Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 października 2005, 12:48

autor: Paweł Fronczak

NHL 06 - recenzja gry

„Serce zaczyna bić mocniej gdy po wznowieniu przejmuję krążek. Przeciwnik się cofa – pięknie, zrobili lukę na lewym skrzydle. Ruszam żwawo uważając, by krążek nie odskoczył za bardzo od kija. Świetnie! Kumple z drużyny czyszczą mi drogę...”

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Serce zaczyna bić mocniej, gdy po wznowieniu przejmuję krążek. Przeciwnik się cofa – pięknie, zrobili lukę na lewym skrzydle. Ruszam żwawo uważając, by krążek nie odskoczył za bardzo od kija. Świetnie! Kumple z drużyny czyszczą mi drogę. Wszyscy zostali w tyle. Serce podchodzi mi do gardła – jestem sam na sam z bramkarzem. Hej! Ale mam przecież nowy system zwodów. No to już, jedziemy z tym koksem! Prawa, lewa, znowu prawa – tylko widzę, jak bramkarz nerwowo przestępuje z łyżwy na łyżwę i przygotowuje się do obrony. Jeszcze tylko kilka metrów. Hamuję tuż przed bramką. Zaczynam robić potężny wymach i... zapala się zielona lampka – koniec tercji. Agrh, znowu to samo!

Niczym zamarznięty mamut

Trudno jest zaczynać recenzję gry, która w zasadzie nie zmienia się od kilku lat. No, bo cóż napisać? Że oczekiwałem na tę odsłonę NHL z wypiekami na twarzy? Nie, nie spodziewałem się po niej rewolucji, chociaż jak co roku EA Sports wieściło zmiany.

A prawda jest taka, iż od roku 2000 gra traktująca o hokeju jest niemal taka sama – z małymi wzlotami i upadkami. Aż chciałoby się rzec: w elektronicznym NHL bez zmian. I warto zadać sobie pytanie: czy można tu coś w ogóle zrobić, by odzyskać coraz bardziej zatrącaną grywalność? Były karty z zawodnikami, tryb Dynastii – w tym roku „fenomenem” miał być nowy system zwodów i strzałów. Sprawiło to, że w postać hokeisty jest nam się łatwiej wczuć. Możemy też wyprawiać jeszcze większe cuda z krążkiem.

Gdzie zawodników ośmiu tam nie ma bramkarza.

Było!

Gra przez sieć, szybki mecz, sezon, dynastia, turniej, elite league (bez ligi polskiej ;-)) i free for all – przedstawienie najważniejszych opcji NHL 06 zajęło mi pięć sekund. W dwóch słowach ujmując: nic nowego. Do tego dochodzi Creation Zone – czyli możliwość tworzenia własnego zawodnika oraz całej nowej drużyny. Maniacy hokeja z pewnością będą zadowoleni. Rzecz jasna można też przeglądać statystyki graczy, składy drużyn etc. A podczas właściwego sezonu mamy również wykaz bramek i asyst poszczególnych zawodników. Statystyk jest całkiem sporo, jednak wciąż to jedynie kropla w oceanie liczb i cyferek, jaki oferuje np. seria NBA.

Ponownie najciekawszym zdaje się być tryb Dynastii. Wcielamy się w trenera i mamy spore możliwości w sprawach zarządzania drużyną. Odbieramy e-maile, ustawiamy strategie na każdy mecz, określamy cechy treningu drużyny i ogólnie gramy sobie w hokej. Mamy również wgląd na zasady i przepisy ligi NHL. Wedle własnego kaprysu można włączać lub wyłączać wszelkie reguły, ustawiać czas tercji itd. Ponownie jest to okraszone przystępnym acz – niestety – nieco uciążliwym menu.

Co w lodzie trzeszczy?

Dynamika i realizm. Tymi słowami można streścić to, co dzieje się podczas meczu. Zawodnicy zachowują się jak normalni gracze NHL. Grają taktycznie, wystawiają się na dogodne pozycje, potrafią się porządnie ustawić i trzymać przeciwnika w zamku podczas gry w przewadze. Zdarzy im się też wpadka – potężnym strzałem trafią w słupek albo źle podadzą, ponieważ przeciwnik przechwyci krążek. Podobnie jest po stronie komputera. Gdy przegrywają, a koniec tercji nieubłaganie zbliża się do końca, zaraz po przejęciu krążka lecą na złamanie karku i strzelają „na chama” – byle tylko stworzyć sytuację zagrażającą bramkarzowi. Muszę przyznać, że pod względem zachowania graczy na boisku NHL 06 zaskoczyło mnie pozytywnie.

Czas na dynamizm. Gra jest szybka, wartka, zacięta i niekiedy chaotyczna. Czyli taka jak prawdziwy hokej. Zdarzają się bójki (można blokować ciosy, a waląc piąchą po głowie strącać kask przeciwnika – cuda na kiju!), po których gracze najczęściej lądują na ławce kar (o ile nie zostaną „poproszeni” przez sędziego o opuszczenie lodowiska). Ponadto podczas intensywnej akcji trudno jest niekiedy dojrzeć dokładnie każde zagranie. Dopiero na powtórkach – w zwolnionym tempie – widać, jak jeden drugiego zahaczył kijem o łyżwę (co zakończyło się efektowną wywrotką).

