead firmy Telltale Games.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl