autor: Maciej Jałowiec
Damnation - recenzja gry
Jak wypadła pierwsza w pełni samodzielna gra stworzona przez Blue Omega Entertainment? Niestety, nie można tego debiutu nazwać wielkim sukcesem.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gry akcji z elementami zręcznościowymi okazują się ostatnimi czasy bardzo wdzięcznym tematem dla deweloperów. Tak się składa, że omawianemu tu Damnation również można przypiąć tego typu metkę. Rodzi się więc pytanie: czy dzieło Blue Omega Entertainment ma szansę wygrać starcie ze świeżymi produkcjami z tej samej półki – inFamous, Prototype, Red Faction: Guerrilla i Bionic Commando? Nie ma takiej możliwości, bo Damnation to tytuł z zupełnie innej, zdecydowanie gorszej ligi.
Grę ratuje głównie jej otoczka. Akcja została osadzona w Ameryce Północnej początku XX wieku. Historia wymyślona na potrzeby tytułu zdecydowanie różni się od tej prawdziwej, którą znamy z książek. Właśnie kończy się wojna secesyjna, zaś wszelkiego rodzaju maszyny – od narzędzi kopalnianych po karabiny maszynowe – napędzane są parą. Choć ludzkość w Damnation nie używa elektryczności, udało jej się rozwinąć technologię na tyle, by produkować sterowce, roboty bojowe, jednoosobowe samoloty, olbrzymie działa artyleryjskie i różnego rodzaju chemiczne stymulanty. Te ostatnie znajdują się w rękach bogatego przemysłowca, który za pośrednictwem armii naszprycowanych chemikaliami zombie pragnie samemu zawładnąć kontynentem amerykańskim. Główny bohater, niejaki Hamilton Rourke, z pomocą gracza stara się na wszelkie sposoby pokrzyżować bogaczowi plany.
O ile sama fabuła jest raczej dość trywialna, to już oprawa artystyczna gry co najmniej budzi zainteresowanie. Steampunkowy klimat został tu połączony z lekko westernowym zabarwieniem, dając ciekawy efekt końcowy. Bohater wprawdzie nosi kowbojski kapelusz, lecz zamiast rewolweru ma kołkownicę i karabin (z zamontowanym zbiorniczkiem na parę, oczywiście), zaś rumaka zastępuje mu imponujących rozmiarów motocykl. Moje pierwsze skojarzenie popkulturowe związane z Damnation dotyczy filmu Bardzo Dziki Zachód z 1999 roku i uważam, że Blue Omega Entertainment zasługuje na pochwałę za poruszenie tak mało eksploatowanego tematu w grach jak steampunk.