Całości smaczku dodają też dźwięki z trybun. Wykrzykiwanie piosenek mających zagrzewać do boju to już standard, lecz niesamowite wrażenie robi sytuacja, gdy podczas wznowienia jakiś kibic zacznie nagle wystukiwać o metalową poręcz jakiś „sportowy” rytm. Ponadto buczenie lub klaskanie widowni towarzyszy każdej strzelonej bramce. Czuć w tym wszystkim ten klimat, który towarzyszy rozgrywkom NHL. Brutalność, widowiskowość i niesamowite emocje.

Bramkarz zaangażowany w bójkę :-).

Łatwiej, łatwo, trudno, trudniej

Pamiętasz z pewnością te wyniki rzędu 8:1 czy 7:0. EA Sports wie, jak przyciągnąć gracza. Takie monstrualne liczby wciąż da się radę wykręcić, gdy gra się na najniższym poziomie trudności. Gdy natomiast poprzeczkę ustawimy najwyżej NHL 06 nabiera zupełnie innych kolorów. Dopiero wtedy można grę nazwać prawdziwym hokejem dla weteranów.

Żeby można było jeszcze efektowniej przegrywać/wygrywać, w nowej odsłonie NHL mamy różne triki. Chcesz obrócić się wokół własnej osi, omijając tym samym obrońców, i strzelić prosto do bramki? Albo obrócić się tyłem do bramkarza i oddać strzał pomiędzy swymi nogami – mając nadzieję, że ta zmyłka poskutkuje? Nic prostszego – wystarczy dokupić/dorobić sobie trzecią rękę i jazda – wszelkie kombinacje stoją przed nami otworem. Że jak? Nie wiesz jak to zrobić? Cóż, w takim razie pozostaje kupno zwyczajnego pada. Ponieważ nie wyobrażam sobie by przy tych emocjach, jakie towarzyszą grze, trzymać dwóch przycisków na klawiaturze, w odpowiednim momencie nacisnąć kolejny i raz potem jeszcze następny, którym w końcu byśmy oddali strzał na bramkę (do tego wciąż jedną ręką obsługując kursory). Na klawiaturze można jedynie pograć dla przyjemności, lecz by wycisnąć wszystko z NHL 06, trzeba zaopatrzyć się w pada.

Są też takie dodatki jak współczynnik morale, który ujemnie bądź dodatnio wpływa na jakość gry naszych zawodników (zależy on od typu treningu drużyny, ostatnich wyników itd.). Również słowo o grafice – jest fenomenalna, jak zwykle. Każda kolejna potyczka wygląda jak relacja telewizyjna z prawdziwego meczu, czyli istna rewelacja.

Rysy na lodowisku

Grając w najnowsze dzieło EA Sports wspominałem dawne lata. Odświeżałem w myślach te edycje, które – według mnie – były najlepsze, czyli 2000 i 2002. Co w nich było dobrego, a nie ma tego w NHL 06? Na pewno przejrzystość i funkcjonalność menu. Trudno jest się niekiedy połapać, co jest gdzie i jak do danej funkcji dojść. Drugą sprawą jest muzyka. W tym roku znowu słyszymy przyjemny rock, jednak brak jakichkolwiek perełek, które podnosiły adrenalinę we tamtych latach. Ponadto trafiają się omyłki w składach (ot, np. widzimy tu Czerkawskiego w N.Y. Islanders, chociaż w tym sezonie będzie grał w Toronto Maple Leafs). Drugim poważnym minusem, zaraz po nieaktualnych składach, jest... wtórność. Tu nie ma po prostu nic rewolucyjnego. Na szczęście nie jest to krok wstecz.

Za moich czasów te szyby były nieco mocniejsze...

Odgrzewany kotlet najlepiej smakuje na zimno

NHL 2006 ma swoje zalety jak i wady. Znowu jednak gra się po prostu wyśmienicie. Jest to postęp w stosunku do poprzedniej wersji i zarazem kolejna odsłona hokeja, która przykuwa do monitora. A ponieważ nie ma kompletnie żadnej alternatywy – pozostaje znakomity NHL 06. Gdyby tak jeszcze do pudełka dołączali pada... No co, za taką cenę?

Paweł „HopkinZ” Fronczak

PLUSY:

  • świetny hokej na lodzie, emocje, widowiskowość;
  • zachowanie graczy na lodowisku;
  • poprawki w stosunku do wersji 2005.

MINUSY:

  • żadnych rewolucji;
  • nieaktualne składy.
NHL 06 - recenzja gry
NHL 06 - recenzja gry

Recenzja gry

„Serce zaczyna bić mocniej gdy po wznowieniu przejmuję krążek. Przeciwnik się cofa – pięknie, zrobili lukę na lewym skrzydle. Ruszam żwawo uważając, by krążek nie odskoczył za bardzo od kija. Świetnie! Kumple z drużyny czyszczą mi drogę...”

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.