Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 lipca 2001, 11:18

autor: Jacek Hałas

X-Com: Enforcer - recenzja gry

Jest to kolejna pozycja firmy Microprose z serii X-COM traktująca o walce ludzi z najeźdźcami z kosmosu. Jednak tym razem nie jest to kosmiczny symulator czy strategia lecz typowa gra akcji, w której całą rozgrywkę obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Starsi gracze a w szczególności zapaleni stratedzy pamiętają zapewne sagę X-Com. Była to jedna z pierwszych serii gier, która tak dobitnie i szczegółowo mówiła o walce z najeźdźcami atakującymi naszą rodzinną planetę. Kolejne części X-Com odnosiły coraz większy sukces. Po wyeksploatowaniu tematu strategii turowej na rynku zaczęły się pojawiać gry szyldowane logiem X-Com a należące do zupełnie odmiennych gatunków ale zawsze w pewnym stopniu spokrewnione z „rodzicami”. Najlepszym przykładem może tu być X-Com Interceptor, który był symulatorem eskadry myśliwców wzbogaconym o rozbudowę bazy i odkrywanie nowych technologii. Nie można również pominąć zapowiadanego Alliance, który będzie pierwszym FPS w historii serii. Opisywany dziś produkt był jednak dla mnie zdziwieniem – brak hucznych zapowiedzi a nawet stosownej kampanii reklamowej. Co się dzieje, czy to przypadkiem nie jest jakiś bubel? Z taką myślą podszedłem do najnowszego produktu Infogrames.

Na samym początku wita nas krótkie acz przyjemne intro. W czasie jego oglądania poznajemy tytułowego Enforcera – postać, którą będziemy sterowali przez całą grę. Chwilę potem wybieramy jeszcze skórkę na naszego herosa (kilka wzorów) i ruszamy do walki. Bez przygotowania? Tak, Enforcer to w głównej mierze prosta „strzelanka” ale o tym później. Na początek kilka słów o fabule, która wręcz razi swoją prostotą. Wyobraźcie sobie, że Obcy po raz n-ty atakują Ziemię. Atak jest błyskawiczny i miażdżący dla ziemskich sił obronnych. Okazuje się, że jedynym ratunkiem Zielonej Planety będzie Enforcer. Jest to odmiana androida, mocniejsza i znakomicie opancerzona. Startujemy w dziwnym laboratorium. To siedziba szalonego doktorka, który zajmuje się opracowywaniem nowych technologii i wdrażaniem ich w życie. Enforcer to jego pierwsze poważne dzieło. Nasz początkowy cel to obrona laboratorium, w dalszej fazie gry odwiedzamy kolejne skupiska miejskie eliminując po drodze wszystko co się tylko napatoczy oraz okazjonalnie ratując uwięzionych Ziemian. Końcówka rozegra się jak zwykle w głównej bazie wypadowej Obcych. Po tym wstępie zapewnie zauważyliście kilka niuansów. Gra jest bardzo prostolinijna, brak tu jakichś zwrotów akcji, szerszych odpraw przed misjami a nawet większego urozmaicenia samych etapów. W całej grze pojawiają się zaledwie trzy odmiany misji: ratowanie ludzi bądź też jakiegoś obiektu, zniszczenie wszystkich transporterów Obcych, dzięki którym mogą teleportować się na Ziemię lub zabicie wyjątkowo wrednego bossa, który pojawia się co kilka misji. Sterowanie w grze jest na szczęście bardzo przyjemne i nie mamy najmniejszych problemów z jego opanowaniem.

Sama gra należy do gatunku TPP czyli naszą postać widzimy z perspektywy tzw. trzeciej osoby czyli zza pleców. W czasie zabawy odwiedzamy kolejne miasta, które opanowali namolni najeźdźcy. Zazwyczaj naszym głównym celem jest dotarcie do określonego punktu aby wykonać z góry ustalone zadania. Po zakończonej misji wracamy do bazy aby przygotować się na kolejny wypad. Nasz bohater oprócz porządnego pancerza został obdarzony plecakiem odrzutowym, który oprócz walorów użytkowych (dostawanie się na wyższe poziomy itp.) niejednokrotnie ocali nam życie pozwalając na ucieczkę z gorącego regionu.

