Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Port Royale 3: Pirates & Merchants Recenzja gry

Recenzja gry 14 maja 2012, 13:09

autor: Amadeusz Cyganek

Spróchniała łajba idzie na dno – recenzja Port Royale 3: Pirates & Merchants

Życie kupca w Port Royale 3 nie jest łatwe – nie dość, że musi walczyć z ciągłymi wahaniami rynku i wszechobecnymi piratami, to swoje dorzucają również autorzy, serwując ocean błędów i frustrujących niedoróbek.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji X360, PS3

PLUSY:
  • Dopracowana oprawa wizualna;
  • masa informacji i statystyk;
  • przejrzysty widok miasta i rozbudowa kolonii.
MINUSY:
  • nieczytelny interfejs;
  • uciążliwa nawigacja statków;
  • monotonna rozgrywka;
  • chaotyczne bitwy morskie;
  • brak autosave’ów;
  • niepasujący do klimatu soundtrack;
  • masa technicznych niedoróbek.

Niegdyś piękny i siejący popłoch na ogromnym oceanie strategii ekonomicznych statek o nazwie Port Royale, wówczas jeszcze pod banderą Ascaron Entertainment, przestał w porcie osiem długich lat, czekając na moment, w którym ktoś wciągnie na pokład lekko zardzewiałą kotwicę i wypłynie nim ponownie na szerokie wody. Niemieckie studio Kalypso nie przewidziało jednak, że stare żagle nie dadzą już tak zawrotnej prędkości, spróchniałe deski na pokładzie nie wytrzymają ciężaru nowych gości, a majtkowie, zamiast pucować łajbę, otworzą kolejną beczułkę rumu. Momentami aż strach zasiadać za sterem.

Kompas jedynym przyjacielem

W swoim czasie rewelacyjna „jedynka” z wieloma ciekawymi rozwiązaniami została znakomicie przyjęta zarówno przez graczy, jak i recenzentów, zaś „dwójka”, choć nieco słabsza, nadal chętnie korzystała ze sprawdzonych wzorców i dawała sporo radości z przemierzania wielkich oceanów wszerz i wzdłuż. Natomiast Pirates and Merchants to osadzenie tej serii na wieczność na mieliźnie – takiej masy frustrujących pomyłek, błędów i niedoróbek nie przewidziałem nawet w najgorszych obawach.

Osią zabawy w trzecim Port Royale są dwie kampanie dla jednego gracza. Pierwsza stawia na wątek czysto ekonomiczny, druga zaś na historię dla urodzonych kapitanów żądnych głów piratów, zatopionych statków i wielkich skarbów. Zabawę rozpoczynamy w XVI wieku – twórcy próbowali wpleść w rozgrywkę historyjkę o bogatych kupcach, pięknych kobietach i przebrzydłych wilkach morskich, jednak jest ona na tyle infantylna i standardowa, że pozostaje tylko pominąć ją wymownym milczeniem. Ale przecież nie to jest w tym gatunku najważniejsze – ta seria do tej pory wyróżniała się przede wszystkim świetnym modelem ekonomicznym i uzależniającym gameplayem. No właśnie: „do tej pory”.

Port Royale 3: Pirates & Merchants to na szczęście nie jedyna propozycja dla fanów morskich strategii ekonomicznych. Kilka miesięcy temu w naszym kraju pojawiła się gra Patrician IV – stworzona przez studio Gaming Minds zdecydowanie bardziej udana produkcja, pozwalająca na walkę o prym kupiecki w realiach największej świetności Ligi Hanzeatyckiej.

Autorzy postanowili rozpocząć rozgrywkę z mocą wystrzału armaty i zapomnieli, że samouczek w rozbudowanych strategiach to podstawa. Zamiast tego na początku zabawy otrzymujemy lakoniczne komunikaty sugerujące kolejne kroki oraz przegadane filmiki instruktażowe. Szkopuł w tym, że okropnie chaotyczny interfejs wcale nie ułatwia sprawy – dopiero po dobrej chwili spostrzegłem, że twórcy jednak postanowili uraczyć graczy animowanym szkoleniem. Najbardziej potrzebne opcje czy porady ukryto w gąszczu zupełnie niepotrzebnego tekstu, a nawigacja została beznadziejnie zaprojektowana. Kłopoty zaczynają się już na samym początku – w jednym z pierwszych zadań musimy wysłać nasz konwój do Nowego Orleanu, który oczywiście nie został oznaczony na mapie. Jedyną wskazówką jest stwierdzenie: „udaj się na północny zachód”. W obliczu zupełnie pustej mapki świata i masy terenu do eksploracji znalezienie celu podróży to rzecz niesłychanie karkołomna – by odblokować kolejne porty handlowe, musimy płynąć wzdłuż linii brzegowej i mieć cichą nadzieję, że wreszcie uda nam się cokolwiek odnaleźć. Można się zaklikać na śmierć.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej gry jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej gry jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.