Bardzo ciekawie prezentuje się natomiast kwestia zróżnicowania Obcych. W trakcie gry napotykamy na wiele gatunków ufoludków. Część z nich znamy już z poprzednich odcinków sagi ale pojawią się też zupełnie nowi, stworzeni specjalnie na potrzeby tej gry. Ujrzymy więc potężnych lecz niezbyt inteligentnych Mutonów czy też podstępnych i zabójczych Chryssalidów a także najlepiej kojarzonych Szarych ludzików. Oprócz tego na naszej drodze napotykamy takie dziwactwa jak latającą kulę, która eksploduje przy kontakcie bądź też ogromnego gada, który swym wyglądem przypomina niektóre odmiany dinozaurów. Pomimo zróżnicowania gatunkowego najeźdźców nie czujemy tego w większym stopniu w trakcie rozgrywki. Prawie wszyscy oponenci zachowują się identycznie – bezmyślnie biegną wprost na nas nie przejawiając żadnych oznak inteligencji. Jedyna różnica w ich zachowaniu to szybkość z jaką się poruszają. Oczywistym jest, że mali i zwinni Szarzy szybciej dopadną nas niż ociężali giganci-Mutoni. Stosunkowo ciekawą innowacją jest natomiast system punktacji przyznawany za eliminowanie kolejnych Obcych. Za każdego z nich dostajemy od jednego do kilku punktów. Ale to nie koniec! Za tzw. comba czyli zabicie kilku Obcych przy jednym strzale dostajemy dodatkowe punkty. Dzięki temu po zakończonej misji możemy sobie zakupić nowe technologie zdobyte w trakcie misji, upgrade’ować posiadane już bronie, zwiększyć skuteczność pojawiających się na planszy powerupów bądź też podrasować bojowe zdolności naszego Enforcera (np. pancerz, ilość zdrowia, szybkość, moc odrzutowych plecaków).

W trakcie gry natrafiamy na mnóstwo powerupów. Praktycznie każdy z nich jest nieoceniony i w ogniu walki pomoże nam wyjść zwycięsko. Z ciekawszych „dopalaczy” warto wymienić chwilowe zwiększenie siły ognia, przyśpieszenie ruchów naszego Enforcera czy też kilkusekundową nieśmiertelność, która to szczególnie przydaje się w większych starciach. Oprócz powerupów możemy natrafić na bonusowe literki. Jeżeli zbierzemy cały napis BONUS to po zakończonej misji otrzymujemy dostęp do ukrytego poziomu. Ma on na celu zwiększenie ilości punktów oraz uatrakcyjnienie całej rozgrywki. Bonusowe poziomy są naprawdę wciągające, wiele z nich bazuje na kultowych grach sprzed wielu lat. Mamy tu na przykład Enforcerową odmianę Asteroids, Froggera czy też genialnego Pacmana! Oprócz powerupów i bonusowych literek okazjonalnie natrafiamy na ukryte technologie. Po zdobyciu takiego przedmiotu odnosimy go do bazy a po zakończonej misji otrzymujemy dostęp do nowej broni albo jakiegoś mocarnego powerupa.

Do walk z Obcymi przygotowano naprawdę niemały arsenał. Zaczynamy jak zwykle bardzo cienko. Kiepski karabin maszynowy (z nieskończoną amunicją) to wszystko na co sobie możemy pozwolić. Na szczęście im dalej się posuwamy tym ciekawsze bronie wpadają w nasze łapki. I tak przy odrobinie szczęścia natrafimy na karabinek wyrzucający z ogromną prędkością specjalne dyski rozcinające wrogów na pół, miotacz ognia, karabin laserowy, shotgun czy też specjalny zamrażacz. Ponadto natrafiamy na wiele technologii Obcych. Przykładem może tu być kilka broni opartych na wspaniałej technologii plazmowej. Pewnym minusikiem gry jest natomiast fakt, że nie możemy przechowywać żadnych broni w plecaku. I tak, jeżeli przez przypadek zbierzemy kiepską giwerę to musimy się z tą bronią męczyć tak długo aż komputer „wyrzuci” na planszę coś lepszego.

Pomimo ogromnej prostoty kolejnych leveli gra nie jest nużąca a to za sprawą przemyślanego wystroju oraz rozkładu pomieszczeń. Kolejne etapy są dość zróżnicowane. I tak w dzielnicach miejskich zwiedzamy ogromne parkingi, gigantyczne centra handlowe, pocztę, przedmieścia czy też zaatakowane obozy letniskowe a w misjach rozgrywanych poza aglomeracjami jaskinie i wąwozy. Dosyć średnio przedstawia się natomiast wygląd samych etapów. Przede wszystkim, brakuje tu jakichś ruchomych elementów, które chociaż troszeczkę wzbogaciłyby samą rozgrywkę. Większość tekstur wykonano w szaroburych odcieniach co niezbyt dobrze pasuje do gry, w której zagadki schodzą na dalszy plan a na czele stoi przyjemność grania.

Enforcer jest produkcją ściśle związaną z nurtem Arcade czyli prostych zręcznościówek. W trakcie gry nie zastanawiamy się nad niczym innym tylko nad posuwaniem się do przodu i eliminacją wszystkiego co nam w tym przeszkadza. Dzięki dobremu rozkładowi pomieszczeń prawie w ogóle się nie gubimy i bez większych problemów kończymy kolejne poziomy. Eliminacja Obcych to kluczowy element gry i trzeba przyznać, że wykonano go świetnie. Zarówno animacja ufoludków jak i ich ilość budzą podziw. W wielu sytuacjach musimy walczyć z małymi armiami. Ciała ufoków w tej grze liczymy w setkach na każdy z poziomów! Powstaje tylko pytanie, czy wszystkim graczom taka rozgrywka wystarczy? Chyba nie. Od początku widać, że Enforcer to gra skierowana przede wszystkim dla młodzieży i to najlepiej takiej, która dopiero zaczyna swoją przygodę z grami komputerowymi. W zasadzie poza bossami nic nie jest w stanie nas zatrzymać a to za sprawą licznych upgrade’ów, które w szybkim czasie (już po 2-3 misji) czynią z naszego Enforcera prawdziwą maszynę do zabijania. Luźny charakter gry da się zauważyć również przed i po misji. Jedyną czynnością, którą wtedy wykonujemy jest przelanie zdobytych punktów na upgrade’y czy też dodatkowe technologie...

X-Com Enforcer pracuje na enginie znakomitego Unreal Tournament a więc nie musimy martwić się o kiepską grafiką ani o niepewny silnik gry. W zasadzie poza wymienionymi wcześniej uproszczeniami otoczenia grafika w grze prezentuje się raczej dobrze. Modele Obcych są bardzo dokładne i to nawet gdy na ekranie pojawia się kilkadziesiąt na raz. Animacja ufoludków została również dopracowana. Każdy z nich porusza się typowym dla siebie chodem (lub biegiem). I tak wężowaci Obcy muszą się powoli posuwać a Mutoni ciężko stąpają po ziemi. Odrobinę gorzej przygotowano natomiast animację naszego bohatera. Już po chwili grania nasuwają się nam skojarzenia jak gdyby on lewitował nad ziemią chociaż jest to tylko drobiazg. O wiele gorzej prezentuje się natomiast warstwa dźwiękowa. Głos narratora jest wręcz drażniący a jego kwestie dialogowe wypadają tak jak gdyby zaczerpnięto je z marnych filmów science-fiction. Podobnie przedstawia się kwestia muzyki, po krótkim czasie wszystkie utwory nie tylko się nam znudzą ale i zaczną nas nieco drażnić.

Enforcer z racji bardzo udanego engine’u nie wymaga od nas posiadania zabójczej konfiguracji chociaż jeżeli takową posiadamy to gra z pewnością to wykorzysta! Do uruchomienia gry w najmniejszych detalach potrzebny jest przynajmniej Pentium II 266MHz wyposażony w co najmniej 64MB RAMu oraz dobrą kartę graficzną. Aby gra rozwinęła skrzydła potrzebny będzie Pentium III 450MHz, 128MB RAMu i bardzo dobra karta graficzna – TNT2, GeForce lub GeForce 2MX. Gra zajmuje natomiast dosyć sporo na dysku twardym – minimum 500MB.

X-Com Enforcer jako kolejny TPP będzie odbierany raczej dobrze. Nie wiem natomiast dlaczego gra ta posiada logo X-Com albowiem zupełnie nie zasługuje na powiązania z tak szczytną sagą. Jest to produkcja zbyt dziecinna i naiwna. Być może producentom chodziło o wysoką i łatwą sprzedaż Enforcera w dobie oczekiwań na X-Com Alliance. Mam jednak nadzieję, że po przeczytaniu tej recenzji i obejrzeniu screenów sami zadecydujecie czy warto ją kupować. Jak dla mnie jest to produkcja skierowana przede wszystkim do osób rozpoczynających swoją przygodę w tym gatunku, ewentualnie dla tych, którzy poszukują bez stresowej rozgrywki nie zważając na takie detale jak brak fabuły czy też monotonne misje.

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

X-Com: Enforcer - recenzja gry
X-Com: Enforcer - recenzja gry

Recenzja gry

Jest to kolejna pozycja firmy Microprose z serii X-COM traktująca o walce ludzi z najeźdźcami z kosmosu. Jednak tym razem nie jest to kosmiczny symulator czy strategia lecz typowa gra akcji, w której całą rozgrywkę obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.